No i po weekendzie... , dla nas długim, bo czw i pt mieliśmy urlopowy. Dziś rowerowo nakręciliśmy prawie 33 km. Ale dupka mi zmarzła, mimo że ubrani byliśmy odpowiednio. I stopy. Bardziej nawet stopy niż dupka 😁
Mała robiła dziś na ochotnika carbonarrę. A potem ja na szybciora tworzyłam bezę, która miała być koleżanką niejakiej Pavlovej. Może i była, ale chyba daleką 😁
A te dwa dni urlopu pewnie odbiją mi się za chwilę czkawką, ale wzięłam, bo raz się żyje, bo urlopu mam mnostwo, bo SzM mnie o to prosił, no i fajnie było. A jak sobie tylko pomyślę ile rzeczy terminowych mam do ogarnięcia w styczniu, którego już tak wiele nie zostało wbrew pozorom, to aż mnie brzuch boli. Ale cóż, dam radę, bo nie mam innego wyjścia 😁
Oczywiście, że dasz radę! Kto, jak nie Ty???
OdpowiedzUsuńPawłowa podrażniła moje ślinianki!
Macham!
Jeszcze jest 20 dni stycznia. To bardzo dużo dla tak zdyscyplinowanej osoby.
OdpowiedzUsuńno pewnie ze dasz!
OdpowiedzUsuńJ.