Stali bywalcy :)

środa, 31 marca 2021

40 / 2021

Dlaczego Matencja nie pracowała? 

Matencja pracowała tylko na początku ich małżeństwa. Potem kiedy ja się urodziłam już do pracy nie wróciła. Zajęła się wychowywaniem najpierw mnie, a potem jeszcze mojego młodszego rodzeństwa. Tatencjusz utrzymywał rodzinę, a Matencja była po prostu Panią domu, gospodynią domową. Podobno to on, Tatencjusz, chciał żeby zajmowała się domem, mówił jej, że przecież on dobrze zarabia i ona nie musi pracować. I tak zostało. Potem jeszcze była jego współpracownikiem i koniec końców udało jej się nazbierać lat pracy na maleńką emeryturę. Od zawsze miałam niepracującą mamę, która zajmowała się domem, bardzo o nas dbała, była praktycznie na każde zawolanie i niejednokrotnie cały dom był na jej głowie. Już od dziecka słyszałam, że wszystkie ciotki i znajome wokół nas, te pracujące, które się dziwią, że ona nie chce iść do pracy tylko siedzi w domu przy mężu, to są po prostu zazdrosne, bo one muszą a ona nie. Tatencjusz był wiecznie w pracy. Pracę miał taką, że sam sobie sterem i okrętem, zwykle był nieobecny w domu. Aczkolwiek decyzje ostateczne należały do niego.

Był moment gdy już byliśmy dorośli, na tzw. swoim, gdy rodzice znów się szarpali między sobą, że my dzieci postawiliśmy Matencji sprawy jasno, że wiemy, że Tatencjusz jest niereformowalny, że przecież może od niego odejść, ale musi liczyć się z tym, że trzeba szukać pracy i zaczynać życie na własny rachunek. Jeśli się zdecyduje, będziemy ją wspierać, pomagać jej, ale ona musi liczyć się z tym, że trzeba iść do pracy.

Nie zdecydowała się. 

sobota, 27 marca 2021

39 / 2021

Złapałam się dziś na myśli, że w zasadzie to oboje z SzM nic nie musimy. W sensie życia prywatnego. Co sobie zaplanujemy to robimy, nie musimy już pilnować by wracać na czas, bo dzieci to, śmo czy owo. Pamiętam, że kiedyś na wakacjach z nastoletnią Małą też mnie to tknęło. Teraz nie wakacje, ale dziś tak mnie oświeciło. Przedtem jeszcze ustalaliśmy godziny powrotów z Małą, teraz już nie mamy z kim.

Zaliczyliśmy dziś wycieczkę rowerową. Pykło nam 40 km, ale oboje byliśmy po powrocie zmęczeni. To byzł aktywny dzień. Mycie okien i sprzątanie z pauzą na wycieczkę rowerową, a po powrocie szybkie placki ziemniaczane z nowego nabytku, który robi wszystko, i ciąg dalszy sprzątania, potem jeszcze prasowanie i w końcu zaleglam. 

Pisałam o Kawalerze Małej, że z tej mąki chleba nie będzie? Pisałam. Otóż wszystko wskazuje na to, że jednak nie będzie. Czekam na bliższe info, ale póki co wiem, że Mała jest singielką. Martwię się o jej psyche.

Święta... Nieświęta... Porządki i remanenty zrobiłam gdy Mała się wyprowadzała więc teraz nie ma potrzeby. Okna, prawie wszystkie, umył SzM, ja tylko w kuchni. Firanki wiszą, pranie wyprasowane, kilka rzeczy na liście jeszcze do zrobienia, ale niekoniecznie przed Świętami. Spoko luz. Niestety na Święta nie zapraszamy ani Teściów, ani rodziców. To raczej decyzja SzM, a ja się do niej przychylam. Choć szczerze mówiąc zgarnęłabym ich wszystkich chętnie do nas, ale nie mam pewności, że nie będzie potem jakiś covidowych konsekwencji z takiego świętowania w licznym gronie. Jeden taki nasz znajomy, który nierozważnie zdecydował się na prywatny wyjazd imprezowy z ekipą z pracy jest właśnie w izolacji. Więc wolę dmuchać na zimne.

Stosunki małżeńskie moich rodziców to temat na dramat. On mówi mało, jak powie to w pięty idzie. Ona nadaje cały czas. Jest cała w pretensjach, żalu, złości i frustracji. Mowi do niego tonem tak pełnym złości, nienawiści, że prawie widać jak iskry idą. Nawet jeśli mogłam kiedyś myśleć o tym, że może mi się wydaje i przesadzam to teraz ostatnio niezależnie od moich przemyśleń powiedział mi o tym sam Tatencjusz. Udało mi się doprowadzić sprawę jego aparatu sluchowego do końca. Tatencjusz zaopatrzony, zadowolony i co ważne, nosi i używa. 



poniedziałek, 22 marca 2021

38 / 2021

Świeżo wyprowadzone dziecko przyjechało w niedzielę w odwiedziny. Zadowolona, dorosła, zagospodarzona, spokojna, ale stęskniona za kotem... No i chce go wziąć ze sobą. Czeka, i ona, i my też, na odpowiedź właściciela mieszkania co on na to 😁 Po cichu liczę na to, że gość nie zgodzi się tak na stałe, bo pytanie o zwierza było, ale była mowa o sporadycznych pobytach, a nie na stałe. I liczę po cichu na to, że może sama zobaczy, że jednak zdecydowanie ma alergie bo to było dzisiaj dokładnie widać. No tak, rozumiem ją, że to jej kot, że sama, że tęskni, no ale... 😥

Widziałam "Nikt nie wie, że tu jestem" kino hiszpańskie, i oglądam New Amsterdam... 

środa, 17 marca 2021

37 / 2021

Ależ jesteście kochane... Bardzo, naprawdę bardzo dziękuję za słowa pociechy. To naprawdę trudny dla mnie czas.

Wierzyć mi się nie chce, że to już ten etap. I nie przypuszczałabym, że tak mocno mnie on dotknie. Bo przecież ja, kobieta, matka, silna, mocna... Zabiegana, bo praca, dom, szkoła, przedszkole, zajęcia dodatkowe i inne. Byłam zorganizowaną, trzymającą wszystko pod kontrolą mamą. Marzył mi się dzień pusty, cichy. Czekałam na to by dzieci podrosły, były samodzielne, byśmy w końcu mogli mieć sypialnię, której nie mieliśmy (by dzieci miały osobne pokoje). Czekałam na czas stabilizacji finansowej, by przestać martwić się czy do kolejnej wypłaty znowu będzie nas ratować debet na koncie. I przyszedł ten czas. Czas, o którym zaprzyjaźniona Kalio z Bloxa (gdzie teraz Cię szukać...?) pisała, że trzeba dbać o relacje z dziećmi, ale równie mocno o relacje z mężem, bo dzieci pójdą z domu i zostaniemy wówczas tylko we dwójkę. Oswajam się z tą myślą, pełna jestem obaw o nas, o SzM i mnie, czy damy radę, czy zdamy ten egzamin i ile nas to będzie kosztować, bo łatwo nie jest. Szczerze mówiąc bardzo jest mi trudno rozmawiać z SzM o swoich uczuciach, odczuciach, problemach. Łapię się na tym, że wolę nie mówić nic niż potem brnąć w jakieś dyskusje na które nie mam ochoty, bo zazwyczaj rozmowa idzie nie w tym kierunku co trzeba. Brakuje komunikacji, bliskości, wsparcia mentalnego. Zazwyczaj słyszę potem tradycyjne "bo Ty nigdy, a ja zawsze" albo na odwrót. Do tego sposób podawania przez niego informacji jest okropny, przybiera taki ton głosu jakby mnie wiecznie strofował. Póki co grzecznie zwracam uwagę. Oczywiście czepiam się. Nie ukrywam, że często łapię się na tym, że coś tam robię tylko dlatego by SzM się potem nie czepiał, albo zastanawiam się robiąc cośtam co mogę zrobić nie tak, no i o co być może będzie miał pretensje. On w rewanżu zarzuca mi ostatnio, że jestem przytomna nieobecna. No bo nie wciągam się w utarczki słowne. To pewnie dlatego. A ja nie mogę już słuchać tych jego wywodów i narzekań na to co się dzieje wokół, jakie okropne społeczeństwo mamy, jacy wokół głupi ludzie, że nikt im nie dogodzi, no i wszystko w te klimaty. Już się zastanawiałam dziś nawet czy mu ta praca zdalna nie zaszkodziła. Fakt, że kontaktu z firmą nie ma, ale telefon w użyciu cały czas, telekonferencje i takie tam inne. 

Nie mówiłam nic Małej o swoich odczuciach celowo i z rozmyslem, bo nie chcę by miała z tyłu głowy moje łzy i jakieś irracjonalne poczucie winy. To jej krok w dorosłe samodzielne życie. To jej chwila. Urządza się i organizuje. Wczoraj wieczorem przegadaliśmy w trójkę (to ona zadzwoniła) na glośnomowiącym chyba godzinę. Dziś dowieźliśmy końcówkę rzeczy. Nie wchodziliśmy do środka, bo akurat napatoczyła się ZaprzyjaznionaPara, która przyjechała z pomocą w ogarnianiu więc SzM uznał, że jak pudła wypakowane to już nie szukamy miejsca parkingowego tylko wracamy. Niech sobie młodzi ogarniają, nie będziemy im zawracać gitary.

To niewiarygodne jak różne są nasze dzieci. Beztrosko nie dotrzymujący słowa i terminów Młody, który lubi podkolorowac prawie wszystko co opowiada i konkretna, zorganizowana Mała/Młoda. SzM potrafił kiedyś stwierdzić, że Młodego zepsuła Matencja, bo go rozpieszczała. No i ja. Bo on nie miał na nic wpływu i jego zdanie nie ma znaczenia, bo on jest zawsze ten zły. O Małej też ostatnio powiedział, że egoistka i przemądrzała. Nikt mu chyba nie dogodzi. Kocha te nasze dzieci, wiem, ale jest do bólu zasadniczy.

Łomatko, ależ się rozpisałam... 

poniedziałek, 15 marca 2021

36 / 2021

Mala/Młoda już wyprowadzona. Pierwsza noc na nowym mieszkaniu.

Nie potrafię się z tego ucieszyć. Bardzo pilnowałam się by nie widziała moich łez. Matencja mi powiedziała: będzie Ci smutno, popłaczesz... , chociaż może nie, bo Ty twarda jesteś, a ja każdy Twój wyjazd przepłakałam. 

Otóż nie jestem twarda, tylko robię takie wrażenie. 

Na odchodne to mnie Mała/Młoda nieco wkurzyła, i przykro mi się zrobiło i w ogóle. 

Na początku tygodnia Mała/Młoda zapowiedziała, że zrobi sobie luz na uczelni i w weekend (sobota) będzie się przeprowadzać. Nawet padła propozycja by w sobotę skoczyć też do dużego sklepu na literkę I, ale SzM się nie zgodził, bo w weekend tam zawsze masa ludzi i lepiej pojechać w środku tygodnia. No ok, tak się złożyło, że ja umówiłam się na piątkowy wieczór z kumpelą. 

Pierwsze rzeczy przewieźli w środku tygodnia, gdy Mała/Młoda jechała podpisać umowę. Pojechali z SzM, tzn. Mała i Kawaler, bo przecież był tu na gościnnych występach 😁. To był transport nr 1. Zwiadowczy😉

W piątek nagle okazało się, że Mała jednak już przewozi rzeczy, bo w sobotę i ndz musi jednak być na tych zajęciach. Kawaler pomógł, SzM zawiózł, zaliczony transport nr 2 i transport nr 3 i wrócił, a oni zostali, a ZaprzyjaźnionaPara tam do nich dojechała i pomogła im w ogarnięciu terenu. Już umówili się też z nimi na poniedziałek, na wspólne zakupy w sklepie na literkę I. Trudno, myślałam, że fajnie będzie razem kupować, że coś jej tam sfinansujemy, ale skoro już się umówiła... dawać i prosić to za dużo. Sobota i niedziela to jej dni uczelniane, z zajęciami do 19-20. Sobotę spędziła niby to na zajęciach, ale pakując dobytek. Kawaler w tak zwanym międzyczasie pojechał do domu, a my pojechaliśmy na spacerek na łono przyrody. Wieczorem Mała już byla umówiona z ZaprzyjaźnionąParą tym razem u nich ot tak na pogaduchy. Niedziela to jej zajęcia do 20, zatem zaplanowałam sobie w głowie że nie dam się wyciągnąć na żadne wojaże, o których mówił SzM, robię ładny obiad, było nie było pożegnalny, poprzeglądam szafki co by tu jej jeszcze dać i wieczorem po zajęciach pojedziemy z transportem nr 4. SzM mordował się od rana z okropnym bólem głowy. Ja przeglądałam szafki, od czasu do czasu zagadując studiującą online Młodą. No i przed 14 Mloda mi rzecze, że skoro tatę tak bardzo boli głowa to ona już się umówiła z ZaprzyjaznionąParą, że podjada i jej pomogą, a ona akurat o 14 ma okienko w zajęciach. Dopakowala co tam miała, ponosili rzeczy i tyle ich widzieli, i za chwilę można było odhaczyć transport nr 4. Problem w tym, że jechała już bez powrotu, bo nocuje i rano do fabryki idzie, bo jakieś spotkanie pracować mają. No a my zostaliśmy z tym robiącym się obiadem i jeszcze furą rzeczy, które jutro ZaprzyjaźnionaPara jej podrzuci, bo przecież jadą razem na zakupy do I. I to będzie transport nr 5. A nr 6 będzie chyba w kolejny weekend jak już Mała/Młoda ogarnie czego nie wzięła i czego jej jeszcze brak. 

No i przykro mi się zrobiło, bo to nie tak miało być.

Nie potrafię się tym cieszyć. Wiem, coś nie tak jest z moją głową, bo uprawiam bezsensowne samobiczowanie się. Dochodzę do wniosku jaką beznadziejną matką byłam, ile rzeczy przegapiłam, że gdyby można jeszcze raz to przylozylabym się bardziej. No i co pomyślę to oczy mi się robią mokre... No i generalnie jakby się nie ustawić będzie dooopa z tyłu. 

I w ogóle mi źle jest. 

sobota, 13 marca 2021

35 / 2021

Pracowo jest chyba ok. Nie żeby super, ale ok. NowaJa całkiem miła. Miejmy nadzieję, że pojętna i dokładna. Muszę zająć się wprowadzeniem jej w temat i jednocześnie sama poznawać nowe.

Mała już jedną nogą na nowym mieszkaniu. Trzy kursy z rzeczami naszym mniejszym autem już zaliczone. Duże auto stoi na warsztacie. To pech że kiedy akurat duże combi byłoby potrzebne to niestety go nie ma. Ale małe też daje rade. Widać nie jest wcale takie małe.

Przepracowałam w głowie temat Malej i przerabiam sama ze sobą, że to zdrowe, logiczne i będzie ok. A my z SzM musimy się przeorganizować. Po prostu. 

Oczy mi się zamykają. 

Dobranoc. 

wtorek, 9 marca 2021

34 / 2021

Jak przystało na pasjonatkę serialu The Crown obejrzałam wywiad Ophry z Megan i Harrym. Oczy mi się same zamykają, ledwo żyję i zła na siebie jestem, ale dałam radę 😁

Gdyby ktoś z Was chciał i szukał to Podrzucam link:

https://tvn24.pl/go/programy,7/cbs-przedstawia-wywiad-oprah-z-meghan-i-harrym-odcinki,472076/odcinek-1,S00E01,472080

niedziela, 7 marca 2021

33 / 2021

Ostatni raz na wycieczce rowerowej byliśmy w styczniu. Dziś nakręciliśmy skromne 20 km zwiedzając najbliższą okolicę. Musimy popracować nad kondycją, bo sami widzimy, że trzeba 😁 tradycyjnie już obiecuję sobie, że zacznę biegać, odseparuje się od słodyczy, bo zapuściłam się bardzo i mówiąc wprost źle się z tym czuję.

Mała dopina sprawę mieszkania. Negocjuje różne szczegóły, niby sama, ale radzi się nas. 😉😁 Nie chcę chwalić dnia przed zachodem, ale Pan Właściciel zrobił na nas bardzo dobre wrażenie. Miejmy nadzieję, że tak będzie do końca 😊

Żal mi z jednej strony, bo wiem że już do nas nie wróci. A z drugiej rozumiem jej ekscytację i radość. Z ekonomicznego punktu widzenia to jest kompletnie chybiony ruch, ale jak powiedziała Mała nie wszystko się da przeliczyć na pieniądze. Myślę też, że nic się nie dzieje bez przyczyny i że wszystko dzieje się po coś. Cała ta pandemiczna sytuacja spowodowała niejako izolacje towarzysko społeczną. Jej przeprowadzka ma na celu możliwość powrotu do pracy w biurze. Może nie codziennie, ale często. Będzie miała okazję nawiązać i rozwinąć nowe relacje towarzyskie. Liczyłam po cichu, że może Kawaler Małej zdecyduje się dołączyć do niej w tym nowym gniazdku, ale w dzisiejszej z nim rozmowie, takiej luźnej bez wypytywania oczywiście, usłyszałam, że jednak w najbliższym czasie on nie planuje zmiany miejsca zamieszkania. Cóż, nie wnikam, ale coś mi się zdaje, że z tej mąki to jednak chleba nie będzie. 

Kiedy tak myślę o tym, że będzie teraz sama na włościach to tyle rzeczy bym chciała jej jeszcze powiedzieć, ostrzec, ustrzec, wytłumaczyć... Juz wiem skąd się wziął Mały Poradnik Życia. Znacie go? Sto lat temu go czytałam, często wspominam i mam do dziś. 




sobota, 6 marca 2021

32 / 2021

Mała nie odpuszczała tematu wyprowadzki. Naszukała się i naogladala sporo. Priorytetem jest lokalizacja, bo ona chce mieć blisko do pracy. Ma cały czas pracę zdalną. Ale ma już chyba dość tej zdalności. Praca zdalna. Studia zdalne. Kawaler na odległość. Wszystko po trochę się przyczyniło do tej decyzji. 

No i wczoraj byliśmy razem z Małą oglądać mieszkanie. A nawet dwa. Pierwsze w wieżowcu; dwa pokoje, kuchnia, łazienka, przedpokój i balkon z przecudną panoramą miasta, bo to wysokie piętro. Wieżowiec mega zadbany, serio. Drugie w starej kamienicy, suterena. Tu bardzo jej pasowała lokalizacja, ale powiem szczerze odetchnęłam z ulgą gdy je odrzuciła. Powiem tylko, że nim dotarliśmy pod drzwi mieszkania, z ulicy najpierw przez duża bramę, potem przez podwórko, po starych skrzypiących schodach, to ja już miałam dość. Niby wyremontowane, odnowione, ale mało przyjemne. Nawet tego mieszkania już nie musiałam oglądać. Faktem jest że jeżeli po wizycie w wieżowcu coś tam się nam niezbyt podobało, to po wizycie w tym drugim mieszkaniu to pierwsze stało się zdecydowanie piękniejsze 😉😁 Mała już nie chciała ryzykować, że kolejny raz ktoś jej upatrzone lokum sprzątnie sprzed nosa i od razu dała znać że bierze. Od połowy marca. Tak, że ten... 


piątek, 5 marca 2021

31 / 2021

Czas płynie leniwie... 

Ogarniam się pracowo jeszcze na starym stołku, bo wciąż szukam i czekam na "nową mnie"😉 I kiedy już wydaje się, że wyjdę na prostą to wpada "perełka", która zajmuje kuuupę czasu. Cóż...

Czekam na wiosnę. Wiosny mi się chce. Słonka, zieleni, wiatru we włosach... 

Za kilka dni Mała ma urodziny. Szukam pomysłu. Jutro przyjeżdża Kawaler, zostaje kilka dni. Mała wytrwale szuka swojego miejsca na ziemi. Na spokojnie, ale szuka. 😁

A nam dwojgu wkrótce stuknie rocznica ślubu. Okrągła. 30. Normalnie to bym zorganizowała rodzinny wypad w góry, tak jak 5 lat temu. Ale... teraz Młody bez Panny to chyba się nie ruszy,... Nawet gdyby Panna miała jechać z nami to Młodzi dorobili się malutkiego pieska, którego przecież nie zostawią samego... My z kolei kota samego w domu też nie zostawimy,... Mała może by i pojechała, nawet bez Kawalera, ale weekendy ma zajęte studiowaniem on line. I tak to.

Zasiedziałam się przy tym klikaniu. Dobranoc. 

Bardzo lubię ich słuchać. 

Na dobranoc... 

Dziś późno pójdę spać


I na dzień dobry też... 

Dzień dobry bardzo...


wtorek, 2 marca 2021

30 / 2021

Kryzys minął. Przyznam szczerze że straszna to była noc. Przegapiłam ten moment gdy przymykały mi się oczy, potem cały czas gonitwa myśli, wewnętrzna żałość, sama się powoli nakręcałam, ale to było silniejsze ode mnie. Zasnęłam koło 4 nad ranem. Wstałam jak zombi, a do pracy iść było trzeba. W tak zwanym międzyczasie głęboko przemyślałam temat, przerobiłam go sama że sobą. Doszłam do tego, że ten dramat w mojej głowie powoduje:

- świadomość mijającego czasu, bo przecież młodsza na pewno nie będę, a wyprowadzka dzieci, zwłaszcza młodszego dziecka, to taki etap, który mówi, że skoro dzieci są samodzielne to znaczy, że rodzice już są w zaawansowanym wieku;

- irracjonalne poczucie straconego czasu, że niby mogłam ten czas gdy dzieci były w domu, gdy były młodsze, małe, to mogłam ten czas spożytkować z ukierunkowaniem bardziej na dzieci, a ja np. sprzatałam. Może jestem zbyt surowa dla siebie, ale mam wrażenie, że jestem jeszcze ze starej szkoły wychowania tj. rodzic mówi, tak ma być czyli w ogromnym skrócie w świecie dorosłych dziecko jest niejako dodatkiem. Teraz dziecko gra rolę główną. Nie potrafię tego dobrze wytłumaczyć. Kojarzy mi się sytuacja gdy znajomi umówieni z nami na jakiś wspólny masowy piknik czy wizytę, już nie pamiętam szczegółów, ale nie dotarli i wytłumaczyli to mówiąc, że "Córka nie chciała iść", a córka ich była wtedy chyba pięciolatką. Zapamiętałam to bardzo, bo w mojej głowie taka sytuacja wydała się dziwna. Zbieramy się, idziemy i tyle. Nikt nie pytał mojego pięciolatka czy chce iść. Idziemy to idziemy. Czy byliśmy złymi rodzicami?

- zwykły rodzicielski strach o dziecko, które w mojej świadomości jest małe, nieporadne itp., mimo, że za kilka dni świętować będzie 23 urodziny. Jest tyle złych rzeczy na świecie, które mogą ją spotkać, że naprawdę jest się o co bać 😁;

- menopauzalna burza hormonalna, choć okresu nie mam już od chyba dwóch lat, ale poty i fale gorąca jeszcze się zdarzają, niestety;

- strach przed utratą kontaktu spowodowany podświadomym poczuciem winy, i tu w pas się kłania syndrom grzecznej córeczki. Skoro ja w ramach zdrowego egoizmu nie daję się manipulować Matencji, co mimo wszystko wyzwala we mnie stres, lęk, dyskomfort, to na pewno spotka mnie za to kara. Bo ja wiem, że Matencja bardzo by chciała bym przyjeżdżała do nich nawet co dwa dni, o ile nie codziennie, kiedyś byłam bardzo często, ale ich wzajemne relacje i monotematyczność rozmów z Matencją (bo on to śmo i owo, a ja jemu tamto i owamto) dawały i dają mi bardzo w kość, więc w trosce o swoje zdrowie psychiczne ograniczam kontakty. I pewnie spotka mnie to samo... 😁;

- poczucie winy? No bo jeśli dziecko wyprowadza się by wić wspólne gniazdko, życie, ze swoją połówką, dzieląc koszty utrzymania na pół, to ma to sens. Natomiast fakt chęci wyprowadzki Małej, decyzja o samodzielnym wynajmowaniu z automatu włącza mi myślenie, że pewnie tak bardzo jej tu źle, że woli dopłacać ale być sama, tj. bez nas. 

Edit - upatrzone mieszkanie już zostało wynajęte. Szukamy dalej... 😁😁😁😉

Chyba powinnam nad sobą trochę popracować. Wpadł mi w oczy dobry cytat, który mówi, że trudno się uśmiechać kiedy wszystko w środku wyje. Znam to uczucie. Często tak mam. 


- - - 

Ostatnio oglądałam O wszystko zadbam. I straszne i śmieszne. Ale oglądało się fajnie. 

Contratiempo. Kino hiszpańskie. Bardzo mi się podobał. 

Obejrzelismy dziś Pętlę Vegi. Masakra. Szczerze się zdziwiłam, że młody Antek K. zgodził się tam zagrać. A ta Pani Prokurator, blondynka znaną mi z Kobiet Mafii... Qrcze, ja myślałam, że ona w tych Kobietach to miała na twarzy charakteryzację do roli, a ona tak po prostu już ma. Sprawdziłam jak ona się nazywa to Katarzyna W.... e. 

I potem jeszcze obejrzałam, z prawdziwą przyjemnoscią posluchalam dialogów Meryl Streep i pozostałych w Niech gadają. I już wiem, że teraz gdy będę patrzeć w niebo to będę się zastanawiać czy na pewno widzę gwiazdy... 


poniedziałek, 1 marca 2021

29 / 2021


Mała pooglądała, jest zadowolona, zdecydowana. Czeka na info ze strony właściciela. 
A ja... Miejsca sobie znaleźć nie potrafię, zasnąć nie mogę, leżę i płaczę jak głupia. Zamiast cieszyć się jej radością to ja mam wrażenie, że ją tracę. Moją małą ukochaną córeczkę.
 I tak, wiem że dramatyzuję, że głupia jestem, ale nic na to nie poradzę, że łzy mi same lecą. Dobrze że nikt nie widzi.
... Źle mi jest bardzo.