Stali bywalcy :)

poniedziałek, 31 maja 2021

66 / 2021

W tym tygodniu, który właśnie minął, zdałam sobie sprawę, że z powodow różnych i niezależnych ode mnie, termin mojego urlopu teraz po przesiadce pracowej, jest z lekka nietrafiony. Okazuje się, że dość ważne, żeby nie powiedzieć bardzo ważne, czynności będzie musiała zrobić za mnie Dyrekcja. Nie czuję się z tym komfortowo, ale jakby nie mam możliwości by to obejść. Do tego nieroztropnie puściłam teraz na urlop jedna taką, którą było nie było muszę trochę zastąpić, co zajmuje trochę czasu, bo papier jak wiadomo sam się nie zrobi. Ponieważ źle mi z tym że Dyr zostanie z moimi sprawami to usiłuję ją trochę odciążyć i przygotować papiery na zapas w tych tematach, no a czasu mi niestety nie przybywa. Czułam, że nie dam rady czasowo. I tak w piątek przesiedziałam za biurkiem do 22, w sobotę po południu też kilka godzin do 22. W niedzielę też miałam taki zamiar, ale odpuściłam, dla higieny psychicznej. A pogoda była taka, że od 16 mnie zmulilo i zasnelam. Obudziłam się o 22 i oczywiście teraz mam problem z zaśnięciem. Przepracowałam już w głowie kilka pracowych rzeczy, spisałam, by nie uciekło. Pobuszowałam na FB, przejrzałam zaprzyjaźnione blogi, wzięłam się za swoją własną notkę i w końcu zaczęłam ziewać. Może uda mi się w końcu zasnąć... 



A na Boże Ciało zaprosiłam dzieciaki na obiad i kawę z ciachem. Mam u nich do wybrania talon na wspólny czas, ale kurcze, chyba nie dam rady przed wyjazdem. Ale cieszę się, że się z nimi zobaczymy. 

Przyszło mi spontanicznie do głowy, że moglibyśmy zaprosić też Dziadków, ale sama siebie zaraz  upomniałam, że chyba nie byłby to trafiony pomysł. Im Dziadkom pewnie by było miło, ale nam niekoniecznie. Tesciowa zapewne odpuściłaby samą wizytę licząc na to, że podrzucimy im jedzenie do domu (a to przecież o towarzystwo chodzi, a nie o catering), a Matencja obawiam się, że wykorzystałaby obecność nas by móc dowalać i jeździć po Tatencjuszu ile wlezie... 

Tak więc pełnej integracji nie będzie, bo to nasz czas i bardzo chcę by było miło i przyjemnie. Tylko muszę ustawić SzM w tym kierunku. 😉


piątek, 28 maja 2021

65 / 2021

Kawał czasu minął, a ja wciąż mogę ich oglądać. Po kolei, na wyrywki, cięgiem jeden po drugim, albo incydentalnie raz na jakiś czas. A teraz zafundowali nam sentymentalny powrót do przeszłości 😁

Przyjaciele ❤️

Gdyby ktoś chciał obejrzeć to wrzucam link, trzeba tylko przejść weryfikację przeciw automatom. 


niedziela, 23 maja 2021

64 / 2021

Homeoffice mojego SzM mnie kiedyś wykończy... 😁 

Ciekawe czy któryś z badaczy pracy zdalnej wpadł na to, że takiemu zdalnemu pracownikowi włącza się, chyba jako skutek uboczny deficytu ruchu, popracowe ADHD. A to przekłada się na relacje rodzinne. Ja wracam z pracy i z miłą chęcią grzałabym doopką kanapę, a on/SzM pyta co robimy, gdzie jedziemy...? Masakra, mówię Wam. No a w weekend to już nie ma zmiłuj się. Zwykle mi się podoba, nie narzekam, bo ile w domu można siedzieć, ale przychodzi taki dzień gdy ma się dość. 

I tak wczoraj była wycieczka plenerowa, samochodowa, bo daleko. I było słońce, deszcz i cudna tęcza, a po powrocie do domu opad gradu, ale tak, że wyglądało jakby śnieg spadł, bo zabielila się okolica. A dziś lokalna wycieczka rowerowa z deszczem, który nas zmoczył i to bardzo. Zawsze wożę sakiewkę z tzw. przydasiami, a dziś jej zapomniałam i nie chciało mi się już wracać po nią do domu. Zawsze wożę, ale nie dziś gdy przyszedł czas, że jeden przydaś by się przydał 😁

A jutro cóż, do pracy rodacy... 

A na Dzień Mamy zażyczyłam sobie od dzieci "czasu" zamiast tradycyjnego kwiatka czy upominka. O ile z Małą spodziewam się, że będzie ok. O tyle przy spotkaniu z Młodym obiecuję sobie pilnować się by nie rozliczać tudzież nie podejmować trudnych tematów, bo celem jest przecież by było miło. 😁



czwartek, 20 maja 2021

63/2021

Mała skorygowała mnie nieco... , ma nie tyle myśli samobójcze i zamiary pt. coś sobie zrobię, tylko nawiedzają ją takie impulsy pt. a może skoczyć z balkonu, a może ciachnąć się nożem, co by to było, jakby to było. Szczerze powiem, rozumiem. Też mi się zdarzyło tak mieć. Czasem miałam takie różne złe myśli, że się ich po prostu bałam i byłam w szoku skąd mi się takie impulsy biorą. Dawno to było, ale było. Teraz Mała zabrała się za nowe tematy; intuicja, przeczucia, karty tarot, metafizyka, ziołolecznictwo itp. Myślę, że to dobry objaw, że coś robi, chce, ma zainteresowania, poszerza je, że robi cokolwiek, a nie stoi biernie w miejscu. 

Seniorzy moi doprowadzają mnie do... Nawet nie wiem jak to nazwać... Cóż... Najpierw zaliczyłam wielkie sprzątanie u Matencji i Tatencjusza. Okna, podłogi, dywany, lampy i cała reszta. Postawiłam ich przed faktem dokonanym, bo pewnie w tym życiu nie doczekałabym się z ich strony prostego komunikatu pt. przyjedź i pomóż. Namachałam się i to sporo, a jest gdzie się rozwijać, bo oni mają do sprzątania ponad 80 metrów, a wszystko to machnęłam w jedno popołudnie. No... , a potem za kilka dni Seniorzy zdecydowali się przemeblowywać jeden ze swoich pokoi. Umówili się z Młodym i Rodzeństwem, bo niestety sami już nie dadzą rady. No nie byłam z tego powodu szczęśliwa. Wrrr... Pojechałam jednak pomóc ogarnąć ten krajobraz po bitwie no i przyszło mi uczestniczyć w tym przemeblowywaniu. Matencja na wszystko musi mieć baczenie, rwie się do pomagania, przesuwania, dźwigania, nikogo nie słucha (przypomnę tylko, że ma problem z kręgosłupem i ledwo co chodzi) bo przecież my przesadzamy a ona wie lepiej. Tatencjusz wymusza robotę wg swoich wskazówek, niekoniecznie sensownych. Ponadto Matencja wykorzystując naszą obecność dowala Tatencjuszowi na każdym kroku ile tylko może. Słowem masakra, wszyscy mają dosyć ich obojga razem i każdego z osobna, przy czym Matencji zdecydowanie bardziej. Ja usiłuję zgarnąć ich do kuchni, a ekipa niech sobie robi w pokoju wedle swego uznania. Nie jest to proste zadanie. Matko i Córko, to jedno popołudnie skróciło moje życie przynajmniej o tydzień. Podminowani byli wszyscy. Powiem szczerze, że z 10 albo i więcej lat temu, nie przypuszczałabym, że dojdzie do tego, że z pełną świadomością powiem, że zachowanie Matencji jest gorsze i bardziej wkurzające niż Tatencjusza. Jest tak strasznie męcząca, wkurzająca tą swoją nadgorliwoscią, złością kierowaną do Tatencjusza, ogólnym manipulowaniem, wiecznymi tajemnicami... A moja frustracja sięga zenitu, bo co ze mnie za wyrodna córka, skoro tak myślę. I jak bardzo muszę się pilnować by nie być taką samą. I jeszcze, jak to zrobić by nie wpaść z jednej skrajności w drugą...

Filmowo skończyłam serial New Amsterdam, czekam już na trzeci sezon. Zaliczam teraz kolejny, ale miniserial pt. Co kryją jej oczy. Trochę mnie wkurza, bo ciągnie się, ale intryguje nieco. 

Domowo jest ok. Nie potrafię jakoś  pogodzić się, uwierzyć w to, że mamy teraz taki fajny czas, luz. Sami we dwójkę (plus kot 😁), bez pośpiechu, napinki, w końcu bez wyczekiwania na wypłatę. Chyba już to pisałam, ale trudno, znaczy, że prawda 😁 Dzisiaj miałam pracowy dzień wolny, zaliczyłam webinarium, potem serial, potem upichcilam obiad, a potem wzięłam się za odkurzanie, bo wokoło pełno było sierści i moich włosów. Od momentu gdy zrobiły się dłuższe są też zdecydowanie bardziej widoczne 😁

Pracowo jest też ok. Nie chcę zapeszać, ale póki co wychodzi na to, że przyjęcie awansu było dobrą decyzją. Oby tak było dalej. 

A do naszego urlopu wakacjowego coraz bliżej 😉😁🚴‍♀️🌞

czwartek, 13 maja 2021

62 / 2021

Jeśli myślisz, że wszystko jest OK, to znaczy, że nie wiesz wszystkiego. 

Kiedy pytasz córki co tam, jak tam i co słychać, nie oczekujesz odpowiedzi pesymistycznie brzmiącej. A kiedy słyszysz to, co słyszysz to kolana robią Ci się miękkie a poczucie bezsilności dusi w gardle... Problemy ze zdrowiem psychicznym Młodej Małej zaczynają mnie chyba przerastać.

Kiedy się wyprowadzała (mieszka teraz wysoko w wieżowcu) przyszło mi do głowy, by z tego wysokiego piętra nie było kiedyś problemu, pt. samobójstwo. Może to i głupie, ale tak mnie naszło i poprosiłam, by obiecała mi że tak nie będzie. I właśnie mi dzisiaj powiedziała, że ta obietnicą ją trzyma. Terapeutka jej powiedziała, że dobrze, że potrafi kontrolować te emocje i myśli, ale jeśli poczuje, że przestaje to ma się kontaktować z psychiatrą. 

...

poniedziałek, 10 maja 2021

61 / 2021

Uff... Dooglądałam Winnych prawie do końca. Został mi tylko finał trzeciego sezonu, ale jeszcze go nie pokazali w TV. Polubiłam ten serial. Skojarzył mi się z serialem Dom, a ten też bardzo lubię. Niestety tylko pierwszy sezon ma odzwierciedlenie w książce. Fabuła książki bardzo mi się podobała, aczkolwiek trzeci tom chyba jeszcze raz przeczytam, bo pogubiłam się w tych postaciach, wątkach. Film od drugiego sezonu idzie kompletnie inną fabułą. Drugi trochę, a trzeci to już na maxa. Rozumiem, że scenarzysta chciał przeprowadzić widza przez te wszystkie lata, wydarzenia, istotne rzeczy, fakty... Rozumiem to, nawet fajnie to wyszło, ale nie podoba mi się to w kontekście ksiazki. Zastanawiam się czy autorce się to spodobało, czy miała coś do powiedzenia w tym temacie. Przyznaje, że mimo wszystko ogląda się z przyjemnością. Polecam szczerze.




Za to na Player obejrzałam pierwszy sezon (póki co drugiego nie ma) serialu Nieobecni. Przyznam szczerze, że jakoś wydawało mi się, że to będzie tak, że każdy odcinek będzie zamkniętą opowieścią. Nie było tak. Cały sezon dotyczy jednej sprawy. Nawet fajnie poskładane, widz sam nie wie w którą stronę iść, kto będzie tym "złym"... Niestety nie mogłam się tak dokładnie skupić, bo przeszkadzała mi... twarz głównej bohaterki. Konkretnie to wydęte usta i opadające kąciki tych ust. Kobita robi wrażenie, jakby non stop strzelała focha.



Poza tym weekend minął szybko, mile, sympatycznie. Nie zepsuła mi go nawet jalowa wczorajsza dyskusja z Matencją.

Planowany wyjazd towarzyski nie doszedł do skutku, ale nie plakalismy z tego powodu. 

Rowerowo pyklo nam dziś 70 km. Brawo my! Ale końcówkę do domu, te ostatnie kilometry to już odliczałam. Mega zmęczenie. I satysfakcja była i jeszcze jest, oczywiście. No i spieklo mnie słonko. Nogi i ramiona, bo wskoczyłam dziś w krótkie rowerowe gatki ikoszulkę z krótkim rękawem. 

Cóż, jutro a właściwie dziś do pracy, rodacy. 

Dobranoc tym, którzy jeszcze nie śpią.. 


czwartek, 6 maja 2021

60 / 2021

Zaczynam odliczanie do urlopu 😁Do tego wyjazdu, na który rok temu nie mogliśmy pojechać, bo nie dostałam zgody na urlop. Rezerwacja została przeniesiona na za rok i właśnie zbliża się ten czas.



środa, 5 maja 2021

59 / 2021

Gdyby dane mi było raz jeszcze spędzić ten czas gdy moje dzieci były małe byłabym chyba zupełnie inną mamą. Zdecydowanie bardziej angażowałabym dzieci w kuchni, bo łączy się to że spędzaniem wspólnego czasu. A u nas kuchnia mała, że tak powiem jednoosobowa, więc warunki do pracy zespołowej średnie. A poza tym jakoś tak miałam wowczas, że szybko, szybko i rach, ciach czyli zdecydowanie szybciej samej zrobić. A to błąd był. Zresztą nie tylko o kuchnię mi chodzi. Remonty, malowanie, porządki... "Sprzedawaliśmy" dzieci do moich rodziców, żeby nie przeszkadzały. A trzeba było dać robotę do ręki. Zaangażować. 

Polak Mądry po czasie 😉😁

Uderzyło mnie kiedyś w rozmowie z Małą, i dało do myślenia to, że każdą sytuację każdy jej uczestnik inaczej odbiera i zapamiętuje. Coś-tam mnie się jawiło bardzo pozytywnie, ciepło i rodzinnie, a od Młodej się dowiedziałam, że "no ale no co Tyyy, przecież to nie tak było..." I wyszło na to, że się starałam, spinałam myśląc "ale fajnie, będą miłe wspomnienia", a tu zonk, zupełnie inny odbiór.

A jutro i pojutrze urlopuje zdrowo i do syta. Czas chyba najwyższy, bo dziś rano śniło mi się, że jest sobota i nie muszę wstawać. 😁

A w weekend szykuje nam się spotkanie towarzyskie, wyjazdowe, w te i we wte. Tęsknię za normalnością i brak mi bardzo kontaktu z ludźmi.


poniedziałek, 3 maja 2021

58 / 2021

Naprawdę dobrze mi się czytało i jeszcze czyta, bo kończę trzeci tom. Stulecie Winnych. Bardzo odpowiada mi narracja, przejścia w czasie i powroty. Intrygują mnie nawiązania do spraw, osób i wydarzeń realnych. I z prawdziwą przyjemnością oglądam wersję filmową. Porównuję film z książką, podziwiam chwyty i sposoby scenopisarzy by powiązać zdarzenia. Dodatkowym atutem dla mnie prywatnie jest obsada. Filmy nawet oglądaliśmy wspólnie z SzM. Kończymy pierwszy sezon. 😁



niedziela, 2 maja 2021

57 / 2021

Wpis córki :) 

Sprawę Tatencjusza aparatu słuchowego udało mi się doprowadzić do końca. Byłam bardzo dumna, niestety, jak się okazało, uparty Tatencjusz nie używa regularnie i stale, bo nie. Tylko on zna powód. Ręce mi opadły. 

Matencja ma problemy zdrowotne. Kręgosłup, ból, problem z chodzeniem. Sto lat temu była badana i podobno kręgosłup kwalifikuje się tylko do operacji, bo tak bardzo jest rozsypany. To było dawno, wtedy jeszcze gdy była wyprostowana. Teraz ma problem z zachowaniem prostej sylwetki i nasilający się wędrujący silny ból, który uniemożliwia chodzenie. Mam cichą nadzieję, że stan służby zdrowia idzie ku lepszemu, bo przez ten rok nie było sensu wyściubiać nosa z domu i pchać się na własną prośbę do ośrodków służby zdrowia, ale myślę, że czas najwyższy zabrać się za ponowne diagnozowanie Matencji. Czyli poszukiwany ortopeda traumatolog. I okulista też, bo oczy też trzeba przebadać i sprawdzić. Potem oczywiście dowiem się za jakiś czas, że oni, ci lekarze to tak w zasadzie nic jej nie pomogli, nie znali się itp. Chyba jeszcze się nie zdarzyło by była zadowolona... Skrzydła opadają w takim momencie. Ale cóż, mówi się trudno. 

Właśnie sobie uzmysłowiłam, że jutro jeszcze jest wolne, swieto... Och, jak miło 😁

Wpis matki :) 

Mała już po odwiedzinach u nas. Było miło, sympatycznie, smacznie i filmowo. Brakło mi pogaduchow, takich babskich, od serca. Nawet proponowałam wspólne spanie 😁 Ale cóż, nie można mieć wszystkiego. A Młoda/Mała wciąż jeszcze przeżywa rozstanie z Kawalerem, nie chciałam naciskać, ale tak wywnioskowałam. Aczkolwiek pojawiło się nowe imię w opowieściach... Relacje społeczne się rozwijają. 

Nie byłabym sobą gdybym w głębi siebie nie analizowała, nie rozkładała na czynniki pierwsze praktycznie wszystkiego... Wyrzucam sobie, że moje podejście do dzieci odniosło odwrotny skutek od zamierzonego. Zawsze powtarzałam, że nie chcę obciążać starszego brata (Młodego) opieką nad młodszą siostrą (Małą), bo Mała to jest nasze dziecko, a nie jego. Nie wiem czy sama przypadkiem nie doprowadziłam do tego, że między nimi nie ma żadnej więzi. Kompletnie się nie dogadują, nie kontaktują. Bardzo mnie to uwiera. Kiedy tak patrzę z boku to widzę jak bardzo są inni, różni. 

Czasem myślę, że nasze relacje z Młodym to jedna wielka porażka. Młody jest specyficzny, nie ukrywam. Będę okrutna. Nie mówi prawdy (boi się słów krytyki?), koloryzuje i ubarwia (żeby było lepiej?), nie dotrzymuje słowa, terminu, obietnicy, na wszystko ma czas i wygląda na to, że niczym się nie przejmuje. 


Wpis teściowej :) :) :) 

Nie chcę być złośliwa, ale ewidentnie wszystko się nasiliło (koloryzowania, oszukiwanie, niedotrzymywanie słów, terminów) od momentu gdy związał się z Panną. Przy Pannie wszystko się nasiliło, bo pewnie nie chciał nas wtajemniczać w skomplikowane sytuacje życiowe i finansowe Panny, albo przejął dewizy życiowe Panny i jej rodziców. Bo sam odpuszcza drobne sprawy, w stu procentach zależne od niego. I ewidentnie unika z nami spotkań bez Panny. Jakby się bał, że będziemy dopytywać, wyjaśniać, że dowiemy się jak bardzo głęboko jest w tej czarnej doopie z Panną. 

Z boku, z zewnątrz gdy na niego, na nich patrzę to wszystko wygląda ładnie, pięknie, dopiero w środku wychodzą te zakalce. Wygadani oczytani, kulturalni, mili... Ale gdybym ja miała wybierać to Młody nie zostałby moim kolegą, a Panna na pewno nie przeszłaby mojego castingu na Pannę Młodego. Boję się, że zginą oboje. On kompletnie nie pozbierany, a ona leżąca i pachnąca, wiecznie zmęczona, z niechcianym bagażem (w postaci rodziców do utrzymania w przyszlosci) na karku. Nie pomagamy im finansowo, nie wspieramy, wychodzimy z założenia, że muszą sami dać sobie radę, ale nie stanowimy też dla nich obciążenia. Młodzi mieli zbierać na wesele. Zarzekali się, że uzbierają. Rodzice Panny są w wiecznych tarapatach finansowych, które pandemia tylko wzmocniła (z pracą krucho, a rachunki trzeba płacić). Panna jedynaczka, jak się ostatnio okazało, z komornikiem na pensji, bo spłaca długi rodziców. Czyli na życie z Mlodym z jej pensji wpływa tylko minimalna. Szaleć nie ma za co. Do tego pożyczyli Rodzicom Panny (przypuszczam że na wieczne nieoddanie) kilka tysięcy, pewnie te które u składali na wesele. Jest mi bardzo ciężko się pogodzić z taką sytuacją. Wiem, że w przyszłości będą mieć tych rodziców na karku (bo nie mają własnego kąta, tylko wynajmowany) i na garnuszku (bo niby skąd emerytura, a nawet jeśli to jaka...), a póki co sami nie mają własnego tylko wynajmowany dach nad głową. Przychyliłabym im nieba, pomogła w każdy sposób, ale im, Młodym. Tylko Młodym. 

Ostatnio znowu Młodzi zastanawiali się czy nie przekładać znowu terminu ślubu o rok i co my na to, co możemy im doradzić. Ich dzień, wydarzenie, decyzja, to co my możemy doradzać. Jak zrobią, ustalą, tak będzie. Ostatecznie stanęło na tym, że chcą cywilny, pójdą załatwiać formalności cywilne, a odwołają zaklepany termin w kościele, bo... nie pasują im nauki przedślubne 😁Ręce mi opadły. Nawet skomentowałam do SzM, serio, że przecież i tak mieszkają razem to po co im w ogóle ten ślub. Chyba gdzieś skrycie w głębi duszy myślę sobie, że może Młodemu jednak odczepi się ten wagonik... 


To szczera prawda, że małe dzieci, mały kłopot...



😉




sobota, 1 maja 2021

56 / 2021

Pogoda skutecznie odwiodła nas od sobotnio-niedzielnych planów wycieczkowych. Stęskniona mama na odwiedziny najlepszej z córek przygotowała własnoręcznie upieczony chleb, sernik na zimno z owocami, masło ubijane osobiście, które wyszło zamiast bitej śmietany do sernika na zimno 😁. Stęskniony tatuś zaserwował spec-danie azjatyckie, które niestety nie wpisało się w nasze damskie podniebienia, ale liczy się chęć 😁 Ponadto przy zakupach mamusia zakupiła owocowe frykasy: avocado, melon, ananas, borówki i maliny.  Pęd zakupowy z okazji weekendu kazał nam w piątek po pracy przekroczyć próg sklepu i tak to się skończyło. A teraz całkiem niedawno ukulalam na szybko ciasto drożdżowe, z którego miała być chałka, ale w ostatniej chwili uznałam, że lepsze będą bułeczki. Tak, oswajam się z Lidlomixem 😉😁