Stali bywalcy :)

piątek, 30 czerwca 2023

46/2023

No i po urlopie. Wróciliśmy jeden dzień wcześniej, bo dziś prognozy mówiły o deszczu. Bezsensem by było siedzieć i tam czekać żeby móc wyjechać w sobotę. 
Tytułem podsumowania kilka refleksji. Po pierwsze - urlop we dwoje, dwutygodniowy, zupelnie kompletnie bez towarzystwa, to nie jest dla nas łatwy czas. Po drugie spędzamy w dobrze znanym terenie, gdzie jeździmy od dobrych kilku lat to błąd, bo brak tu  elementu zaskoczenia, ciekawości itp. Po trzecie to dobrze że mamy te rowery, dzięki nim coś się dzieje 😉 Śniadanie w Niechorzu, obiad w Rewalu, kawa w Dziwnowie. Po czwarte pogoda nas nie rozpiescila. Były dni ciepłe, do plażowania, ale były też zimne, mokre. Generalnie co chwilę mi tam było zimno. Bo też taki zacieniony domek nam się trafił.
Więcej nie popisze bo mi się oczy zamykają... 

środa, 28 czerwca 2023

45/2024

Tak w zasadzie to mogłabym już wracać do domu, mimo tego, że nie zaznałam jeszcze plażingu 😉. Chyba oboje jesteśmy zmęczeni, nasyceni  tym wczasowaniem. Najeździliśmy się już trochę, posprawdzalismy co się zmieniło. Pogoda dziś była mało plażowa więc ten trop odpadał. I sami nie wiedzieliśmy jak się zorganizować i co robić. Padło na wycieczkę autem. 
SzM niestety musi od czasu do czasu zajrzeć do swojego pracowego lapka. Gdybym była złośliwa to wypomniałabym mu jego komentarze dotyczące mojej firmy i braku zastępstwa dla mnie na poprzednim stanowisku. Ileż on miał wówczas do powiedzenia... Tak się właśnie zmienia punkt widzenia.
Myślę, że w przyszłym roku na wakacje musimy zmienić przynajmniej miejsce. I bardzo bym chciała termin, tzn. już nie czerwiec. Nie spodziewam się byśmy mieli w przyszłym roku jakieś towarzystwo, więc czekają nas wczasy we dwójkę; zapewne (jak zwykle) weźmiemy rowery; więc przynajmniej miejscówka i ścieżki rowerowe muszą być inne. 

niedziela, 25 czerwca 2023

44/2023

Ok, ok... Dziś zrobiliśmy trasę prawie 70 km 😀 Kiedy w kolejnej mieścinie zobaczyłam tych biednych rodziców którzy usiłowali stanąć na wysokości zadania i robili co mogli by te wakacje były dla ich dzieci całkiem spoko, to już rozumiem, że wakacjowanie w czerwcu przed sezonem jest jak najbardziej ok, i już nie szukam dziury w całym, nie rozdrapuję ran i nie posypuję głowy popiołem. Czerwiec jest ok 😍

sobota, 24 czerwca 2023

43/2023

Wakacyjne refleksje
Ostatnimi czasy spędzamy nasze wakacje/wczasy w czerwcu. To SzM naciska na ten czerwiec, bo najdłuższe dni, bo jeszcze cisza, spokój, bo jeszcze przed sezonem. Z jednej strony SzM ma rację, ale ja z kolei widzę też sporo minusów. To, że nie wszystko jest jeszcze otwarte, to, że jeszcze tłumów brak, że wokół widzimy tylko grupy/turnusy emeryckie, rehabilitacyjne. Brakuje mi takiej prawdziwej atmosfery wakacji. Wiem, że ta atmosfera wakacji łączy się z tłumem, kolejkami, rozkrzyczaną dzieciarnią, młodzieżą itd. No i pogoda. W tym roku kapryśna. 
Siedzę i zastanawiam się (często, nie tylko dzisiaj) nad sensem takich wyjazdów tak w ogóle. No bo tak: jakby na to nie patrzeć standard mieszkania mamy wyższy niż ten w  domku wynajmowanym na dwa wakacyjne tygodnie. Pogoda kapryśna więc naprawdę sporo marznę, zwłaszcza wieczorami. Nie smażę się na plaży więc w zasadzie moglibyśmy pojechać gdziekolwiek, byle podjazdów nie było zbyt wielu, bo wiadomo, rowery. Z uwagi na to, że czekam na wizytę u dermatologa, bo na plecach mam problematyczną zmianę, kompletnie mnie to plażowanie nie kręci. Wcale mnie tam nie ciągnie. Jesteśmy w tej miejscowośc trzeci raz; ścieżki znamy, tereny znamy, brak więc nam  impulsów do wyjazdu.
Cisza i spokój były do wczoraj. Bo dzisiaj zmiana. Dojechały nowe auta, dzieci, rodzice, dzieci, otwarte kolejne punkty gastro, dzieci. Sezon się zaczał.
I jeszcze... Nie cierpię robić tu zakupów i szczerze mówiąc współczuję lokalesom. Ceny oczywiście wyższe. Dziś widziałam banany po 17 zł. Wszędzie w dużych sklepach tłoczno, niechlujnie. W małych też. Wczoraj zjeżdżałam się w poszukiwaniu owoców. W tych sklepikach za niebotyczne kwoty byly omdlewające jarzyny i owoce w okrojonym składzie. Marzyło mi się znaleźć jakieś stoisko z pięknymi owocami. Dzisiaj dopiero takie znalazłam. Szczerze mi żal lokalesów. No chyba że oni mają dostęp do jakiegoś tajnego obiegu zakupów.


piątek, 23 czerwca 2023

42/2023

Postanowiłam sobie, że w tej notce napiszę o sobie dobrze, ale cokolwiek by mi nie przyszło do głowy to z tyłu głowy zaraz pojawia się zaprzeczenie, zwątpienie itp. 
I tak...
Nie będę pisać o żonie, matce, bo nie mnie to oceniać. Nie wiem jakby ta ocena wypadła. Choć z drugiej strony... Kontakt z dziećmi jest raczej ok, staż małżeński z trójką z przodu też jest ok 😀. 
Kiedyś, będąc jeszcze w ogólniaku, usłyszałam, że jestem świetnym buforem, człowiekiem, który potrafi  rozładować napięcie, złą, gęstą, atmosferę, w sytuacji kryzysu. I to działa, pod warunkiem, że ten stres nie dotyczy mnie osobiście, indywidualnie. Bo wtedy nie działa raczej. 
Jestem porządnicka, raczej dobrze zorganizowana, estetka. Skrupulatna, dokładna. Zwykle, bo przecież wiadomo że czasem kiedyś coś... Muszę mieć wokół siebie po prostu ogarniętą przestrzeń. Wtedy czuję się dobrze.
Jestem sympatyczna, zwykle uśmiechnięta, do świata przyjaźnie nastawiona. O tym uśmiechu to często słyszę pozytywne rzeczy.
Staram się tak traktować ludzi jak sama bym chciała być przez nich traktowana. Lubię ludzi. Mierzę innych własną miarką i czasem trudno mi uwierzyć, że ich intencje mogą być inne niż moje.
Raczej się nie kłócę, nie wybucham, nie walczę. Jestem empatyczna. 
Jestem dobrym organizatorem. Prywatnie i zawodowo. Potrafię ogarnąć temat, przeanalizować, wprowadzić innowacje, zorganizować na nowo, z pozytywnym skutkiem. Zawodowo jestem w miejscu, którego nigdy nie oczekiwałam i nie przypuszczałam że tak mogę wylądować, a które jest całkiem ok. I tak niech zostanie, bo przesiadek zawodowych limit już chyba wyczerpałam. 
Jestem dyskretna. Z moich prywatnych prozaicznych pobudek. Nie chce mi się potem zastanawiać i stresować czy ten ktoś na pewno nie puści farby dalej. Wolę więc nie mówić nic skoro to ma być tajemnica. 

Więcej chyba nie wymyślę. Bardzo trudno mi się to pisze...
Czyli co? Obiektywnie chyba jest ok.

Ludzie, którzy mnie znają nie mają bladego pojęcia o tym, co się dzieje w mojej głowie. Przecież z zewnątrz nie widać tych wszystkich smutków, rozkmin i ciemnych kłębiących się rzeczy. Przecież patrzą na zwykle uśmiechniętą pozytywną osobę. 



środa, 21 czerwca 2023

41/2023

Skończyłam dziś 54 lata... 
Brzmi okropnie ale to prawda. 
W głębi duszy czuję się na 38, max 45. Czar pryska gdy patrzę w lustro, bo moje ja widzi się zupełnie inaczej. A lustro nie kłamie, lustro mówi prawdę. 
Ta podstarzała 50, której się wydaje że jest 40, to ja. 
Ta zakompleksiona dobra córeczka która przejrzała na oczy, to ja.
Ta okropna córka, niedobra, trzymająca stronę Tatencjusza, to ja.
Ta matka Młodego i Małej, która starała się jak umiała, a i tak mnóstwo rzeczy jej nie wyszło, to ja.
Ta żona, która czuje się tak mało ważna w swoim związku, że czasem wszczyna scysję z byle powodu gdy jej się ulewa, to ja.
Ta kobieta, która wciąż czuje się niedowartościowana i na pewno gorsza, to ja.
Ta starsza siostra, która... nawet nie wiem co i jak to ująć, ale dlaczego nie mamy ze sobą kontaktu do dziś nie wie, a ubolewa mocno i odczytuje jako osobista porażkę, to ja.
Ta dziewczyna, która chce powrotu życia towarzyskiego sprzed czasu pandemii, gdy planowaliśmy weekendy z wyprzedzeniem by dało się wszystko upchnąć, a teraz nikt o nas nie pamięta, to ja.
Ta żona, która widzi, że mąż zaczyna romans z %, która usiłuje coś działać w tym kierunku, ale myśli, że może jednak przesadza, to ja.
Ta kobieta, która chciałaby wiele rzeczy inaczej, ale albo brak jej siły, albo sama myśli, że wymyśla i pewnie cuduje, to ja.
Ta biegająca, która teraz ma prawdziwy problem z aktywnością ruchową, bo różnie to bywa, to ja

Mam 54 i mam szczerą nadzieję na przeżycie ich więcej w dobrym stanie i kondycji, to ja 

piątek, 16 czerwca 2023

40/2023

Jeszcze przed północą a ja już wykąpana w łóżeczku. I spakowana!!!
Brawo ja! Chyba pierwszy raz przy wczasowym wyjeździe. Lepiej późno niż wcale. 😉😀

czwartek, 15 czerwca 2023

39/2023

Tiaaa, pakowanie trwa. Cały czas. Jutro ostatni dzień, więc muszę spiąć pośladki i dokończyć żmudny proces pakowania. Ruszymy w podróż. o 4.30. Tak ustalił szifo-kierowca, więc choćby skały srały będę gotowa, by potem nie słyszeć że mam go w nosie. 
Matencji włączył się stresor, bo tak się akurat składa, że w jednym czasie wyjeżdżamy my z SzM i Rodzeństwo. Pomijam jej pytania czy jedziemy razem, dlaczego nie razem, a czy daleko od siebie, czy się tam odwiedzimy, dlaczego się nie odwiedzamy tutaj itd. Z perspektywy matki rozumiem, bo też boleję nad brakiem kontaktu między moimi dziećmi. Z perspektywy córki i siostry wkurza mnie to na maxa. Widać sobie towarzysko nie pasujemy. Rodzeństwo nie lubi SzM,  SzM nie przepada za jego żoną. Ja też się do niej zaraziłam. Generalnie wyciągaliśmy rękę, inicjowalismy kontakty. Brak odzewu więc ileż można się starać.Jak rodzice umrą to skończymy na kurtuazyjnych życzeniach świątecznych składanych przez telefon. Nie potrafię sobie przypomnieć kiedy byłam u nich ostatni raz. Przykre.
Rozmawialiśmy nawet ostatnio z SzM że w innych rodzinach wygląda to zupełnie inaczej. A przynajmniej tak to wygląda z zewnątrz. Spontanicznie, rodzinnie, jakoś tak razem. A te nasze rodziny, i jego, i moja, takie pokaleczone, rozsypane, osobne. Musimy dbać o kontakty z naszymi dziećmi, niechby się nam one nie rozsypały.

poniedziałek, 12 czerwca 2023

38/2023

Zrobiłam dziś pierwszy krok by przy wyjazdowym pakowaniu nie być jak zwykle w czarnej doopie. Dużym skrótem myślowym pojechałam. Przepraszam. Za wulgaryzm też. Otóż zwykle tak to jest, że przed wyjazdem, zwłaszcza na wakacje, farbowałam włosy. Zbierałam się do tego zwykle cały tydzień, odkładałam z dnia na dzień, tak jak i pakowanie. A koniec był na ogół taki sam... Zwykle startujemy bardzo wczesnym rankiem. I zwykle wyglądało to tak, że cały wieczór pakowałam, sprzątałam, ogarnialam, potem w tak zwanym międzyczasie cała rodzina szła spać, dzieci wiadomo, a SzM bo kierowca, a ja jeszcze głęboko w czarnej nie powiem co, i kończyło się tak, że kole północy kończyłam pakowanie wakacyjnego dobytku, potem w końcu farbowałam włosy, uskutecznilam jakąś mega kąpiel, malowałam paznokcie, a potem już nie warto było iść spać więc szykowałam prowiant (bo kiedyś to i kanapki, i warzywa, i np. kotlety smażone były w naszym menu, ale to mówię o naszej prehistorii, bo teraz to już minimalizm prowiantowy jest), herbatę, kawę i już nadchodził akurat czas pobudki, wyjazdu itd. Okropne to było, ale po prostu musiałam mieć wszystko ogarnięte na maxa. To było silniejsze ode mnie. Taaak, taak, tak, też diagnozuję u siebie spektrum autyzmu 😉, nie tylko Mała się diagnozuje 😀. Ja też. Dzięki niej, nie ukrywam. No i dziś sukces, bo dziś wyprzedziłam samą siebie. Zafarbowalam włosy, a paznokcie mam już zrobione 😀 Trochę też popracowałam nad włosami nożyczkami, tymi od degażowania. Taki łazienkowy salon fryzjerski se uskutecznilam. Zwiekszyłam sobie nieład, bo za porządnie mi na tym łbie było, a ja tak nie lubię. A po wakacjach u profesjonalnego mistrza se machnę kolejne refleksy, a co, se będę żałować. Taka będę.

Cały dzień dziś w pracy byłam wewnętrznie rozedrgana. Pod skórą czułam stres. Nic złego się nie działo, muszę po prostu do wyjazdu wyczyścić biurko, podomykać różne  sprawy. Ale źle mi się pracowało. Podskórnie cały czas czekałam na to, że coś gruchnie. Nie znalazłam przyczyny.
Za to po pracy kolejny raz ścięłam się z Matencją. Nie, ona nie wyzwala we mnie stresa, ani złości. Ona mnie po prostu  i r y t u j e. A to właśnie powoduje moje nerwy. Dziś sama sobie nazwałam to uczucie. Potrzebowałam tego. Nie będę się rozpisywać co i jak, bo nie chcę się nakręcać. Zbieram się by może zadzwonić do tego ich doktora i nacisnąć na konsultację neurologiczną, albo jakaś receptę na leki. Poprawiacz nastroju dla Matencji, plus jakiś specyfik zwalczający zaburzenia poznawcze, kojarzenie, rozumienie i orientację, bo z braku tych rzeczy wszystkie nerwy się biorą. A dla Tatencjusza coś na uspokojenie, bo jej jazdy windują mu ciśnienie w okolice 180-190. Z drugiej strony samą siebie pytam czy może ja nie przesadzam, bo może to ja przewrażliwiona jestem, no i czy ten doktor (prawie ich równolatek) zrozumie o co mi chodzi, czy będzie po mojej stronie...
>>>Tu wykasowałam calą opowieść o oparzonym przedramieniu i maści niezbędnie potrzebnej na tu i teraz, której i tak nie użyła. Skasowałam, bo samo klikanie o tym podniosło mi ciśnienie. 
Może faktycznie ja jestem taką okropną nieczułą córką, która nie ma dla niej serca i trzyma zawsze stronę tego okropnego ojca. 
Zdałam sobie ostatnio po raz kolejny sprawę z tego, że od dziecka wiem że Matencja na wspomnienie swojego rodzinnego domu roni łzy, bo w naszym była i jest tak bardzo nieszczęśliwa. Zawsze powtarzała że jej ojciec to TAK nie robił, bo, wiadomo, był lepszy, bardziej prawy, bo w ogóle u nich, u Matencji znaczy, w domu zawsze było lepiej i bardziej niż w domu rodzinnym Tatencjusza. Rodzina Tatencjusza zawsze była tæ gorszą. No ale kurcze przecież Matencja sama sobie wybrała materiał na męża! Nic jej nie piliło do tego ślubu, bo ja się urodziłam trzy lata po ślubie 😉. Chciała wydostać się ze wsi do miasta i jeszcze trafiła na przystojne ciacho, żyć nie umierać. Jak sobie poscielesz... Ale też od dziecka słyszałam, że był taki inny na horyzoncie, ktory był o niebo lepszy i że po prostu źle wybrała. A prawda jest taka, że ten inny był z tego samego miasteczka, a Tatencjusz był gościem z miasta. I tu jest pies wyboru pogrzebany.
Czy to jest normalne, że każde nasze  Boże Narodzenie kończyło się tym, że Matencja wieczorem na magnetofonie słuchała kolęd, siedziała, wspominała i płakała... No a ja - dziecko, zastanawiałam się co takiego mogę zrobić by jej było lżej, albo czym może ja zawiniłam, że jej jest z nami tak źle...
Najbardziej wkurza mnie świadomość, że ja dopiero teraz dojrzałam do tego by móc postawić granicę, by się nie dać manipulować, teraz dostrzegam i chyba widzę jak to było, a nie jak ona mi wdrukowała. I niestety teraz nie mogę jej tego powiedzieć, zaprotestować, rzucić prosto w twarz, podyskutować, wyjaśnić, bo po prostu ... nie ogarnie. Skończy się na szlochach, płaczu i fochu, bo ona biedna, a ja jak zwykle ta okropna, nie dość że podobna do Tatencjusza to jeszcze niewdzięcznica trzyma jego stronę. 
Bo z prawdziwej Matencji zostało tylko opakowanie. Taka prawda... 

Nie byłabym sobą gdybym nie pomyślała co kiedys będą mi zarzucać moje dzieci, czym ja je skrzywdzilam ...

niedziela, 11 czerwca 2023

37/2023

Piątkowe spotkanie koleżenskie... Cóż taka chyba kolej rzeczy. Widzę po sobie. Już mi się nie chce. Kiedyś wykorzystywałam każdy wyjazd SzM, by zaraz zwołać je wszystkie do siebie. Teraz wolę w ciszy i spokoju posiedzieć przed tv. Po prostu mi się nie chce. Tak, możliwe, że jestem bardziej skupiona na sobie. Możliwe, że po prostu nie chce mi się starać, szykować, a potem sprzątać. Emocjonalnie też mi z nimi nie jest po drodze, bo zbyt rzadko się widujemy. Każda z nas ma swoje życie i niestety nie wygląda to u nas tak jak w serialu. Biorę dzielnie to na klatę, ale świadomość tych zmian nie jest dla mnie fajna. Dodatkowo bardzo kłuje mnie w sercu rozluźnienie, a wręcz zaprzestanie, wieloletnich, jeszcze z czasów szkolnych, kontaktów towarzyskich rodzinnych z JednąOną, z tegoż grona. Cóż, życie...
Sobotę spędziliśmy w domu. Zawirowania pogodowe przekładają się u mnie na migrenowe bóle głowy. O ile jeszcze w sobotę myślałam, że to chyba po piątkowej babskiej imprezie, to dziś w niedzielę utwierdziłam się w przekonaniu, że to jednak pogoda, a nie poimprezowy zespół dnia następnego.
W niedzielę miał być wypad rowerowy i spotkanie rodzinne u Młodych. Wyszło najpierw leniwe przedpołudnie, potem obiad u nas, połączony z deserem i leniwym popołudniem w towarzystwie Małej. Młodzi zdrowotnie zaniemogli i odwołali imprezę u siebie.
Siedzę i oglądam koncert fes_tiwalowy w Opo_lu. Wczoraj też oglądałam. O piątkowym opowiadał mi SzM, bardzo mu się podobal. Nie należę do wielbicieli TEJ telewizji, nie mam o niej dobrego zdania, ale muszę przyznać, że ta festi_walowa impreza im się udała. Naprawdę mi się podoba.
A od jutra odliczam dni do wyjazdu, bo zaczynam pakowanie, tj. kompletowanie minigospodarstwa, bo trochę tak to wygląda. Jedziemy jak zwykle na Wybrzeże, nad morze, jak zwykle z rowerami, no i trzeci rok z rzędu do tego samego ośrodka.
Czy określenie Wybrzeże obejmuje cały rejon nadmorski od Świnoujścia po Piaski? Tak mnie to zaintrygowało. Mamy tam do dyspozycji fajny, wyposażony domek, ale bez posiłków, bo one nas niepotrzebnie ograniczały.
Jak bardzo mi się nie chce pakować i jechać to tylko ja wiem. Czy to zakrawa o pracoholizm, lenistwo czy może jednak starość (lepiej brzmi peseloza)?


piątek, 9 czerwca 2023

36/2023

Babska impreza po długiej pauzie.
...ale to nie jest
 to samo co dawniej.
...bo żadna nie zapytała a co u Ciebie.
...bo lata mijają a my niestety nie jesteśmy wciąż takie same.
Ot co.

poniedziałek, 5 czerwca 2023

35/2023

Kolejna niedziela, kolejny tydzień... I tak się kręci. Tydzień był i się zmył. Nic spektakularnego, nic specjalnego. To i przeżywać nie ma czego. 
Zawsze mówię, że w przyrodzie nic nie ginie, równowaga musi zostać zachowana. Jakiś czas temu przejrzałam swoją szafę. Dojrzałam do tego, że to z ciuchów co ciasne i małe samo się nie zwiększy, a ja póki co się nie zmniejszam więc szkoda by u mnie grzało miejsce skoro może ucieszyć kogoś innego. Puściłam w świat, dałam tym ciuchom drugie życie. No i wiele nie minęło, a i do mnie przyszła dostawa ciuchów, z odzysku. Taki fart. Bardzo lubię gdy TaJednaOna robi porządek w swojej szafie, bo zawsze coś fajnego wpadnie do mojej 😉 Popralam, poprasowalam, nic tylko korzystać. No i od poniedziałku codziennie paraduję do pracy w nowych ciuchach...
Śródtygodniowa wycieczka rowerowa z nową ekipą też była bardzo miła. Na totalnym luzie, bez spiny, po prostu pogaduchy na rowerze.
Weekend
W piątek ciutek rozrywki, SzM umówił nas ze znajomymi. Z tych nielicznych, co to się ostali w naszym gronie towarzyskim. Było miło. 
Sobota minęła spokojnie, na domowych zajęciach. Zrobiłam dżem z truskawek. Bałam się, że mi później truskawkowy sezon ucieknie, a zapas na półce w piwnicy skurczył się bardzo. Trafiłam dobrą cenę to przerobiłam 4,5 kg owocow. W międzyczasie ogarnęłam domowe rośliny, których na szczęście nie mam dużo, i zrobiłam sobie maleńki zielony kącik na balkonie. Miałam nie robić, ale urzekły mnie pelargonie w mocnym różowym kolorze. Zaszłam i kupiłam całe 3 sztuki. Domowe rośliny przesypywalam cynamonem, który podobno zwalcza pleśnie i inne beboki, dosypałam im ziemi. A SzM zaliczył myjnię i zrobił porządek w swoim nowym aucie. Pisałam że się zdecydował na ciut młodsze? Nauczeni doświadczeniem staramy się już nie popełniać tego błędu pt. mamy stare auto, ale wiemy co w nim jest więc jak trzeba to zrobimy jeszcze to i śmo, bo żal sprzedawać. Nie, teraz już wiemy, że warto odmładzać swój stan posiadania.
Niedziela to wycieczka rowerowa pełną gębą. Ponad 80 km. A pogoda była piękna.
Dziś niestety szarość dnia czyli do pracy rodacy. Muszę zacząć się spinać przedurlopowo, bo mnóstwo rzeczy mam jeszcze do pospinania, a urlop już widzę na horyzoncie więc czasu maleńko, a lista rzeczy się wydłuża i jakby nic nie znika, niczego jeszcze nie mogę odhaczyć. Bez takiej zrobionej listy chyba bym zginęła. 

Czas mknie coraz szybciej... Nie dociera do mnie jeszcze to, że w zasadzie odliczam już lata do emerytury. I, co ważne, jest to wartość jednocyfrowa!
Spokoju i mnóstwa czasu Wam życzę.