Stali bywalcy :)

wtorek, 31 maja 2022

41 / 2021

Wracam powoli na ścieżki biegowe. Cały czas kręcę 5 km i tygodnia na tydzień lepiej mi to wychodzi. Do luźnego biegu w tempie konwersacyjnym jeszcze mi daleko, ale jestem cierpliwa 😉😁

poniedziałek, 30 maja 2022

40 / 2022

Niedzielne rowerowanie za nami. Wycieczka dużą grupą ma swoje zalety. Było fajnie. 

A po wycieczce zjawiła się u nas Mała z zaległymi osobistymi życzeniami dla Mamy, czyli mnie 😁 Posiedziała, pogadała i pojechała. Ot, tyle. A ja to chyba nie jestem tak całkiem normalna. Zawsze doszukuję się dziury w całym. Bo zamiast po prostu cieszyć się chwilą, obecnością Małej, to ja łamię sobie głowę i rozkminiam w głębi siebie czy aby na pewno jest jej ok; zbieram okruchy jej reakcji, strzępki zdań i zastanawiam się czy ona tę wizytę traktuje jak zło konieczne, przykry obowiązek czy może ma z tego popołudnia choć trochę frajdy. Słowem zastanawiam się ile w naszych relacjach jest żółci i goryczy z moich relacji z Matencją.

Mała jest w trakcie zmiany leków, bo jak to okreslila wpadała w stan zafiksowania się i utrudniało jej to życie. Natręctwo myślowe itp. Podała przykłady. Otóż... ja mam tak całe życie. Samą siebie kiedyś dawno zdiagnozowałam serialowo i mówię czasem, że załącza mi się Detektyw Monk. Albo, że to mój osobisty ZOK daje o sobie znać. I nie jestem w stanie z nimi wygrać. Moja potrzeba ogarniania przestrzeni wokół i całe mnóstwo innych rzeczy bierze nade mną górę. Zastanawiam się, i mówię to bardzo poważnie, czy to nie jest przypadkiem tak, że tego typu problemy kiedyś bagatelizowano, nie zauważano ich, po prostu trzeba było z tym żyć, nikt się nad tym nie pochylał i ludzie dawali radę. Było ciężko, ale nie było wyjścia. A teraz, współcześnie, mam wrażenie, że dogoniliśmy Stany, cywilizację. Kiedyś śmialiśmy się z tych terapeutycznych wizyt na kozetkach które znaliśmy z filmow; pamiętam nawet komentarze, że oni chodzą na terapię i płacą za to grubą kasę, a u nas od tego ma się po prostu przyjaciół. Tak, tacy byliśmy, niby lepsi. I teraz należy się zastanowić na ile ta nauka, cywilizacja poszła do przodu, a na ile zatraciła się moc, siła wartościowych przyjaźni, takich które dają nam wsparcie, na które można liczyć. Z moich obserwacji, zwłaszcza młodego pokolenia, wychodzi na to, że jest ono bardzo kruche, to pokolenie chętnie się wzajemnie wysyła na i korzysta z terapii uznając to za standard. Nie mówię tu o konieczności leczenia farmakologicznego, bardziej chodzi mi o konieczność psychologicznego przepracowania problemów.

A Mała powiedziała wczoraj, że dobrze, że odważyła się pójść do psychiatry, do psychologa, na terapię, bo teraz przy zmianie leków gdy musiała obniżyć dawkę obecnych przed zmianą, to sama zobaczyła ile te leki jej dają, jak bardzo poprawiła się jej jakość życia. Przypomniało jej się jak jej było źle przez całe studia, liceum... Uderzyło mnie, że powiedziała "dobrze, że poszłam i Was nie słuchałam", ponieważ kompletnie nie kojarzę sytuacji, w której odradzałam jej pójście do specjalisty. Mało tego, nie pamiętam by mówiła mi o jakichś problemach ze sobą. Teraz myślę, że byłam wtedy głupia jak but, ślepa. Za to dokładnie pamiętam dzień, poranek, gdy powiedziała że już chodzi. I drugie jej wczorajsze stwierdzenie mnie uderzyło nawet bardziej... "Dobrze, że poszłam, bo dziś by mnie nie było, na pewno"...

Ważne! 

Z każdym dniem dochodzę do wniosku, że muszę zrobić sobie porządek w głowie. 

1. To, że moje dzieci są jakie są, mają problemy jakie mają, nie oznacza, że byłam/jestem złą matką. Zrobiłam co wtedy mogłam i najlepiej jak mi się wówczas wydawalo. Obwinianie siebie tu i teraz niczego nie zmieni, oprócz stanu mojej psyche. 

2. To, że moje relacje z Matencją są (i były) jakie są, a w związku z tym cały czas staram się i myślę by nie obciążać swoich dzieci (tak jak ona mnie) jest błędem. To dzieci muszą stawiać swoje granice, a nie ja w ich imieniu, bo widzę że ja przesadzam w drugą stronę. 

3. To, że nasze dawne przyjaźnie, dobre towarzyskie znajomości umarły i się wypaliły oznacza, że po pierwsze chyba nie były tak bardzo dobre, po drugie, że trzeba albo zadbać o ich reaktywowanie, albo rozejrzec się za nowymi, albo jedno i drugie razem. Bo znajomych trzeba mieć. Ja jestem towarzyskie zwierzę i moja dusza teraz naprawdę cierpi gdy przychodzi weekend i nie z kim się umówić. Oduczyliśmy ludzi od siebie, tak starannie trzymaliśmy izolację w okresie pandemii. 

4. Muszę zadbać o grono koleżanek, ot tak po prostu zadbać o swój babski swiat. Całkiem podobnie jak w punkcie wyżej. Z zaznaczeniem, że skoro nikt nie inicjuje kontaktu konkretnie ze mną, to brutalnie oznacza, że aby mieć kontakt z babskim światem relacje powinnam inicjować ja. A potem to już jakoś pójdzie. 

I tych punktów powinniśmy się trzymać 😁😉

Howgh! 

niedziela, 29 maja 2022

39 / 2022

Dzień Matki zaliczony. W tym roku SzM pojechał do swojej, ja do swojej. Rzuciłam nawet propozycją, że może by tak we dwójkę i tu i tam, ale ostatecznie każdy pojechał do swojej, swoim transportem. Brak nam cierpliwości do teściowych. O ile swoje mamy musimy wytrzymać z dobrodziejstwem inwentarza bo wiadomo, o tyle do teściowych już niekoniecznie. I generalnie tak robimy. Każdy jeździ do swoich seniorów. W trosce o swoje zdrowie psychiczne. 

U Matencji spotkałam się z rodzeństwem. Aż sobie zapiszę ten fakt, bo nie zdarza się często. Myślę, że dopóki będą żyli rodzice to będziemy się kontaktować w ich sprawach, a potem nasze drogi już się nie zejdą. Brat jest kompletnie niezainteresowany utrzymaniem wiezi. Bratowa jeszcze bardziej niezainteresowana. A ja narzucać się nie będę. Już mi się nie chce. Póki co. Dokładnie tak samo wyglądają relacje SzM z jego rodzeństwem.

Mój osobisty Dzień Matki był średni, tj. w połowie fajny. Mała po powrocie z wojaży zapowiedziała się z wizytą po czym do południa zadzwoniła z życzeniami i odwołała swój przyjazd, bo zmęczona po wojażach itp. Ok, rozumiem. Poprosiłam by zadzwoniła na pogaduchy jak odeśpi i odpocznie. No to chyba jeszcze śpi do teraz, bo nie raczyła się odezwać. 

Młodzi bez umawiania się i dzwonienia po prostu przyszli i niestety pocałowali klamkę, bo my byliśmy u naszych mam. Potem przyszli drugi raz i było fajnie. Upiekliśmy sobie całe mnóstwo pizzy i było pysznie i miło. 

Weekend. Dla mnie już od piątku, bo wzięłam wolne. Mało tego, do pracy idę dopiero we wtorek. A jak weekend to wiadomo, że SzM będzie gdzieś nas ciągał. Dziś zaliczyliśmy krakowski Kazimierz. W nogach mam 11 km spaceru.

Jutro, a właściwie to już dziś, planujemy zrobić na rowerach jakieś 50 km. Oby pogoda była ok.

Usiłowałam zebrać do kupy moje stare babskie towarzystwo, ale niestety. 100 lat temu reakcje byłyby zupełnie inne, a dziś "nie wiem czy dam radę, nie obiecuję, być może, ale nie napewno" i inne farmazony. Nie, to nie. Mamy koniec maja, a na koncie w tym roku jedno spotkanie, chyba jeszcze w lutym. Cóż, próbowałam.

Ostatnio śnią mi się koszmarne jakieś sny. Jak nie wojna to jakieś tornada, Ostre wichury, awarie prądu. Ciężkie tematy jakieś. 

Póki co kolorowych snów. 


środa, 25 maja 2022

38 / 2022

Dylematy

Młoda zaliczyła swój pracowy zagraniczny szkoleniowy wyjazd. Z międzylądowaniem, zakwaterowaniem w dobrym hotelu itp. Trwał w sumie z podróżą 11 dni. Wyleciała, dała znać, że jest na miejscu, że ok. I tyle. Koniec. Nie ukrywam, że było i jest mi przykro, że nie dawała znaku życia. Ani sms, ani fotki. Nic. W połowie pobytu dopytałam tylko czy wszystko ok, bo oczywiście same złe rzeczy mi się kojarzyły. Nie ciągnęłam kontaktu na siłę. Ok, to ok. No i potem w dniu powrotu dopytałam o podróż. Z jednej strony przykro. Mam wrażenie, że tracimy siebie, nie opowiada na bieżąco to i tematu do rozmowy potem będzie brakować. A może dramatyzuję niepotrzebnie. Z drugiej strony - rozumiem brak chęci kontaktu, bo ja też na wyjazdach raczej odcinam się od środowiska. Z trzeciej strony - nie atakuję jej kontaktem ze swojej strony z uwagi na to jaką mam awersję do takich telefonicznych ataków ze strony Matencji. Nie chcę być Matencją. Z kolejnej strony - o kontakty muszą dbać obie strony, tak kiedyś w rozmowie powiedziała Mała, więc może po prostu powinnam odstawić swoje demony do kąta i dzwonić kiedy przyjdzie mi ochota. Ale złośliwy chochlik zza ucha szepcze mi o Matencji. A mała dziewczynka z syndromem grzecznej córeczki mówi mi do drugiego ucha, że tak samo Matencja czeka na telefon ode mnie, jak ja od Małej. A wewnętrzny demon szepcze mi: masz za to, że odcinasz kontakty z Matencją, masz, zobacz jak to jest.

...

Odliczanie do wakacji trwa. W podróży do celu będziemy mieć towarzystwo, bo Znajomi poprosili o pomoc. Nie powiem żeby nas to zachwycało, ale czemu nie skoro możemy im pomóc.

...

Biegam. Zaliczyłam świetną cykliczną imprezę biegową. Póki co chodzę na treningi regularnie, widzę progres. Mam motywację, dobrze się czuję. 

... 

Przebyty post, utrata wagi, zdecydowanie długi luzem puszczony włos też robi swoje. Sporo osób mnie nie poznaje. Dotychczasowa króciutka sportowa fryzurka noszona od ok. 10 lat przyzwyczaiła ludzi do innej mnie. Od wielu osób słyszę teraz miłe słowa. Jak to się mówi, moje opakowanie jest całkiem ok, albo jak usłyszałam: jestem jak wino.

Tylko w środku hulają mi demony. 

czwartek, 12 maja 2022

37 / 2022

... Zapomniałam o czym chciałam napisać 😁😉


środa, 11 maja 2022

36 / 2022

Pracowo - ostatnie dni w pracy były naprawdę bardzo spokojne, żeby nie powiedzieć lightowe. Aż się boję to napisać, żeby nie zapeszyć. Od dziś mogę zaczynać odliczanie do urlopu. Równiuteńki miesiąc. Muszę zrobić co trzeba, co konieczne i dodatkowo wybrać, nacieszyć się jeszcze urlopem zaleglym. Coś tam sobie znajdę na ten czas urlopu przed wczasami.

Młodzi. Nie będę pisać szczegółów, bo nie chce nakręcać siebie, to raz, i pisać o ich życiu, to dwa. Faktem jest, że relacje na linii SzM i Młody od zawsze układają się źle. SzM jest bardzo zasadniczy, dla niego białe to białe, czarne to czarne. Odkąd pamiętam zawsze SzM krytykował Młodego. Nie pamiętam momentu w którym SzM mówiłby o Młodym z dumą. Na moje uwagi zawsze odpowiada, że ja mam klapki na oczach, a on patrzy obiektywnie. Rozmowa między nimi to jak walka kogutów. Cokolwiek by SzM nie powiedział to Młody odbiera to jak atak osobisty i reaguje nerwem. Widzę już, że zdarza się, że JuzNiePanna wstawia się za Młodym, usiłując łagodzić sytuację, albo broniąc niejako Młodego. Ale nóż mi się w kieszeni otworzyl kiedy SzM opowiadając mi o ich ostatniej rozmowie przyznał się, że do Młodego powiedział "na mnie nie licz". Nie wybuchłam od razu. Dzisiaj powiedziałam, że jak na rodzica to było to słabe, że robi się z niego jego własna matka. Wrrr!

Dobranoc

wtorek, 10 maja 2022

35 / 2022

A'propos mojej diety, postu. Wytrwałam całe 14 dni. Zrzuciłam prawie 8 kg. Żyje, mam się świetnie, jestem pełna energii. Zaczęłam biegać. Od niedzieli weszłam w fazę wychodzenia. Stopniowo codziennie ciut więcej. Wczoraj olej, dzisiaj kasza. Złapałam się podczas postu na tym, że jem nawykowo, a nie z głodu. Sporo pracy teraz przede mną, bo muszę sobie poustawiać co nieco w głowie a'propos jedzenia.

Obejrzałam miniserial Anatomia Skandalu. W skali do 10 daję mu 6.

Byłam u fryzjera. Nic z długości, bo fryzjerskie 2 cm to bzdeta i wszystko po stopniować, tak by na głowie był bałagan. Chyba się udało. Zobaczymy jutro. 

Dobranoc, trochę tej nocy jeszcze nam zostało. 

niedziela, 8 maja 2022

34 / 2022

Ciężko było wrócić do pracy po majowym weekendowania, ale cóż było robić. Na szczęście tydzień pracowy szybciutko się skończył. Na zakończenie tygodnia przypadła mi jeszcze wizyta w salonie kosmetycznym (paznokcie). W sobotę z rana niespodziewanie zaliczyłam trening biegowy. Wróciłam zadowolona, ale prawie martwa. Bycie na poście warzywnym siły nie dodaje zdecydowanie. Jak wróciłam z biegania to SzM już odkurzał, ale ja najpierw musiałam dychnąć i wrócić do świata żywych. Potem zaliczyliśmy jedno pół-średnio-fajne muzeum i wróciliśmy do domu. Zrobiłam w końcu wiosenno-zimowe przekładki w szafach z kurtkami i z butami. Dopiero dziś rano wzięłam się ekspresowo za resztę zwykłego sprzątania, którego nie dokończyłam wczoraj. Potem ogarnęłam siebie, wyprodukowałam dla siebie (brawo Lidlomix!) sałatki, wodę i  ruszyliśmy na wycieczkę rowerową w fajnym towarzystwie. Wykręciliśmy ponad 60 km. Było bardzo fajnie.

A teraz oczy mi się same zamykają, zatem dobranoc 😁😉

środa, 4 maja 2022

33 / 2022

Kolejny dzień postu za mną. Wskazówka wagowa wciąż się rusza i jest ok. Dobrze się czuję nic mi nie dolega. Oby tak dalej. Do soboty, wtedy będzie 14 dni. Od niedzieli wychodzenie z postu.

W poniedziałek (2.05) wycieczka do Wrocławia. Rodzinna. Pogoda dopisała. Nie nachodziliśmy się za bardzo bo wybraliśmy opcje zwiedzania meleksem. To było fajne, bo tyle razy już tam byliśmy a wielu rzeczy nie widzieliśmy lub nie dostrzegliśmy. Generalnie dzień udany. 

We wtorek (3.05) to już tylko z SzM wycieczka rowerowa, wpadło nam 45 km. Pogoda fajna. Wypatrywaliśmy rzepaku a było pełno mleczy, czy też mniszka. Jak to rozróżnić? Może skusiłabym się na zrobienie syropu z mniszka?


niedziela, 1 maja 2022

32 / 2022

Nie chcę zapeszać, ale trzy treningi biegowe już za mną. Dziś mija ósmy dzień mojego postu warzywno owocowego. Jest ok.

Weekend majowy zapowiadał się stosunkowo kiepsko, nie umówiliśmy się na żadną wspólną imprezę pt. grillowanie i generalnie wychodzi na to, że towarzysko to mamy kichę. Ie potrafimy odbudować relacji po pandemicznej izolacji. Z jednej strony myślę sobie, że nie to nie, narzucać się nie ma co. Ale z drugiej wisi mi w głowie że do tanga trzeba dwojga i że o kontakty trzeba dbać. A nasze się rozsypały. Myślę, że spróbuję wykonać jakiś krok do przodu. Umówić się gdzieś, może zaprosić i nie będę słuchać marudnego SzM o tym że on nie ma ochoty, albo że mu nie pasują ci albo tamci. My pewnie też nie jesteśmy idealni.

Niespodziewanie zadzwonili do nas Młodzi z pytaniem o majówkę i tak o to spędziliśmy dziś naprawdę fajny wycieczkowy dzień. Mieliśmy na pokładzie Młodych i ich psa. Przemaszerowalusmy blisko 13 km. My zaprawieni w bojach, ale z uwagi na post siły mam nieco mniej, a Mlody zapasł się strasznie i dla niego to był hardvore ale dał radę. Ciekawa ile zostanie zrealizowanych z naszych planów i propozycji (wspólne rowerowanie z SzM, pożyczymy kije, możemy chodzić razem itd.). Chcemy pomóc mu zrzucić, z tego co widzę JuzNiePanna ochoczo przyklaskuje, też by chciała żeby było go mniej. Znam to uczucie. 

No i jeśli nic się nie stanie to jutro też powinno być fajnie. Skład podobny, bez pieska, ale za to razem z Małą. Tym razem wycieczka miejska, citybreak to się chyba nazywa.