Stali bywalcy :)

poniedziałek, 28 sierpnia 2023

61 / 2023

Młodzi wyjechali na wywczasy, a my mamy pilnowac ich zwierzyńca. I...
Nie przypuszczałabym, że doczekam takiego dnia, gdy rzeczywistość przerośnie moje wyobrażenia. W sensie negatywnym. Wiedziałam, że bedzie źle, ale to co zobaczyłam to nie jest źle, to jest dramat i masakra razem wzięte do potęgi ntej. Już wiem jak wygląda mieszkanie, w którym do kompletu trzeba tylko narobić na środku. Wstyd mi to przyznac. Naprawdę. Ja do tej pory takie rzeczy widziałam tylko w TV, albo w realu, ale w jakimś patologicznym środowiskowym  marginesie. Ręce mi opadły po raz pierwszy w życiu tak naprawdę. Ja nawet nie wiedziałam od czego zacząć. To SzM, który nie jest fanem sprzątania sam zaczął od odkurzacza. Posprzątamy, doprowadzimy to mieszkanie jako tako do stanu z dnia wprowadzki (koniec 2020r.). A jak Młodzi przyjadą z wywczasów to zakomunikuję im, że mają szukać innego lokum, bo dostali je do wynajęcia akurat oni, tylko dlatego, że znam właściciela i jak mi on sam powiedział "ty (znaczy ja Anonimka) jesteś gwarantem że będzie wszystko ok, bo to przecież twój syn". A ja nie mam ochoty świecić za nich oczami! Niech idą w świat i pracują na swoją opinię. Jestem naprawdę w głębokim szoku. Nie jestem w stanie zrozumieć jak można doprowadzić swoje otoczenie do takiego stanu. Żyć w takim nieogarze. Jak okropnym brudasem, niechlujem trzeba być. Powiem wprost, oboje są obrzydliwymi bałaganiarzami i brudasami. Wierzyć mi się nie chce, że to moje, wychowane przeze mnie dziecko, jak bardzo kiepsko go wychowałam. Bo Młody, z bólem serca to piszę, to moje mega rozczarowanie, porażka życiowa w tym temacie. A JuzNiePanna niestety straciła w moich oczach,  wiele, oj bardzo wiele. 
I proszę mi tu nie pisać, że mam to sprzątanie zostawić, bo to ich dom, ich życie, decyzje i inne takie. Nie wzruszają mnie takie argumenty. Posprzątam, ogarnę, doszoruję, pokażę że da się, że można, tylko trzeba chcieć to robić. Robię też dokumentację foto żeby mi potem nie wmawiali, że nie było tak źle. Posprzątam ten syf, bo jeśli właściciel tam by zajrzał teraz (a jeszcze nie był i być może się w końcu wybierze, tak mówił mi ostatnio jak się widzielismy) to sam ich wywali ekspresowo, nie tylko za ten maxi burdel, ale za kompletny brak troski o wyposażenie tego mieszkania. Posprzątamy i niech spadają, a do momentu ich wyprowadzki będę sobie tam chadzać na kawki bez zaproszenia i ewidentnie sprawdzać czystość. Będę tą okropną wredną teściową, która wtyka nos. Bo owszem opłacają się sami, ale mieszkają tam na mojej opinii. I już wiem dlaczego co chwilę są chorzy. Jak nie jedno to drugie. Bo zapuszczone jest kompletnie wszystko. Siedlisko wszelakiej zarazy. Sprzątali chyba tylko wtedy gdy mieliśmy do nich przyjść i to tylko "rynek". Już wiem dlaczego reszta pokoi była zawsze szczelnie pozamykana. A ja nie śmiałam robić wycieczek krajoznawczych po mieszkaniu.
Jutro do całego zestawu środków czystości, które zabrałam tam już dzisiaj muszę dobrać worki na śmieci i jednorazowe rękawiczki(!!!). Bo bez rękawiczek nie dam rady tknąć tego zalegającego po kątach syfu. Przede mną szorowanie, odtłuszczanie, mycie, odkurzanie, pranie, układanie. Potem mogą sobie poprzekładac wedle ich woli, ale niech to będzie czyste. Bo nie jest, bo wchodzę i śmierdzi po prostu. A SzM  jutro bierze ze sobą narzędzia, bo co nieco trzeba doprowadzić do użytku, żebym w ogóle mogła zacząć sprzątać. I będziemy działać dalej.



niedziela, 27 sierpnia 2023

60 / 2023

Nic specjalnego się nie dzieje. Cisza, spokój. Zwyczajne życie. Nuuuuda. W sobotę impreza pt. Parapetówka zaliczona. Parapetówka w nowym domu PrawieEmeryta i Emerytki. Miło było spotkać się w dawno niewidzianym towarzystwie. Niedziela leniwa, w domu. Bo za duszno, za ciepło, za ... cokolwiek, by czuć się usprawiedliwionym, z tego nicnierobienia.
A od jutro znowu robota.

niedziela, 20 sierpnia 2023

59 / 2023

Komentarz eM pod poprzednim postem skłonił mnie do przemyśleń. Czy, i dlaczego, moi Młodzi nie spełniają moich oczekiwań...
Po pierwsze i najważniejsze - czyli własny kąt, mieszkanie, gospodarowanie finansami. Mieszkanie wynajmowane od osoby prywatnej. Szeroko zapowiadane plany kupna swojego mieszkania zaraz po ślubie poszły się paść. Może to i dobrze, bo możliwe że teraz raty kredytu by ich zamordowały. Do wzięcia kredytu trzeba mieć trochę kasy na wkład własny, której nie mają, a uparcie negują nasze sugestie zapisania się do kolejki po tzw. mieszkanie z miasta, do remontu, bo "mieszkania nieciekawe", bo "lokalizacja niefajna" itp. A przecież nim dotrą na przód kolejki oczekujących to minie kilka lat, nikt nie wie jakie wtedy będą mieszkania. Samo zapisanie się nic nie kosztuje, a czas i tak mija. Trzeba tylko chcieć i to zrobić. Kompletnie tego niechcenia nie rozumiem. Rodzice JuzNiePanny też mieszkają w wynajmowanym mieszkaniu, nie są młodzi, chorują, mają różne ciągnące się z przeszłości zadłużenia, na pewno finansowo Młodym nie pomogą, są dla nich obciążeniem i w przyszłości lepiej nie bedzie. Przyjdzie taki czas gdy rodzice JuzNiePanny utrzymywać się będą tylko z emerytury, renty i wtedy mogą mieć problem finansowy. Więc zapewnienie sobie własnego kąta powinno być dla Młodych priorytetem. Cóż, na razie są we dwójkę (zwierzyńca nie liczę), a jak pojawi się dziecko to koszty życia wzrosną, lepiej nie będzie. A póki co kasa z prezentów ślubnych się rozeszła; była podróż poślubna, będą za chwilkę wakacje, Młodzi mają nowy TV, nową grę na literkę P, planują zakup nowego wypaśnego expresu do kawy, często stołują się na mieście "bo promocje takie że żal nie kupić", ale auto już drugi rok czeka na wizytę w serwisie, póki co za nieco ponad tysiąc zł, a jak pojeżdżą jeszcze trochę to robota będzie większa i droższa, a nie zrobili tego bo "jakoś zawsze brakuje kasy"; a oszczędności na czarną godzinę żadnych. To wiem, bo zdarza się że pożyczają, wcześniej od Małej, teraz już od nas. Nie zarabiają kokosów, ale też nie pracują za minimalną. Moim zdaniem żyją ponad stan; a kasa przelatuje im między palcami. Niby dorośli, ale odpowiedzialności i dojrzałości nie widać.
Nie wnikam w ich podział ról, kto gotuje, kto sprząta, robi zakupy itp. Jak sobie ustalą, tak mają. Widzę i słyszę jednak, że wszystko jest na jego głowie, a ona jest wiecznie zmęczona, dokładnie tak jak jej mamusia. Serio, jeszcze nie słyszałam żeby coś, cokolwiek zrobiła JuzNiePanna, ale skoro im pasuje taki układ to nie wnikam.
Sknerusowanie na tych nielicznych proszonych rodzinnych spotkaniach mnie dodatkowo dobija. Są dwa lata po ślubie. Dziadkowie byli zaproszeni do nich dwa razy, na ciastko. My chyba cztery razy, może pięć. Na ciastko. A przepraszam, raz na obiad, ale tylko dlatego że się pomylili zapraszając; serio, wiem bo się chcieli z tego obiadu wykręcić, ale udałam głupią.
Wiele bym jeszcze mogła napisać, ale po co. Cokolwiek i jakkolwiek by nie było, biorę pod uwagę, że to moje dzieci; mój syn i kobieta, którą wybrał. Innych ich mieć nie będę.  Bardzo bym chciała móc im jakoś  sensownie pomagać, np. finansowo, bo możemy (teraz, a nie jak będziemy na emeryturach), ale póki co brak nam motywacji. Tzn. robimy z nimi, dla nich, różne rzeczy ale za wyjątkiem kasy do ręki, lub na konto.
Bardzo się boję, że skończą jak rodzice JuzNiePanny. 
Co bym chciała by zmienili, zrobili?
Starania o własny kąt. Od dwóch lat mogli już być na tej magicznej liście.
Racjonalne gospodarowanie kasą. Bądź konsekwentny, jeśli narzekasz że nie masz kasy to nie opowiadaj jaka była promka w knajpie.
Otwartość, serdeczność w stosunku do bliskich. Doceń, że ich masz, że masz do kogo się zwrócić, na kogo liczyć.
Ład, porządek w domu, bo będąc tam mam wrażenie że się wszystko wysypuje i klei. A oni za każdym razem opowiadają, jak to pół dnia Młody sprzątał. Bo nie widać sprzątania gdy np. na szafkach kuchennych u góry leży sterta rupieci, gazet, kartonów, na zakurzonym stole (bo ciastko jest przy małym stoliczku) w salonie pełno przydasiów (kable, ładowarki, wtyczki, lakiery, kosmetyki i inne), a w łazience na podłodze sterta ciuchów, w wannie też, a w umywalce różne puste opakowania. No ręce opadają.

A teraz mnie zlinczujcie. Ale tak piszę, bo tak czuję.



piątek, 18 sierpnia 2023

58 / 2023

Piątek, piąteczek...
Zdrowotnie czyli dermatologicznie
Na życzenie dermatologa pobrany przez chirurga fragment skóry do badania hispat. Czekam na wynik.
Sportowo, a może raczej kondycyjnie
Mój Leń na się dobrze. Nic nie zaczęłam, nic nie robiłam. Z uwagi na to że uda, stawy biodrowe wciąż mnie pobolewają z niepokojem mysle o planowanych greckich wojażach. Czy dam radę.
Pracowo
Wszystko wraca do normy, urlopowicze wrócili.
Matencja
Mogę tylko napisać, że lepiej to już było. Problemy z pamięcią rodzą frustrację i wyzwalają agresję w moim kierunku. Bo to ja jestem tą niewystarczającą, tą, która nie spełnia oczekiwań, tay która zawiodła, bo zamiast ślepo patrzeć i słuchać Matencji ośmieliłam się mieć własne, odmienne zdanie, a skoro odmienne to wiadomo że trzymam stronę Tatencjusza. I tyle.
Tatencjusz
Bierze leki, aparatów słuchowych nie nosi, TV oglada ma słuchawkach, jest wycofany na maxa. Woli być cicho, nie nawiazywac rozmowy, niż narazić się Matencji. A z nią to wiadomo, cokolwiek by nie zrobił Tatencjusz to na pewno zrobił to źle.
Rodzinnie
Jesteśmy zaproszeni do Młodych "na urodzinowe ciastko". Aż mnie skręca, ale dzielnie milczę. Sęk w tym, że zaprosili też Dziadków czyli Matencję i Tatencjusza. I to o nich mi chodzi. Powiem wprost, uważam, że jeśli fajnie jest bywać w gościnie u Dziadków i tam zajadać różne pyszne rzeczy to trochę siarą jest gościć tych Dziadków jedną porcją torcika. Nawet jeśli się pyta czy może chcą jeszcze drugą. 

A dziś do kolekcji wspomnień dokładam mile spędzone popołudnie w towarzystwie Małej i w ładnych okolicznościach przyrody 😀 
Miłego weekendowania 😉

poniedziałek, 14 sierpnia 2023

57 / 2023

Dziś króciutko.
Do kolekcji fajnych wspomnień dorzucam:
- minioną sobotę, czyli Mała, Młodzi, my i steki przygotowane przez SzM.
- dzisiejszą upalną niedzielę spędzoną na krótkiej wycieczce rowerowej. Dziś wsparliśmy nasze lokalne gastro 😉😄
Po dwudniowej mało przyjemnej migrenie to był fajny czas.

środa, 9 sierpnia 2023

56 / 2023

Jagody mi dziś w głowie zamąciły. Szybka decyzja i wykonanie jeszcze szybsze. Pierogi z jagodami w ilości sztuk 102 trzasnęlam sobie dziś po pracy. Pysznie było!

niedziela, 6 sierpnia 2023

55 / 2023

54 / 2023

Matencja.
Coraz większe problemy z pamięcią.  Nie radzi sobie, ale nie przyjmuje do wiadomości, tego że ma problem, zaprzecza temu. Twierdzi, że wszystko jest ok, że to ja z niej robię nienormalną. I włącza jej się agresor kierunkowy, zwłaszcza w moją stronę. Układam sobie w głowie, że to nie ona, że to choroba i nie ma sensu wchodzić w dyskusje, denerwować się itd. Ale nie potrafię. Ostatnio rzuciła mi w twarz różne takie, które mi wywindowały ciśnienie na maxa; że chyba muszę jej bardzo nienawidzić, że jestem ciekawska, że zawsze wszystko muszę wiedzieć, że nie wiadomo dlaczego tak się zachowuję i  właściwie to ona nie wie czym ja się tak denerwuję, bo ona to ma przecież nerwicę więc może. No szlag mnie jasny strzelił, zabrałam się i wyszłam. W samochodzie powiedziałam, ochłonęłam, poukładałam w głowie i wróciłam. To nie jest moja Mama. To tylko jej ciało, a jej samej już tam nie ma. Została tylko starość i demencja. Z tą wiedzą i takie m nastawieniem wrocilam. Ciężko jest mi się z tym pogodzic. Nie potrafię włączyć trybu pt. serdeczna troskliwa córka. Chyba staram się to wypierać, nie dopuszczam do siebie tego faktu i włącza mi się tryb na ostro. Prawie się popłakałam z żałości, nad nią, nad sobą, gdy patrzyłam jak ona usiłuje przyswoić sobie jakieś nowe informacje, jaka jest bezradna, jak bardzo nieogarnia, jak bardzo temu zaprzecza. Ona zaprzecza i wypiera i ja też. I jak tu ma być dobrze...
Nie wiem co będzie dalej... Lepiej już było, teraz będzie już tylko gorzej. Ona despotka nieogarniajaca jak trzeba, w wiecznych pretensjach do niego i żalu do świata, i on jeszcze ogarniający, ale głuchy jak pień, bez odruchu troski, pomocy i choćby cienia empatii. Tak, to moi rodzice, więc jak ja mogę być ok?
Młodzi, Mała
Od pamiętnej wizyty na ciastku u Młodych jeszcze się z nimi nie widziałam. Ochłonęłam trochę, ale bardzo mnie to uwiera. To wyliczone prawie że ciastko. I ten nieład domowy. Nie wiem co bardziej. Każdemu z komentujących przyznaję rację. Jednym mniej drugim bardziej. Najważniejsze są nasze relacje i więzi. To raz. 
Ktoś mu jednak musi powiedzieć, że coś jest nie tak i chyba lepiej szybciej niż za późno. Bo sknerusowanie zwykle wraca rykoszetem i jeszcze wystawia niefajne świadectwo. To dwa. 
A porządek w domu... Wydaje mi się, że łatwiej utrzymać ład w głowie gdy przestrzeń wokół nas jest ok. Poza tym jeśli żona nie widzi bałaganu i niechlujstwa w domu to ktoś musi męża kopnąć w tyłek, żeby coś się tam u nich zmieniło. To trzy.
Oj, wiele jeszcze bym mogła mu, im, wyłożyć na ławę, ale może uda mi się powstrzymać język za zębami.
Jutro widzimy się znowu wszyscy u Małej/Młodej. Na obiedzie (!). Ten obiad to z jej inicjatywy. Można? Można. I nie musi to być jakieś super-extra-nie-wiadomo-co. Liczy się gest.
A w domu...
ogarnięte, poprane, wyprasowane, poszyte co trzeba, zaległości chyba wszelkie opanowane. Moje, bo SzM to ma co robić oj ma, ale on ma czas. Leń z niego i tyle. Odechciało mi się już kopać go w tyłek i pospieszać, przypominać. Wiem, że jest leniwy. Zawsze był.
Praca
Nie jest źle. Dwa tygodnie bez szefa już za mną. Jeszcze tydzień i ciut i szifo wróci.
Ostatnio natknęłam się na temat wyjazdu do sanatorium z ZUS. I... bardzo by mi się takie coś podobało, ale muszę chyba zadbać o swoją  dokumentację medyczną, bo nie chadzam do lekarzy zbyt często, no chyba że prawie umieram. A to, że moja kartoteka jest prawie pusta to nie znaczy przecież, że ja nie choruję.
Zastanowiło mnie czy ja mogę sobie w pracy pozwolić na tak długą nieobecność (24 dni), ale zaraz potem pomyślałam że Moja Fabryka da radę. Będzie musiała po prostu.
No i że nie ma na co czekać, trzeba się zabrać do roboty w tym temacie.
Zdrowie
Co do badania to bolerioza odpada. Szukamy więc dalej. Wkrótce wiłzyta.
Co do bioder i chodzenia to nic się na lepsze nie zmienia. Ale też nic nie robię by było lepiej. Taka prawda.
Do milego 😄