Stali bywalcy :)

niedziela, 6 sierpnia 2023

54 / 2023

Matencja.
Coraz większe problemy z pamięcią.  Nie radzi sobie, ale nie przyjmuje do wiadomości, tego że ma problem, zaprzecza temu. Twierdzi, że wszystko jest ok, że to ja z niej robię nienormalną. I włącza jej się agresor kierunkowy, zwłaszcza w moją stronę. Układam sobie w głowie, że to nie ona, że to choroba i nie ma sensu wchodzić w dyskusje, denerwować się itd. Ale nie potrafię. Ostatnio rzuciła mi w twarz różne takie, które mi wywindowały ciśnienie na maxa; że chyba muszę jej bardzo nienawidzić, że jestem ciekawska, że zawsze wszystko muszę wiedzieć, że nie wiadomo dlaczego tak się zachowuję i  właściwie to ona nie wie czym ja się tak denerwuję, bo ona to ma przecież nerwicę więc może. No szlag mnie jasny strzelił, zabrałam się i wyszłam. W samochodzie powiedziałam, ochłonęłam, poukładałam w głowie i wróciłam. To nie jest moja Mama. To tylko jej ciało, a jej samej już tam nie ma. Została tylko starość i demencja. Z tą wiedzą i takie m nastawieniem wrocilam. Ciężko jest mi się z tym pogodzic. Nie potrafię włączyć trybu pt. serdeczna troskliwa córka. Chyba staram się to wypierać, nie dopuszczam do siebie tego faktu i włącza mi się tryb na ostro. Prawie się popłakałam z żałości, nad nią, nad sobą, gdy patrzyłam jak ona usiłuje przyswoić sobie jakieś nowe informacje, jaka jest bezradna, jak bardzo nieogarnia, jak bardzo temu zaprzecza. Ona zaprzecza i wypiera i ja też. I jak tu ma być dobrze...
Nie wiem co będzie dalej... Lepiej już było, teraz będzie już tylko gorzej. Ona despotka nieogarniajaca jak trzeba, w wiecznych pretensjach do niego i żalu do świata, i on jeszcze ogarniający, ale głuchy jak pień, bez odruchu troski, pomocy i choćby cienia empatii. Tak, to moi rodzice, więc jak ja mogę być ok?
Młodzi, Mała
Od pamiętnej wizyty na ciastku u Młodych jeszcze się z nimi nie widziałam. Ochłonęłam trochę, ale bardzo mnie to uwiera. To wyliczone prawie że ciastko. I ten nieład domowy. Nie wiem co bardziej. Każdemu z komentujących przyznaję rację. Jednym mniej drugim bardziej. Najważniejsze są nasze relacje i więzi. To raz. 
Ktoś mu jednak musi powiedzieć, że coś jest nie tak i chyba lepiej szybciej niż za późno. Bo sknerusowanie zwykle wraca rykoszetem i jeszcze wystawia niefajne świadectwo. To dwa. 
A porządek w domu... Wydaje mi się, że łatwiej utrzymać ład w głowie gdy przestrzeń wokół nas jest ok. Poza tym jeśli żona nie widzi bałaganu i niechlujstwa w domu to ktoś musi męża kopnąć w tyłek, żeby coś się tam u nich zmieniło. To trzy.
Oj, wiele jeszcze bym mogła mu, im, wyłożyć na ławę, ale może uda mi się powstrzymać język za zębami.
Jutro widzimy się znowu wszyscy u Małej/Młodej. Na obiedzie (!). Ten obiad to z jej inicjatywy. Można? Można. I nie musi to być jakieś super-extra-nie-wiadomo-co. Liczy się gest.
A w domu...
ogarnięte, poprane, wyprasowane, poszyte co trzeba, zaległości chyba wszelkie opanowane. Moje, bo SzM to ma co robić oj ma, ale on ma czas. Leń z niego i tyle. Odechciało mi się już kopać go w tyłek i pospieszać, przypominać. Wiem, że jest leniwy. Zawsze był.
Praca
Nie jest źle. Dwa tygodnie bez szefa już za mną. Jeszcze tydzień i ciut i szifo wróci.
Ostatnio natknęłam się na temat wyjazdu do sanatorium z ZUS. I... bardzo by mi się takie coś podobało, ale muszę chyba zadbać o swoją  dokumentację medyczną, bo nie chadzam do lekarzy zbyt często, no chyba że prawie umieram. A to, że moja kartoteka jest prawie pusta to nie znaczy przecież, że ja nie choruję.
Zastanowiło mnie czy ja mogę sobie w pracy pozwolić na tak długą nieobecność (24 dni), ale zaraz potem pomyślałam że Moja Fabryka da radę. Będzie musiała po prostu.
No i że nie ma na co czekać, trzeba się zabrać do roboty w tym temacie.
Zdrowie
Co do badania to bolerioza odpada. Szukamy więc dalej. Wkrótce wiłzyta.
Co do bioder i chodzenia to nic się na lepsze nie zmienia. Ale też nic nie robię by było lepiej. Taka prawda.
Do milego 😄

5 komentarzy:

  1. Oj, demencja to choroba całej rodziny, niestety. Mieszkaliśmy z babcią, to niejedno się przeżyło...
    Ty się nie martw o fabrykę czy o szefa, martw się o siebie i do sanatorium jedź, ja jeszcze nie korzystałam, ale niektórzy sobie chwalą.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę sama sobie zaprzeczasz, pisząc o komentarzach do poprzedniej notki i swoich wnioskach " Najważniejsze są nasze relacje i więzi. To raz.
    Ktoś mu jednak musi powiedzieć, że coś jest nie tak i chyba lepiej szybciej niż za późno." Oby nie okazało się, że to wkraczanie w ich przestrzeń skończy się właśnie utratą relacji i zerwaniem więzi... Nie możesz odpuścić im tego ciastka i nieładu w domu i spotykać się na neutralnym gruncie albo u Was?
    Super, że borelioza została wykluczona, to paskudna choroba.
    Jeśli możesz sobie pozwolić na skorzystanie z sanatorium, to z pewnością warto, nie wiadomo, jak długo ten system jeszcze się utrzyma, korzystaj teraz :) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak po prawdzie to korekta powinna być w moim wpisie "każdy z komentujących ma trochę racji" 😉😄 Bo generalnie z każdym się mniej lub bardziej zgadzam. Zależy mi na utrzymaniu więzi i dobrych relacjach więc nie ciągnę tematu. Nie drążę, mimo że ochotę mam straszną. Staram się być ponad to. Tylko ja wiem ile mnie to kosztuje.

      Usuń
  3. Polecam Ci do przeczytania „Miłość czy porządek?” W ostatnich Wysokich Obcasach (https://www.wysokieobcasy.pl/zyclepiej/7,181615,30027440,balagan-i-milosc-sprzata-po-nim-bo-to-mniej-roboty-niz.html ale pewnie nie jest w wolnym dostępie), nie zawsze porządek w głowie przekłada się na porządek wokół głowy :-))
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń