Stali bywalcy :)

niedziela, 20 sierpnia 2023

59 / 2023

Komentarz eM pod poprzednim postem skłonił mnie do przemyśleń. Czy, i dlaczego, moi Młodzi nie spełniają moich oczekiwań...
Po pierwsze i najważniejsze - czyli własny kąt, mieszkanie, gospodarowanie finansami. Mieszkanie wynajmowane od osoby prywatnej. Szeroko zapowiadane plany kupna swojego mieszkania zaraz po ślubie poszły się paść. Może to i dobrze, bo możliwe że teraz raty kredytu by ich zamordowały. Do wzięcia kredytu trzeba mieć trochę kasy na wkład własny, której nie mają, a uparcie negują nasze sugestie zapisania się do kolejki po tzw. mieszkanie z miasta, do remontu, bo "mieszkania nieciekawe", bo "lokalizacja niefajna" itp. A przecież nim dotrą na przód kolejki oczekujących to minie kilka lat, nikt nie wie jakie wtedy będą mieszkania. Samo zapisanie się nic nie kosztuje, a czas i tak mija. Trzeba tylko chcieć i to zrobić. Kompletnie tego niechcenia nie rozumiem. Rodzice JuzNiePanny też mieszkają w wynajmowanym mieszkaniu, nie są młodzi, chorują, mają różne ciągnące się z przeszłości zadłużenia, na pewno finansowo Młodym nie pomogą, są dla nich obciążeniem i w przyszłości lepiej nie bedzie. Przyjdzie taki czas gdy rodzice JuzNiePanny utrzymywać się będą tylko z emerytury, renty i wtedy mogą mieć problem finansowy. Więc zapewnienie sobie własnego kąta powinno być dla Młodych priorytetem. Cóż, na razie są we dwójkę (zwierzyńca nie liczę), a jak pojawi się dziecko to koszty życia wzrosną, lepiej nie będzie. A póki co kasa z prezentów ślubnych się rozeszła; była podróż poślubna, będą za chwilkę wakacje, Młodzi mają nowy TV, nową grę na literkę P, planują zakup nowego wypaśnego expresu do kawy, często stołują się na mieście "bo promocje takie że żal nie kupić", ale auto już drugi rok czeka na wizytę w serwisie, póki co za nieco ponad tysiąc zł, a jak pojeżdżą jeszcze trochę to robota będzie większa i droższa, a nie zrobili tego bo "jakoś zawsze brakuje kasy"; a oszczędności na czarną godzinę żadnych. To wiem, bo zdarza się że pożyczają, wcześniej od Małej, teraz już od nas. Nie zarabiają kokosów, ale też nie pracują za minimalną. Moim zdaniem żyją ponad stan; a kasa przelatuje im między palcami. Niby dorośli, ale odpowiedzialności i dojrzałości nie widać.
Nie wnikam w ich podział ról, kto gotuje, kto sprząta, robi zakupy itp. Jak sobie ustalą, tak mają. Widzę i słyszę jednak, że wszystko jest na jego głowie, a ona jest wiecznie zmęczona, dokładnie tak jak jej mamusia. Serio, jeszcze nie słyszałam żeby coś, cokolwiek zrobiła JuzNiePanna, ale skoro im pasuje taki układ to nie wnikam.
Sknerusowanie na tych nielicznych proszonych rodzinnych spotkaniach mnie dodatkowo dobija. Są dwa lata po ślubie. Dziadkowie byli zaproszeni do nich dwa razy, na ciastko. My chyba cztery razy, może pięć. Na ciastko. A przepraszam, raz na obiad, ale tylko dlatego że się pomylili zapraszając; serio, wiem bo się chcieli z tego obiadu wykręcić, ale udałam głupią.
Wiele bym jeszcze mogła napisać, ale po co. Cokolwiek i jakkolwiek by nie było, biorę pod uwagę, że to moje dzieci; mój syn i kobieta, którą wybrał. Innych ich mieć nie będę.  Bardzo bym chciała móc im jakoś  sensownie pomagać, np. finansowo, bo możemy (teraz, a nie jak będziemy na emeryturach), ale póki co brak nam motywacji. Tzn. robimy z nimi, dla nich, różne rzeczy ale za wyjątkiem kasy do ręki, lub na konto.
Bardzo się boję, że skończą jak rodzice JuzNiePanny. 
Co bym chciała by zmienili, zrobili?
Starania o własny kąt. Od dwóch lat mogli już być na tej magicznej liście.
Racjonalne gospodarowanie kasą. Bądź konsekwentny, jeśli narzekasz że nie masz kasy to nie opowiadaj jaka była promka w knajpie.
Otwartość, serdeczność w stosunku do bliskich. Doceń, że ich masz, że masz do kogo się zwrócić, na kogo liczyć.
Ład, porządek w domu, bo będąc tam mam wrażenie że się wszystko wysypuje i klei. A oni za każdym razem opowiadają, jak to pół dnia Młody sprzątał. Bo nie widać sprzątania gdy np. na szafkach kuchennych u góry leży sterta rupieci, gazet, kartonów, na zakurzonym stole (bo ciastko jest przy małym stoliczku) w salonie pełno przydasiów (kable, ładowarki, wtyczki, lakiery, kosmetyki i inne), a w łazience na podłodze sterta ciuchów, w wannie też, a w umywalce różne puste opakowania. No ręce opadają.

A teraz mnie zlinczujcie. Ale tak piszę, bo tak czuję.



15 komentarzy:

  1. podziwiam że nic nie mówisz, ja bym chyba nie wytrzymała

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że piszesz, jak czujesz. Pozwolę sobie na to samo (absolutnie nie chcę Cię tym urazić, wyrażam tylko swoje zdanie). Mam 48 lat. Sądzę, że wielu moich rówieśników ma taki tok myślenia o życiu, a pokolenie wyżej to już zupełnie. Wziąć kredyt, sprzątać, zapraszać, teraz jesteście małżeństwem, głupoty się skończyły. A pojawienie się dziecka to po prostu oczywistość. Kiedy patrzę z takiej perspektywy ... naprawdę czuję, że wygrałam tych moich rodziców na loterii. Z drugiej strony, wiem, że jesteś tam blisko i może masz rację, że tak to oceniasz. W każdym razie, chcę powiedzieć, że to ich życie. Jeśli to jest zły kierunek, poniosą tego konsekwencje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam syna. Ma 25 lat Z domu wyprowadził się 2 lata temu. Z dziewczyną wynajmują mieszkanie. Oboje pracują, ona się jeszcze uczy. Nie wiem jaka mają sytuację finansową. Zupełnie. Tylko raz poprosili o wsparcie przy dużej naprawie auta. Kupują różne rzeczy, podróżują, imprezują. Żyją inaczej niż ja w ich wieku, kiedy miałam już męża, Młodego i rodzinę. Inaczej. Nie gorzej. Mają inne priorytety, inne spojrzenie na świat i życie. Inne. Nie gorsze.
    Byliśmy u nich 2 razy. Raz na obiedzie, raz na kawie. Dziadkowie nigdy. Dzięki nas godzina drogi.
    Ale to wszystko nieważne. Ważne jest, że są dorośli i że nie muszą spełniać niczyich oczekiwań i wyobrażeń. To jest ich życie. Ich wybory. I konsekwencje. Ich radości i smutki. Ja już jestem gdzieś obok Młody wie, że zawsze może wrócić i że zawsze jesteśmy .

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię cię czytać. Robię to od bardzo dawna. Rzadko się odzywam, ale właśnie przy sprawie Młodych to robię. Bo tu moje demony się odzywają. I dlatego powiedziałam sobie, że nie będę jak moja matka. I nie przerzuce swojej roli na Młodego.

    OdpowiedzUsuń
  5. U moich dzieci nigdy nie spodziewam się żadnego żarcia, bo oni nie gotują (zięć na pudełkach, wnuczka w przedszkolu, córka wegetarianka coś tam pichci dziwnego). Jak zaproszą na jakąś imprezę, to wiadomo, że będzie po kawałku np. tortu i wszystko. Dlatego, gdy do nich idziemy, to zawsze zabieram połowę blachy ciasta. A - kiedy mi się nie chce piec, to kupuję. Na szczęście kawę mają zawsze. Gdybym poszła do nich w porze posiłku (czego się wystrzegam), zabrałabym jedzenie ze sobą. Lata doświadczenia...

    OdpowiedzUsuń
  6. Do powyższego dodam swoje pięć groszy. Mam trójkę. Wszyscy już na swoim. Każdy żyje inaczej i po prawdzie nie tak jakbym sobie życzył. No cóż, ostatnio powiedziałem mojej rodzicielkę, że jej czas wychowywania mnie już dawno minął. To samo odnosi się do mnie w stosunku do mojej trójki. Niech sobie żyją po swojemu. Szkoda nerwów.
    Widziane z Ekwadoru

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestes taka jak twoi starzy. Wredna, klotliwa, czepialska, egocentryczna i wpieprzajaca sie w sprawy innych. Maz mial dosc juz dawno. Dzieciaki w koncu zwialy, majac dosc. Nic cie to nie nauczylo. Dalej wpieprzasz im sie w zycie, bo wlasne masz samotne i niesczesliwe. Jsk cie korci zeby znow sie do kogos przypieprzyc patrz na siebie. Na swoja nerwice natrectw, na koszmarnych starych i twoja niustanna coreczkowatosc i niedojrzalosc. Takie sa fakty. Komentujacy pisza ci to w zawoalowany sposob, a ty jak grochem o sciane uwazasz ze masz zawsze racje. Potwornie jest miec taka osobe w rodzinie jak ty. Zwialbym na ksiezyc. Dziwie sie ze jeszcze ten twoj koszmarny egocentryzm, zadufanie i posiadanie najwyzszej racji ktokolwiek toleruje. Jestes po prostu wredna baba.
    Zenek

    OdpowiedzUsuń
  8. "zenek", to ci się ulało. Nie czytasz ze zrozumieniem. Anonimka pisze, co czuje, a nie co robi. Nie wtrąca się, nie wychowuje, odpuszcza, choć boli. Blog to nie dzienniczek uwag. To przestrzeń gdzie można się otworzyć, spojrzeć na swoje życie i dylematy po czasie. Dostać radę albo wsparcie. To nie ring.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak ,czasami serce boli na postępowanie innych, zwłaszcza bliskich. Łatwo mówić - nie wtrącaj się, ale potem jak trwoga, do ..wiadomo.
    Nie wtrącanie się powinno działać w obie strony.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  10. Swojemu dziecku powinno się powiedzieć, mówię swoim córkom i nic się nie dzieje ,one zresztą też swoje uwagi mówią . ,zieciom...nie .Zwróciłabym synowi uwagę co do porządków, korona z głowy nie spadnie ,gorzej,gdyby obcy to zrobił...takie jest moje zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimko, ja tu nie widzę czepiania się i wtrącania, tylko Twoją troskę. Martwisz się, że Młodym będzie potem ciężko, że nie dadzą rady mieszkaniowo. Jesteś również rozczarowana brakiem gościnności i ogólnie dość beztroskim sposobem życia. Ciężko odpuścić dorosłym dzieciom, co wiem sama po sobie, ale sama wiesz, że odpuścić musisz. Muszą sami popełniać swoje błędy i sami się na nich uczyć. Ja kupiłam dom w wieku 43 lat, kiedy nareszcie mogłam. Część moich znajomych zrobiła to bardzo wcześnie i władowała się w kredyty frankowe, czego potem bardzo żałowali. Nie jest to decyzja, którą się podejmuje łatwo i z dnia na dzień, trzeba ją bardzo przemyśleć. Mają prawo jeszcze sobie 'trochę pożyć' zanim zdecydują się na coś, co będą musieli spłacać przez następne ćwierć wieku, tak sobie myślę.
    Tak sobie jeszcze myślę, że do dorosłości (w co wchodzi dla mnie goszczenie innych ludzi) się dojrzewa, to zabiera trochę czasu, żeby dostrzec, że fajnie jest gościć ludzi i być szczodrym. Ale jest też możliwe, że oni inaczej widzą gościnę, Ty być może jesteś wychowana w tradycji staropolskiej gościnności, co każe wyciągać 'wszystko na stół', a teraz już się tak nie podejmuje rodziny. Normy społeczne się zmieniają, a na dodatek osoby w różnym wieku obowiązują inaczej. Może Ci się to nie podobać, ale czas wychowania już się skończył:) Kiedy/jeśli pojawią się wnuki, będzie Ci jeszcze ciężej, bo wtedy będą wchodziły w grę kolejne osoby, małe, bezbronne maluszki i będziesz musiała się jeszcze bardziej boleśnie gryźć w język.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie, jesteś dobrą mamą, a twoje rozkminki są zupełnie normalne:)

    OdpowiedzUsuń
  12. to byłam ja, innygłos:)

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja jeszcze dodam, że dorosłe dzieci często postępują w kontrze do tego co mówią i robią rodzice. Całkiem odwrotnie, żeby pokazać, że to ich życie. Nie wszyscy, ale wiele osób tak ma. I jest to całkiem normalne i zwykle zdrowe...
    No i dołączam się do głosu, że teraz są inne czasy, inne życie. Mnie też zależało na kupnie swojego mieszkania. Mojej, 15 lat młodszej, bratanicy już nie, bo ona nie wie gdzie będzie pracować za kilka lat. Może ją poniesie za granicę. Nie chce się ładować w kredyt, woli wynajmować, być wolna.
    Moja mama przestała do mnie przyjeżdżać, bo też mówiła, że jest bałagan i nie chce patrzeć na niego. No, cóż, trudno... ja przestałam zapraszać.
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. I w następnym wpisie wyszedł trup z szafy...

    OdpowiedzUsuń