Stali bywalcy :)

czwartek, 31 marca 2022

18 / 2022

Zachciało mi się sprawdzić od kiedy bloguję. Tak, proszę Państwa, sporo czasu minęło. Pierwszy wpis popełniłam 20 września 2004 roku. Na Bloxie. 18 lat pisania. Z prawdziwą przyjemnością dokopywalam się do tego pierwszego wpisu. Pokazywały mi się tytuły notek i pierwsze linijki tekstu, więc chcąc niechcąc przeleciałam je wzrokiem. Kilka nawet z zaciekawieniem otworzyłam i przeczytałam. Mam wrażenie, że tamte wpisy były energiczne, żywotne, a może po prostu były młode 😉 W 2007 roku napisałam blogowy terapeutyczny list do Matencji. I wiecie, nic się nie zmieniło, jest tylko gorzej. Samej siebie zrobiło mi się żal. Super było czytać, że cieszę się, że mój 15 letni Młody chce mnie przytulać, a Mała narysuje mi drugi rysunek nawet gdy nie zechcę pierwszego, bo "przecież jesteś moją mamą". Myślę, że moje pisanie może stanowić ciekawą lekturę dla dzieci. Dla Małej na pewno. Muszę tylko jej kiedyś opowiedzieć o moim blogowaniu. Mam te wszystkie wpisy zarchiwizowane, w pliku wardowskim. Jak będę stara to sobie je druknę 😁 Naprawdę cieszę się z tego, że mam taki mój mały skarb.

A Blogger przy kopiowaniu z Bloxa nadawał chyba numery w  odwrotnej kolejności, bo pierwszy wpis z pierwszego bloga ma nr 389. Potem był drugi blog. A potem już Blogger, którego jeszcze nie skopiowałam. 
18 lat. No prawie, bo do września jeszcze daleko...

17 / 2021

Ksiazki wciąż leżą i czekają aż po nie sięgnę, a ja zwykle zaglądam "na chwilkę" do komórki żeby przejrzec wiadomości, Fejsa, bloga, tik-toka i zaraz wieczór mija. Też tak macie?

A póki co to zaliczyłam dobry serial. Naprawdę polecam. Wielkie klamstewka.

Oglądając filmy, amerykańskie zwłaszcza, zastanawiam się czy tylko w mojej rodzinie nie analizuje się, nie przegaduje się wszystkiego czy to w filmach przesadzają, albo też taką filmy mają misję, rolę, psychoedukacyjną. Podobały mi się dialogi w tym serialu. Ładnie podane psycho-oczywistości.

- czy tatuś się na mnie gniewa?  Tak, ale wiesz  teraz się gniewa, potem wybaczy i przestanie. Jak to w rodzinie. Bo rodzina po to jest by wybaczać i trzymać się razem.

Nie pamietam dokładnie, ale jakoś tak to leciało.

JuzNiePanna ma wyraźny problem z bezpośrednim zwracaniem się do mnie. SzM kiedyś coś jej rzucił żeby mówiła mu po imieniu, a ja się zastanawiam, szczerze powiem. Po pierwsze rozumiem wewnętrzny brak zgody, opór, bo teściowa to nie mama, mamę ma się jedną. Też tak miałam. Po drugie nazywanie mnie mamą nie jest mi kompletnie potrzebne. Nie wiem nawet czy zareaguję 😉 Po trzecie, może to głupie, ale zastanawiam się czy tykanie bezpośrednie nie skróci nam relacji aż za bardzo. Czy w sytuacji kryzysu jakiegoś tykanie nie odbije mi się czkawką? Ma ktoś doświadczenie w tym temacie? Coś podpowiecie? 

poniedziałek, 28 marca 2022

16 / 2022

 Spontaniczne nieplanowane babskie pogaduchy z Małą. Po minionym weekendzie czułam się tak bardzo zmęczona, że właściwie odliczałam w pracy minuty do końca dniówki. Ale kiedy napisala sms z zaproszeniem wiedziałam, że zwlokę się, nabiorę wigoru i pojadę, bo nic dwa razy się nie zdarza 😁

Jadąc do Małej rozkminiałam, że Matencja tak samo cieszy się na spotkanie ze mną, jak ja teraz jadąc do Małej. I pomyślałam, że okropnie się zachowałam w stosunku do Matencji. Nie ma sensu rozdrapywać ran. Zwłaszcza, że z logicznym lapaniem sensu wypowiedzi u Matencji jest z dnia na dzień coraz gorzej.

Obejrzałam "Najmro" skuszona opinia znajomych, że fajna komedyjka z dobra muzą. Cóż... Dobrze, że nie szliśmy na to do kina 😉😁

niedziela, 27 marca 2022

15 / 2022

Postanowiłam zrobić u rodziców generalne porządki, już takie  przedświąteczne. Ostatnio sprzątałam im chyba grubo przed Gwiazdką. Niby dają radę sami, głównie Matencja, bo Tatencjusz przyzwyczajony od zawsze, że w domu nic nie robi. I tak jestem w szoku, że się trochę wziął do roboty, ale musi chcieć 😉 A Matencja, która ponad 50 lat hodowała sobie męża, który nic w domu nie robił teraz jest cała w pretensjach, że on nic, że się nie domyśla, że wychodzi do kolegi, że z nią nie chce rozmawiać, że no cokolwiek by robił albo nie robił to na pewno źle. No i generalnie to ja powinnam zrobić mu awanturę żeby się zmienił. Ot co. A ja... w gruncie rzeczy dobrze go rozumiem. Też bym uciekała z domu póki bym mogła, wolała się nie odzywać by nie zostac skrytykowanym, oczekiwała jasnych komunikatów zrób to i tamto. Może jednak używałabym aparatów słuchowych, których on używać nie chce, a problem ze słyszeniem jest. No i tu też mamy pole do konfliktow... Powiedz mu że ma je nosić. 😩

Wzięłam wolny dzień w pracy i od 10 wzięłam się do roboty. Okna i cała reszta z góry na dół. Pokój po pokoju. 85 metrów kwadratowych. Do domu przyjechałam o 22. Cały czas na nogach. Na drabinę i z drabiny, z pokoju do pokoju, a odkurzanie już na kolanach, bo takie dywany. Myślałam, że umrę, tak mnie bolał kręgosłup. Do dziś jeszcze wszystko mnie boli. Przesadziłam z ilością pracy na jeden dzień. Ale bardzo chciałam mieć to wszystko już z głowy.

Samo sprzątanie to pikuś. 😉 Sto razy Matencja pytała czy coś zjem. Oczywiście padło w czym ona może mi pomóc, a na samym początku, że po co to sprzątanie, że przecież okna czyste i przecież nic nie trzeba. Tak po prawdzie jak teraz to  analizuję, to ona te okna na bank myła sama, bo ja myłam je naprawdę dawno, a ona mi cały czas wmawia, że są czyste jeszcze. Tematem  przewodnim rozmów dla Matencji był jak zwykle oczywiście Tatencjusz. Obiecywałam sobie, że będę gryzła się w język i nie odzywała, ale niestety. No i nie było fajnie. Matencja oczywiście pokrzywdzona przez los, a ja ta niewdzięczna, podobna do ojca, cały ojciec. Jak zwykle stoję po jego stronie, jemu nic nie powiem by go nie urazić przypadkiem, a powinnam go zdyscyplinować przecież, żeby to śmo i owo. A  jej to zwracam uwagę i wrzucam ile wlezie bez umiaru i ona wie, że ja to jej nienawidzę, bo tylko ją krytykuję i zawsze jestem przeciwko. Były łzy Matencji i mój wkurw. Przyznam szczerze niepotrzebne to wszystko było, bo jakbym gadała do obrazu, a nawet gorzej. Matencja ma poważne problemy ze zrozumieniem treści, wybiera i przyswaja wybiórczo, to co chce, resztę pomija, przeinacza, wypiera się wypowiedzianych słów i opinii. Masakra... 

Byłoby lepiej gdybym tylko słuchała. Teraz żałuję, że się w ogóle odezwałam. 

Powiedziałam jej, że rodzicom nie wolno obarczać dzieci problemi małżeńskimi, że to są ich relacje, decyzję, stosunki, wybory, że od zawsze słyszę narzekania na ojca, że ona niech się nie robi taka święta, bo też przeciez popełniła błędy, w sensie, że wychowawcze, że od dziecka słyszę ze jestem cały ojciec w sensie negatywnym oczywiście, że zawsze kaze mi wybierać między nimi, rodzicami znaczy, a jak nie zrobię tego co ona chce to mam irracjonalne poczucie winy. Powiedziałam też, że z ich powodu biorę leki na uspokojenie, że walczę z bezustannym poczuciem winy, że jestem po terapii (samodzielnej co prawda, ale zawsze to coś), a na to Matencja mi odpowiedziała, że ona nie wie co się dzieje w moim małżeństwie bo ja jej nic nie mówię przeciez. Kurtyna. 

Było się nie odzywać. Następnym razem będę liczyć w myślach. Obiecuję 


niedziela, 20 marca 2022

14 / 2022

... strach, bezsilność i przerażenie. 

Kiedy podali w newsach, że Rosjanie zbombardowali Lwów wystrzeliwując rakiety z M. Czarnego to się przeraziłam. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tak działa nowoczesna broń, że tak szybko, na taką odległość to działa. Cały czas podskórnie boję się, że Putin póki co rzuca tzw. mięsem armatnim w postaci młodych chłopaków i starego sprzętu, a prawdziwą moc tej armii trzyma na później, że jeszcze nam pokaże. Nie chce mi się wierzyc, że zdecydowałby się na taką agresję, napaść, tak kiepskim wojskiem. 

W głowie mi siedzi cały czas jakieś takie irracjonalne poczucie winy. Cokolwiek bym nie robiła, zaraz myślę o tym, że tam ludzie giną, cierpią. Tam dramat i masakra, a my, Zachód, czekamy nie wiadomo na co. Nie wierzę w te slodkopierdzace deklaracje i zapewnienia jakoby Zachód miał stanąć za nami murem i nas bronić. Im więcej deklaracji i frazesów tym moja wiara mniejsza. Nasza armia wg słów rządzących "ma mieć" lub "będzie miała". A ja się pytam tu i teraz, co ma, czym się może bronić, jakie mamy morale? Aż boję się zadać pytanie ile dni broniłaby się Polska gdyby jej przyszło walczyć tak jak walczy teraz Ukraina? Czy znaleźli by się tacy, którzy wracaliby do Polski by walczyć w obronie ojczyzny? 

Plecaka ucieczkowego jeszcze nie spakowałam, ale chyba w końcu to zrobię dla własnego spokoju, bo cały czas mnie to dręczy. Codziennie czekam na wiadomość, że ktoś odstrzelił szaleńca Putina (ten milion dolców nikogo nie zachęcił?), że kończą tę wojnę, że Rosjanie przejrzeli na oczy, że jak powiedział ukraiński szefu, kochają swoje dzieci bardziej, niż boją się dyktatury. 

Z takich codziennych prozaicznych spraw... Nie biegam, a tyłek i reszta mnie cały czas rośnie, bo słodycze lubię w dalszym ciągu, niestety. SzM szykuje nam już rowery. Nawet wczoraj mieliśmy w planie pojechać gdzieś, ale wiatr był okropny. Jakiś czas temu świętowaliśmy 24 urodziny naszej Małej/Młodej. Zaprosiła nas (Młodego z już-nie-Panną i nas dwoje) na ciasto i herbatę do herbaciarni. Mieliśmy grać w planszówki, ale skończyło się na rozmowach, bo dawno wszyscy razem się nie widzieliśmy. Zmieniłam podejscie do życia, staram się nie odkładac niczego na później, by nie żałować ze tego nie zrobilam. Zatem byliśmy w trójkę z Małą na sushi w fajnym miejscu, a z Młodymi zaliczyliśmy coś a'la  wieczór azjatycki i gry planszowe w domu. Dziś na obiad przychodzi Matencja z Tatencjuszem. Będziemy świętowac urodziny Matencji. Trochę się boję ich wizyty, bo nie wiem czy wytrzymam nerwowo, wiadomo. Małej nie będzie, bo jest na wyjeździe, ale będą Młodzi. Może jak będzie nas więcej to będzie lżej i sympatycznie. Ja i tak będę siedzieć jak na szpilkach starając się moderować rozmowę, by nie było dla Matencji okazji, by mogła przyczepić się o cokolwiek do Tatencjusza, tak jak ona to zwykle robi. 

Miłej niedzieli Wam życzę. 


PS

... ostatnio doszłam do wniosku, że fajne mam życie, bardzo je lubię i czuję złość, frustrację i żal, że może się zmienić, mogę je stracić bezpowrotnie i nie o śmierci tu myslę, ot tak, pstryk. 


środa, 9 marca 2022

13 / 2022

Szczerze mówiąc sama sobie doradziłabym wizytę u specjalisty... Nie mogę dać sobie rady z tą wojną. Jestem sama na siebie zła. Nic złego mnie ani moim bliskim się nie stało, nie dzieje, a ja nerwowo spalam się dzień po dniu. Zgodnie z sugestiami, które wyczytałam, przestałam scrollowac wieści w necie. Oglądam newsy raz dziennie. Od kilku dni nie chodzę do pracy więc odpada mi problem pracowych problemów i dyskusji w tym temacie. Odmóżdżam się różnymi filmami w necie. Staram się nie wkręcać w tasiemce. Wybieram raczej filmy. Niestety zaczęłam od trzech części serialu BBC o Putinie. Potem dopiero uznałam, że jednak to nie powinien być ten klimat. Polecam polski film Teściowie. Z rozpędu obejrzałam też Kraj, ale mnie nie zachwycił. Potem czwarte Listy do M., które oglądało mi się całkiem przyjemnie. No i kino obce, lekkie Za jakie grzechy czy może raczej Nowa w mieście (bo nie wiem czemu tłumaczenie ma coś z grzechami wspólnego), potem z sentymentu do Paryża lekkie kolorowe Monte Carlo, i z sentymentu do Chorwacji Weekendowy wypad czy jakoś tak. No trochę się naoglądałam :) A książki czekają, cała sterta.
Zżera mnie stres, że jednak zło przyjdzie do nas, cały czas mam natłok myśli że powinniśmy się przygotować na jakąś szybką akcję , ewakuację, ucieczkę. Sto razy zaczynałam kompletować tzw. plecak ucieczkowy i sto razy samą siebie ochrzaniałam, że to bez sensu. Przejrzałam domowe dokumenty, przygotowałam kilka by zrobić ich kserokopie. Posegregowałam ładowarki, kabelki, naładowałam powerbanki, przygotowałam ciut gotówki, zrobiłam porządek w biżuterii. Generalnie same plusy, ot zrobione porządki. A ja mam cały czas z tyłu głowy że potem będę żałować ze nas nie przygotowałam...

sobota, 5 marca 2022

12 / 2022

Jestem. Żyję. Chciałabym móc napisać "Mam się dobrze".

Psychicznie wysiadam. Nikomu krzywdy świadomej nie uczyniłam, ale temu ch... na literkę P to oczy bym wydrapała. Ale po kolei, nadrabiam zaległości. 

Awaria komórki. Przesiadka do nowej/starej/innej. Czyszczenie starej, bo do serwisu. 160 zeta zeszło z konta, ale... będzie Pani zadowona. I potem znowu przesiadka. I czyszczenie starej/nowej komórki. Przesiadka z powrotem. Trochę to trwało. A w końcu dziś przyszedł ten czas gdy zaglądam na Bloxa. 

Walentynki. Bez spiny, napiny, całkiem ok. A tuż po, odważyłam się na gadżetowe fantazyjne zakupy. Sama siebie zadziwiłam 😉 i nic więcej o tym nie napiszę. 

Pracowo, z perspektywy czasu już ok, ale co stresa zjadłam i godzin przesiedziałam to moje. Wydaje się, że wyszłam na prostą. 

Młodzi pochwalili się w końcu foto książka ze ślubu. Noooo, trochę się na to cudo naczekali. Mamy jeszcze do przejrzenia foty na nośniku, ale wciąż zapominam je przejrzeć. Wyrodna ze mnie matka. 

Matencja. W trosce o swoją higienę psychiczną ja ograniczam kontakty, a Matencja przestała pluć jadem i narzekaniem do słuchawki.

Od początku wojny na Ukrainie nie mogę dać sobie rady ze sobą. Bardzo się boję... , że to przyjdzie do nas, że rozwali nam życie, że zmieni je kompletnie, że historia się powtórzy, że zginą nasi bliscy... Najchętniej zamknęłabym oczy i udawała, że to się nie dzieje. W cywilizowanych czasach, w kulturze europejskiej, tu i teraz dzieją się taaakie straszne rzeczy. No jak można...? 

Psychicznie walczę ze sobą. Bo jak tu żyć normalnie, gdy tam giną ludzie, walą się budynki i czyjeś życia... Początkowo nurkowałam w newsach jak goopia, potem odpuściłam temat. Cały czas się zastanawiam czy nie przygotować nas do jakiejś ewakuacji, ucieczki. Ważne dokumenty, swieczki, baterie, ciepłe rzeczy. Wszystko przygotowane w jednym miejscu. Na tak zwany wszelki wypadek. 

Nie odważyłam się wziąć kogoś do domu. I wewnętrznie mam dyskomfort z tego powodu. Bo wolny pokój po Małej stoi. A sypialnia też by była do wzięcia. Ale odezwał się mój zdrowy (?) egoizm. Bo brak mi jednak odwagi. Bo nie wiesz na kogo trafisz, jacy to będą ludzie, na jak długo, z jakimi przyzwyczajeniami. I nie wiem co będzie w pracy. Bo potrzebny mi mój własny azyl i poczucie bezpieczenstwa. A zżera mnie myśl, że taka postawa może mi się kiedys odbić czkawką. I boli mnie irracjonalne poczucie winy. Bo gdybym ja była w potrzebie to uznałabym, że postawa którą reprezentuję teraz to najzwyklejszy egoizm. W czystej postaci. 

I tak to.