Stali bywalcy :)

niedziela, 27 marca 2022

15 / 2022

Postanowiłam zrobić u rodziców generalne porządki, już takie  przedświąteczne. Ostatnio sprzątałam im chyba grubo przed Gwiazdką. Niby dają radę sami, głównie Matencja, bo Tatencjusz przyzwyczajony od zawsze, że w domu nic nie robi. I tak jestem w szoku, że się trochę wziął do roboty, ale musi chcieć 😉 A Matencja, która ponad 50 lat hodowała sobie męża, który nic w domu nie robił teraz jest cała w pretensjach, że on nic, że się nie domyśla, że wychodzi do kolegi, że z nią nie chce rozmawiać, że no cokolwiek by robił albo nie robił to na pewno źle. No i generalnie to ja powinnam zrobić mu awanturę żeby się zmienił. Ot co. A ja... w gruncie rzeczy dobrze go rozumiem. Też bym uciekała z domu póki bym mogła, wolała się nie odzywać by nie zostac skrytykowanym, oczekiwała jasnych komunikatów zrób to i tamto. Może jednak używałabym aparatów słuchowych, których on używać nie chce, a problem ze słyszeniem jest. No i tu też mamy pole do konfliktow... Powiedz mu że ma je nosić. 😩

Wzięłam wolny dzień w pracy i od 10 wzięłam się do roboty. Okna i cała reszta z góry na dół. Pokój po pokoju. 85 metrów kwadratowych. Do domu przyjechałam o 22. Cały czas na nogach. Na drabinę i z drabiny, z pokoju do pokoju, a odkurzanie już na kolanach, bo takie dywany. Myślałam, że umrę, tak mnie bolał kręgosłup. Do dziś jeszcze wszystko mnie boli. Przesadziłam z ilością pracy na jeden dzień. Ale bardzo chciałam mieć to wszystko już z głowy.

Samo sprzątanie to pikuś. 😉 Sto razy Matencja pytała czy coś zjem. Oczywiście padło w czym ona może mi pomóc, a na samym początku, że po co to sprzątanie, że przecież okna czyste i przecież nic nie trzeba. Tak po prawdzie jak teraz to  analizuję, to ona te okna na bank myła sama, bo ja myłam je naprawdę dawno, a ona mi cały czas wmawia, że są czyste jeszcze. Tematem  przewodnim rozmów dla Matencji był jak zwykle oczywiście Tatencjusz. Obiecywałam sobie, że będę gryzła się w język i nie odzywała, ale niestety. No i nie było fajnie. Matencja oczywiście pokrzywdzona przez los, a ja ta niewdzięczna, podobna do ojca, cały ojciec. Jak zwykle stoję po jego stronie, jemu nic nie powiem by go nie urazić przypadkiem, a powinnam go zdyscyplinować przecież, żeby to śmo i owo. A  jej to zwracam uwagę i wrzucam ile wlezie bez umiaru i ona wie, że ja to jej nienawidzę, bo tylko ją krytykuję i zawsze jestem przeciwko. Były łzy Matencji i mój wkurw. Przyznam szczerze niepotrzebne to wszystko było, bo jakbym gadała do obrazu, a nawet gorzej. Matencja ma poważne problemy ze zrozumieniem treści, wybiera i przyswaja wybiórczo, to co chce, resztę pomija, przeinacza, wypiera się wypowiedzianych słów i opinii. Masakra... 

Byłoby lepiej gdybym tylko słuchała. Teraz żałuję, że się w ogóle odezwałam. 

Powiedziałam jej, że rodzicom nie wolno obarczać dzieci problemi małżeńskimi, że to są ich relacje, decyzję, stosunki, wybory, że od zawsze słyszę narzekania na ojca, że ona niech się nie robi taka święta, bo też przeciez popełniła błędy, w sensie, że wychowawcze, że od dziecka słyszę ze jestem cały ojciec w sensie negatywnym oczywiście, że zawsze kaze mi wybierać między nimi, rodzicami znaczy, a jak nie zrobię tego co ona chce to mam irracjonalne poczucie winy. Powiedziałam też, że z ich powodu biorę leki na uspokojenie, że walczę z bezustannym poczuciem winy, że jestem po terapii (samodzielnej co prawda, ale zawsze to coś), a na to Matencja mi odpowiedziała, że ona nie wie co się dzieje w moim małżeństwie bo ja jej nic nie mówię przeciez. Kurtyna. 

Było się nie odzywać. Następnym razem będę liczyć w myślach. Obiecuję 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz