Stali bywalcy :)

piątek, 28 czerwca 2019

15 / 2019

Żeby nie było, że tylko narzekam. Czy już pisałam że Młody zmienił pracę? Umowa na rok, kasa wyższa, pełny social i takie tam różne jak to w korpo. Jest zadowolony. A wczoraj pochwalili się, że Panna też zmienia na lepsze :)
Wyższe wypłaty to większe możliwości oszczędzania na wesele, czyż nie? 😁

14 / 2019

Tak, temat ślubu i wesela zapewne będzie przeze mnie wałkowany jeszcze nie raz...
Młodzi stoją na stanowisku, że ogarniają ten temat sami. Trochę chyba nie mają wyjścia, bo zaraz po tym gdy nas niejako poinformowali o ustalonej dacie ślubu w kościele, SzM zapytał wprost czy aby na pewno zdążą układać do tego czasu kasę. Tak więc nawet jeśli Młody liczył na nasze wsparcie to twardo trzymamy się opcji "Wasza impreza, Wasze koszty". I powiem szczerze, że to ja mam z tym problem. Bo mam.
Bo pamiętam, że gdy pobieraliśmy się z SzM to teściowa miała to w głębokim poważaniu. Ja totalnie bez kasy, z mini pensyjką pracownika budżetowego. SzM z dobrą pensją, ale bez żadnych oszczędności, za to z obowiązkiem dokładania się do kosztów utrzymania ponoszonych przez Tesciową. Całkowite wsparcie z każdej strony zapewnili nam moi rodzice.
Po co ten wstęp? Bo ja nie chcę być jak moja własna teściowa. To z jednej strony.
Nie podoba mi się obwieszczenie nam terminu bez żadnego że tak powiem, badania rynku, zapytania, bo możemy przecież nie mieć odłożonej kasiory. Poinformowałam Młodego oficjalnym tekstem, że takie ich obwieszczenie samo z siebie zwolniło nas z odpowiedzialności finansowej. I że mi przykro że tak to ustawili. To z drugiej strony.
To oni, a raczej Młody, chce mieć wesele. Ma to być impreza na 40 osób, z DJ.
Poprosili nas byśmy pojechali z nimi poogladać lokale weselne. Owszem, pojechaliśmy, doradzalismy, cały czas zwracając uwagę na to, że to ich decyzja, impreza i koszty.
Jeśli o mnie chodzi to już mi zmiękła nieco rura i skłonna jestem wspomóc ich finansowo, ale z trzeciej strony, niech oszczędzają...

czwartek, 27 czerwca 2019

13 / 2019

Weekendowe świętowanie urodzin, z pisaniem projektu w tle i poszukiwaniem knajpy na wesele, taki miałam weekend, długi weekend.
Zamieszanie pracowe z terminową nadprogramową robotą. Bo czas zaplanowany na świętowanie i przygotowania do imprez, a tu nagle ni z gruszki ni z pietruszki terminowa robota. Brrr... Koniec końców dałam radę, zmiescilam się w czasie, samą siebie podziwiałam, ale potem musiałam nadganiac zwykłą robotę, a dziś właśnie wpadło mi pisanie kolejnej nadprogramową rzeczy...
Cóż, impreza rodzinna, jak zwykle, czyli jedni mnie wkurzają, inni tylko drażnią. Standard. Sobotnia impreza towarzyska zdecydowanie bardziej udana, przynajmniej dla mnie.
A sobotnie przedpołudnie spędzone na objeżdżaniu wybranych lokali, restauracji itp. celem wybrania miejsca na wesele. I albo termin nie taki, albo cena kosmiczna, albo lokal nie był taki fajny jak się wydawał być. Zaliczone 5 miejsc. I nadal nic nie wybrane tak na pewniaka :(
W niedzielę gdy goście już się rozjechali i gdy już odpoczelismy nieco, uznałam, że jednak trochę czasu muszę poświęcić na pracę. Odbiję to sobie wybraniem czasu wolnego w innym terminie.
Wczoraj Młodzi zaliczyli jeszcze 3 miejsca i w końcu coś ich zachwycilo, przypasowało im.
Stresuję się tym ślubem... Generalnie to bardzo dziwna ta sytuacja, Młodzi się pozaręczali i ustalili datę ślubu, a tymczasem nie znamy jeszcze rodziców Panny i póki co nic na to nie poradzimy... Nawet nie jestem pewna czy na pewno chce ich znać.

sobota, 22 czerwca 2019

12 / 2019

Jeśli o mnie chodzi to świętowania odechciało mi się zdecydowanie. Zwłaszcza w szeroko rozumianym gronie rodzinnym. Jeśli kiedyś w latach kolejnych zachce mi się imprezowac z okazji moich urodzin to niech mi ktoś przypomni te chwile. Masakra.

czwartek, 20 czerwca 2019

11 / 2019

Ten moment, gdy dowiadujesz się, że córka z samego Paryża wiozla butelkę szampana by w gronie ściśle rodzinnym uczcić Twoje urodziny... 😍
Dziś nieoficjalnie tak jakoś przy okazji Bożego Ciala, bo same urodzinki jutro i jutro cały spęd rodzinny. Pojutrze znajomi i przyjaciele. W poniedziałek jedna dawna pracowa koleżanka, która zawsze pamięta. I w piątek babska impreza. Uuuu... ależ mi wyszło świętowanie...

wtorek, 18 czerwca 2019

10 / 2019

Miał być luz...
Są chwile w pracy gdy jest luz, blues i fajerwerki w zwolnionym tempie, ale bywa też inaczej. Zazwyczaj gdy szefostwo ma wolne to w pracy jest luzacko. Chyba że szefostwo zadzwoni i przepraszając zleci Ci dodatkową robotę na tak zwane wczoraj. I wtedy robota musi palić Ci się w rękach... A luz diabli wzięli 😪

PS

9 / 2019

Ileż to razy układałam sobie w głowie co mam zapisać na blogu, żeby przewietrzyc głowę, uporządkować myśli, rozpracować samą siebie, wyrzucić złe emocje i myśli, bo mam wrażenie, że tych dobrych to ostatnio jakoś mniej... I zawsze mi było/jest jakoś nie bardzo po drodze.
Powinnam wpisać przynajmniej hasłowo, z nadzieją że kiedyś uzupełnię...

Czarna doopa w głowie, bo okrągłe urodziny już za moment, i niestety nie są to czterdzieste... Dumam i myślę, że sporo już za mną, mniej do przeżycia niż już przeżyte i takie tam trele morele.

Poza tym syndrom pustego gniazda. W głowie mam otwarty tryb pod nazwą "mogłam być lepszą matką" i jakoś nie muszę specjalnie się starać by zaciągnąć poczucie winy, wyrzut sumienia i żal, że to już nie wróci, że było minęło, że mogłam lepiej, inaczej... W akcie psychodesperacji rozważam zadanie dzieciom, a może i SZM  pytania tekstem otwartym "czy byłam dobrą matką?", ale chyba wewnętrzny strach przed pogrążeniem samej siebie skutecznie póki co mnie przed tym powstrzymuje.

Młody zmienił pracę. Póki co jest ok, wrócił do tego sektora gdzie zaczynał tuż po studiach. Narazie zadowolony. W samych pieniądzach prawie tysiaka miesiecznie ma do przodu. Na razie szkoli się wyjazdów. Zobaczymy, pożyjemy. Oby mu się...

Z uwagi na konieczność, już po wyszkoleniu, dojazdu do pracy i fatalny stan wiekowego auta, którym Młody dysponował, zdecydowaliśmy by pomóc mu kupić auto. Wyłożona przez nas kasiora, której Młody ma do spłacenia mniej niż połowę. Myślę, ze to dobry biznes. Nawet jeśli właśnie zaczynasz oszczędzać na wesele. Ale jakiś wewnętrzny głos każe mi się zastanawiać czy to na pewno było dobre posunięcie. Jakoś tam było coś o wędce. I mam wrażenie że nie daliśmy wędki tylko usmażoną rybę. Ale jednak ta mniejsza połowa sama się nie spłacić... Ale to w końcu nasze dziecko przecież...

Co do weselnych spraw to jestem pod wrażeniem ich organizacji (Tak, to jest ironia! Niestety...)
W temacie ich ślubnych planów jeszcze nic nie drgnelo, a byłabym zdziwiona mocno gdyby się okazało, że już ogarnęli temat. Poinformowali nas w Dniu Matki. Tj. 26 maja, a dopiero wczoraj 16.06 obdzwaniali zasugerowane przeze mnie restauracje.
Tak, wiem, obiecywałam sobie, że nie przyłożę ręki, że to ich zadanie. Ale to było silniejsze ode mnie... Zrobiłam im listę lokali godnych zainteresowania. Sama siebie usprawiedliwiam tłumacząc się, że my przecież mamy lepsze rozeznanie w knajpach niż oni. My bywamy, oni nie... No więc obdzwaniali, weryfikowali ceny i warunki. Jeszcze nic nie zaklepane... Ustalony termin w kościele trzeba chyba będzie przesunąć...

Nie wiem jak to rozegramy... Póki co w otwartym tekście powiedziałam, że poinformowanie nas o terminie, tak kompletnie bez wcześniejszej rozmowy, i nie o pozwolenie mi idzie, ale o zwykłą rozmowę na zadany temat, więc takie tylko  podanie info zwalnia nas z jakiegokolwiek "obowiązku" partycypowania w kosztach. Na pewno będziemy chcieli, bo nie wyobrażam sobie nie pomóc, ale póki co niech walczą i składają kasę. Niech to dla nich będzie niespodzianka.

O rodziców swoich też się martwię. Tak na zapas, że przecież przyjdzie czas, że trzeba będzie się nimi zaopiekować bardziej. A mają swoje lata i choroby. I oczywiście wciąż się kłócą, a jeden nie odpuści drugiemu. Ostatnio mało brakowało byśmy obdzwaniali szpitale w poszukiwaniu tatencjusza. A jemu się tylko telefon zepsuł...

... z Małą tracę kontakt. Ona jest do bólu dyskretna. Dochodzę do wniosku, że nie znam jej koleżanek. Wstydzę się podpytać ją o intymne sprawy. Przeraża mnie świadomość, że od momentu gdy stała się kobietą, partnerką, ma już trzeciego chłopaka. I zastanawiam się jak głęboki był ten ostatni związek, a jaki jest obecny. Naiwnie tłumaczę sobie, że wspólne nocowanie nie musi być równoznaczne z seksem w czystej postaci.

Już sobie postanowiłam, że musimy gdzieś sobie obie wyskoczyć razem, może i nawet wyjechać, bo ucieknie mi ten czas i nie wróci... Pierwsze co pomyślałam o jakimś wypadzie babski wakacyjnym, a potem że może lepiej zacząć od weekendu a nawet kina, bo tak chyba będzie bezpieczniej 😁

O matko, już tak późno, a ja tu dziubie i dziubie, na telefonie, klik po kliku...

Przepraszam, że nie zaglądam do Was, przyznaję bez bicia. Ale po 1. to jeszcze nie ogarnęłam tej przestrzeni, a po 2. jakoś czasu brak. Ale będę nadrabiać zaległości, muszę Was odnaleźć, przetrzeć ścieżki, poznać nowe nicki...
Jeszcze tylko ciekawa jestem kto się tu u mnie rozgląda, a pojęcia nie mam gdzie to sprawdzić.
Kto był tu u mnie z wizytą?