Stali bywalcy :)

niedziela, 21 kwietnia 2019

7 / 2019

Świąt radosnych, wiosennych, spedzonych w gronie przyjacioł, wszystkim blogoznajomym życzy Anonimka

piątek, 19 kwietnia 2019

6 / 2019

Świątecznie jeszcze...
no nie popisał się ten mój brat... Wczoraj (dopiero!) zainteresował się gdzie i jak spędzają Święta nasi rodzice. Ręce mi opadają. 
Powiem wprost - ja ich do nas nie zapraszałam, bo nie. :-) Rodzeństwa SZM też nie.
Bo nie widzę powodu, dla którego mam komuś organizować czas.
Bo w ciągu roku oni zaglądają do nas tylko i wyłącznie z tak zwanych okazji i na wyraźne zaproszenie. 
Bo rozeszły nam się drogi i trochę to dla mnie takie "na siłę". 
Boleję nad tym bardzo, ale nie widzę powodu dla którego mam komuś wchodzić bez wazeliny. Układy mamy takie, że nóż mi się w kieszeni otwiera. dośc powiedzieć, że nie wyobrażam sobie pojechać do nich bez wcześniejszego uprzedzenia. O jakiejkolwiek formie pomocy, takiej spontanicznej nie wspomnę. Choć może się mylę, bo nie próbowałam. Towarzysko ok, gadamy, żartujemy, ale nie przekłada się to na zdrowe relacje rodzinne. Jesteśmy wręcz coraz dalej. Kiedyś było inaczej, odwiedzaliśmy się często, spędzaliśmy ze sobą czas, jeździliśmy na wspólne wycieczki, wczasy. To były czasy gdy oni byli na początku swojej drogi i jeszcze na tak zwanym dorobku. Potem gdy się im poprawiło to tak się zaczęło zmieniać. Tak to odbieram. Być może mieli i mają nas serdecznie dosyć. Być może nie odpowiadamy im towarzysko, a rodziny przecież się nie wybiera. 
Bratowa jest jedynaczką, i dla niej zawsze ważniejsza była jej rodzina, czego zresztą nie ukrywała. Inna sprawa, że moja matencja dała jej się parokrotnie we znaki, to wiem. Z matencją nie ma co na ten temat dyskutować, bo po pierwsze ona sama tak nie uważa, bo przecież zawsze chce dobrze, a po drugie patrz punkt pierwszy ;-) Osobą decyzyjną w tamtym związku jest właśnie bratowa, a mój braciszek niewiele ma do powiedzenia. 
Wracając do tematu świąt... bądźmy szczerzy moi rodzice wiecznie się kłócący, a matencja która ma za uszami wiele to nie jest wymarzone towarzystwo. Teściostwa mojego oni nie lubią, powiedzieli mi to kiedyś otwarcie :-) Jko córka jestem w stanie zagryźć zęby i przymknąć oko na zachowanie moich rodziców, ale ona, bratowa nie musi, prawda? A wygodnicki, mój braciszek też widać nie ma parcia, by spędzać czas z rodzicami.
...i tak to.
Temat rodzeństwa SZM jest podobny. Dwie siostry, jak zwykle lepsza i gorsza. Powiem szczerze, nawet mi się pisać nie chce, nie będę się nakręcać. 
Dzisiaj mam zamiar podzwonić z życzeniami, ale czy zamiar dojdzie do skutku to nie wiem :-)

Za każdym razem zastanawiam się czy w innych rodzinach jest podobnie, bo ja mam wrażenie, że to my jesteśmy jacyś aspołeczni. I co gorsze już widzę, że wyprowadzony już Młody i mieszkająca wciąż z nami Mała nie mają chyba ze sobą dobrego kontaktu. Choć ostatnio wracali razem z kina (byli tam osobno, każde ze swoim towarzystwem) do naszej Osiedlowej Sypialni, więc może nie jest aż tak źle skoro tak się zorganizowali...

czwartek, 18 kwietnia 2019

5 / 2019

Siłą rozpędu i chęcią ogarnięcia i zagospodarowywania nowego miejsca znowu tu jestem :-)

Wczorajsze leniwe popołudnie... nie dałam się wyciągnąć na rower, bo kolano boli po treningu. To samo ze spacerem. Zresztą wcale nie chciało mi się wychodzić z domu. Pani z apteki /ale ta realna, nie z bloggera :-) / poleciła mi okłady z liści kapusty na kolano. Zapomniałam o tym starym sposobie. Uskuteczniałam więc wczoraj terapię; najpierw maść, potem rolowanie, potem liście z kapusty i odpoczynek w fizjologicznym zgięciu :-) Miało być leniwie, z książką, albo z TV, wyszły pogaduchy na mojej kanapie z jedna taką młodą sąsiadką. Miło było, nie powiem. Wieczorem usunęłam liście kapusty i znowu maść. No nie powiem żeby zmiana stanu kolana była jakaś diametralna, ale cóż, czas leczy rany :-) Zastanawiam się czy iść dzisiaj na trening, bo podczas biegu nie boli, więc może to rozbiegam :-0

Młoda wczoraj gdzieś tam u koleżanki nocowała, jakieś spotkanie towarzyskie mieli, żeby nie powiedzieć impreza, bo to raczej posiadówka. A impreza w Wielkim Tygodniu trochę źle się kojarzy jednak.

SZM wczoraj już zaliczył spowiedź, ja niestety nie dotarłam. Wczoraj nadrabiałam zaległości w postaci odmówienia pokuty z poprzedniej spowiedzi. Taki kredyt do spłaty miałam. Kiepski ze mnie katolik, trochę nad tym boleję, bo sumienie mnie gryzie z tego powodu. I pójdę pewnie do tej spowiedzi dzisiaj. Zastanwiam się tylko nad jakością tego sakramentu, bo idę niby z potrzeby serca, bo chcę. A chcę między innymi dlatego, że jak raz nie poszłam i potem podczas świątecznej mszy tłum podniósł się by przyjąć komunię a ja nie, to źle mi z tym było bardzo. I nie wiem czy dlatego, że czułam się jak czarna owca, czy że czułam się fatalnie bo mi tego brakowało. Faktem jest, że obiecałam sobie, że już nie postawię się w takiej sytuacji. I za każdym razem gdy nie chce mi się iść do spowiedzi, gdy zwlekam i oddalam ten moment, to przypominam sobie tamto uczucie i działa :-) szczerze żałuję, że nie działa u nas wspólna spowiedź.

A świąteczne szaleństwo chyba od jutra u nas zastartuje. Mięsa i wędliny już pokupowane, SZM się spełniał zakupowo. Został nabiał, ale jaja już mamy, jarzyny, owoce i takie tam inne. Ogarnąć mieszkanie, czyli mop i odkurzacz. Przygotować koszyczek do święcenia. Ugotować biały barszcz, bo u nas to śniadaniowa tradycja. Bez barszczu śniadanie nie jest ważne. Potem upiec ciasta; w tym roku sernik, keks i coś z orzechami, bo SZM się zarzeka, że będzie łuskał orzechy, które stoją i czekają aż się nimi ktoś zainteresuje. Na śniadanie jeszcze trzeba zrobić sałatkę jarzynową i sałatkę z surimi, bo ostatnio bardzo ją lubimy. Potem upiec mięso na wielkanocny obiad. Od matencji w tak zwanym międzyczasie odebrać ćwikłę. i przygotować wszystko, by z samiuśkiego rana w niedzielę upiec drożdżową babę miksowaną, albo babę z ciasta drożdżowego bez zagniatania, tak jak co roku. Bo nawet nie o babę mi idzie ile o ten zapach drożdżowego ciasta :-) W niedzielę będzie nas 3+2+2+2=9 osób i kot :-) A Poniedziałek ma być Dniem Leniwca...


wtorek, 16 kwietnia 2019

4 / 2019

przeprowadzki cd
I już po przeprowadzce. Dzięki łopatologicznej instrukcji Cytrynki udało mi się wszystko to, co zamierzałam :-) Najpierw pokopiowałam wszystko do worda, ale potem dalam się skusić Cytrynce i przerzuciłam zawartość bloxowych blogów na Bloggera, ale trzymam je pod kluczem, tylko dla siebie, jak przystało na prawdziwe Archiwum :-) a w nowym miejscu mam nadzieję pisać w miarę regularnie, odnaleźć zaprzyjaźnione dusze z Bloxa, a może nawet napotkać nowe, kto wie?
    Ta przeprowadzka to też taka błyskawiczna podróż sentymentalna, bo chcąc nie chcąc przed oczami leciały te wpisy... Ile to już lat minęło. Pierwszy blog założyłam w 2004 i tak to poszło.... 
To, co wydrukowane to planuje poedytować i przygotować sobie do druku kiedyś. Dla mnie, dla Małej... choć nie wiem czy to będzie dla niej ciekawe :-) Bo na ten przykład ja bym chętnie poczytała pisaninę mojej Mamy sprzed lat. 
Szczerze żałuję że Blox nas wygonił, że komentarzy niestety nie da się wyeksportować... ale co nas nie zabije to wiadomo co, prawda? 
   Ufff, zdążyłam, bo najbardziej to się spinałam, że nie zmieszczę się w czasie i mi to wszystko poleci w kosmos. Dobrze, że mam w pracy czasem trochę luzu, bo w domu to byłoby ciężko, wszak rodzina w nieświadomości żyje na temat mojego blogowania :-) A przynajmniej ja tak myślę :-)))

Święta znowu na horyzoncie
Teraz mogę już myśleć o Świętach :-) Kartki z życzeniami poszły wczoraj, dzisiaj ostatnia, do której musialam koniecznie napisac taki tradycyjny odręczny list. Bo zawsze piszę i nie wyobrażam sobie inaczej. Te moje listy do kupy razem wzięte to też byłby fajny skarb :-) 
A Święta? Tradycyjnie u nas; czyli nasza trójka (!!!) plus Matencja, Tatencjusz, Teściostwo i Młody z Panną. Zdecydowałam, że nie będę nikomu organizować Świąt, uznałam że czekamy na to, by to nas ktoś zaprosił, ale jak widać echo. Ale z tego sie akurat cieszę, bo będziemy mieć intensywną niedzielę i totalny luz w poniedziałek :-) Może uskutecznimy jakąś wycieczkę rowerową?

urodziny...
Mała zapytała co bym chciała od nich, dzieci znaczy się w prezencie urodzinowym. I mam zagwozdkę, bo serio, nic jakoś nie potrafię sobie wymyślić...


poniedziałek, 15 kwietnia 2019

3 / 2019

Przeprowadzki ciąg dalszy...

Mój blog z przepisami - teraz jest tam:   Zeszyt z przepisami
ale mam zamiar przerzucić wszystko tutaj, żeby mieć pod tak zwaną ręką/myszką?
(edit: już przerzucone, podałam więc aktualny adres)

Nie mniej jednak nie jest to wcale takie proste. O ile na wordpress mi się chyba udało, o tyle dalej już coś jest nie halo. 
Blogów osobistych chyba jednak nie będę przerzucać, mam je w kompie, co prawda pracowym, ale jednak mam. Tylko gdyby tak przyszło mi opuścić biuro w 15 minut nagle i znienacka, a bez możliwości powrotu, to byłby dramat. Na szczęście nie ta półka, nie ten szczebelek, póki co nie czuję się zagrożona :-) A w planach mam przygotować sobie te wszystkie wpisy i wydrukować tak, dla potomności. Kiedy będę już baaardzo stara, wezmę wydruki do jednej łapki, lampkę wina do drugiej i zorganizuję sobie czas wspomnieniowy :-) Odnalazłam przy okazji jeszcze jeden taki stricte zdrowotny o Małej, też skopiowałam ;-) Szczerze żałuję braku komentarzy...

Ogarniam przestrzeń, usiłuję wybadać grunt, co gdzie jest i jak działa. Kogo odnalazłam to wrzuciłam do obserwowania. Zagwozdkę mam z tym obserwowaniem, publicznie czy anonimowo. Nie rozgryzłam tematu. Na wszelki wypadek jak sama nazwa wskazuje wybrałam anonimowo :-)

Tytułem wstępu...
Witam na nowym miejscu Starych Czytaczy! Jeśli jest ktoś tu nowy to witam równie serdecznie :-)

Remontowo...

Zostało uzupełnić ryski na futrynach tu i tam. a potem jak skończy się sezon grzewczy - malnąć kaloryfery. No i balkon czyli siatka (coby kotka nam nie uciekła) plus malowanie. Na wszelki wypadek przynios
łam sobie już z piwnicy leżakofotel, ale zaraz na drugi dzień powitał mnie padający z rana śnieg :-) Nadszedł ten czas, że wszędzie czysto, zrobione, lśni, błyszczy, a ja mam świadomość, że to wszystko co chcieliśmy - mamy już zrobione. Spokój na kilka lat. Takich typowych remontów to już chyba finisz, teraz tylko już odświeżać. Kuchnia robiona w 2012, wiem bo sama oznakowałam ścianę za lodówką, łazienki robione chyba 3 lata temu, ale to by trzeba sprawdzić w blogowych wpisach, bo pewna nie jestem. Teraz zrobiony przedpokój i odświeżona kuchnia, pokój tak zwany duży (słówko salon jakoś mi nie pasuje) no i obecna sypialnia czyli dawny pokój Młodego. Czego chcieć więcej...? 
Szczerze byłam zdziwiona, że czas remontu nie był dla nas tj. SZM i mnie czasem kłótni, awantur, konfliktów. Oboje się wyciszyliśmy, zdawaliśmy sobie chyba sprawę z faktu, że lepiej na spokojnie. Nic nas nie goniło i mieliśmy duuużo czasu. Mała nie włączała się do spraw remontowych, bo i studia i praca plus harcerstwo nieźle ją absorbują, to raz, a dwa sama powiedziała jak trzeba pomóc to mówcie. No i generalnie jakoś nie było specjalnej potrzeby. Młody na początku to samo - jak trzeba pomóc to mówcie i na tym się skończyło. Może ja trochę przewrażliwiona jestem, bo taki miałam wewnętrzny dyskomfort, odebrałam to na zasadzie - powiedziałem, niech mają, ale na wszelki wypadek nie ponawiam pytania bo a może jeszcze czegoś będą chcieli. I to przemyślenie dotyczy obojga, i Małej i Młodego. 

Pracowo...

jest ok, ogarniam temat, daję radę, odsuwam od siebie myśli na temat ewentualnego awansu za 2-3 lata, bo łączyłoby się to z kompletną rewolucją. Jak już wszystko ogarnęłam to znowu nowy temat od podstaw. Fakt, że za lepsze pieniądze, ale ja trochę leniwa się już zdążyłam zrobić i nie wszystko mi odpowiada z tego co się tam dzieje. chyba wole swoje samotne biurko i ten brak zastępstwa w pracy :-)

Rodzinnie...

a raczej Małżeńsko... świętowaliśmy w sobotę rocznicę ślubu. Pyknęło nam 28 lat. Wierzyć mi się nie chce. Mam ostatnio same takie sentymentalno-nostalgiczne myśli. Bo dzieci... Młody już wyfrunął z gniazda, bo przecież od grudnia mieszka z Panną osobno, a Mała się odgraża, że za 2-3 lata to ona na bank się wyprowadzi. Bo w tym roku stuknie mi półsetka. Stara kobita ze mnie. Swiadomość, że więcej mam za sobą niż przed sobą nie nastraja optymistycznie. 
I teraz kiedy remontowo mam ogarnięte, domowo też, to tylko czekam na to, by gdzieś jakaś bomba strzeliła, bo przecież nie może być tak żeby wszystko było OK.
A świętowaliśmy sobotnio w knajpie meksykańskiej z Młodym i Panną, bo Mała harcerzowała na wyjeździe. W prezencie od dzieci dostaliśmy wyjście do azjatyckiej knajpy. Bardzo to był fajny pomysł, oczywiście Małej :-) Fajnie spędzony razem czas w niedzielę :-)

Biegowo...

czas zacząć w miarę regularne treningi, bo jeszcze przed TYMI urodzinami zafundowałam sobie bieg na 21 km, a jak wiadomo samo się to nie przebiegnie. Niestety.  

Wagowo...

znowu jestem do przodu, tzn. na takim etapie jak przed postem dwa lata temu. Ciężko się napracowałam by to mieć, ile czekolady i słodyczy musiałam zjeść to tylko ja wiem :-)

Rowerowo...

Sezon zainaugurowany tydzień temu, na początek 37 km. Wakacje już zarezerwowane, rowerowe, tam gdzie rok temu, zatem trzeba zacząć myśleć o kondycji. :-)

...no i temat kota :-)

Doprawdy nie wiem dlaczego tak późno zdecydowaliśmy się na kota. Gdyby nie Mała to pewnie by do tego nie doszło nigdy. SZM powiedział, że jest w szoku, bo nie przypuszczał, że ja kiedykolwiek zdecyduję się na kota w domu :-) a przecież od grudnia mieszka z nami. Rachunek rodzinny musi się zgadzać; Młody się wyprowadził, to uzupełniliśmy stan kotkiem. Ale, ale, my przecież mamy kotkę, dziewczynkę :-) Jest cudna, śliczna, kochana. Typowy tygrysek dachowiec. Teraz ma chyba 7-8 miesięcy, nie wiemy dokładnie, bo wzięta jest ze schroniska. Myślę sobie, że oprócz tego, że czerpiemy z niej pozytywną energię, to jest dla nas świetnym sposobem na uzupełnienie pustego gniazda, jest się o kogo troszczyć, do kogo mówić, obserwować postępy, komentować zachowanie. To świetny sposób na zmiękczenie relacji. Już nawet zapowiedziałam, że jeżeli Mała wyprowadzając się zabierze kotkę ze sobą, to przygarniemy sobie inny egzemplarz, brzydko mówiąc. ;-) Dojrzałam do kota chyba, bo może to przychodzi z wiekiem?

...Ufff, ale się naklikałam... 

Teraz sprawdzam, kto doczytał do końca?


2 / 2019

...intuicyjny, powiadacie? No ok, zobaczymy jak to będzie z tą moją intuicją :-) Cześć, witajcie w nowym miejscu :-)))

Blox
Skopiowałam te moje bloxowe blogi. Niestety bez komentarzy, ale gdybym chciała kopiować z komentarzami to musiałabym każdy wpis z osobna otwierać i potem kopiować. To by była masakra jakaś. No i czasowo to na bank nie dałabym rady do tego deadlina ustawionego przez Bloxa. Żal mi bardzo tych komentarzy, ale powiem szczerze i okrutnie, cenniejsze, ważniejsze było dla mnie zachowanie mojej pisaniny. Pamiętnik od 2004 roku, kawał życia jakby na to nie patrzeć... I tak kopiowałam i chcąc nie chcąc zerkałam w tamte wpisy, nostalgicznie się robiło, nie powiem. Ilość wpisów malała z każdym rokiem. Nawet teraz poważnie zastanawiałam się nad tym, czy to nie jest sygnał z góry, że czas zakończyć klikanie osobiste. A potem przyszła myśl, że jak to tak, że żal, bo kontakty, bo pisana psychoterapia, bo sentyment i takie tam inne. No i koniec końców póki co jestem. Coś mi mówi, że jakieś dwieście lat temu to ja gdzieś tu chyba zakładałam jakieś konto, tudzież bloga na start na tym Bloggerze, ale kto by to pamiętał...
Zdecydowanie nie podoba mi się to, że przy logowaniu do Bloggera z automatu jestem zalogowana do konta Google. Wolałabym by to coś działało na takiej zasadzie jak Blox, tzn. loguję się tylko do Bloxa i tyle. Muszę popracować na nawykiem wylogowywania się :-)
Jeszcze zastanawiam się nad przerzucaniem treści blogowych, ale tak myślę sobie co to zmieni... Na pewno nie stanę się prze to bardziej interesująca, poczytniejsza itp. I nawet nie wiem czy na tam akurat mi zależy, chyba wolę w kąciku, po cichutku. Pamiętam jaki panik mi się włączył gdy trafiłam do jakiegoś topa blogowego. Nie, nie dlatego, że taka atrakcyjna jestem, o nie. To było chyba z okazji największej ilości postów. Widać naprodukowałam sie mocno, to nie ma co się dziwić, że kopiowania było sporo...
A wiecie, że uraz z Bloxa pozostał? Klika i klikam i wewnętrznie już się boję, czy aby na pewno wszystko się zapisze? :-)

piątek, 12 kwietnia 2019

1 / 2019

Przeprowadzka się dokonuje, czyli wpis testowy.
Oswajam teren, sprawdzam co i jak.