Stali bywalcy :)

wtorek, 27 lipca 2021

72 / 2021

 SzM, który od startu pandemią cały czas jest na homeoffice jutro/dziś właściwie wyjeżdża służbowo do stolycy, a ja sama nie wiem jak mam spożytkować ten czas. Pierwszy raz od tak dawna solo, tzn. z kotem 😁

Rowerowanie idzie mi zdecydowanie lepiej niż bieganie. Przyznaje się szczerze i bez bicia. Zrobiłam tydzień pauzy w bieganiu, bo w pracy był taki nie powiem co, że nie miałam siły, bo gorąco było, bo zdrowotnie musiałam się ciut ograniczyć. Za to ostatnia wyctrieczka rowerowa to była seteczka, albo prawie. Dokładnych pomiarów brak, bo zegarki padły.



środa, 14 lipca 2021

71 / 2021

Jakby ktoś pytał to...

żyję, mam się raczej dobrze, tylko blogowej weny mi brak. A tak w kilku słowach, w skrócie, to byłoby tak:

Pracowo. To działam na dwa biurka: jedno poznaję, gdzie czuję się jakbym pracowała po omacku, w wielkiej mgle, a drugie biurko wprowadzam, koordynuję, mam rękę na pulsie i kontroluję. Nie jest łatwo. Pocieszam się, że potem będzie lepiej. 

Domowo: jest ok. Cały czas nie mogę się przyzwyczaić do tego, że niewiele muszę. 😁 I niewiele też robię😁😁😁. Generalnie to gotuje pracujący homowoofisowo SzM. Zmywa zmywarka, pierze pralka, prasowania jest niewiele, a odkurza moja ukochana Pani Marysia (czyt. rumba). Oglądam filmy, przeglądam neta, no i cały czas, to już chyba zboczenie, doszkalam się pracowo czytając branżowe newsy zarówno z jednego biurka, jak i z drugiego. I niestety nie mogę się zmobilizować do tradycyjnego papierowego czytania ksiazek. 

Matencja i Tatencjusz. Nic lepiej, ale też chyba nie gorzej. Albo - lepiej już było 😉. Nic nie poradzisz. Szkoda słów. 

Młody. No i Panna. Mają się dobrze, chyba, bo nic złego do nas nie Dociera. A w temat ślubu nie ingerujemy. Sami ogarniają temat. No i dobrze, jak będą chcieli tak sobie zorganizują. Stanęło w końcu na kościelnym i zamiast wesela ma być rodzinny obiad, kawa, ciacho. A wieczorem poimprezują sobie ze swoim młodym towarzystwem. Zastanawiam się teraz czy nie zrobić nam jakiejś własnej dla seniorów 😉😁 W temacie finansowania imprezy cisza. Oni nie proszą, nie podejmują tematu, my nic nie proponujemy. Chciałabym tak to ogarnąć by sfinansować im choć trochę, bo ja mam całe życie w pamięci brak zaangażowania mojej Teściowej. Nie wiem jednak co na to SzM. Jeszcze będą dyskusje między mną i SzM w tym temacie. Wiem. 

Mała. Mam wrażenie, że tracę z nią kontakt, ale nie jestem pewna czy nie przesadzam. Nauczona doświadczeniem, nękana telefonami i nadmiarem kontaktu ze strony Matencji staram się nie być taka jak ona. Nie naciskam, nie oblepiam. A przynajmniej tak mi się wydaje. W każdym razie nie wydzwaniam z byle pierdołą. A Mloda ma się dobrze i jak powiedziała docenia to, że szanujemy jej odrębność, samodzielność. Przynajmniej tak mówi. Bo za każdym razem martwię się o nią, z tyłu głowy gdzieś szukam drugiego dna, wyszukuję mozliwe problemy itp. Na pewno wiem, że byłoby mi lżej gdyby ona mieszkała z chłopakiem, wiedziałabym, że jest ich dwoje, że ma wsparcie, nie jest sama. A tak cały czas się boję, że ona tam sama... Cały czas obiecuję sobie, że w końcu umówię się z nią na babski czas, ale nic z tego nie wychodzi. Moje talony z Dnia Matki na wspólny czas wciąż jeszcze nie są zrealizowane...

SzM. Czasem mam wrażenie, że żyjemy obok siebie, potrafimy milczeć razem przez całe popołudnie przeglądając newsy w komórce (to ja) albo grając w jakieś kuleczki (to SzM) przy włączonym TV, a w większości przecież oglądamy każde coś innego. Albo każde ogląda swoje. SzM w tzw. dużym pokoju, ja w sypialni. Potem SzM zasypia przy tv, a ja śpię na ogromnym łożu sama. I generalnie to burczę mu do ucha że tak być nie powinno, ale przyznam się szczerze, że wolę spać sama, mam luz, przestrzeń i nikt mi nie chrapie, no chyba że ja sama 😉😁. 

Ja. Caly czas nabijam razem z SzM kilometry na rowerach, serwujemy sobie różnej długości wypadowe. W weekend dłużej, w środku tygodnia krócej. No i, tadammm! Drugi tydzień biegam, tzn. usiłuję wrócić do regularnych treningow. Bieganie daje mi całe mnóstwo pozytywnych emocji, znajomości, no i kształtuje mi sylwetkę, a mam co nieco do zgubienia, bo szeptem i na ucho przyznam się, że przy wzroście 170cm ważę aż 84kg. To mój życiowy rekord, nie licząc ciąży. Ale napracowałam się mocno na taki wynik. Ileż ja tabliczek czekolady z orzechami i innych słodkości wchłonęłam... Marzę póki co by mieć z przodu siódemkę. A dziś zrobiłam sobie paznokcie. Pierwszy raz od ogłoszenia pandemii. W tak zwanym pandemicznym międzyczasie zapuściłam włosy diametralnie zmieniając fryzurę, z króciutkiego prawie chłopaka na długość do spięcia w koczek na czubku, bez grzywki. Nie mam pomysłu co dalej, a ściąć mi szkoda więc póki co niech rosną. W zeszłym tygodniu zaliczyłam pierwsze pandemiczne babskie spotkanie z kumpelkami ze studiów (a spotykałyśmy się zwykle regularnie, średnio co 1-2 miesiące), a w tym tygodniu czeka mnie kolejne babskie, ale z inną ekipą, też przedtem widywaną regularnie. 

Filmowo. Od powrotu z wczasów to chyba nic istotnego nie widzialam, bo nie pamiętam, a ostatnio... Jeden odcinek Archiwisty, ale coś nie pyklo, taki zagrany mi się wydał. Przez tą główna bohaterkę, której danych nie pamiętam. Rojst sezon 1. Bardzo mi się podoba. Zwłaszcza fakt, że ma dobry dźwięk, polska muzykę i nie opatrzoną obsadę. Ponadto uwielbiam głos i sposób wypowiadania Marka Seweryna. W drugim sezonie trochę mi bruździ obecność Różdżki, ale może da radę 😉😁


I tak to się u mnie toczy... 

A jak tam u Was?