Stali bywalcy :)

poniedziałek, 24 kwietnia 2023

23/2023

Tytułem zaległości....

Moj medyczny przegląd techniczny trwa. Kardiolog (ok) Okulista (ok). Fizjo (prawie ok). Laboratorium (prawie, bo cholesterol i tarczyca...). RTG (ok). Ginekolog (ok). Cytologia (czekam na wynik). Badanie piersi (mam termin). Został mi do odhaczenia endokrynolog (jeszcze nie mam skierowania), ortopeda (mam termin), dermatolog (mam termin) i naczyniowiec (mam termin).

Do fryzjera póki co nie dotarłam, ale tylko dlatego, że mi nie po drodze. Ale temat aktualny jak najbardziej.


Fajny weekend za nami. W piątek spotkaliśmy się z Małą w MieścieWojewódzkim, po drodze zgarnęliśmy JuzNiePannę (Młody był w delegacji) i całkiem fajnie spędziliśmy razem czas. W sobotę trochę pojeździliśmy na rowerach załatwiając po drodze różne rzeczy, które były do załatwienia. I nakręciliśmy tak 20 km. A w niedzielę zaliczyliśmy wycieczkę rowerową w miłym gronie. I pękło nam 50 km. Pod koniec zaliczyłam glebę, na szczęście żadnych dramatów z tego nie ma, ale zdarte kolano, owszem, jest. Czyli sezon rowerowy zainaugurowany.

Tak myślę, że w zasadzie nie wiem o czym mogłabym napisać... Nic ciekawego, istotnego, nie przychodzi mi do głowy. Może to i dobrze, bo wychodzi na to, że nie mam potrzeby by cokolwiek rozkminiać, analizować, wyrzucać z siebie.

Zdarza mi się analizować w głowie na bieżąco i utwierdzać się w przekonaniu, że jest we mnie trochę autystyka. Nie mam potrzeby dopytywania co u kogo słychać, wychodzę z założenia, że jak zechce to sam powie, nie pamiętam wcześniejszych opowieści. Niejednokrotnie jestem szczerze zdziwiona, że ktoś "jest w jakimś temacie". Dziewczyna, która w pracy przyszła w moje stare miejsce pięknie się wkomponowała, zrobiła to szybko, wtopiła się w załogę i "jest w różnych tematach". Szczerze mówiąc podziwiam, trochę zazdroszczę, bo ja z dłuższym stażem jestem na większym dystansie. A ona ma jakąś taką łatwość nawiązywania kontaktów. Czasem mnie drażni swoimi opowieściami (no bo ileż można...), czasem mnie zdziwi pytaniem (np. o choinkę). I jak się porównam to wychodzi, że jestem dysfunkcyjna. A najbardziej śmieszy mnie w duszy to, że ona zawsze mówi, że jej życie innych nie interesuje, ale o wielu wiele wie, no bo przecież nie wszystko o wszystkich.

Młoda w przyszłym tygodniu znowu leci w świat. Tym razem służbowo w ramach Europy. Fajną ma tą pracę. Faktem jest, że Młoda jest bez zobowiązań, może inaczej by było gdyby była dzieciatą mężatką, ale póki co jest gites, więc niech czerpie garściami ile się da.

Młodzi... Cóż, u nich stabilnie. Młody pracowo zadowolony. Zmienił zespół, zakres obowiązków i szefa, wciąż pracując przy tym samym biurku. JuzNiePanna przestała się pracowo spalać, doceniła swoją wartość pracowniczą, słowem dojrzała i okrzepła. Nie dopytuję na siłę co tam u nich, ile powiedzą tyle wiem. Ale widzę, że dobrze im ze sobą. I to jest fajne.

Kolejna rocznica ślubu za nami. Poszliśmy sobie na popracowy obiad do bliskiej fajnej restauracji. Miło było. Niestety dzieci nie pamiętały, więc życzeń nie złożyły. Z jednej strony przykro, z drugiej to nasze święto, a nie ich. Nie ma co rozdzierać szat. Od SzM dostałam kosztowny drobiazg na palec 😀 czyli tzw. standard. Myślałam że odpuszczamy gifty, a tu zdziwko. Miłe.

Filmowo. Obejrzałam serial Chy_ł_ka. Nie wiem czy już o tym nie pisałam. Podobał mi się. Potem poszłam za ciosem i obejrzałam Be_ha_wio_rys_tę. Dziwne uczucie, bo początek podobał mi się bardzo. Po połowie już mnie drażnił, więc ten mój zachwyt to taki umiarkowany jest. 

Nic nie czytam. Ogromną cegła od Młodego leży jak wyrzut sumienia. Zachłanność czytelnicza kazała mi znosić książki do domu, bo przecież "czytam". Tymczasem nic. W sobotę oddałam trzy nieprzeczytane cegły bo skoro od roku leżą i nic się nie dzieje czytelniczo to szkoda trzymać i się oszukiwać.




wtorek, 11 kwietnia 2023

22 / 2023

Święta, święta i po świętach czyli jak zwykle. Na śniadaniu wielkanocnym komplet czyli Matencja, Tatencjusz,  Młody, JuzNiePanna i niespodzianka pod tytułem Mała. Bo Mała już dawno zapowiedziała że na Wielkanoc jej nie będzie bo ma zaplanowany wyjazd. Koniec końców wyjazd jej nie doszedł do skutku i zrobiła nam niespodziankę, stawiła się na śniadaniu. Był u nas też mąż Teściowej. Swojego Rodzeństwa nie zapraszałam, uznałam że skoro cały rok się nie odwiedzamy, nie widujemy bez specjalnych okazji, to nie widzę powodu dla którego mam skakać wokół nich w czasie Świąt. Nie ukrywam, że po cichu liczyłam na to że może w rewizycie po urodzinach Matencji zaproszą nas do siebie na jakąś kawę. Skończyło się na życzeniach i kontakcie przez SMS. A to podobno najbliższa rodzina, cóż... Jemu jak widać nie zależy, a mnie przestało się chcieć starać.
Na śniadaniu było miło i sympatycznie, potem Matencja zaczęła strzelać tekstami w kierunku Tatencjusza, potem ja szybko zwróciłam jej uwagę, potem ona usilowała udawać że to żarty, potem ja poprosiłam o spokój i świąteczną atmosferę. I potem już było miło. To tak w skrócie. Czyli standard.
A Lany Poniedziałek przesiedzieliśmy w domu tylko we dwójkę (plus kot). My nie chcieliśmy nikogo. I nikt nie chciał nas. 
Od dawna już chodzi mi po głowie jakiś wyjazd, chciałabym coś zobaczyć, zwiedzić, zmienić otoczenie. Na nic się nie zanosi, niczego nie mam w planach, ale co się napatrzę w necie to moje. Jak świr jakiś napalony oglądam, sprawdzam, wymyślam, czytam relacje z podróży innych ludzi. I wiem że tak naprawdę nic z tego nie będzie, no bo na przykład nie mam z kim, a brak mi entuzjazmu by finiszować solo. A do tego dolegliwości bólowe nogi nie mineły, więc długie wędrówki też odpadają. To bez sensu jechać gdy się ma problem bólu przy chodzeniu. Ale oczy nacieszę pięknymi widokami i już mi lepiej.
Co do przeglądów i problemów zdrowotnych to zostało mi ustalić termin u dowcipnego lekarza. I mam zagwozdke bo tzw. mój prywatny z gabinetu (bez NFZ) to już Leśny Dziadek, Emeryt. Więc może czas poszukać nowego. To może skorzystać z NFZ? I koniecznie umówić się muszę z fizjo, bo wszelkie znaki i Wujek Google mi mówią że tam mam szukać pomocy co do powrotu do normalnego chodzenia, o bieganiu nawet nie wspomnę.
Plan na ten tydzień będzie szybki, bo poniedziałek już przecież uciekł, a wtorek już trwa... Kardiolog, paznokcie, w międzyczasie nasza rocznica ślubu. I tydzień się skończy. Ot tak.
Zrobiliśmy sobie zdjęcie, takie szast prast selfie. Trudno mi uwierzyć, że ta zmęczona baba na zdjęciu to ja. Stara baba. Tak po prawdzie. W środku, w głębi duszy jest inaczej. Ale fota mówi co innego. Inna sprawa, że dojrzewam do fryzjera. Mam co chciałam; długie, wystopniowane, szczerze powiem efektowne, ciemne, gęste falujące, trochę kręcone włosy. Tak długich nie miałam jeszcze w swoim życiu. Za łopatki, do pasa brakuje już tylko troszkę. Ale... Z tyłu liceum a z przodu czar pryska. To raz. Rozpuszczone, mało wygodne, więc rzadko. To dwa. Zazwyczaj ogon, kok. Grube i dużo, więc ciężko i ciepło. To trzy. I generalnie nie jestem zadowolona. Bo wokół buzi łyso. Albo dociąć i jeszcze bardziej wystopniować, może grzywkę zrobić, albo po prostu skrócić i zmienić. No i dojrzewam do jasnej barwy, bo odrosty siwizny mnie wkurzają coraz bardziej. Chyba mam kolejny termin do umowienia 😉😀


piątek, 7 kwietnia 2023

21 / 2023

Po prostu... 
Spokojnych, radosnych i zdrowych!!!
źyczy 
Anonimka 😉

Wielkanoc 2023

środa, 5 kwietnia 2023

20 / 2023

Matencja
Ma problemy z zapamiętywaniem, wiecznie czegoś szuka, bo chowa non stop, przekłada, gubi się, widzę że powoli ogarnia rzeczywistość, coraz trudniej łapie proste rzeczy; jak dla mnie zmiany dementywne stosowne do wieku. Bo udar był, ale drobny i ponad 15 lat temu więc nie sądzę żeby to były zmiany poudarowe. Poprosiłam więc by wzięła od lekarza skierowanie do neurologa, bo z racji przebytego udaru powinna się co jakiś czas skontrolować. Jestem w stanie załatwić szybką wizytę. A ona nie widzi potrzeby i mam z niej nie robić wariatki. Tak powiedziała.
Ma problem z chodzeniem. Ból kręgosłupa jest okropny chodzi pochylona mocno do przodu. 100 lat temu przywiozłam leciutki chodzik który ułatwiłby jej komunikację po domu. Z uporem maniaka chodzi o jednej kuli. A i to dopiero od niedawna. A chodzik leży złożony na pawlaczu. Bo jak ona twierdzi jest kompletnie niepotrzebny. Mało tego,  powinnam go zabrać.
Problem nietrzymania moczu. Kupiłam wkładki, kupiłam majtki chłonne. Powiedziała że okej wypróbuje. Wkładki się sprawdziły, a majtki nie. Ok. Poprosiłam by powiedziała lekarzowi żeby wypisał wniosek na refundację tych wkładek. Nic mu nie powiedziała, bo uważa że to niepotrzebne. Zatem kolejny raz jak przywiozę powiem ile kosztowało i poproszę o zwrot. Jak poczuje utratę kasy to może dojrzeje.
Orzeczenie o stopniu niepełnosprawności uważam że należy jej się z samego wieku skończonych 80 lat. Powiedziałam żeby poprosiła lekarza o wypisanie wniosku, bo póki co jest w miarę sprawna i mogłaby pójść na komisję. A nie wiadomo jak się losy potoczą i jak jej zdrowie dopisze, lepiej nie będzie, a zawsze taki papier jej/nam się może przydać. Ona nie widzi potrzeby. Mam nie robić z niej inwalidki.
Poprosiłam by powiedziała lekarzowi domowemu by wpisywał wszystkie rzeczy zlecone czyli leki, dawki, skierowania i inne,  do jednego zeszytu żeby potem było łatwiej to ogarnąć. By nie szukać kartek i karteluszek. Nieopatrznie powiedziałam że ułatwi nam to komunikację. Co się nasłuchałam to moje i na dobrą sprawę nie wiem czy ten lekarz to wpisał do zeszytu czy nie. Jak pojadę to się przekonam.
Ale usłyszała że podobno trzeba jakiś wniosek złożyć żeby dostać kolejne 500 +. No i o tym z lekarzem rozmawiała. Reszta to nieważne, ja przesadzam, a ona nic nie potrzebuje.
I tak to jest...
Tyle razy obiecywałam sobie nie wchodzić w dyskusje. W myślach liczę do 10 ale czasem nie wytrzymuję... A potem gryzie mnie wyrzut sumienia, że nie jestem ciepła, serdeczna, empatyczna... Bo nie jestem, nie wyzwala we mnie takich emocji, z bólem to piszę. Czy to znaczy że jestem złą córką albo złym człowiekiem. Bronię się przed tymi uczuciami w myśl zasady że skoro ja tak traktuję moją Matencję to istnieje szansa, że moja córka tak w przyszłości będzie traktować mnie. Oszaleję. Tak, wiem, przydałaby mi się terapia.