Na śniadaniu było miło i sympatycznie, potem Matencja zaczęła strzelać tekstami w kierunku Tatencjusza, potem ja szybko zwróciłam jej uwagę, potem ona usilowała udawać że to żarty, potem ja poprosiłam o spokój i świąteczną atmosferę. I potem już było miło. To tak w skrócie. Czyli standard.
A Lany Poniedziałek przesiedzieliśmy w domu tylko we dwójkę (plus kot). My nie chcieliśmy nikogo. I nikt nie chciał nas.
Od dawna już chodzi mi po głowie jakiś wyjazd, chciałabym coś zobaczyć, zwiedzić, zmienić otoczenie. Na nic się nie zanosi, niczego nie mam w planach, ale co się napatrzę w necie to moje. Jak świr jakiś napalony oglądam, sprawdzam, wymyślam, czytam relacje z podróży innych ludzi. I wiem że tak naprawdę nic z tego nie będzie, no bo na przykład nie mam z kim, a brak mi entuzjazmu by finiszować solo. A do tego dolegliwości bólowe nogi nie mineły, więc długie wędrówki też odpadają. To bez sensu jechać gdy się ma problem bólu przy chodzeniu. Ale oczy nacieszę pięknymi widokami i już mi lepiej.
Co do przeglądów i problemów zdrowotnych to zostało mi ustalić termin u dowcipnego lekarza. I mam zagwozdke bo tzw. mój prywatny z gabinetu (bez NFZ) to już Leśny Dziadek, Emeryt. Więc może czas poszukać nowego. To może skorzystać z NFZ? I koniecznie umówić się muszę z fizjo, bo wszelkie znaki i Wujek Google mi mówią że tam mam szukać pomocy co do powrotu do normalnego chodzenia, o bieganiu nawet nie wspomnę.
Plan na ten tydzień będzie szybki, bo poniedziałek już przecież uciekł, a wtorek już trwa... Kardiolog, paznokcie, w międzyczasie nasza rocznica ślubu. I tydzień się skończy. Ot tak.
Zrobiliśmy sobie zdjęcie, takie szast prast selfie. Trudno mi uwierzyć, że ta zmęczona baba na zdjęciu to ja. Stara baba. Tak po prawdzie. W środku, w głębi duszy jest inaczej. Ale fota mówi co innego. Inna sprawa, że dojrzewam do fryzjera. Mam co chciałam; długie, wystopniowane, szczerze powiem efektowne, ciemne, gęste falujące, trochę kręcone włosy. Tak długich nie miałam jeszcze w swoim życiu. Za łopatki, do pasa brakuje już tylko troszkę. Ale... Z tyłu liceum a z przodu czar pryska. To raz. Rozpuszczone, mało wygodne, więc rzadko. To dwa. Zazwyczaj ogon, kok. Grube i dużo, więc ciężko i ciepło. To trzy. I generalnie nie jestem zadowolona. Bo wokół buzi łyso. Albo dociąć i jeszcze bardziej wystopniować, może grzywkę zrobić, albo po prostu skrócić i zmienić. No i dojrzewam do jasnej barwy, bo odrosty siwizny mnie wkurzają coraz bardziej. Chyba mam kolejny termin do umowienia 😉😀
Święta przestają już chyba być takie jak dawniej, dla mnie to nawet dobrze, bo można spędzać je tak, jak każdy lubi, a najcenniejszy jest relaks i chwile bliskości .
OdpowiedzUsuńWypady za miasto to najlepsza opcja, dla psychiki i dla zdrowia fizycznego, a słoneczko dopisało!
jotka
A może jednak mogłabyś się polubić? Byłoby fajnie! ;-))))))
OdpowiedzUsuń