Stali bywalcy :)

środa, 27 listopada 2019

37 / 2019

Mirena wyjęta. Badania poziomu hormonów zrobione.
Interpretacja wyników stan po menopauzie.
Cokolwiek by to by to nie znaczylo 😁

wtorek, 19 listopada 2019

36 / 2019

Poznajcie moją Matencję.
https://youtu.be/n-ajUG_FNds

poniedziałek, 18 listopada 2019

35 / 2019

To tylko dziś...
Krótka rozmowa telefoniczna ze znajomym specem psyche; w temacie Młodej - dać jej dorosnąć, odciąć pępowine, niech dojrzewa i walczy; w temacie ja - ja czyli nad opiekuńczy rodzic, który kocha za bardzo plus lęk przed utratą kontroli.

Kolejna bezowocna dyskusja z Matencją.
Wiek ma swoje prawa i ograniczenia czyli walka z wiatrakami.

niedziela, 17 listopada 2019

34 / 2019

W telegraficznym skrócie...
Namiastka rozmowy z SzM zaliczona. Efekt raczej dobry, ale i tak oczywiście nie powiedziałam wszystkiego, bo nie umiałam, bo łzy, bo blokada jakaś mi się włącza ...

Doczekaliśmy się w końcu sypialnianego łóżka, takiego prawdziwego. Nie przypuszczałam jednak, że tak to będzie. Uczucia mieszane. Bo w końcu jest, ale kosztem tego że to już etap wypadania z gniazda 😉

Dziś wprosiła się do nas Matencja z Tatencjuszem. To była rzeźnia i masakra w jednym. Nie potrafię być spokojna i miła. Tatencjusz słabo słyszy, aparatów nie nosi, wszystkim wmawia że słyszy. Matencja słyszy dobrze, ale wybiórczo. Tylko to co chce i interpretuje wg swego skomplikowanego tego czegoś. Nie ma za grosz poczucia humoru. Jest wiecznie nieszczęśliwa, skrzywdzona, pełna pretensji do Tatencjusza i swiata. Jeśli nie wybierasz opcji zgodnej z jej rozumieniem to znaczy że jesteś przeciw niej. I w tym wszystkim my.
Nawet płakać nie mam siły...

wtorek, 12 listopada 2019

33 / 2019

...
Jestem w tak zwanej czarnej doopie i nie mam siły, chęci i energii na to by cokolwiek zrobić, zmienić...
Nie mam siły na bycie wesołą i radosną, a za taką osobę ma mnie otoczenie, drętwieją mi policzki na myśl o uśmiechu, ale zmuszam się by być pogodną, bo nie zdzierżę pytań w stylu czy coś się stalo...
Nic mi się nie chce, nawet jeść, a to akurat chyba dobrze.

Jesteśmy po weekendowym wyjeździe z liczną grupą znajomych. Zazwyczaj było fajnie. Tym razem się umordowalam, bo męczył mnie bycie w towarzystwie.

Nie zebrałam się na rozmowe. Jeszcze.

...
Widzę młodą mamę z dzieckiem myślę sobie jak spieprzylam tamten czas.
Nie potrafię przypomnieć sobie dobrych chwil, wspomnień. Bardzo się staram, ale wszystko widzę z perspektywy "dlaczego to zmarnowalam" i "nie powinnam była". Czyli podsumowując do doopy że mnie matka.

Widzę parę ludzi, którzy patrzą na siebie z uczuciem. Zazdroszczę im tego szczerze...
Nie potrafię otworzyć się przed SzM i powiedzieć co mi w duszy gra, bo jestem głęboko przekonana że mnie nie zrozumie, wysmieje, poklocimy się itd.
Patrzę na SzM i jest mi go autentycznie żal, że ma taką beznadziejną mnie.
I ten chłód między nami... Widzę, że brakuje mu sił, pomysłu i chęci i przeciegam ta linię jak masochistka, ciągnę i sprawdzam kiedy dostanę obuchem w łeb.

Męczę się okrutnie w relacji z Matencją, która mnie po prostu drażni. Usiłuję samej sobie tłumaczyć, że to matka, że wiek, że choroba, że powinnam, ale kiepsko mi to idzie. Muszę się bardzo pilnować by na nią nie burczec, nie potrafię być córkąprzylepką, taką serdeczną, jakaś uszkodzona w tym wzgledzie jestem. Nie chcę słuchać narzekania i zalow na Tatencjusza, brata, bratową. Nie mogę powiedzieć tego co naprawdę myślę, bo to byłby czysty Armagedon. I tak słyszę wciąż, że trzymam stronę ojca.

I mam wieczne wyrzuty sumienia, a teraz jeszcze myślę, boję się i nie chcę tego by moje dzieci traktowały mnie tak jak ja moją Matencję.

O nieistniejącego relacji z moim osobistym Tatencjuszem nie wspomnę. Ale ten brak otwartości rozmowy z SzM to chyba mam po nim. On niczego nie mówił i nie mówi Matencji w temacie swoich planów, uczuć, wspomnień, refleksji. Łapie sie na tym że robię tak samo. I za to też się nie lubię...

Stały lęk o Małą, co zrobić, co powiedzieć, by zostać dobrze odebraną, zrozumianą. I te myśli, czy to na pewno dobrze, że ona bierze leki, i jak bardzo jest źle że trafiła do psychiatry i czy to na pewno tylko (!?) te jakieś lęki...

I stres o relacje z Młodym, i nasze czyli moje, i Młodego z SzM...

Do tego wszystkiego wkurzające objawy menopauzy... Uderzenia gorąca, tak że aż grzbiet piecze. A w nocy budzę się zlana potem na maksa...

I to uczucie frustracji że czas płynie nieublaganie, że więcej życia za mną niż przede mną...

I wewnętrzny lęk że wkrótce rodziców może zabraknąć i na pewno będę w jeszcze większej czarnej doopie, z mega wyrzutami sumienia...

I mogłabym tak jeszcze długo...

sobota, 2 listopada 2019

32 / 2019

Dlaczego ja Cie tak nienawidzę, tak mnie dziś zapytałes...
To nieprawda. Kocham Cię. Mimo wszystko i na przekór. Czasem Cię nie lubię, czasem mnie draznisz, ale do nienawiści jest mi bardzo daleko, nie przyszłoby mi to nawet do glowy.
Jesteś dla mnie bardzo ważny, chyba nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo; bez Ciebie, Twojej obecności, nie czuję się stabilnie, bezpiecznie; potrzebuję świadomości, że jesteś obok mnie, źle się czuję gdy wyjeżdżasz, wbrew temu co sobie myślisz.
... ale... jestem zmęczona...
... zamartwianiem się o relacje Twoje i dzieci. I nawet może dałabym się przekonywać że jestem w błędzie i przesadzam, ale ostatnie wydarzenia utwierdzają mnie w przekonaniu, że słusznie mnie stres w tym temacie zżerał. Mała stoi na stanowisku, że nie zbudowaliscie żadnych relacji, bo ważniejszy jest film w tv i gry, a jak masz potrzebę nadrobienia czegoś w tym temacie to zabierasz ją na zakupy. Tak to wygląda z jej perspektywy, bo kiepsko się gada z kimś kto jest wpatrzony w tv, albo ekran telefonu...
Wciąż uważam, że nie traktujesz Młodego jak partnera, że masz zapędy by go krytykować i nie zgadzać się z nim tak po prostu i dla zasady, że masz, satysfakcję gdy możesz mu pokazać kto tu rządzi. Tak było i nadal jest. Niejednokrotnie zwracałam Ci uwagę, że lepiej traktujesz swojego siostrzeńca niż syna. Wszystko jest ważne, spojrzenie, gest, tembr głosu, uwaga, zainteresowanie. A Ty go po prostu nie lubisz i nawet nie starasz się by to ukryć. Wiem, że Młody to nie kryształ, też mam mu sporo do zarzucenia, ale to nasze dziecko. O relacje powinny dbać obie strony. Biorąc pod uwagę wcześniejsze naszym zadaniem jest zadbać o obecne. I już nie będę Cię słuchać w tym temacie. Nie chcę go stracić.
... Zmęczona jestem krytyką mnie. Przyzwyczaiłes siebie i poniekąd mnie też, do tego, że nie są mi potrzebne słowa pochwały, akceptacji, dobre słowa po prostu. Słyszę wciąż, że ja zawsze, albo nigdy... i tu oczywiście coś negatywnego, na różnych plaszczyznach. Kiedy mi powiedziałeś ot tak coś miłego, serdecznego, tak od serca...? Zmęczona tym jestem. Czasem atmosfera jest tak gęsta, ciężka, że oddychać nie mogę. W zwykłych rozmowach dotyczących różnych spraw, opinii, stanowisk przestałam dyskutować, oponowac, bo doszłam do tego, że nie warto, szkoda energii, cokolwiek by to nie było Ty wiesz swoje i na pewno lepiej niż ja. Odbiło mi się to czkawką, bo ostatnio Mała słusznie zauważyła, że skąd ma wiedzieć, że ja myślę inaczej skoro ja nie reaguję na to co Ty mówisz.
W głowie mam tyle myśli, refleksji, tyle rzeczy bym chciała Ci powiedzieć, ale rezygnuje, bo wiem, przypuszczam, że skończy się ostrą wymianą zdań. Zostanę skrytykowana, wysmiana. Jak zwykle. Nie chcę tak dłużej.
... I tak... potrzebuję czułości, potrzebuje bliskości, ale nie tylko w łóżku.
Nie chcę powielać błędów moich rodziców, nie chce takiego małżeństwa. A coraz częściej mam wrażenie, że tak się dzieje...