Zżera mnie i muszę, bo się uduszę!
Nie chcę pisać całej opowieści więc zasygnalizuję sobie tylko co mnie poruszyło, wkurzyło. Nie potrafię znaleźć słowa by określić co czuję. Frustracja, rozdrażnienie i wku_rw, a wszystko przyprawione bezsilnością.
Po pierwsze Młody to sknerus, i to na na maxa. Sknerus jak nic, bo innego wytłumaczenia nie widzę. No chyba że buc po prostu nieogarniety. Kolejny raz szlag mnie trafia - idziemy do nich na umówione spotkanie, zjemy przydziałowy kawałeczek ciastka i potem siedzimy przy pustym stole. I tak jest lepiej niż było, bo teraz padła propozycja kolejnej kawy, herbaty i może jeszcze ciasta. Ale o czymkolwiek ponad to można zapomnieć. Jestem naprawdę rozczarowana jego/ich podejściem do sprawy. Nie przypuszczałam, że moje własne dziecko dołączy do grona tych osób, od których wychodzę głodna. Jest mi przykro ze względu nie tylko na nas, ale na Matencję z Tatencjuszem, którzy też byli do nich zaproszeni. Fakt, Młodzi zapraszali na ciacho, ale nie wymagam nie wiadomo jakiej gościny. Wystarczyłoby żeby chociaż padło słówko, że może coś zrobią na szybko. Żeby chcieli cokolwiek, jakkolwiek. Ręce opadają. Porażka. I nie idzie tu o zwykly brak kasy, bo aż tak źle nie mają. A porażka owszem. Moja osobista, bo u nas w domu tak nie robimy i nie robiliśmy.
Po drugie, wstyd pisać, cokolwiek by nie opowiadali ile to się nie nasprzątali, sory, ale nie widać efektów. Wrażenie chaosu i bałaganu przede wszystkim wszędzie, a łazienka i toaleta to dramat. Nie dbają po prostu. Dla mnie prywatnie to masakra. Ogarnięty mają tylko przysłowiowy rynek i to raczej symbolicznie. Generalnie to od dbania i ogarniania tam jest Młody, bo Już-nie-panna pewnie zwykle leży i pachnie, albo źle się czuje, ewentualnie jest zmęczona. Siłę decyzyjną stanowi chyba on, a że z niego leń wagi ciężkiej, to jest jak jest. Nie jest mi go żal, nie w tym rzecz, jak sobie pościelił tak ma, a widać jemu to nie przeszkadza. W domu rodzinnym Młodego ogarniała mamusia-Anonimka i też mamusia goniła go do porządku, teraz nie ma kto gonić, a Już-nie-pannie bałagan jak widać nie przeszkadza. I mamusia-Anonimka jest sfrustrowana. Że jak to tak, mój syn ma w domu taki sajgon, więc to porażka. Moja.
Szczerze, to najchętniej wpadłabym tam do nich i razem z nimi wypucowała wszystko, pokierowała co robić, żeby się nie narobić przy sprzątaniu i żeby był efekt porzadku. Pokazałabym im że można, że da się i że serio może to mieszkanie inaczej wyglądać. Boję się że jak wkroczy tam właścicielka mieszkania to ręce załamie. A ja jestem niejako gwarantem, bo wynajmują od mojej koleżanki. I chyba im powiem, że przyjdę nauczyć ich sprzątania. Serio.
Po trzecie... Ostatnio Mała wyłapała, że coś iskrzy między mną i SzM, nawet zapytała nas czy wszystko ok. Dziś SzM odwoził ją do domu i dopytywała go i on jej powiedział, że ja się czasem zachowuję jak Babcia-Matencja i jego to wkurza, i to dlatego między nami iskrzy. Przyznam, że mnie zatkało. Ale zaraz potem zapytałam go czy powiedział jej też o tym, że wieczorami popija i że mnie to wkur_wia. A on mi na to że już w tygodniu nie, tylko w weekendy. I jak zaczęliśmy się licytować czy to prawda czy nie, to całość podsumowałam mówiąc, że coś jest jednak nie tak, skoro liczymy te dni albo tygodnie.
No i tak to...
Wyrzuciłam z siebie, a wcale mi nie jest lżej.
I jeszcze to...
Ostatnio w TV oglądaliśmy po_ż_ary w C_hor_wac_ji, w mieścince gdzie byliśmy kilka razy na wakacjach. Potem niechcący naczytałam się o tragedii turys_tów w 2018 w Gre_cji gdy paliło się w M_at_i. Teraz znowu media trąbią o po_ża_ra_ch na wyspach gre_ckich (Ro_do_s, K_o_s), a we wrześniu mamy już zaplanowany wyjazd do G_r_ecj_i na kontynent.
...