Stali bywalcy :)

poniedziałek, 24 lipca 2023

53 / 2023

Rodzinnie
Zżera mnie i muszę, bo się uduszę! 
Nie chcę pisać całej opowieści więc zasygnalizuję sobie tylko co mnie poruszyło, wkurzyło. Nie potrafię znaleźć słowa by określić co czuję. Frustracja, rozdrażnienie i wku_rw, a wszystko przyprawione bezsilnością.
Po pierwsze Młody to sknerus, i to na na maxa. Sknerus jak nic, bo innego wytłumaczenia nie widzę. No chyba że buc po prostu nieogarniety. Kolejny raz szlag mnie trafia - idziemy do nich na umówione spotkanie, zjemy przydziałowy kawałeczek ciastka i potem siedzimy przy pustym stole. I tak jest lepiej niż było, bo teraz padła propozycja kolejnej kawy, herbaty i może jeszcze ciasta. Ale o czymkolwiek ponad to można zapomnieć. Jestem naprawdę rozczarowana jego/ich podejściem do sprawy. Nie przypuszczałam, że moje własne dziecko dołączy do grona tych osób, od których wychodzę głodna. Jest mi przykro ze względu nie tylko na nas, ale na Matencję z Tatencjuszem, którzy też byli do nich zaproszeni. Fakt,  Młodzi zapraszali na ciacho, ale nie wymagam nie wiadomo jakiej gościny. Wystarczyłoby żeby chociaż padło słówko, że może coś zrobią na szybko. Żeby chcieli cokolwiek, jakkolwiek. Ręce opadają. Porażka. I nie idzie tu o zwykly brak kasy, bo aż tak źle nie mają. A porażka owszem. Moja osobista, bo u nas w domu tak nie robimy i nie robiliśmy.
Po drugie, wstyd pisać, cokolwiek by nie opowiadali ile to się nie nasprzątali, sory, ale nie widać efektów. Wrażenie chaosu i bałaganu przede wszystkim wszędzie, a łazienka i toaleta to dramat. Nie dbają po prostu. Dla mnie prywatnie to masakra. Ogarnięty mają tylko przysłowiowy rynek i to raczej symbolicznie. Generalnie to od dbania i ogarniania tam jest Młody, bo Już-nie-panna pewnie zwykle leży i pachnie, albo źle się czuje, ewentualnie jest zmęczona. Siłę decyzyjną stanowi chyba on, a że z niego leń wagi ciężkiej, to jest jak jest. Nie jest mi go żal, nie w tym rzecz, jak sobie pościelił tak ma, a widać jemu to nie przeszkadza. W domu rodzinnym Młodego ogarniała mamusia-Anonimka i też mamusia goniła go do porządku, teraz nie ma kto gonić, a Już-nie-pannie bałagan jak widać nie przeszkadza. I mamusia-Anonimka jest sfrustrowana. Że jak to tak, mój syn ma w domu taki sajgon, więc to porażka. Moja. 
Szczerze, to najchętniej wpadłabym tam do nich i razem z nimi wypucowała wszystko, pokierowała co robić, żeby się nie narobić przy sprzątaniu i żeby był efekt porzadku. Pokazałabym im że można, że da się i że serio może to mieszkanie inaczej wyglądać. Boję się że jak wkroczy tam właścicielka mieszkania to ręce załamie. A ja jestem niejako gwarantem, bo wynajmują od mojej koleżanki. I chyba im powiem, że przyjdę nauczyć ich sprzątania. Serio.
Po trzecie... Ostatnio Mała wyłapała, że coś iskrzy między mną i SzM, nawet zapytała nas czy wszystko ok. Dziś SzM odwoził ją do domu i dopytywała go i on jej powiedział, że ja się czasem zachowuję jak Babcia-Matencja i jego to wkurza, i to dlatego między nami iskrzy. Przyznam, że mnie zatkało. Ale zaraz potem zapytałam go czy powiedział jej też o tym, że wieczorami popija i że mnie to wkur_wia. A on mi na to że już w tygodniu nie, tylko w weekendy. I jak zaczęliśmy się licytować czy to prawda czy nie, to całość podsumowałam mówiąc, że coś jest jednak nie tak, skoro liczymy te dni albo tygodnie.
No i tak to... 
Wyrzuciłam z siebie, a wcale mi nie jest lżej.
I jeszcze to...
Ostatnio w TV oglądaliśmy po_ż_ary w C_hor_wac_ji, w mieścince gdzie byliśmy kilka razy na wakacjach. Potem niechcący naczytałam się o tragedii turys_tów w 2018 w Gre_cji gdy paliło się w M_at_i. Teraz znowu media trąbią o po_ża_ra_ch na wyspach gre_ckich (Ro_do_s, K_o_s), a we wrześniu mamy już zaplanowany wyjazd do G_r_ecj_i na kontynent. 
...



poniedziałek, 17 lipca 2023

52/2023

Zdrowotnie
Dla przypomnienia wpiszę tu sobie, że zmiana dermatologiczna obserwowana przez specjalistę od chyba listopada dziś stała się podstawą do wystawienia mi skierowania na badania w kierunku boleriozy. W najbliższych dniach badanie, wynik podobno za 7 dni, wizyta kontrolna u specjalisty z początkiem sierpnia. 
Jak doczytałam o boleriozoe to diagnozuje u siebie chyba z 70% objawów. No i w historii mam kleszcza. Serio, myślałam kilka razy czy to może nie bolerioza; sztywność, bolesność stawów, depresyjność, notoryczne zmęczenie, wyczerpanie, pogorszenie słuchu. Pewnie trochę bym jeszcze znalazła.
Pracowo
Byle do przodu. Nie umiem odpuścić, zrobić byle było. Trudniej mi się przez to pracuje, ale tak mam, inaczej nie potrafię.
Filmowo
Wotum nieufności. Polski miniserial political fiction. Dla mnie ok. Wchlonelam w dwa wieczory.
Rodzinnie
Zaliczona wycieczka rodzinna z Małą. Wyjazd miał być Taty z córką, ale ten Tata zaprosił mnie również. A że Tata miał fantazję to załapałam się na super mega high exclusive restaurant. Serio. Pierwszy raz w życiu byłam w takiej restauracji, gdzie kelner serwując danie opowiada cudnie o tym co jest na talerzu. Prawie jak Am_aro 😉 Wiem, brzmi bardzo snobistyczne. Nawet szczerze powiedziawszy trochę czuję się niekomfortowo z tą wizytą w swojej historii i nikomu o niej nie opowiedziałam. 
Fryzjer
Zaliczone refleksy część 2 i kolejne stopniowanie, żeby głowa była mniejsza. Jest zdecydowanie jaśniej jak było. I będzie bardziej w miarę mycia. Bo są stonowane czy jakoś tak. A następne to już będą pasemka, a nie refleksy. Czyli jest ok.
...


piątek, 14 lipca 2023

51 / 2023

Tydzień pracowy, kolejny wakacyjny, za nami. 
Szybko zleciał, bo roboty mnóstwo. Udało mi się najważniejsze rzeczy podomykać tak jak chciałam. Sezon urlopowy w pełni, to znaczy albo ludzie odpoczywają albo ogarniają zastępstwa za tych co odpoczywają. Słowem raz na wozie, a raz pod nim. Więc od poniedziałku spadam pod ten wóz.
Piątek, piąteczek, a my w domu, przed TV, z komorką w łapie. Dawniej pewnie byśmy szli  gdzieś do kogoś, albo czekali u nas na gości. Teraz czasy się zmieniły. Może i żal, ale już się przyzwyczaiłam. Nie jest źle.
Sobota
Planujemy szybką, krótką, wycieczkę, tym razem z Młodą. Miał to być wypad Taty z córką, ale zostałam zaproszona przez SzM 😄
Niedziela
Może wpadnie nam jakaś wycieczka rowerowa... To jeszcze nieustalone. SzM sprawił sobie prezent, w postaci nowego roweru, więc jak skończy go skręcać to pewnie będzie chciał go przetestować. Normalnie byłabym zła, że wydał kasę, bo rower ma, wsadził w niego trochę kasy i ekonomicznie ten zakup to trochę porażka. Ale nie chce mi się dyskutować, poza tym prawda jest taka, że SzM dostał superextranagrodeszefa więc skoro ma taki kaprys to niech się cieszy. Zobligowalam go tylko do uporządkowania rowerowego zakątka w naszej piwnicy; rzeczy, wszelkich części, gadżetów, no i ilości rowerów, bo na naszą dwójkę, póki co mamy ich trzy. Ale na to pewnie długo poczekam.

I wisienka na torcie tego wpisu...
Ta-dam! Zgadnijcie proszę kto wybiera się jesienią na grecki babski wypad mamy z córką? :) :) :)

poniedziałek, 10 lipca 2023

50/2023

Dziś zorganizowaliśmy się sami. Bez towarzystwa, bez napinki. Wycieczka w nowe miejsce, które podpowiedział mi wczoraj internet. Nie był to strzał w dziesiątkę, bo tłukliśmy się na szczęście autem, żeby troszkę pospacerować w tym upale, na szczęście spacer był zacienionymi ścieżkami lesnymi. Atrakcja sama w sobie jest ok, na szczeblu lokalnym, bo dla lokalnych mieszkańców. Naprawdę fajne miejsce na spacer i rekreację. Może wrócimy tam zimą, gdy będzie biało. I chłodniej niż dzisiaj.

sobota, 8 lipca 2023

49 / 2023

Młodzi
Wiele razy SzM w rozmowach ze mną mówił, że moglibyśmy kiedyś, za rok, pojechać na wczasy razem z Młodymi, a nawet jeszcze z Małą do kompletu. Osobiście nie wydaje mi się by Mała chciała, ale w przypadku Młodych nie wykluczyłabym akceptacji, choćby ze względu na finanse. Zawsze podchodziłam do tego pomysłu, wspólnego wyjazdu, z ogromną rezerwą, czemu bardzo dziwił się SzM. Po dzisiejszej krótkiej, ok. 5 godzin w sumie, wycieczce autem plus dłuższy spacer, w składzie: my, Młodzi i ich pies, stwierdziłam że nie wyobrażam sobie byśmy mogli pojechać z nimi na dwa tygodnie gdziekolwiek. I dziś SzM przyznał mi rację. Mlody. To moje dziecko, bardzo go kocham, ale znam jego zalety i wady. I chyba już odzwyczaiłam się od tych rzeczy, które mnie drażniły. To raz. Spięcia na linii Młody-SzM; zachowują się jak koguty, aż iskrzy, a ja podskórnie czekam na wybuch. Aczkolwiek i tak jest lepiej niż było kiedyś. To dwa. Do tego wieczne zmęczenie, narzekanie, robienie z siebie zdziecinniałej trzydziestki, a to wszystko w wykonaniu JuzNiePanny. To zdecydowanie trzy. Zdecydowanie wykluczam wspólne z nimi wczasowanie. Zastanawiam się też dzisiaj czym w ich domu zajmuje się JuzNiePanna (dot. spraw tradycyjnie babskich domowych), bo z rozmowy nie wynika by cokolwiek jej dotyczyło. Wszystko o czym mówią robi Młody. Jeszcze nie usłyszałam żeby powiedziała że cokolwiek przygotowała, ugotowała, sprzątnęła, zrobiła zakupy itd. Albo Młody, albo razem; ale Młody przewodzi temu stadu. Jak przystało na Teściową nie wprawia mnie to w zachwyt, ale staram się nie wsciubiać do nich nosa. Ale ponarzekać tu sobie mogę, c'nie? No i sprawa finansów... Nie wspieramy naszych dzieci finansowo. Radzą sobie sami w ramach swoich możliwości. Mała, mimo że jest sama, zdecydowanie lepiej niż Młodzi, bo Mała gospodaruje rozsądnie, a oni to mam wrażenie, że tylko od wypłaty do wyplaty. Nie wspieramy tzn. nie dajemy im żadnej kasy regularnie, ale nie oznacza to że jej od nas nie dostają wcale. Zwykle z jakiejś okazji, ale ilekroć zabieramy ich gdziekolwiek ze sobą zawsze koszt bierzemy na siebie. Nie żałuję im tego, nie wypominam, cieszę się że chcą spędzać z nami czas, ale trochę mnie kłuje fakt, że Młodzi nasze finansowanie teraz już biorą za pewnik i niestety nie widzę z ich strony chęci by cokolwiek dać w zamian. Tu nie chodzi o wymiar stricte finansowy, ale o ich podejście, samą chęć, jakiś gest. Owszem, zawsze dziękują, ale nie widzę żadnej inicjatywy np. wzięliśmy cukierki albo jabłka czestujcie się, proszę. Może nie powinnam tak o własnym dziecku, ale tak czuję. Bo Młody to sknerus jest, to tak a propos. Mała to zupełnie inna bajka. To aż niemożliwe, że oni z jednego domu wyszli, od tych samych rodziców. Zawsze się zastanawiam czy nie ma na to wpływu fakt, że Młody pierwsze prawie 7 lat swojego życia był jedynakiem i świat kręcił się wokół niego. Bo Mała od zawsze w swoim życiu miała brata i od zawsze gdy kupowałam jej np. batonika to od razu mówiła "a dla Młodego?".
SzM
Kilka dni temu, po wczasach, napisałam list do SzM, którego mu nie wysłałam. Napisałam w nim m.in. że "Nie ma między nami ciepła, chęci, czułości, zainteresowania, bliskości". Ten list trochę mi poukładał w głowie. Spełnił swoją rolę terapeutyczną. A teraz od kilku dni mam wrażenie, że zadziałała afirmacja, manifest mój wewnętrzny, bo SzM sprawia wrażenie jakby go jednak przeczytał i wziął sobie do serca. A przecież go nie wysłałam...
Matencja
Jest coraz gorzej. Żal mi jej. Zdrowotnie wysiada coraz bardziej. Bóle kręgosłupa, zmiana postawy, neuralgie różnego rodzaju, nietrzymanie moczu, zespół suchego oka, dałoby radę dopisać jeszcze trochę. Wiek 80+ ma swoje prawa. Z uwagi na problemy z poruszaniem się nie wychodzi z domu sama, więc raczej skazana na siedzenie w domu. Dopisałabym do listy depresję, bo nerwicę lękowa już ma od dawna. Jest rozdrażniona, płaczliwa, wiecznie żałuje siebie, narzeka. Ale tak w zasadzie się nie dziwię. Do tego wysiada głowa. Spowolnione kojarzenie, problemy z rozumieniem, zaburzenia pamięci. Zaburzenia pamięci krótkotrwałej, tzn. nie pamięta dziś, wczoraj. Kompletnie nie ma towarzystwa, skazana na siedzenie w domu, gdzie Tatencjusz traktuje ją jak zło konieczne. Oprócz nas chyba nikt ich nie odwiedza. Koleżanek jakichkolwiek brak. Sąsiadki też raczej z daleka. Okno na świat stanowi telefon i on zastępuje życie towarzyskie.
Bardzo trudno jest pomóc osobie, która zawsze wie lepiej, która neguje wszystko to, co nie jest po jej myśli, która nie chce zmian, która woli utwierdzać się w swoim cierpieniu, nieszczęściu, obwinia o wszystko innych, zwłaszcza Tatencjusza.
Wiem co chciałabym zrobić, ale nie wiem czego musiałabym użyć by to wszystko wyszło...
Najpierw wizyta u geriatry. Potem pobyt na oddziale geriatrycznym żeby kompleksowo zrobić wszystko co trzeba. Neurolog. Psychiatra. Psycholog. Ortopeda. Pieluchomajtki. Balkonik z siedziskiem. Zajęcia terapeutyczne w jakiejś Świetlicy środowiskowej dla seniorów. 
I tak...
O świetlicy słyszeć nie chce, bo nie potrzebuje, bo ja jej nie rozumiem, bo tam na pewno toaleta jest po schodach i po co jej to w ogóle.
Balkonik jest już od dawna, bez siedziska, niedawno zdjęłam go z pawlacza, gdzie wylądował bo przecież ona go nie potrzebuje.
Do pieluchomajtek usiłuję ją przekonać od dłuższego już czasu. Jest na etapie upychania do nich papieru toaletowego i używania jednak pary po kilka dni, bo przecież daje papier i są czyste.
Ortopeda, neurolog... Nie wiem czy któryś z dostępnych spełni oczekiwania, bo moje doświadczenie mówi, że ten się nie zna, a co tamten może mi pomóc, a tamta przecież nawet mnie porządnie nie zbadała.
Muszę poszukać geriatry, sprawdzić terminy i możliwości wizyt. I przekonać Matencję by chciała do niego pójść. O kładzeniu jej na oddział geriatryczny póki co wolę nie mówić.


wtorek, 4 lipca 2023

48/2023

Po publikacji poprzedniej notatki postanowiłam napisać list do SzM żeby uściślić, doprecyzować co mi leży na wątrobie, co na sercu, co w duszy gra, co mnie boli, czego mi brak. Układałam myśli, zdania, pisałam, kasowałam i tak do 4 rano. Rzeźbilam każde zdanie, sformułowanie, określenie. Teraz wiem, że to było działanie terapeutyczne, które sama sobie podświadomie zafundowałam. Poukładałam w głowie wiele rzeczy. Tekst jest zapisany w notatniku w telefonie, ale nie został wysłany do dziś, bo już nie czuję takiej potrzeby. 

Powrót do pracy po dwutygodniowym urlopie nie jest łatwy, ale daje radę. Póki co odgruzowuję zaległości mojej nieobecności.

Jestem zła na siebie, bo leń ze mnie jest przeokropny. Nic nie robię, nie ćwiczę, unikam ruchu jak ognia. A tak obiecywałam sobie, że po powrocie z wczasów w końcu coś zacznę, ruszę. Ból i sztywność ud, bioder i kręgosłupa lędźwiowego to moja codzienność. Nie mogę w to uwierzyć. Czuję się jak staruszka, ale taka konkretna, typu baba. Zniknęła mi sprężystość, zwinność i ...chęć do ruchu, konsekwencją tego są wciąż przybywające dodatkowe kilogramy, a to nie ułatwia sprawy. Zanik pędu do ruchu jest pierwszą oznaką starości. A ja prawie codziennie obiecuję sobie, że zacznę coś z tym robić. Jestem przecież już, wciąż i stale przygotowana. Mam nawet różne akcesoria. Nie że teraz specjalnie kupione, ale jeszcze z czasów mojego biegania, a nie biegam już ze 4 lata przynajmniej. I chyba już biegać nie będę, bo szczerze to najpierw muszę zejść z wagi żeby sobie większej krzywdy nie zrobić. Mam na podorędziu mini ciężarki (chyba 1 kg), gumy do ćwiczeń (nigdy nie używane!), wałek do rolowania, matę do jogi, a nawet obrotowy twister ostatnio za symboliczny pieniądz wyhaczony z olx. No i do kompletu pościągane całe mnóstwo materiałów tj. filmiki z treningami, różnymi ćwiczeniami, jogą. Jak się tak na to napatrzę, naogladam to fakt, jestem pełna zapału, który niestety jakoś magicznie potem jak przekłuty balonik szybciutko znika. Nie wystarcza go by cokolwiek zacząć robić i dalej spędzam czas na kanapie z komórką albo pilotem TV w garści. Dziś wracałam z pracy wolno, wolniutko, noga za nogą, bo nie miałam po prostu siły na jakiś szybszy krok. Nie wiem co to będzie dalej, ale coś muszę wymyślić. 

poniedziałek, 3 lipca 2023

47 / 2023

Wróciliśmy w piątek, podróż minęła nam bez problemów, ale gadać nam się nie chciało wcale. Po przyjeździe trzeba było ogarnąć chałupę, bo to że Młody przychodził kota karmić to nie znaczy że zrobił u nas cokolwiek ponadto. Szczerze mówiąc mam trochę uwag do tej jego opieki, ale zmilczę to w sobie, bo gdyby nam kota pilnował sąsiad to też bym mu nie wytykała niedoróbek. Może ja za wysoko poprzeczkę ustawiam, a może to Młody jakiś nieogar jest. Trochę mi przykro, trochę źle, ale się powstrzymuję. Z sentymentem wspomniałam sobie czasy gdy mieszkanie zostawało pod opieką rodziców i jak wracaliśmy to był błysk od okien po wycieraczkę, startowe zakupy w lodówce i jeszcze zaproszenie na obiad po powrocie.  Ech...
W sobotę jak już ogarnelismy wszystko po podróży SzM zaproponował wycieczkę z dziećmi do Czech. Młodym nie pasował termin, bo to czysty spontan był, nikt o tym wcześniej nie mówił, ale Mała była na tak. Pojechaliśmy do Cieszyna, było smacznie (choć czeska kuchnia mnie nie zachwyca)i było fajnie spędzić z Malą trochę czasu.
Do Matencji zadzwoniłam dopiero w sobotę w drodze na wycieczkę. Nie wdawałam się w szczegóły, ale powiedziałam że wróciliśmy wczoraj. Oczywiście od razu padło pytanie kiedy przyjadę. Zapytałam z kolei ja czy coś im potrzeba czy chodzi po prostu o odwiedziny, bo przyjadę jak się ogarniemy. I tu mnie wkurzyła na maksa pytając z przekąsem "a ile to potrwa, tydzień, dwa?" Obiecałam sobie, że nie będę wchodzić w niepotrzebne dyskusje, wbijam sobie do głowy że nic dobrego to nie przyniesie. Ale ta szpila zabolała...
Niedzielę przesiedzieliśmy w domu. Pogoda kapryśna, my bez nastroju, bez chęci do rozmów, oboje przed TV, ja z komórką w garści i głową w necie, SzM oglądający TV. 
Nie pojechałam do Matencji, z czystego lenistwa i wygodnictwa. Ponadto nie chciało mi się tłumaczyć dlaczego sama, bez SzM. 
I tak minęły mi dwa tygodnie. Za troszkę zadzwoni budzik i trzeba będzie do pracy ruszać. Ale to akurat jest ok, bo trochę zmienię sobie środowisko, bo za chwilę, a dużo już nie brakuje, to SzM zacznie mnie wkurzać tylko tym że oddycha. Łomatko, co ja zrobię na emeryturze...
Dlaczego SzM mnie tak wkurza? Bo zawsze widzi szklankę do połowy pustą. Bo zrobił się wiecznie narzekający, poważny, bez cienia żartu, dowcipu, spontaniczności i ciepła, o czułości nie wspomnę. Dawniej to ja byłam takim motorkiem, który on zwykle hamował, ale w końcu przestało mi się chcieć. Poza tym nie ma między nami ciepła (o miłości nie wspomnę), chęci, czułości, zainteresowania druga osoba. I żeby było jasne, ja wiem że to też moja wina. Kiedyś zabiegałam np. o to byśmy mieli wspólne zdjęcia, oczywiście widziałam ten wyrzut w oczach, że po co i że znowu wymyślam. Teraz mi się nie chce. Wielu rzeczy mi się nie chce. Na wiele rzeczy przystaję z wygodnictwa, bo skoro on coś proponuję i chce to niech tak będzie. Bo kiedyś coś mi się ubzdurzylo, zachciało i musiałam zawalczyć by było po mojemu. A teraz odpuszczam, bo walczyć mi się nie chce. 
...A potem jestem zła na siebie, że taka spolegliwa jestem, zgadzam się tak na wszystko, że SzM wiedzie prym, a ja jak ta guuupia za kogutem 😉😀 Bo ja dopiero od niedawna umiem powiedzieć "Nie, bo nie mam ochoty". SzM zapewne nie zgodziłby się z ani jednym moim zdaniem gdyby to przeczytał. Ale on tak naprawdę nic o mnie nie wie, co mi siedzi w głowie, czy wieczorem płaczę w poduszkę i dlaczego... Ba, ja tego sama nie wiem. 
Co to się z nami stało...?