Stali bywalcy :)

poniedziałek, 30 maja 2022

40 / 2022

Niedzielne rowerowanie za nami. Wycieczka dużą grupą ma swoje zalety. Było fajnie. 

A po wycieczce zjawiła się u nas Mała z zaległymi osobistymi życzeniami dla Mamy, czyli mnie 😁 Posiedziała, pogadała i pojechała. Ot, tyle. A ja to chyba nie jestem tak całkiem normalna. Zawsze doszukuję się dziury w całym. Bo zamiast po prostu cieszyć się chwilą, obecnością Małej, to ja łamię sobie głowę i rozkminiam w głębi siebie czy aby na pewno jest jej ok; zbieram okruchy jej reakcji, strzępki zdań i zastanawiam się czy ona tę wizytę traktuje jak zło konieczne, przykry obowiązek czy może ma z tego popołudnia choć trochę frajdy. Słowem zastanawiam się ile w naszych relacjach jest żółci i goryczy z moich relacji z Matencją.

Mała jest w trakcie zmiany leków, bo jak to okreslila wpadała w stan zafiksowania się i utrudniało jej to życie. Natręctwo myślowe itp. Podała przykłady. Otóż... ja mam tak całe życie. Samą siebie kiedyś dawno zdiagnozowałam serialowo i mówię czasem, że załącza mi się Detektyw Monk. Albo, że to mój osobisty ZOK daje o sobie znać. I nie jestem w stanie z nimi wygrać. Moja potrzeba ogarniania przestrzeni wokół i całe mnóstwo innych rzeczy bierze nade mną górę. Zastanawiam się, i mówię to bardzo poważnie, czy to nie jest przypadkiem tak, że tego typu problemy kiedyś bagatelizowano, nie zauważano ich, po prostu trzeba było z tym żyć, nikt się nad tym nie pochylał i ludzie dawali radę. Było ciężko, ale nie było wyjścia. A teraz, współcześnie, mam wrażenie, że dogoniliśmy Stany, cywilizację. Kiedyś śmialiśmy się z tych terapeutycznych wizyt na kozetkach które znaliśmy z filmow; pamiętam nawet komentarze, że oni chodzą na terapię i płacą za to grubą kasę, a u nas od tego ma się po prostu przyjaciół. Tak, tacy byliśmy, niby lepsi. I teraz należy się zastanowić na ile ta nauka, cywilizacja poszła do przodu, a na ile zatraciła się moc, siła wartościowych przyjaźni, takich które dają nam wsparcie, na które można liczyć. Z moich obserwacji, zwłaszcza młodego pokolenia, wychodzi na to, że jest ono bardzo kruche, to pokolenie chętnie się wzajemnie wysyła na i korzysta z terapii uznając to za standard. Nie mówię tu o konieczności leczenia farmakologicznego, bardziej chodzi mi o konieczność psychologicznego przepracowania problemów.

A Mała powiedziała wczoraj, że dobrze, że odważyła się pójść do psychiatry, do psychologa, na terapię, bo teraz przy zmianie leków gdy musiała obniżyć dawkę obecnych przed zmianą, to sama zobaczyła ile te leki jej dają, jak bardzo poprawiła się jej jakość życia. Przypomniało jej się jak jej było źle przez całe studia, liceum... Uderzyło mnie, że powiedziała "dobrze, że poszłam i Was nie słuchałam", ponieważ kompletnie nie kojarzę sytuacji, w której odradzałam jej pójście do specjalisty. Mało tego, nie pamiętam by mówiła mi o jakichś problemach ze sobą. Teraz myślę, że byłam wtedy głupia jak but, ślepa. Za to dokładnie pamiętam dzień, poranek, gdy powiedziała że już chodzi. I drugie jej wczorajsze stwierdzenie mnie uderzyło nawet bardziej... "Dobrze, że poszłam, bo dziś by mnie nie było, na pewno"...

Ważne! 

Z każdym dniem dochodzę do wniosku, że muszę zrobić sobie porządek w głowie. 

1. To, że moje dzieci są jakie są, mają problemy jakie mają, nie oznacza, że byłam/jestem złą matką. Zrobiłam co wtedy mogłam i najlepiej jak mi się wówczas wydawalo. Obwinianie siebie tu i teraz niczego nie zmieni, oprócz stanu mojej psyche. 

2. To, że moje relacje z Matencją są (i były) jakie są, a w związku z tym cały czas staram się i myślę by nie obciążać swoich dzieci (tak jak ona mnie) jest błędem. To dzieci muszą stawiać swoje granice, a nie ja w ich imieniu, bo widzę że ja przesadzam w drugą stronę. 

3. To, że nasze dawne przyjaźnie, dobre towarzyskie znajomości umarły i się wypaliły oznacza, że po pierwsze chyba nie były tak bardzo dobre, po drugie, że trzeba albo zadbać o ich reaktywowanie, albo rozejrzec się za nowymi, albo jedno i drugie razem. Bo znajomych trzeba mieć. Ja jestem towarzyskie zwierzę i moja dusza teraz naprawdę cierpi gdy przychodzi weekend i nie z kim się umówić. Oduczyliśmy ludzi od siebie, tak starannie trzymaliśmy izolację w okresie pandemii. 

4. Muszę zadbać o grono koleżanek, ot tak po prostu zadbać o swój babski swiat. Całkiem podobnie jak w punkcie wyżej. Z zaznaczeniem, że skoro nikt nie inicjuje kontaktu konkretnie ze mną, to brutalnie oznacza, że aby mieć kontakt z babskim światem relacje powinnam inicjować ja. A potem to już jakoś pójdzie. 

I tych punktów powinniśmy się trzymać 😁😉

Howgh! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz