Stali bywalcy :)

wtorek, 2 marca 2021

30 / 2021

Kryzys minął. Przyznam szczerze że straszna to była noc. Przegapiłam ten moment gdy przymykały mi się oczy, potem cały czas gonitwa myśli, wewnętrzna żałość, sama się powoli nakręcałam, ale to było silniejsze ode mnie. Zasnęłam koło 4 nad ranem. Wstałam jak zombi, a do pracy iść było trzeba. W tak zwanym międzyczasie głęboko przemyślałam temat, przerobiłam go sama że sobą. Doszłam do tego, że ten dramat w mojej głowie powoduje:

- świadomość mijającego czasu, bo przecież młodsza na pewno nie będę, a wyprowadzka dzieci, zwłaszcza młodszego dziecka, to taki etap, który mówi, że skoro dzieci są samodzielne to znaczy, że rodzice już są w zaawansowanym wieku;

- irracjonalne poczucie straconego czasu, że niby mogłam ten czas gdy dzieci były w domu, gdy były młodsze, małe, to mogłam ten czas spożytkować z ukierunkowaniem bardziej na dzieci, a ja np. sprzatałam. Może jestem zbyt surowa dla siebie, ale mam wrażenie, że jestem jeszcze ze starej szkoły wychowania tj. rodzic mówi, tak ma być czyli w ogromnym skrócie w świecie dorosłych dziecko jest niejako dodatkiem. Teraz dziecko gra rolę główną. Nie potrafię tego dobrze wytłumaczyć. Kojarzy mi się sytuacja gdy znajomi umówieni z nami na jakiś wspólny masowy piknik czy wizytę, już nie pamiętam szczegółów, ale nie dotarli i wytłumaczyli to mówiąc, że "Córka nie chciała iść", a córka ich była wtedy chyba pięciolatką. Zapamiętałam to bardzo, bo w mojej głowie taka sytuacja wydała się dziwna. Zbieramy się, idziemy i tyle. Nikt nie pytał mojego pięciolatka czy chce iść. Idziemy to idziemy. Czy byliśmy złymi rodzicami?

- zwykły rodzicielski strach o dziecko, które w mojej świadomości jest małe, nieporadne itp., mimo, że za kilka dni świętować będzie 23 urodziny. Jest tyle złych rzeczy na świecie, które mogą ją spotkać, że naprawdę jest się o co bać 😁;

- menopauzalna burza hormonalna, choć okresu nie mam już od chyba dwóch lat, ale poty i fale gorąca jeszcze się zdarzają, niestety;

- strach przed utratą kontaktu spowodowany podświadomym poczuciem winy, i tu w pas się kłania syndrom grzecznej córeczki. Skoro ja w ramach zdrowego egoizmu nie daję się manipulować Matencji, co mimo wszystko wyzwala we mnie stres, lęk, dyskomfort, to na pewno spotka mnie za to kara. Bo ja wiem, że Matencja bardzo by chciała bym przyjeżdżała do nich nawet co dwa dni, o ile nie codziennie, kiedyś byłam bardzo często, ale ich wzajemne relacje i monotematyczność rozmów z Matencją (bo on to śmo i owo, a ja jemu tamto i owamto) dawały i dają mi bardzo w kość, więc w trosce o swoje zdrowie psychiczne ograniczam kontakty. I pewnie spotka mnie to samo... 😁;

- poczucie winy? No bo jeśli dziecko wyprowadza się by wić wspólne gniazdko, życie, ze swoją połówką, dzieląc koszty utrzymania na pół, to ma to sens. Natomiast fakt chęci wyprowadzki Małej, decyzja o samodzielnym wynajmowaniu z automatu włącza mi myślenie, że pewnie tak bardzo jej tu źle, że woli dopłacać ale być sama, tj. bez nas. 

Edit - upatrzone mieszkanie już zostało wynajęte. Szukamy dalej... 😁😁😁😉

Chyba powinnam nad sobą trochę popracować. Wpadł mi w oczy dobry cytat, który mówi, że trudno się uśmiechać kiedy wszystko w środku wyje. Znam to uczucie. Często tak mam. 


- - - 

Ostatnio oglądałam O wszystko zadbam. I straszne i śmieszne. Ale oglądało się fajnie. 

Contratiempo. Kino hiszpańskie. Bardzo mi się podobał. 

Obejrzelismy dziś Pętlę Vegi. Masakra. Szczerze się zdziwiłam, że młody Antek K. zgodził się tam zagrać. A ta Pani Prokurator, blondynka znaną mi z Kobiet Mafii... Qrcze, ja myślałam, że ona w tych Kobietach to miała na twarzy charakteryzację do roli, a ona tak po prostu już ma. Sprawdziłam jak ona się nazywa to Katarzyna W.... e. 

I potem jeszcze obejrzałam, z prawdziwą przyjemnoscią posluchalam dialogów Meryl Streep i pozostałych w Niech gadają. I już wiem, że teraz gdy będę patrzeć w niebo to będę się zastanawiać czy na pewno widzę gwiazdy... 


10 komentarzy:

  1. Bardzo ładnie samą siebie zanalizowałaś, nawet psychoanalityk nie potrzebny;D Najważniejsza jest samoświadomość:)
    Starość - tak czułam, mam/będę miała tak samo. Ten etap w życiu, gdzie mieszkanie z dziećmi ma się już za sobą. Wszystkim nam przyjdzie do tego przywyknąć (i gorzej byłoby, gdyby nie, bo to oznaczałoby dorosłe bambolini, czyli dzieci siedzące na głowie rodziców do 40tki, swojej oczywiście:)
    Wychowanie - dokładnie tak, jak piszesz. Teraz jest nowe podejście, dzieci jest mało, więc się swoje życie podporządkowuje do nich. Pewno to trochę lepiej i trochę gorzej ,można przegiąć w każdą stronę. W mojej najbliższej rodzinie/znajomych jestem światkiem przegięć w stronę pozwalania dziecku na wszystko i naprawdę wygląda to tak, jakby ogon psem machał. U mojego brata dzieci decydują, do jakiej restauracji pójdziemy na rodzinny obiad, czym tam będziemy jechać, kiedy tam pójdziemy itd itp marudzą i wymyślają, wybrzydzają i naprawdę sytuacja staje się często nie do zniesienia dla wszystkich, łącznie z ich rodzicami i resztą rodziny. I dla nich jest to męczące, podejrzewam. Także trochę dyscypliny musi być, dzieci są dużo szczęśliwsze wtedy. Wiesz, z tego co piszesz nie wydaje mi się, zebyś nie patrzyłą na potrzeby dzieci, jesteś bardzo na nich skupiona i trudno mi sobie wyobrazić, żebyś im jakoś krzywdę zrobiła. Najsłynniejszy współczesny psychoanalityk Winnicot mówi, że potrzebna jest matka 'wystarczająco dobra' (wyguglaj sobie:), a nie perfekcyjna i nie mam wątpliwości, że taka byłaś.
    Poczucie winy - ooo, widzę tutaj dużo pracy nad sobą! :D mam to samo
    Strach o dziecko - wiadomix, jak mówi mój M.
    Menopauza - az się boję!
    Mam nadzieję, że sobie trochę pomogłaś tymi przemyśleniami:)
    Inny_glos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poukładało mi się w głowie, nieco.
      Zawsze wydawało mi się, że jestem dobrym rodzicem, starałam się ile mogłam. Moja niska samoocena chyba jest powodem tego samobiczowania. A przecież wiem, że nie ma ludzi idealnych.
      Dziękuję za Twój komentarz.

      A na celowniku Małej jest już kolejna lokalizacja.

      PS
      Piszesz bloga? Można gdzieś do Ciebie zajrzeć?

      Usuń
    2. https://tablicaodjazdow.home.blog/
      Innyglos

      Usuń
    3. O mamuniu, przecaś ja do Ciebie zaglądam, mam Cię w linkach, a zmyliła mnie ta literka mała skromna "a" 😁😁😁

      Usuń

  2. Powiem tak - jak byłam młoda, a już dorosła, marzyłam o samodzielnym mieszkaniu. W rodzinnym domu relacje były w porządku, nie czułam się tam źle, z mamą byłyśmy właściwie przyjaciółkami, z ojcem zdarzały się konflikty, bo byliśmy zbyt do siebie podobni :-), ale to nie było nic tragicznego, toksycznego. Z młodszym bratem miałam bardzo dobre relacje, które pozostały do dziś. Nikt mnie nie pilnował, nie zabraniał, nie karcił - zdarzały się różnice zdań, ot, jak w normalnej rodzinie. Nie chodziło mi o ucieczkę z domu, tylko żeby mieć własne filiżanki, nakrywać stół własnym obrusem, zapraszać ludzi - także rodzine, rodziców, brata - do siebie. Miałam taka silna potrzebę i z tego... wyszłam za mąż, bo nie były to czasy, kiedy można było po prostu zamieszkać z chłopakiem, nawet w mojej stosunkowo tolerancyjnej rodzinie. A ze były to tez czasy, kiedy wynajęcie mieszkania ot tak, dla sobie, było nie do udźwignięcia finansowo, to najprostszym rozwiązaniem był ślub. Nie powiem, ze nie było uczucia, ale mam dziś świadomość, ze gdybym mogła się wtedy wyprowadzić bez tego, to na pewno zamieszkałabym na jakiś czas sama. I chyba byłoby lepiej (chyba, bo na pewno nigdy nie wiemy). Cieszę się, ze dziś dziewczyny mogą inaczej, i ze nie chodzi tylko o faceta, o seks, ale własny „kawełek podłogi” (tzn wynajmowany, ale jakby niezależny, na swoją odpowiedzialność :-)
    Ściskam Was mocno, głaski dla Kot.

    OdpowiedzUsuń
  3. A wiesz, że ja też tak właśnie tłumaczyłam sobie te sytuację. Mało tego, Mała powiedziała mi dokładnie to samo. Ze przyszedł taki czas, moment, etap, kiedy chciałaby być na swoim. Ma już na oku kolejną lokalizację. I niestety można tam mieszkać z kotem więc nie wiem co to będzie... 😪😥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nowy kot w rodzinie?
      :D

      Usuń
    2. Nie, to cały czas ten sam 😉😁

      Usuń
    3. A aa, teraz załapałam 😉 Chyba nie. Chociaż kto ją tam wie 😁😉

      Usuń
  4. Mam podobne przemyślenia.Niestety.
    Starałam sie jak mogłam.Teraz jednak widzę,że mogłam lepiej.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń