Stali bywalcy :)

niedziela, 11 kwietnia 2021

48 / 2021

Wiosna Panie Sierżancie w pełni... Dziś zdecydowaliśmy się na wyjazdowy spacer. Udało nam się zabrać ze sobą Małą/Młodą. Ładna pogoda zachęciła do wyjścia na zewnątrz mnóstwo ludzi. Pełno spacerowiczów, rowerzystów. Wszyscy stęsknieni swobody i luzu. 

Korci mnie żeby dzwonić do Małej, ale sama sobie nakazuje umiar, bo mam z tyłu głowy Matencję, która zamęczala mnie praktycznie od zawsze telefonami. Dalej się to dzieje, ale w mniejszej skali. Zdaję sobie sprawę, że teraz telefon to jej okno na świat, bo sama już chyba nie wychodzi nigdzie. Nie mniej jednak musiałam wypracować u niej świadomość, że jak jestem w pracy to nie mam czasu na bzdety i może dzwonić w ważnej sprawie. A wieczorem po 21 się do mnie nie dzwoni, bo idę spać, bo wstaję do pracy o 6.00. Nie jest to prawda, że tak szybko zasypiam, ale Matencja potrafiła zadzwonić o 22 albo nawet później i zapytać co tam u nas słychać. Jakby tak miało się coś zmienić przez te 4 czy 5 godzin od ostatniego telefonu... Stopniowo uświadamiałam ją że to zdecydowanie za późna pora na pogaduchy, no i w końcu się udało. Czasem się zapomni, bo ona chodzi późno spać, wówczas serce mi staje ze strachu że pewnie coś się dzieje lub stało złego, bo na stacjonarny telefon dzwoni albo Matencja albo teście, ale zdecydowanie częściej Matencja. I taki dzwonek o tej porze nie zdarza się często. 

No i mam taki telefoniczny uraz, żeby nie zamęczać dzieci tak, jak Matencja mnie. Boję się też żeby nie popaść ze skrajności w skrajność.

I tak to.

O wilku mowa... Dawno nie było u nich zgrzytów. No to już są. Helpunku... 

Starosc nie udała się Panu B., oj nie... Kiedyś młodzi, aktywni, zajęci dziećmi, pracą, domem, trwali w tym chorym związku czy to z wygody (T.) czy to ze względu na nas, dzieci (M.), czy z przyzwyczajenia (T.), albo braku możliwości, odwagi podjęcia decyzji o rozstaniu (M.). Dziś wzajemnie poranieni, pokaleczeni, z zakodowanymi urazami do tego drugiego (M.), z wbudowanymi nawykami, które dawniej aż tak nie raziły, a teraz przeszkadzają. Poniekąd skazani na swoje towarzystwo, bo izolacja społeczna to raz, a stopniowo kurczące się życie towarzyskie to dwa (cześć się po prostu odmeldowała z tego ziemskiego padołu, a część wymiksowala na przestrzeni lat - wiedziałam, że tak bedzie bo nikt nie lubi kiedy w towarzystwie jeden małżonek dowala drugiemu). No i efekt jest taki, że siedzą w domu i o ile Tatencjusz gdzieś tam sam do kolegi pojedzie, to Matencja nie. Tatencjusz w towarzystwie zawsze jest, był aktywny, żartowny, dowcipny, czarowny. To zawsze wyrzuca mu Matencja, że "do ludzi robi się dobry i miły". Życie towarzyskie Matencji zamyka się w telefonie. 

Tatencjusz ma problemy kardiologiczne, już osłabione serce, skoki ciśnienia. No i uszkodzony słuch, zaopatrzony w dwa aparaty słuchowe, których znowu ostatnio nie zakłada. Z lenistwa? Wygody? Przekory? Pojęcia nie mam. TV ogląda na słuchawkach, a Matencji słyszeć nie chce. To chyba najprostsze wytłumaczenie. 

Matencja po dwóch udarach, na szczęście bez dysfunkcji, ale ma problem z bólem kręgosłupa, nie może pokonywać dłuższych odległości, ma poważnie pochyloną sylwetkę. Wiem, że wstydzi się tego, że ona kiedyś szybka, aktywna teraz nie jest w pełni sprawna. Usiłowałam zaktywizować, zaopatrzyłam w balkonik, laseczkę, kulę, do dziś nieużywane. Diagnoza lekarska jest taka, że póki Matencja da radę bez operacji to niech się tego trzyma, bo generalnie kręgosłup zniszczony, kwalifikuje się do operacji. Ponadto Matencja uparcie kontroluje cukier, bo lekarz podobno(?) kazał, ale cukier zawsze jest w normie i sugestie zaprzestania tego nie działają, bo ona "może dostać cukrzycy". No i musi kontrolować ciśnienie. Bierze też leki antydepresyjne, ma za sobą poważną nerwicę. Tatencjusz mocno się do tego przyczynił (zdrada małżeńska nie jest sytuacją komfortową, kolejna tym bardziej nie), o czym Matencja mu przypomina ile razy się tylko da. 

Tatencjusz w domu prawie się nie odzywa, siedzi i ogląda tv albo śpi, albo jedzie gdzieś po coś tam. Żyje sobie sam, łaskawie daje się obsługiwać. Nigdy nic w domu nie robił więc to dla niego norma. Nie ma odruchu troski o Matencję, nie zapyta jak się czuje, nie sprawdzi czemu tak długo w łazience, nie zapyta czy zrobić herbaty... Matencja niby ma go dosyć, ale ma wdrukowaną obsługę Tatencjusza i troskę o niego, o dom. Nie odpuści sprzątania, prania. Choćby się waliło i paliło to, co trzeba zrobić zrobi. Tu i teraz. Pierwszy z brzegu przykład sprzed chyba dwóch tygodni - mieszkają na ostatnim piętrze kamienicy, nad nimi strych, duże pranie np. pościel i ręczniki Matencja zawsze niosla na strych, wieszała i tam schło. Boli ją kręgosłup, ledwo chodzi, pralka skończyła prać pościel, którą wcześniej sama(!) zmienila. Pyta mnie przez telefon czy się do nich wybieram, bo pranie trzeba powiesić. Sugeruję jej żeby Tatencjusz powiesił to pranie na suszarce w mieszkaniu. I co słyszę? Zawsze pranie schlo na strychu, a w domu na suszarkę miejsca nie ma (3 pokoje, prawie 90 metrow kwadratowych). Ręce mi opadły, obie. Tatencjusz w przypływie dobroci zadeklarował, że sam pójdzie na strych i powiesi to pranie. Potem się dowiedziałam, że nie zrobił tego, ale Matencja "sobie poradziła". I tak jest ze wszystkim. A jak zaczynają się licytować kto bardziej chory i udaje to słów mi brak. Nawet jej powiedziałam, że jak ona tak wszystko ogarnia to on ma prawo myśleć, że może aż tak jej nie boli. Obruszyla się za to na mnie.

Konflikty rodzą się tam z tak błahych rzeczy, że to aż śmieszne by było, gdyby tak nie wkurzało. A ja musze wysłuchać pełnej relacji Matencji, od początku do końca, z przecinkami. Z oczekiwaniem w tle, że zadzwonię i postawię do pionu Tatencjusza.

I tak to. 

8 komentarzy:

  1. Mnie też telefony po 21 doprowadzają do skrajnej histerii. Zawsze mam w oczach jakąś chorobę albo pogrzeb.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jest, że nigdy nie spodziewamy się czegoś dobrego, prawda?

      Usuń
  2. Ja to znam z autopsji. Mój szwagier załatwił sprawę jednym ruchem. "Mamo, to jest Twój mąż, ja na Twoją córkę, a moją żonę nikomu się nie skarżę. Wszystko załatwiamy między sobą". Skargi skończyły się momentalnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już kiedyś próbowałam się wymiksować ze słuchania, ale żal mi jej tak po ludzku. Aczkolwiek staram się nie ingerować w ich relacje. Nawet gdy tam jestem a oni zaczynają się przegadywac to mówię wtedy otwarcie "to Wy sobie podyskutujcie, a ja zbieram się do domu"

      Usuń
  3. Nasza czwórka zaraz po szkołach wyemigrowała do innych miast, tak mielismy dość kłótni Rodziców!
    Tak więc dokładnie wiem o czym piszesz!

    OdpowiedzUsuń