Byliśmy wczoraj zobaczyć jak urządziła się Mloda...
Wszystko by było super gdyby nie to, że jest w dalszym ciągu rozsypana po rozstaniu z Kawalerem. Jak sama powiedziała, początkowo wydawało się, że ogarnęła temat, przetrawiła i nie jest źle. Z czasem jednak okazało się, że z zewnątrz niby ok, a w środku czarno. Kłopoty ze snem, zaburzenia koncentracji, brak apetytu to nie są fajne rzeczy. To wszystko nie pomaga w pracy, gdzie ma sporo wymagających zadań i projektow. Do kompletu praca zdalna, studia zdalne, ograniczone życie towarzyskie i mieszkanie w pojedynkę. Z uwagi na zaburzenia lękowe jest pod opieką psychologa i psychiatry i bierze zalecone leki. Teraz dodatkowo kolejny lek.
Przeraża mnie to.
Pewnie liczyła na to że kawaler będzie jej dotrzymywał towarzystwa w tym mieszkanku, a została sama...
OdpowiedzUsuńOd początku wiadomo było, że mieszkanie wspólne na stałe nie wchodziło w grę, ale odwiedziny owszem. A tu zonk.
UsuńTrzymaj się i trzymaj córcię za rączkę, niech do Was przyjeżdża - na obiadki, na kawusie, na głaskanie kota, na nocne oglądanie filmu.
OdpowiedzUsuńTo tak się złożyło - pomagał jej przy przeprowadzce, a potem powiedział "no to cześć". Nie ma co tego rozważać, ale to było - żeby użyć eufemizmu - niefortunne.
Czas potrafi wiele załagodzić, uklepać, naprawić, a nawet cudownie odmienić - czego życzę!
Usiłowaliśmy już nakłonić do odwiedzin, ale powiedziała, że potrzebuje czasu, luzu i spokoju. Pracujemy nad tym. To bardzo trudna sytuacja.
UsuńAnonimko, znam te lęki i wyobraź sobie, ze nigdy nie odczułam takiego lęku w stosunku do syna, choć jak poznałam synową, to wiedziałam, ze pakuje się w niezłe bagno.
OdpowiedzUsuńCórka też już wtedy mieszkała w swoim mieszkaniu, też chciała w spokoju i ciszy to wszystko przemyśleć...
Jak mi później powiedziała, nie rozpaczała za gamoniem, który odszedł, tylko nad tym, ze była taka głupia i nie widziała jaki naprawdę ten gamoń jest;).
Było. minęło....
Nie ma chyba młodej osoby, która by przez to nie przechodziła.
Wszystko minie, będzie dobrze, ale Twój niepokój to Cię już raczej nie opuści...
Ja niepokój z tyłu głowy mam zawsze, jak nie o córkę, to o wnuczęta...samo życie.
Dziękuję za dobre słówko Wilmo. Mam nadzieję, że czas uleczy rany Małej. Niestety izolacja społeczna i obecną sytuacja nie pomaga.
Usuń