Wyprawa rowerowa, 35 km, zaliczone. Pogoda była cudna.
Do wyboru miałam rower albo spacer w dalekiej okolicy, tj. jazda autem gdzieś, spacer 5-8 km i powrót. A, jeszcze była opcja wycieczki w góry. Wybrałam rower i tej wersji twardo się trzymałam. Rower to przyjemne z pożytecznym, nie zajmie całego dnia, bo jeszcze takich długich dystansów nie robimy, musimy się dopiero rozjezdzic i można bezkarnie milczeć. A tego mi było trzeba. Przetrawiałam w głowie sytuację życiowe moich dzieci. Nie wiem czy przyjdzie taki moment, że nie będę się o nich martwić. Mamy tak mają, że zawsze się martwią.
Po powrocie upiekłam chleb otrębowy i ciasto murzynka. Powoli poznaję zalety Lidlomixa.
A teraz zostaje mi już tylko wczytać się w jedną ustawę, której znajomość jest mi potrzebna w pracy. Zabieram się do tego jak pies do jeża... Tylko ja wiem jak bardzo mi się nie chce. Stąd te wypieki 😁😁😁
"Mamy tak mają, że zawsze się martwią" - dokładnie tak!
OdpowiedzUsuńNawet jak jest wszystko dobrze, to się martwią, że zaraz się coś posypie, bo przecież "nic nie może wiecznie trwać";(.
Ale nie martw się, z tym daje się żyć i nawet bywać szczęśliwym;).
Taaak, też tak mam. Jak wszystko idzie dobrze, to x tyłu głowy czai się lęk, że za chwilkę coś się posypie.
OdpowiedzUsuńNiby mi się wydaje, że już nie muszę się martwić, ale jak czytam tu i tam, to zaraz coś mnie gryzie za uchem! ;-(
OdpowiedzUsuńBo my mamy tak mamy, Fusilko 😊😁
Usuń