Stali bywalcy :)

poniedziałek, 28 września 2020

48 / 2020

 Pracowo

W mojej fabryce szykują się zmiany personalne, ale takie normalne, kolej rzeczy po prostu, żadne tam rewolucje. Sto lat temu szefostwo rzuciło w moja stronę propozycję awansu. Awans niestety oznacza kolejną pracową przesiadkę i ogarnianie przeze mnie tematu od podstaw. Nie ukrywam, że ego mile mi się dopieściło, ale wstępnie odmowiłam. Uznałam, że za późno już dla mnie na naukę, że mi się po prostu nie chce, że za stara już jestem na takie wyzwania i szaleństwa, że spokoju mi się chce, że tu i teraz sobie ogarnęłam, zorganizowałam, a teraz co, mam to zostawić ot tak? Zresztą o zostawianiu póki co nie ma mowy, bo musi się przecież znaleźć następca mnie, którego trzeba niejako wprowadzić. Ale szefostwo moje cierpliwe jest, dało mi niechcący czas do namysłu, a los niespodziewanie rzucił mi wyzwanie i pole do popisu. I teraz gdy już w fabryce spokój, a ja otrząsnęłam się z tej masakry, która mi fabryka zafundowała w dobie lockdownu, to zaczęłam sobie w głowie układać, że jakby na to nie patrzeć przesiadka to owszem, nowa wiedza, ale zdecydowanie mniejsza niż ta, którą musiałam ogarnąć by być tu i teraz, mniejsza, stabilniejsza, do ogarnięcia przecież, bo nie taki diabeł straszny przecaś. Ponadto taki awans to większa kasa, zdecydowanie, a ja zbieram już kasę na emeryturę 😁, bo niestety mam już zdecydowanie bliżej niż dalej. No i rozkminiam tak ostatnio... Dodam tylko, że niestety moja decyzja nie zamyka sprawy ostatecznie, bo wszystko idzie, będzie szło, na zasadzie domina, a nie że mówisz i masz. I z jednej strony ok, ale z drugiej to są tam do robienia rzeczy, które mnie totalnie nie kręcą, a nawet ich nie lubię już teraz, jak tylko patrzę z boku, ale z drugiej nigdy nic nie jest na sto procent idealne, musi przecież być jakiś haczyk. Poza tym każdy ustawia pracę wg swoich standardów. No i dumam...

Towarzysko

Szykuje mi się fajny babski wyjazd. Stara już jestem najwyraźniej, bo nie chce mi się jechać, ruszać tyłka z domu, zostawiać samego SzM i organizować z babkami 😁 Rany, kiedyś to bym się chwili nie zastanawiała. Teraz miło mi było, że ktoś o mnie pamiętał przy organizowaniu tej imprezy; trochę gorzko, że dopiero w drugim jakby rzucie, ale rozumiem bo ja teraz z nimi rzadko; zaraz potem przyszła myśl, że może ja jednak nie powinnam jechać, że tak aż bardzo to mi się chyba nie chce. A potem poukładałam sobie wszystko w głowie, że powinnam, a skoro mi się nie chce to na pewno będzie fajnie. I tej wersji będę się trzymać. 

Inne babskie towarzystwo, to z którym spotykam się od stu lat, prawie od czasów szkolnych, przez tego covida to się nam kompletnie rozjechało. Odgrażam się w duchu, że co mi tam, że skoro im nie zależy to ja też to olewam, ale potem żal mi tych wspólnych imprez, tej kanapy terapeutycznej, której ostatnio coraz mniej było obiektywnie powiem. I tak z tego żalu ogarniam gromadkę i mobilizuję towarzystwo. 

To samo dzieje się z koleżankami-studentkami, ale już się ogarnęłyśmy się i mamy wyznaczony termin spotkania. Natchnęło nas by zrobić to teraz, nim druga fala covidu się rozwinie. No i mamy to. 

Matencja

Zaczynam obserwować początki demencji u Matencji. Z bólem serca to piszę, ale zaczynam składać różne drobne szczegóły do kupy... Inna sprawa, że mikroudary zrobiły swoje a Matencja nie robi się młodsza. O jej relacjach z mężem osobistym czyli moim ojcem Tatencjuszem szkoda pisać. Dzien bez obsztorcowania go jest dniem straconym. Tatencjusza jest tematem przewodnim wszystkich rozmów. Oczywiście tylko w sensie negatywnym. Muszę po kolei wysłuchiwać jak ciężko się z nim żyje, jaki jest nieczuły okropny itp. Od samego słuchania ciśnienie mi skacze, a ja to wszystko przecież tylko z boku... 

Tatencjusz

Niestety nie jest wzorowym pacjentem. Robi co chce, jest beztrosko nierozsądny. Nie przyjmuje pomocy, nie daje sobie pomóc. Nie potrafi przyjąć pomocy, o poproszeniu o pomoc nawet nie mówię, bo to w ogóle dla niego kosmos jest. Skoki ciśnienia, wylewy krwi w gałce ocznej, ale kto by tam do lekarza się fatygował, przecież na coś umrzeć trzeba. Coraz gorzej słyszy, ale to światu powinno zależeć by on go słyszał, przecież nie będzie w tym celu nosił zakupionych za ciężki pieniadz aparatów słuchowych, niech świat się stara. Nie słyszy, a ma pretensje ze Matencja głośno mówi, albo wmawia że coś tam powiedziała, a przecież nie usłyszał co trzeba. I awantura gotowa. 

Rodzenstwo

Boleje nad brakiem kontaktu z moim własnym rodzeństwem. Bo kontakt mamy sporadyczny, taki akuratny, wyważony, ale nie serdeczny. Myślę, że gdyby nie rodzice to pewnie dzwonilibyśmy do siebie raz na pół roku. Kilka razy już próbowałam to naprawiać, ale sama nic nie zdziałam, musi być interreakcja. Poza tym tak się ułożyło, że moje rodzeństwo nie lubi SzM, a my oboje nie przepadamy z małżonkiem rodzeństwa. I tak to. Póki dzieci były małe to kontakty były częste, serdeczne, spontaniczne, były wspólne wyjazdy, imprezy, wczasy... potem moja bratowa lekko obrosła w piórka, zdystansowała się, a może oni oboje, a ja podświadomie obwiniam tylko ją, nie wiem. A może to ja obrosłam pierzem...? No i teraz to wygląda tak a nie inaczej. 

Moje dzieci

Bardziej boli to, że relacje moich dzieci wyglądają podobnie. Mała powiedziała mi wprost, że nie czuje potrzeby kontaktu z Młodym, bo go po prostu nie lubi. Nie mam więc argumentu. I z jednej strony mogę sobie zarzucać, że to mój, nasz błąd wychowawczy, ale z drugiej każdy ma prawo do ustawiania swoich relacji wg własnych chęci. Skoro Młody nie szuka kontaktu z siostrą to widać tak mu pasuje...


Ale się wypisałam, że ho, ho... 


6 komentarzy:

  1. A bo jak chce się ulać, to nie ma co sobie żałować. Za relacje międzyludzkie innych odpowiedzialności też brać nie możesz. Niestety, trzeba trochę egoizmu, o siebie zadbać, swoich spraw pilnować, a reszta i tak się będzie działa niezależnie od tego, co sobie o tym myślisz.
    Awansu pilnuj, w końcu należy się Tobie, po tylu latach pracy, z doświadczeniem. Chyba nie uważasz, że bardziej się należy jakiejś panience prosto po studiach? Bierz sprawy w swoje ręce i nie wypuszczaj.
    Trzymam kciuki za powodzenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. W zasadzie od lat tak samo, czyli ani gorzej ani lepiej, czy to pocieszajace. Zdrowie rodziców to powoli problem coraz większy i trzeba jakos sobie z tym radzić, wiele nie wskórasz.
    Czyli, idź za falą, da się awansowwć, awansuj, pieniadze się bardzo przydadzą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj smutno, że dzieciaki za sobą nie przepadają - ale może to tylko takie gadanie? Na zasadzie przekory? Ważne, aby w chwilach trudniejszych mieli w sobie oparcie.
    Moich synów dzieli ponad 6 lat i o dziwo mają super układ między sobą - może to zasługa jednej płci, większej różnicy lat? Nie wiem... Ale bardzo mnie to cieszy. Bo zarówno ja, jak i Mąż jesteśmy jedynakami i bardzo nam zależało, aby nasi synowie byli ze sobą blisko. Kiedyś przecież będą dla siebie jedyną rodziną...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli czujesz, że dasz radę ogarnąć nowe stanowisko i stresu związanego z pracą nie będzie potem więcej, to warto .
    Z rodziną to zazwyczaj jest tak, że nie dorasta do naszych marzeń czy oczekiwań, więc łatwiej chyba zredukować nasze wymagania i cieszyć się tym, co mamy, niż zamartwiać tym, czego nie mamy i wciąż próbować innych naginać do naszego wymarzonego wzorca. Sama siebie przekonuję do takiego podejścia ,a mam na tym polu wyjątkowo dużo do zrobienia ! Wspaniale, że masz kontakt z dziewczynami i możliwość odskoczni od pracy, rodziny i całego kołowrotka- to bardzo potrzebne dla równowagi i higieny psychicznej :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Brakiem kontaktu z rodzeństwem się ne przejmuj, takie dziwne czasy nastały i w większości rodzin tak jest, ze się ludzie w sobie zasklepiają i nie potrzebny im kontakt z rodzeństwem, kuzynostwem, wujostwem. Tylko nieliczne rodziny się przed tym "trendem uchroniły", ale na jak długo?
    Byłabym zdziwiona gdyby Mała miała dobry kontakt z Młodym. Przecież oni mają zupełnie inne podejście do życia i inne charaktery, ich ścieżki życiowe się raczej nie zbiegną nigdy.Wiem o czym piszę, bo mam brata bardzo podobnego z zapatrywania i podejścia do życia do Twojego Młodego, omijam go szerokim łukiem.
    Awansem się zainteresuj i go przyjmij, bo wiem, ze w każdej sytuacji dasz radę. To jest Twój najlepszy czas, aby robić coś dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Awansu nie odrzucaj bo to się może zemścić. Raz wystraszyłam się, zrezygnowałam. Zatrudnili na to miejsce totalną debilkę. Ostatecznie została moją szefową. Nie dałam eady, odeszłam. Nigdy więcej takiego błędu nie popełniłam.

    OdpowiedzUsuń