Stali bywalcy :)

czwartek, 4 lipca 2024

20/2024

...i jak zwykle mam problem z zaśnięciem, a w głowie myśli różne...
Z Tatencjuszem niby lepiej, ale wciąż jest w szpitalu i nikt jeszcze nie mówi o wypisie. Wiem, że tak, jak powiedziała pani doktor "to że on mówi że czuje się dobrze, to nie znaczy, że stan jest dobry, bo nie jest". Z tym jego samopoczuciem to też różnie bywa, zależy od dnia. Na szczęście upały minęły, bo pogoda nie sprzyjała. W szpitalu zobili mu masę badań, jestem pod wrażeniem. W środowisku wszystko byłoby na odległy termin, więc nie ma tego zlego... Bardzo liczę na to że go zdiagnozują, trochę wyprostują i ustawią lekowo. Dziś nie udało mi się dodzwonić do pani doktor, będę próbować jutro. Wysokie markery nowotworowe to nie brzmi dobrze. Denerwuje się, że jeszcze leczenie onkologiczne nam dojdzie. Zmiany mózgowe wskazują że ma prawo gorzej funkcjonować i nie jarzyc tak jak wcześniej. Nie wiem co zrobimy gdy oboje będą wymagali stałego nadzoru. Póki co brat ogarnia jakąś opiekę długo terminową czy coś w ten desen. Na to też trzeba czekać, wiadomo, ale niech już będą w tej kolejce. Matencja w domu. Sama. Bardzo trudno jej przystosować się do nowej sytuacji. Najchętniej widziałaby mnie codziennie u siebie. Wciąż narzeka, że cały czas w domu sama i nie ma z kim porozmawiać. Dzwoni bardzo często w ciągu dnia,  codziennie pyta czy do niej przyjadę. Nie przyzwyczajam jej do codziennych odwiedzin, bo nie ma takiej potrzeby. Funkcjonuje całkiem ok, tylko towarzystwa jej brak. Nie wchodzę w dyskusję, bo nie ma sensu. Zachęcam do TV, do kontaktów telefonicznych z rodziną, ze znajomymi. Kiedyś całe życie towarzyskie prowadziła przez telefon, a teraz ma swoją filozofię, że skoro oni do niej nie dzwonią, to ona dzwonić nie będzie. Nie przyjmuje żadnych argumentów bo jak zwykle ona wie lepiej. Wiem, że to choroba, że wiek, ale powoli wysiadam trochę psychicznie. Jestem zmęczona, przemielona, jak wyciśnięta gąbka. 
W sobotę tradycyjne babskie spotkanie towarzyskie odbyło się u mnie. Moje urodzinowe tym razem, bo cyferka przeskoczyła nie tak znowu dawno. Nie odwolywalam, bo uznałam że dam radę ogarnąć wszystko. W piątek wieczorem ciacho, w sobotę rano reszta, potem do Tatencjusza do szpitala i do Matencji do domu. Szybki powrót, prysznic i już domofon dzwonił. 
W niedzielę odwiedziła mnie Mała, najpierw zapraszała mnie do siebie, ale ostatecznie to ona do mnie przyjechala. Polegiwałysmy sobie luzacko na kanapie z serialem w tle. Taka smętna była ta niedziela. Odwiozlam ją do domu i w drodze powrotnej ugadalam się z koleżanką/sąsiadką na krótkie spotkanie. Miało być u niej, a wyszło u mnie (u mnie chłodniej było). I tak minął mi weekend.
W poniedziałek miałam wolne, bo z Matencją na kontrolną wizytę do urologa trzeba było jechać. Zaliczyłyśmy lekarza, bieliźniane zakupy, wizytę na cmentarzu u SzM, chciałam też zabrać ją do parku, ale nie chciała wysiąść. Spędziłam z nią pół dnia i gdy wychodziłam powiedziała mi że tak krótko byłam. Potem wymyśliła, że mam ją do siebie zabrać i wieczorem odwieźć. Jakaś resztka rozsądku w mojej głowie powiedziała uprzejme, ale stanowcze nie. Miałam szczere chęci iść na jogę, bo od maja czy nawet może kwietnia mnie tam nie widzieli. Jak już zaparkowałam to okazało się, że przez okres wakacji zajęcia są w innych godzinach. I tyle było z mojego jogowania. Wróciłam tak wyprana, że po prostu strzeliłam sobie mega drinka popijając resztki % z soboty. 
Wtorek już był moim dniem pracowym. Po południu zaliczyłam odwiedziny u Tatencjusza w szpitalu. U Matencji był brat.
Środa właśnie się skończyła. Rano przeżyłam rozczarowanie, bo jakoś przekonana byłam że to już czwartek. Bolesna była ta info, że do końca tygodnia jeszcze trochę zostało. Po pracy zmobilizowałam się i pocwiczylam jogę z jedną taką z YouTube. I w planie miałam TV czyli  serial, ale zadzwoniła koleżanka z zaproszeniem na planszówki. Posiedzieliśmy i przegadaliśmy calutki wieczór, no i żeby nie było na samiuskim końcu podglądaliśmy ich nowe nabytki planszowkowe.
Potem prysznic, toaleta, szybkie samodzielne (!) skrócenie włosów, potem było "zajrzę tylko do neta" i ani się człowiek obejrzał dzień się skończył, spania nie ma, więc wzięłam się za bloga...
I tak to. Spokoju życzę 😄

3 komentarze:

  1. Zaciekawiłaś mnie tematem yogi youtubowej. Jakiś konkretny namiar?

    OdpowiedzUsuń
  2. Małgorzata Mostowska - https://youtube.com/@magorzatamostowska?si=i3rpYFrcoYvcTfHs

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakieś ćwiczenia na stałe też by mi się przydały, ale leniwa jestem
    Poprawy dla ciebie i rodziców 👍
    jotka

    OdpowiedzUsuń