Stali bywalcy :)

niedziela, 7 lutego 2021

20 / 2021

Czytam teraz książkę Uli Pedantuli czyli Urszuli Chincz, córki p. Andrzeja Turskiego. Podaj dalej. Taki ma tytuł. Kupiłam z ciekawości, ale z myślą o Małej/Młodej. I postanowiłam najpierw sama do niej zajrzeć. A wzięło się to z tego, że Mała jakiś czas temu podrzuciła mi książkę o zaburzeniach lękowych. Poczytałam, a końcówkę to szczerze powiem przebrnęłam. Bo końcówka stricte medyczna i trochę jak reklama pozostałych książek autora. No, nie zachwyciła mnie. Trochę wyjaśniła, podała wiedzę, ale szału nie było. 

Książkę Uli Pedantuli czyta się łatwo, lekko, przyjemnie. Nie, nie jest o lękach. Jest o życiu, o doświadczaniu życia, o postawie, podejściu, relacjach, oczekiwaniach. Podoba mi się. Głos Pana Turskiego znam od zawsze, z radia, telewizji. Pamiętam jak w ogólniaku byłam z ówczesną psiapsiółą w Milówce, niedzielny obiad jadłyśmy w jakiejś knajpie, czy barze. To był placek po góralsku, cokolwiek by to nie znaczyło😉. A w tle w tym lokalu słychać było "7 dni świat" i Andrzeja Turskiego. Pamiętam to jakby to było wczoraj. Pamiętam, że gdzieś czytałam chyba, zmarła mu żona, że bardzo to przeżył, że potem jakoś odchodził już pracy, żegnał się z widzami Panoramy. Pamiętam ten moment, gdy się zdziwiłam, że ta młoda babka reporterka z DDTVN to jego córka, że nie przyznawała się, że jest córką Turskiego, bo chciała zapracować na swoją markę. I w moich wyobrażeniach pewnie miała wspaniałe beztroskie dzieciństwo, świetny kontakt z rodzicami i takie tam achy i ochy.

To samo miałam gdy myślałam sobie o tym, że Kawalera Małej kiedy jest u nas, a przyjeżdża na kilka dni i chcąc nie chcąc uczestniczy w naszym życiu i podgląda nasze życie rodzinne i widzi, wnioskuje, że my każdy sobie, i nawet trochę mi było tak wstyd, przykro, bo oni pewnie wszyscy razem, rodzinnie, że może planszówki, wspólnie spędzony czas i takie tam inne to u nich norma... 

I teraz kiedy składam do kupy moje wyobrażenia o Uli, która pisze, że rodzice zafundowali jej rozwodową traumę i to podwójną, to ma się nijak do tego co sobie myślałam. I składam do kupy to, co powiedziała Mała o rodzinie Kawalera, że każde z nich osobno i możliwe, że ojciec niespecjalnie się przejął poważną chorobą matki, że o wszystko zabiega i dba Kawaler, a nie mąż czyli ojciec, a gdy zapytałam czy oni, tamci rodzice, cokolwiek robią wspólnie to się dowiedziałam, że nie. Dochodzę więc do wniosku, że dumałam sobie zazdrośnie o ich relacjach, które na dobrą sprawę wymyśliłam na podstawie chyba własnych kompleksów. I zastanawiam się skąd mi się bierze tak niska samoocena, to wewnętrzne przekonanie, że u innych to na pewno jest lepiej...

A Uli książkę polecam, chciałabym by Mloda też przeczytała ją z zainteresowaniem. Mam wręcz ochotę kolorowym pisakiem zaznaczać tekst. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz