Stali bywalcy :)

poniedziałek, 15 maja 2023

29 / 2023

Matencja zaczyna mnie przerażać. Wiem, będzie już tylko gorzej. W zeszłym tygodniu zawiozłam rodzicom bigos i łazanki. Dziś w rozmowie dowiedziałam się że ten makaron z kapustą bardzo jej smakuje. Nie, ona nie zna łazanek, nie gotowała nigdy takiego dania, nawet tego słowa nie zna. Masakra. Początkowo usiłowałam wytłumaczyć, przypomnieć. Szkoda energii. Więcej zamieszania z tego wychodzi niż to warte. No i oczywiście to ja jestem w błędzie, bo ona przecież wie. Tak, to już tylko opakowanie po dawnej pełnej energii, wigoru kobiecie. Cały czas myślę, że dobrze by było gdyby trafiła do neurologa. Może przepisałby jej jakieś leki poprawiające funkcje mózgowe, kojarzenie, myślenie, pamięć. Niestety sama zainteresowana twierdzi że nic jej nie jest, wszystko jest ok, nie ma potrzeby konsultacji, a ja się złośliwie czepiam i jej nie rozumiem. Jakiś czas temu (pół roku temu) miała przepisany przy konsultacji u psychiatry antydepresant. Oczywiście go nie brała bo po co, a ja o tym że go ma nie wiedziam. Kiedy zaczęłam temat, że powinna zgłosić lekarzowi POZ potrzebę wzięcia procha na depresję, bo zrobiła się rozdrażniona, depresyjna, nerwowa, płaczliwa to wtedy dopiero mi powiedziała że taki antydepresant ma wykupiony. Dopiero po rozmowie i przekonaniach zaczęła go brac. I brała chyba przez miesiąc, a potem oczywiście przestała, bo przecież go nie potrzebuje, no i po tym leku robią się jej czerwone nogi, czyli zaburzenia krążenia. No i odstawiła. Nie przegadasz, nie zmusisz. Teraz jest już wypłukana z tych substancji leczniczych więc mamy nawrót wcześniejszych objawów i kółko się zamyka. Jutro jadę z nią na badanie żył, żylaków znaczy. Sprawdzimy co to z tymi jej czerwonymi nogami się dzieje. Przy okazji robię też to badanie sobie. Może znowu coś tam się pozmieniało co kwalifikuje mnie do kolejnego zabiegu (obie nogi już były robione). Jeśli wszystko wyjdzie ok to będzie to kontrola ot tak, kilka lat po zabiegach. Mam w planach potem po badaniach umyć u nich okna. Trzymajcie proszę kciuki za moje nerwy. Obyśmy się znowu nie pokłóciły. Obiecuję że postaram się liczyć przynajmniej do 20.

W temacie walki o siebie zaliczyłam dziś pierwszy samotny spacer po naszym sypialnianym lesie w celach dietetyczno -  terapeutycznych. Wydreptalam w nieco ponad godzinę 6 km. Połączyłam dwie przyjemności, bo w słuchawkach miałam podcast radiowej audycji, bez muzyki więc odgłosy lasu do mnie dochodziły.
Brawo ja! 😀

Foto pamiątka że skansenu.
Czy  ktoś z Was miał w dzieciństwie taką skarbonkę? 

2 komentarze:

  1. Brawo Ty, a skarbonkę miałam oczywiście i szkolne konto oszczędnościowe!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem wizyta u neurologa przydałaby się jak nic. Mnie pomogła. Nie mam już tak częstych zaburzeń, jak jeszcze parę miesięcy temu!

    OdpowiedzUsuń