Stali bywalcy :)

poniedziałek, 24 stycznia 2022

7. 2022

Pracowo to u mnie ostatnio dramat, bo korona uziemiła nam tzw. Nową-Mnie więc zapycham teraz na dwa biurka, a jest co robić. W czwartek siedziałam w robocie do wieczora. Jutro/dziś nie wiem kiedy skończę, bo masę terminowych rzeczy mam do ogarnięcia i to na obu biurkach. Aż chciałoby się zapytać, a co by Firma zrobiła gdyby mnie też uziemiło?... Nowa-Ja trochę mi podpadła z terminowością, szybkością reakcji na zadania, ale sama usiłuję ją tłumaczyć, że pewnie czekała na mnie, żebym miała rękę na pulsie przy rzeczach, których jeszcze ona nie robiła, a ja zawalona robotą nie miałam czasu. Nie zostaje mi nic innego jak po prostu wziąć to wszystko na klatę.

Domowo jest ok. Od pamiętnego Nowego Roku SzM nie sięgnął do barku po procenty. O, przepraszam, wczoraj po powrocie zrobił herbatę z prądem, bo wymarzł się na wycieczce. A moje schizy już się obudziły i noc miałam z głowy. Bo i on i praca mi się śniły. Makabra.

Dzieci mają się dobrze. Tzn. Młody odezwał się dopiero w piątek, tj. 20 stycznia, od Sylwestrowonoworocznych życzeń. Nie zgłaszałam specjalnych pretensji, ot tak po prostu pogadaliśmy. Qrcze, mam wrażenie, że on/i unikają z nami kontaktu. Dlatego nie naciskam. Będą chcieli, poczują potrzebę to się odezwą. Bo qrcze mieszkają trzy minuty od nas to aż nienormalne się wydaje, że nie zaglądają. Nauczona natarczywością Matencji nie naciskam, ale z drugiej strony, myślę czy nie przyczyniam się do tej separacji. Bo moglibyśmy po prostu wprosić się na kawę, ale chyba nie czułabym się komfortowo.

Za to Mała/Młoda, która mieszka w Mieście Wojewódzkim i ma zdecydowanie dalej do nas była u nas już w tym roku w  odwiedzinach, dzwoni, utrzymuje kontakt, zaprasza do siebie. Wyczuwam tu serdeczność, spontaniczność, naturalność. A ze strony Młodego nic, zimno, lód, zero zainteresowania. Ale cóż robić...

Matencja od czasu awantury, kiedy to spłakałam się po wyjściu od nich, przestała tak do mnie wydzwaniać. Widzę jak ogranicza w rozmowie ze mną narzekanie na Tatencjusza, ale widzę też jak bardzo czuje się zdecydowanie pokrzywdzona przez los. Zadzwoniła do mnie zaraz po tej grubej akcji zaniepokojona sąsiadka (że Matencja płacząca, obolała, itp. i czy na pewno nie można jakoś jej pomóc), a potem Cioteczka/Siostrzyczka, dokładnie w tej samej sprawie. Ręce mi opadły. Załatwiliśmy wizytę u speca. Badania wysocespecjalistyczne. Były zalecenia, leki,... ale to trzeba brać, słuchać lekarza co mówi i stosować się do zaleceń. A ja po pierwszej tabletce słyszę, że nie pomaga, a ona weźmie, nie weźmie, albo weźmie inaczej, albo co innego, a potem jeszcze słyszę, że ten lekarz to źle zbadał i on w ogóle jest do bani. Na pytanie jak powinien zbadać by było ok odpowiedzi nie dostałam. Stwierdzam, że załatwianie czegokolwiek nie ma sensu, bo i tak nie spełni się oczekiwań. Nikt nie jest w stanie ich spełnić, bo nikt jej nie odmłodzi i nie wyprostuje.

Tatencjusz święty nie jest, swoje przez niego przeżyła i sporo się jej nadokuczal delikatnie mówiąc, ale teraz to on ma swój własny prywatny czyściec za to wszystko co było wcześniej. Matencja nie odpuści, wywleka wszystko przy każdej okazji, a traktuje go jak psa, mówi do niego tonem takim, że mnie by się już nic nie chciało. Nawet nie próbuję jej zwracać uwagi, bo znowu dowiem się, że jestem po jego stronie itp. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Cioteczka, WujekZzaGranicy, wszyscy to widzą, ale wszyscy w myśl zasady "nie ruszaj g...a nie będzie śmierdziało". Taka z Matencji terrorystka i despotka. 

A u nas w domu póki co spokój. W piątek fajne popołudnie w smacznym miejscu z Małą, w sobotę wycieczka krajoznawcza, tym razem do miasta z krasnoludami. Niedziela miała być spacerowa lokalnie, wyszła leniwa i serialowa. Emily w Paryżu, czyli lekko, łatwo, kolorowo i przyjemnie. Odmóżdżyłam się trochę.

A za kilka godzin do pracy rodacy, budzik zadzwoni, a stres mnie zżera już teraz i sen mi się zgubił. No to będę liczyć. 

1, 2, 3, 4, 5, 6, 7,... 

Dobranoc. Spokojnego tygodnia. 





2 komentarze:

  1. Spokojnego dla Ciebie również.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, to ja juz nie musze pisać o moich rodzicach, już ich opisałaś...
    mają to samo. czyściec i piekło.
    łączę się wspierająco :)*

    OdpowiedzUsuń