W środę miałam kontakt z dziewczyną, której mąż wczoraj okazał się być covid pozytywny.
Młoda ma parę przyjaciół (psiapsi i jej kawaler), z którymi jest w bliskim częstym kontakcie. Mama psiapsi była pozytywna, wiec psiapsi też była na kwarantannie. W tak zwanym międzyczasie kawaler psiapsi bywal u nas. Wczoraj byli już w komplecie, okazało się że kawaler lekko podziębiony...
A ja w czwartek nim otworzyłam oczy to już wiedziałam, że boli mnie głowa i cały dzień tak było. Podwyższone ciśnienie. Moja wina, bo ostatnio nie brałam leku, bo przecież dobrze się czułam. Cała ja, u Matencji taką postawę tępię, a sama tak robię. Masakra. A potem piątek też z bólem głowy. Sobota zaczęta z bólem, ale potem przeszło bokiem. Pojechaliśmy na wycieczkę rowerową i zapomniałam o bólu głowy 😁
Stres wychodzi bokiem czy koronka na głowę?
Przez te bóle głowy tyle się wyspałam, że teraz to wcale mi się nie chce. I jak ta gupia siedzę w tej komórce...
😁
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz