Stali bywalcy :)

środa, 9 października 2024

42/2024

Urlop w domu czyli...
- caluteńką  niedzielę snułam się po domu. Nie wyszlam nawet na krok. Nastrój okropny, dołujący i makabryczne poczucie osamotnienia. Do tego jeszcze zapodałam sobie dołujący film, serial na platformie N. o braciach, którzy ukatrupili swoich rodziców. 
Totalny brak chęci i energii do jakiegokolwiek działania. Takie uczucie pustki i bezsensu. To jest okropne. Sama sobie w głowie układam że mam zadzwonić tu i tam, umówić się, odwiedzić, zaprosić, załatwić, ogarnąć, ale odkładam to na tak zwane później, za chwilę, potem, a teraz już za późno to jutro i tak to trwa...
- poniedziałek był prawie taki sam jak dzień poprzedni, ale koniec końców zmusilam sama siebie i ruszyłam się z domu w koncu tuż przed zmrokiem. Z rana wymyśliłam że pojadę na basen, spakowana basenowa torba stała cały dzień a ja wieczorem zdecydowałam że czas wrócić na jogę. Po drodze na jogę zahaczyłam o cmentarz, na który po powrocie nie dotarlam. Czekam na wykonanie nagrobków, dla SzM i Tatencjusza. Liczyłam po cichu, że może już, ale jak widać firmy będą się trzymały deadlinow ustalonych w umowach. Po zajeciach zrobiłam szybkie zakupy, bo Młody owszem dawał kotu jeść, ale o matce po powrocie nie pomyślał. Jego opieką nad kotem też nie była zachwycająca, ale cóż robić. Woda w miseczkach byla na wykończeniu, suchej karmy w misce brak. Nie robię reklamacji, bo dobrze że chociaż tyle zrobił.
- wtorek był prawie taki sam jak poniedziałek. Dooglądałam serial, nawet pokusiłam się by zobaczyć jeszcze dokument na ten temat. A potem film o Annie Prz-ej pt. Ania. Żeby nie zgnusniec do konca pojechałam do sklepu, z zamiarem odwiedzin po drodze siostry SzM, ale w miedzyczasie zmieniłam zdanie, brakło mi czasu, chęci i energii. Za to kupiłam sobie niespodziewanie buty balerinki i torebkę. Lubię niespodziewane zakupy, bo zazwyczaj są trafione. Wieczorem zaliczylam szybkie cotygodniowe wyjsciowe spotkanko grupowe przy piwku i TV, do którego naprawdę musiałam się zmusić.
- dziś środa... Żeby cokolwiek zmienić już wczoraj umówiłam się na dziś na  dopołudniowa kawę... I w głowie mam listę rzeczy do zrobienia, umówienia, ogarnięcia, zagospodarowanie popoludnia ... 
Czuję że nie jest chyba ze mną  dobrze, nie jest tak jak być powinno (co to znaczy powinno?), ale trudno mi wskoczyć w tryb normalnego funkcjonowania, skorzystania jakoś aktywnie z tego urlopu. Ja tytan porządków od powrotu w sobotę jeszcze nie ogarnęłam chałupy, a wykąpałam się dopiero wczoraj. Z drugiej strony wiem, że póki co, nic nie muszę, bo urlop od Matencji też mam do końca tygodnia. Najchętniej snulabym się po tym domu, ale wiem że potem źle się z tym czuję, nic dobrego mi to nie przynosi.

1 komentarz:

  1. Po wielu latach w związku nie umiemy tak łatwo przestawić się na inny tryb, ale może z czasem nabierzesz ochoty na posmakowanie życia jako singielka...
    jotka

    OdpowiedzUsuń