Stali bywalcy :)

sobota, 1 czerwca 2024

14 / 2024


Wyjazd w babskim towarzystwie to był strzał w dziesiątkę. Piękne okoliczności przyrody i sprawdzone koleżanki. Dla mnie kompletną nowością był hotelowy wypoczynek z opcją all inclusive. Spodobało mi się bardzo. Nie było się do czego przyczepić. Hotel super, okolica super, pogoda murowana i dobre towarzystwo. Czego chcieć więcej...
Trauma była, dziwne sny itp. Najpierw śniło mi się, że Tatencjusz nie wytrzymał nerwowo choroby Matencji. Potem że po powrocie z wojaży organizowałam pogrzeb Matencji, bo umarła podczas mojej nieobecności. Kolejnej nocy śniło mi się, że to że SzM umarł to był tylko sen. I w tym śnie nie potrafiłam się ogarnąć, sama siebie pytałam co jest prawdą. Obudziłam się w nocy i nie umiałam się odnaleźć w rzeczywistości, gdzie jestem, co jest prawdą... Nie było to fajne gdy zdałam sobie sprawę że jednak jestem wdową.
W dalszym ciągu łapałam się na tym, że chciałam podzielić się z nim radością z pobytu, wysłać zdjęcie, opowiedzieć... 
Obyłam się w świecie wczasów all inclusive i jestem gotowa na to by kiedys nawet polecieć gdzieś sama. Bo przecież kodeksowy urlop mam wciąż do zagospodarowania. Może będę szukać jakiegoś lasta, bo ceny sezonowe zwalają mnie z nóg.

Zakończyłam leczenie u psychiatry. Już nie biorę leków, ale zostaję w terapii. Przed każdym spotkaniem myślę że już tego nie potrzebuję, ale potem wychodzę z poukładaną głową i wychodzi na to że jednak terapia się przydaje, przynosi efekty.

Boże Ciało spędziłam z dziećmi. Wspólne przygotowanie obiadu, potem deser, spacer , piwko i dobre rozmowy. Mała jak zwykle indywidualistka, ustalilysmy żeby przyjechała wcześniej, żebyśmy mogły nagadac się we dwie i tak jak przypuszczalam, wyjechała wcześniej, po deserze. Bo jak mi powiedziała chciała więcej czasu spędzić ze mną, a na kontakcie z Młodym i JuzNiePanną aż tak jej nie zależy. Rozumiem, szanuję, trochę ubolewam. Ale i tak było miło. To był naprawdę dobry dzień.

Młodzi zarażeni moim zachwytem na swoje wakacje polecą w tym samym kierunku, też na all inclusive. Najpierw odezwał się we mnie sknerus, że jakże to tak, że mogliby przecież przyoszczędzić, że mieszkania przecież nie mają itp. a potem doszłam do tego, że co przeżyją to ich, niech lecą, cieszą się i kolekcjonują dobre wspomnienia, bo nigdy nie wiadomo co będzie potem. I teraz cieszę się razem z nimi.

Nie biorę leków i póki co jest mi dobrze, zaczynam wypełniać się emocjami, wzruszać, potrafię uronić łzę. Paradoksalnie ucieszyło mnie to że znowu potrafię płakać, że nie jestem już taka zamrożona. Chyba też nauczyłam się już trochę życia w pojedynkę. Nie jest łatwo, ale da się.

Miłego weekendu Wam życzę!


3 komentarze:

  1. All inclusive po raz pierwszy mieliśmy na Krecie, teraz lecimy z młodymi i teściami syna na Zakinthos, to najlepsza opcja na totalny relaks.
    Dziwne sny to normalka u mnie...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszy twoja kondycja. KZ

    OdpowiedzUsuń
  3. brzmisz dobrze, cieszę się że nie bierzesz leków i pozostajesz w terapii

    OdpowiedzUsuń