Stali bywalcy :)

czwartek, 1 grudnia 2022

73 / 2022

A propos ostatniej rozmowy z Małą postanowiłam zrobić delikatny psychologiczny rachunek sumienia. I tak pokrótce:

- od zawsze mam problem by podczas rozmowy patrzeć rozmówcy prosto w oczy. Zwykle patrzę na usta, albo po prostu prosto w twarz. Oczy mnie jakoś blokują;

- od zawsze w głowie liczę, cokolwiek. Przykład pierwszy z brzegu. Siadam w toalecie na muszlę, patrzę w ścianę, liczę kafelki; patrzę na kaloryfer, liczę żeberka grzejnika;

- kiedy patrzę na auta na ulicy, nigdy nie patrzę na to kto siedzi w aucie, zawsze patrzę na tablice rejestracyjne;

- kompletnie nie mam pamięci do twarzy, wszystko zlewa mi się w jedną szarą masę;

- nie ma we mnie ciekawości społecznej, nie wiem jak to nazwać. Nie mam potrzeby budowania relacji z innymi mniej mi znanymi ludźmi. Muszę samą siebie napominać by pytać, być ciekawą co tam u nich. Generalnie wystarczyłoby mi powiedzieć dzień dobry i tyle, a te zdawkowe uprzejmości to zwykła strata czasu. No chyba, że faktycznie jestem ciekawa 😉

- zanim zacznę nowy projekt, nowe zadanie, to muszę sobie najpierw ogarnąć przestrzeń wokół. Biurko, dokumenty, komputer. Nawet pokój. 

- jestem skrupulatna, kompetentna, dokładna, nierzadko aż do bólu. Przykład: edytując tekst w Wordzie, sprawdzam nawet odstępy, spacje i znaki, których nie widac. Wiem, że to zboczenie, że to chore, nic nie wnosi, czas pożera, ale mam tak zafiksowany mózg, że dopóki tego nie zrobię to się duszę;

- od dziecka mam alergię na konkretną teksturę. Tzn. gdy dotykam materiału typu np. sztuczny aksamit, velur to czuję momentalnie że przytykają mi się płuca. Uruchamia mi się taka reakcja alergiczna chyba;

- drażnią mnie krzywo zawieszone firanki, obrazki, jakieś byle jak ustawione rzeczy na półce itp. Zawsze mówię, że mam zespół dr Monka (tak, tego z serialu);

- mam coraz gorszą pamięć krótkotrwałą. Obserwuję i przeżywam, że coraz gorzej się dzieje. Za to sporo pamiętam z "tamtych lat". Ale to chyba raczej demencja mi się powoli włącza. 

- często też włącza mi się tryb notatnika. Zapisuję mnóstwo rzeczy, regularnie tworzę listy do zrobienia na wczoraj itp. Na lodówce mam np. dpis zawartości zamrażarki w podziale na szuflady. Czy ktoś mnie przebije? 😁

- niejednokrotnie zdarza się, że podczas biurowych pogaduszek robię dobrą minę do złej gry, ale kompletnie mnie te pogaduchy nie interesują i w głowie czekam kiedy się skończą i będę mogła wrócić do swojej pracy. Tak, tak. 

- zawsze miałam problem z zapamiętywaniem koleżanek i kolegów moich dzieci. Z ich zlokalizowaniem, personifikacją, co który mowił, zrobił itp. Może przez ten brak pamięci do twarzy... 

- zawsze w głowie mam mnóstwo myśli. Natłok. Ale mam bardzo duży problem z ich zwerbalizowaniem. Mam wrażenie, że SzM mnie chyba nie zna, nie potrafię rozmawiać o swoich emocjach, uczuciach, myślach. Łatwiej mi rozmawiać o nich z obcymi niż z SzM, z bliskimi. Czego się boję? Chyba wyśmiania, wykorzystania potem czegoś przeciwko mnie. 

- do momentu gdy Mała powiedziała, że po raz pierwszy widziała jak ja płaczę wydawało mi się, że twardym trzeba być, bo płaczą ludzie słabi. A po co przez płacz absorbować zainteresowanie innych. To nie tak, że wcale nie plakalam. Plakalam, owszem, ale gdy nikt nie widział. 

- od dziecka nie potrafiłam zrozumieć sytuacji gdy ktoś komuś mówi wielkie COŚ i potem drży o to by ten drugi tego nie wygadał. Logiczne jest dla mnie po prostu nie mówić. I o wiele prostsze.

- zawsze się do kogoś porównuję. Zawsze. I oczywiście zawsze jestem ta gorsza. Jestem świadoma tego, że mam bardzo niską samoocenę. Zawsze najpierw szukam błędu po swojej stronie. Nigdy w sytuacji sprawdzianu, kryzysu, nie myślę, że na pewno to jest dobrze zrobione bo robiłam to sama. Zawsze mam zagwozdkę czy aby na pewno jest ok bo to ja zrobiłam. 

- męczy mnie natłok przedmiotów, gratów, przydasiow i innych rzeczy, nieład i bałagan w otoczeniu. Mam problem w takich warunkach ze skupieniem uwagi.

- jak się na coś zafiksuję, nakręcę to nie potrafię odpuścić, najchętniej od razu tu i teraz bym to realizowała, cały czas mam myśli zajęte tym czymś.

A poza tym jest chyba że mną całkiem ok. 

Czy ten spis jest zbieżny z jakąś jednostką chorobową?

A jak Wy się odnajdujecie? 

1 komentarz:

  1. Mam podobnie. Główny winowajca to słaba, placzliwa , pasywnie agresywna matka + bardzo ostry ojciec. Jednym słowem rodzina jakich wiele w tamtym czasie. Dziś powiedzielibyśmy dysfunkcyjna, może nawet patologiczna . Zwłaszcza najstarsze córki cierpią w takich rodzinach , bo przejmują rolę matki. Długo mi zajęło dojście do ładu z samą sobą. Mam nadzieję, że mimo wszystko nie skrzywdziłam sobą swoich dzieci, bo mąż nie miał że mną lekko. Po 50 urodzinach znalazłam spokój. Zrozumiałam, że nigdy nie będę wystarczająco dobra dla swoich rodziców i czas zadbać o swój dobrostan. Do tych wniosków dochodziłam powoli już wcześniej, ale pięćdziesiatka dała mi taki impuls, może przyzwolenie? Dobrze mi z tym.

    OdpowiedzUsuń