Samotnie spędzony dzień...
Żadne z moich dzieci nie było zainteresowane tym by dziś mi towarzyszyć, być ze mną.
Mała przyjechała do mnie i na cmentarz w ostatnią niedzielę by uniknąć tłumów (tak powiedziała), a Młodzi już wcześniej po prostu zapowiedzieli się do mnie z wizytą na jutro, bez słowa komentarza o dziś. Owszem dziś Młody zadzwonił by upewnić się czy jutro aktualne i zdać relację gdzie dziś byli na cmentarzach. Żadne z nich nie wykazało troski, nie zapytało, nie chciało spędzić tego dnia ze mną. I z jednej strony ja to rozumiem, mają swoje życie, podejmują własne decyzje. A z drugiej jest mi po prostu przykro. Być może dlatego, że ja całe życie w stosunku do Matencji miałam włączony tryb "powinności". Dla Tatencjusza to były pracowe "żniwa" więc nigdy z Matencją nie chodził na cmentarze, a przynajmniej ja tego nie pamiętam. No i jak zwykle padało na mnie i to ja zawsze dbałam by Matencja nie była sama.
W tym roku wzięłam ją na groby wcześniej, by uniknąć problemów, bo słabiutko chodzi. Ale dziś po prostu odpuścilam, wyłączyłam tryb "powinności". I spędziłam ten dzień sama ze sobą. Raniutko na cmentarz z dekoracjami dla SzM i Tatencjusza, bo leżą na jednym cmentarzu bardzo blisko siebie, a potem juz na nasz dawny tradycyjny cmentarny szlak. Dumna i blada byłam z siebie, bo udało mi się zaparkować w ciasnym miejscu. I spacerkiem po kolei jak co roku od grobu do grobu, tym szlakiem co zwykle. W drodze powrotnej wjechałam znowu do SzM. Tak się złożyło że nie spotkałam nikogo znajomego podczas całej eskapady. Wróciłam do domu, coś tam zjadłam i po prostu zasnęłam na calutkie trzy godziny. Wyspana wieczorem wybrałam się na cmentarny spacer.
I tak właśnie trochę mam w sobie żalu, za który sama siebie ganię. Bo przecież oni mają swoje życie, a ja jestem dorosła, samodzielna i zdrowa, dzieci nie muszą mi zapewniać opieki i towarzystwa, ale tak po ludzku przykro mi jest że nawet nie zapytali.
...a z kolejnej strony jakim prawem domagam się by o mnie zadbaly moje dzieci skoro sama dzis nie zadbałam o Matencję.
Tak, przesadzam trochę. Wiem. Ale tak mi się roi w głowie.
I tak to.
Nigdy nie byłam zwolenniczka gromadnego chodzenia na cmentarze, wole kameralnie lub nawet samotnie i poza godzinami największego ruchu. Każdy inaczej przezywa, inne ma potrzeby i jak piszesz, jesteś zdrowa, sprawna, może chciały Ci dać trochę swobody dla refleksji, intymnego przeżywania...
OdpowiedzUsuńjotka
nie gań siebie za żal, zobacz że on jest i pozwól mu wybrzmieć i przeminąć, dobry już masz kierunek w myśleniu, jeszcze tylko stare schematy cię szarpią, czy ty musisz iść na cmentarz 1 listopada, skoro byłaś wcześniej?
OdpowiedzUsuńJuż wiesz, że miałaś ochotę wejść w tryb ofiary, ale wcale nie musisz.
Gdy mój tato zmarł, myślałam żeby towarzyszyć mamie tylko w pierwsze święto cmentarne po jego śmierci. Potem już nie. Każdy przeżywa żałobę na swój sposób, ja też musiałam się z tym poukładać. I nie chodzę na cmentarz 1 listopada.
OdpowiedzUsuńElla-5