Święto zmarłych, Zaduszki, było minęło. Życie płynie dalej. Zagospodarowuje sobie czas wolny, dbam o życie towarzyskie, o kontakty. Nie chcę zostać sama. Lubię ludzi, lubię z nimi być. Jeśli się poumawiam, zadeklaruję, potwierdzę to czuję potem obowiązek, a o to mi chodzi. Bo bez tego trudno mi się zmobilizować do jakiegokolwiek wyjścia z domu. A jak już wyjdę to potem okazuje się że fajnie było i nie żałuję. Wdrazan w życie dewizę że lepiej żałować że się coś zrobiło, niż że się nie zrobiło.
Co za mną? Koleżeńsko - służbowe wyjście do miejskiego ośrodka kultury (całkiem ok), rodzinne wyjście z Młodymi na plenerowy jarmark marcinski (emocje były bo w tym mieście byliśmy na prawie ostatnim wypadzie z SzM), integracyjne wydarzenie związane z bieganiem (to nic, że nie biegam, relacje wciąż są, a wydarzenie super, mimo że emocje były, każde). Dziś dzień leniucha i snucie się w szlafroku, bo na jutro zaplanowany wypad w góry.
Edit:
A właśnie zadzwoniła Mała, że jedzie do mnie więc wyskakuję ze szlafroka😉😍
I tak trzymaj, życie się o ciebie upomina, to żyj!
OdpowiedzUsuńTez lubię w blogowaniu te interakcje, wymianę myśli, to lepsze, niż terapia!
jotka
😄 a kto nie dzieli włosa na czworo. Dobrze jest poznać inne spojrzenie na daną sytuację, to prawda.
OdpowiedzUsuńUdanego górskiego wypadu.
U nas było 0st. mgla schodzila cały dzień, o 14 w lesie było dość mroczno.