Stali bywalcy :)

niedziela, 11 sierpnia 2024

30/2024

Wczoraj mój Tata zmarł. Miał 84 lata. Szpital zamiast do mnie zadzwonił do Matencji, mimo że zmieniałam te dane przy przyjęciu Tatencjusza do szpitala. Musiałam zweryfikować czy to co mówi Matencja polega na prawdzie. Okropna sytuacja. 
Matencja mimo otępienia przeżywa, wie że to umarł mąż, a nie "ten drugi, który się nią opiekuje" (może to i dobrze, że odebrała ten telefon), ale domaga się towarzystwa, atencji. Nie zostaliśmy u niej  na pierwszą wdowią noc mimo, że prosiła. Ani ja ani brat. Nikt. Bo wiemy, że to byłaby pierwsza, a potem są kolejne. Nie wzięłam jej do siebie, bo wiem że mogłoby się to dla mnie nie skończyć dobrze, po prostu mógłby być problem z jej powrotem. Zapewniłam opiekę i towarzystwo w ciągu dnia. Przyjechała Mała, była z nią do czasu naszego powrotu, gdy pojechaliśmy próbować cokolwiek załatwić. Niestety w sobotę nie powinno się umierać, zwłaszcza w szpitalu, bo rodzina w sprawach urzędowych jest uziemiona do poniedzialku. Z jednej strony wiem jakie to straszne, bardzo mi żal Matencji. Z drugiej stawiam granice, bo walczę o siebie, ale w głębi duszy jestem jednym wielkim wyrzutem sumienia. Zapewniałam, że kochamy, troszczymy się, że jest dla nas ważna, że współczujemy, że nam żal, że też cierpimy. Otępiały starczy egoizm powiedział do mnie, że jestem egoistką, że muszę bardzo jej nienawidzić skoro jestem taka bez serca i że nie wiem jak to jest, że nie jestem w stanie jej zrozumieć. Niby wiem, że to nie ona mówi, że to choroba, ale boli jak cholera... Najchętniej przypomniałabym jej jak na niego nadawała i pomstowała, nie pomna moich uwag, że zapłacze i doceni dopiero gdy go zabraknie. Wiem, że usłyszałabym że przecież ona tak nigdy i że wymyślam, jestem bezczelna, i w ogóle jak mogę.
Razem z Małą ogarnełyśmy jej mieszkanie usuwając z widoku rzeczy Tatencjusza; żeby nie kłuły jej w oczy, nie wywoływały bólu. Znalazłyśmy jej zajęcie, przepisywanie numerów telefonów ze starego do nowego notesu. 
Kierowana wyrzutami sumienia wczoraj zarządziłam na dziś wspólny obiad u Matencji; Mała, Młodzi i ja. Potem po południu, po kawie młode pokolenie ruszyło do swoich zajęć i planów, ja zostałam. Gdy próbowałam wyjść - powtórka z rozrywki. Zostałam na trochę jeszcze. Usłyszałam że ona chętnie pojedzie do mnie zobaczyć jak mieszkam. Zamarlam... Na szczęście przyjechał brat. Uczepiła się jego żeby został jeszcze albo znowu przyjechał wieczorem (bo był wczoraj). W końcu wyszliśmy oboje po 18... A dzień się jeszcze nie skończył. Ile razy jeszcze odbiorę od niej dzisiaj telefon? 
Mam już doświadczenie więc wiem co trzeba ogarnąć. Szpital, USC, zarządca cmentarza, parafia jedna, parafia druga (bo chcemy go pochować na tym samym cmentarzu gdzie leży mój SzM, więc w innej parafii), zakład pogrzebowy, kwiaciarnia, restauracja, rozwiesić nekrologi, rozesłać info o terminie pogrzebu, przygotować Matencję do pogrzebu, zrobić zakupy, zorganizować nocleg i jedzenie dla przyjezdnych (a trochę ich będzie). Tak, jestem w trybie zadaniowym, niebywale spokojna, sama sobą zdziwiona, wręcz zaniepokojona tym swoim zamrożeniem.
Wczoraj nocowała u mnie Mała a ja nie potrafiłam się tym cieszyć. Ona stanęła na wysokości zadania, przyjechała by mnie wesprzeć. Moi Młodzi przyszli mnie po prostu przytulić. A ja... zostawiłam Matkę samą, co ze mnie za córka. 
Coś ze mną nie tak, nie uronilam ani jednej łzy, bo nie potrafię płakać. Czuję się jak znieczulona, jakby to mnie kompletnie nie dotyczyło.
A może jeszcze nie dotarła do mnie ta strata. To dla mnie jedyne wytłumaczenie, chwytam się tego by nie myśleć o sobie źle.
Doszłam do tego, że muszę tu wrzucić swoje myśli i uczucia, by móc je przeczytać i spróbować podejść do tego obiektywnie. No i tak dla siebie, trochę ku pamięci ;-)




10 komentarzy:

  1. Bardzo współczuję. Jeszcze do ciebie nie dotarło, jeszcze nie czujesz, to zamrożenie ma za zadanie nas chronić, byśmy się całkiem nie rozpadli. Wiem, jak ciężko z wyrzutami sumienia z mamą, nigdy nie jesteśmy dość dobre. Ale twoja mama ma swoje życie, a ty swoje, mieszkanie z nią spowoduje, że Ty swoje stracisz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Płacz nie zawsze przychodzi, czasami z opóźnieniem, jaka to zresztą miara żalu?
    Bardzo mi przykro, nie jest Ci łatwo, a to dopiero początek...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo współczuję, trzymaj się
    pani z apteki

    OdpowiedzUsuń
  4. Jednak to już.. ciężki czas, ale też i pocieszenie, że choroba nie odebrała resztek godności .
    Przytulam 😘

    OdpowiedzUsuń
  5. Najszczersze wyrazy współczucia. Jesteś w szoku. I nie analizuj siebie teraz. Czas do pogrzebu to najtrudniejszy czas. Nie jesteś złą córką. Zła nie miałaby przemyśleń ani wyrzutów sumienia. Starasz się walczyć o zdrowie i o siebie. Starasz wyzwolić się spod wpływu osoby przemocowej i skłonnej do manipulacji.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo, bardzo współczuję i proszę...nie obwiniaj się. Jesteś dobra córką,czytam i wiem co piszę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo współczuję, mama przywyknie do samodzielnego zycia, a Ty jestes wspaniala corka . Duzo sil na najblizsze dni.
    Grazyna1

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyrzuty sumienia powinno się wyrzucić, zgodnie z nazwą.
    Czytam Twoje teksty od dawna, i myślę sobiez przekonaniem i pewnością, że córką jesteś dobrą. A że w tym wszystkim chcesz zachować własne życie, zadbać o własne potrzeby - to DOBRZE! Kiedyś trzeba się zacząć troszczyć o siebie, a nie o wszystkich innych dookoła.
    Tryb zadaniowy to bardzo praktyczna obronna postawa psychiki ( by się nie rozpaść na tysiąc malutkich kawałków w najbardziej niewłaściwym momencie , a przecież to zawsze jeszcze może się zdarzyć).
    Życzę siły w miarę potrzeb, i słabości, bo i ona jest potrzebna.

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimko, bardzo wspołczuje i mocno, mocno Cię przytulam.
    Nie jesteś zła corka i nie miej wyrzutów sumienia.
    Przesyłam wyrazy współczucia i serdeczności - I.
    Tyle ostatnio Cię spotkało, że musisz myśleć tez o sobie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimko, i co było dalej?
    Kupę czasu nie zaglądałam i zatkało mnie na wejściu. Ależ masz kaliber przeżyć w tym roku...
    Przytulam i pocieszam.

    OdpowiedzUsuń