Stali bywalcy :)

niedziela, 30 października 2022

67 / 2022

Czas pędzi jak głupi, nie rozgląda się na boki, leci szybko, bardzo. I proszę, kolejny tydzień za nami. Wizyta zagranicznej rodziny minęła szybko, ale mile. Było ok. 

Kiedyś dawno temu gdy przyjeżdżał ktoś z daleka to instalował się u Matencji i Tatencjusza. Potem Matencja spraszała wszystkich do siebie na posiadówke. Potem np. my zapraszaliśmy tych gości do siebie i Matencja z Tatencjuszem oczywiście razem z nimi do nas, bo jakoś zawsze tak wychodziło, że padało to zaproszenie. I nie ukrywam, że było to męczące, bo goście przyjeżdżali częściej. Dzieci były małe, my oboje pracujący i był taki czas gdy co tydzień mieliśmy gości. Bo jak tylko ktokolwiek zawitał w okolicy to Matencja chciała, by nas odwiedził. Z jednej strony ją rozumiem, bo chciała się córką, zięciem, wnukiem (bo mała dopiero po 7 latach od urodzin Mlodego) i jednocześnie nas pochwalić. No i oczywiście oni oboje razem z tymi gośćmi w pakiecie do nas. Nawet jeśli przyjechała tylko 1 osoba to z automatu robiła się kolacja na 6 osób plus ew. dzieci. Bezsensowne to było. Pamiętam to dokładnie. Potem trochę się ukróciło bo wyprowadziliśmy się z centrum do SypialniMiejskiej, bo zaczęło mi się już przelewać tymi spędami rodzinnymi. 

Tym razem uznałam, że stop. Zaprosiłam gości, tylko gości. Bo też nie widziałam się z Matencją bezpośrednio i tak wyszło. Od nich, od gości dowiedziałam się, że Matencja chciała przyjść też, rozważała taka opcje, radziła się czy jakoś tak, ale goście powiedzieli, że oni jej zaprosić do mnie nie mogą, bo to nie ich dom. I tyle w temacie. No i w efekcie było miło i sympatycznie, bez stresu i napinki. No i bez Matencji. 

Piątek, piąteczek, piątunio był dla mnie baaardzo ciężki, ale przeżyłam, dałam radę. A dziś całkiem mile spędzona sobota. Prozaicznie rzekłabym. Śniadanko, kawa, atomatyczna myjnia ręczna mego auta, potem porządki i odkurzacz przy tej myjni od razu, potem cmentarz i umyte groby, potem znowu myjnia ale tym razem auta SzM, potem naklejenie taśmy u mnie w aucie na zderzak, który tego wymagał i w końcu powrót do domu. To był wyczekany czas na porządki w autach. A potem w domu pizza własnoręcznie zrobiona w Lidku i upieczona w elektrycznym piecu z kamienną płytą. Pychota! Przyznaje po raz kolejny, że to były bardzo dobre zakupy, i Lidek, i piecyk. A potem, po południu domową rekreacja przed TV.

To był fajny dzień. Jutro planujemy rowery.

Czeka nas wkrótce spotkanie rodzinne. Ok. 25 osób, w tym Matencja, Tatencjusz i moje rodzeństwo z rodziną. Korci mnie by zapytać rodzeństwa wprost dlaczego nie są zainteresowani utrzymywaniem kontaktu z nami. Ale oleję to sikiem prostym lub panoramicznym, ot tak przechodząc nad tym do porządku dziennego, mając w głowie maksymę, że nic na siłę. 

Jest w moim życiu JednaTakaOna, która kiedyś twierdziła, że jest moją przyjaciółą, a potem czas pokazał że jednak nie, a potem gdy ja przestałam inicjować te kontakty to po prostu zgasły. Nawet ostatnio myślałam o niej sporo, bo trochę mi jej brakowało, ale okazało się, że od jakiegoś już czasu ma nową sąsiadkę i pewnie do niej ma po prostu bliżej 😁 Teraz miała kiepski czas (pogrzeby, problemy rodzinne itp.) i kilka razy się kontaktowała. Bo potrzebowała. Za każdym razem gdy dzwoniła witałam ją słowami, cześć co się stało. Bo że się stało to nie wątpilam, tak normalnie to do mnie nie dzwoni po prostu, ale nie skumała czaczy i nie zapytała czemu tak ją witam. No i odezwała się, znów. Oczywiście coś potrzebowała. Przykre to. Pewnie zadzwoni jeszcze kilka razy, bo trochę potrwa sfinalizowanie jej sprawy. Miałam drobną rozkminę czy pomóc czy olać tak jak ona mnie. Ale odezwał się we mnie sentyment i empatia, bo ona ma naprawdę trudną sytuację. Nie umiem być suką 😉😁

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz