Stali bywalcy :)

wtorek, 28 czerwca 2022

48 / 2022

Pierwszy dzień powrotu do codzienności za mną. 

Wróciliśmy w sobotę. Do niedzieli ogarnęłam (po swojemu, bo Mała odkurzyła, ale... 😉) chałupę, pranie ciuchów, a nawet przesadzenie kwiatków. Upalna pogoda w tym wypadku zdecydowanie pomagała. Niedziela, upalna, jakoś nie zachęciła nas do wyjścia gdziekolwiek. Poniedziałek to mój  pierwszy pracowy dzień. Nie mam pojęcia dlaczego, ale przed powrotem do pracy włączył mi się stresor wewnętrzny, jakieś takie podskórne drgania miałam, poczucie z tyłu głowy, że na pewno coś walnie tylko nie wiem jeszcze z której strony oberwę. A tu looz, suprajsik taki. W nocy, a właściwie nad ranem, śnił mi się mój sztandarowy koszmar pt. zalało nam mieszkanie na maxa. To też mnie nie nastroiło dobrze z samiuśkiego rana. No, ale dałam radę, mimo tego koszmarnego dziś upału.

Zaliczyliśmy dziś wizytę u Matencji i Tatencjusza, bo Tatencjusz dziś hurtowo świętował to, co minęło podczas naszego wyjazdu (imieniny, urodziny, dzień ojca). Miałam wrażenie, że Matencja jest zazdrosna o to, że to on, Tatencjusz, a nie ona, jest dziś w świetle naszej uwagi. Naprawdę. Te miny, znaki, niedopowiedzenia, drobne złośliwości w stronę Tatencjusza, plus wyraźnie zaznaczone jej cierpienie, bo boli, jak zwykle. Być może ją krzywdzę taką opinią, jestem nieczuła na jej bóle, ale trochę to było wręcz irytujące. Qrcze, najpierw myślałam że mi się to wydaje i szybko odgonilam te myśli, ale jak się okazało SzM czuł tak samo więc coś pewnie jest, było na rzeczy. Powiem szczerze, to były tylko dwie godziny, ale wyszłam psychicznie wypompowana. Nie dość, że tam iskrzy tak normalnie, zwykle i nie wiesz jaki nawet najbardziej prosty temat poruszyć, który nie stanie się przyczynkiem do ataku Matencji na Tatencjusza, to jeszcze musisz wybrnąć towarzysko, emocjonalnie, i dzielić uwagę między przygluchego (bo kto by nosił aparaty, niech leżą w szafce) Tatencjusza i zazdrosną o tę uwagę Matencję. Masakra. 

Zaraz włącza mi się moja schiza. Czy nasze dzieci też się męczą w naszym towarzystwie? Wychodzą emocjonalnie przemaglowane. 

Z innej beczki. Nienawidzę prowadzić samochodu z SzM na fotelu pasażera. Jemu włącza się tryb niespełnionego instruktora nauki jazdy, mnie rośnie ciśnienie, wzrasta stres i momentalnie spada poczucie własnej wartości, pewności, tracą się (bo przecież jakieś są 😉) wszelkie umiejętności kierowcy. Czuję się jakbym zdawała prawo jazdy. Jeżdżę z nim bardzo rzadko, zwykle tak manewruję by to on był kierowcą. Powroty z imprez, o ile się zdarzą, jestem w stanie przetrwać, ale tak normalnie ot tak, to nie. A on zwykle (mimo, że bardzo lubi jeździć) dla zasady się opiera w myśl zasady "czyją fura ten wozak". Dziś musiałam, już nie było jak się wywinąć, dla zasady uznałam że poprowadzę, bo to chodziło o moje auto. "I jedź sobie za tym autobusem, nie śpiesz się, nie warto bo zaraz będziesz skręcać, tego wyprzedź, no dodaj trochę gazu, tu nie wjeżdżaj, tam skręć, a tu zaparkuj, no i widzisz, spokojnie". Nosz %)& $#@!?/%!!! Po pierwsze spociłam się jak mysz, nie tylko z powodu upału. Po drugie włączyła mi się wewnętrzna telepawica i pusto w głowie. Po trzecie na końcu już skomentowałam, że ja zwykle staję TAM, a nie TU, bo teraz jak ktoś w międzyczasie podjedzie to wjedzie przed nami. No, co usłyszałam? "To mogłaś przecież tam stanąć, ja Ci nie kazałem..." Kazałeś!... a mój wzrok chyba był bardzo wyrazisty, bo urwał te dyskusję. A to wszystko było jeszcze grubo przed wizytą u moich rodziców. Ale do nich to SzM awansował na kierowcę. 😁

I tak to było przy poniedziałku pourlopowym 😁😉


2 komentarze:

  1. A może by tak męża w Twoim aucie wysadzać na tylną kanapę? Byłoby mu tam wygodniej, a miałby krótszego żurawia na drogę i tablice rozdzielczą;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to myśl 😉... tylko auto jest trzydrzwiowe więc średni komfort 😁😁😁

      Usuń