Stali bywalcy :)

sobota, 4 listopada 2023

73/2023/8

Cd.
Gdy opadają emocje z cyklu "to trzeba załatwić tu i teraz" wkracza w Twoje życie codzienność. Gnana wewnętrzną potrzebą działania, chęcią zmęczenia się i zajęcia samej siebie czymkolwiek, dość szybko ogarnęłaś typowe drobiazgi, które zaznaczały obecność SzM w mieszkaniu (szczoteczka do zębów, maszynka do golenia i in.), wypralaś to, co wrzucił do kosza na pranie, zjadłaś to co sobie ugotował, uporządkowałaś jego rzeczy w szafkach, przejrzałaś służbową teczkę, domowe biurko itd. Bo żeby móc zasnąć musiałaś być tak bardzo zmęczona by głowa sama Ci opadała. A w głowie cały czas natrętne myśli, poczucie straty, żalu, bólu, smutku, rozpaczy i bezsilności. Ta ciągła świadomość, że jesteś sama, że nie masz go za plecami, że jakby cokolwiek się działo, stało, to już nie możesz na niego liczyć, że jesteś zdana na siebie, że teraz Ty ogarniasz wszystko, że nawet jeśli ktoś ma Ci pomóc to i tak Ty to musisz zorganizować. I że tak już będzie zawsze. I pamiętasz doskonale tą czarną dziurę do której wpadłaś, to uczucie beznadziei, to pytanie zadane samej sobie czy chcesz takiego życia, czy warto, no bo po co... Ale zaraz przyszło poczucie odpowiedzialności i świadomość, że nie mogłabyś zrobić tego swoim dzieciom. I to tylko trzymało Cię na powierzchni.
Wielokrotnie dusiłaś w sobie poczucie winy, irracjonalne i bezzasadne, ale wytłumacz to sama sobie gdy wpadasz w czarną dziurę... Bo jeśli czasem będąc na wakacjach myślałaś "ok, nie to nie, może przyjdzie taki czas że przyjadę tu sama to wtedy..."; jeśli czasem zazdrościłaś koleżance samotnego popołudnia, bo jej mąż pracuje na zmiany, a Twój nie; jeśli pomyślałaś z zazdrością o grupie koleżanek, które jeżdżą często na babskie wypady, bo są same, a Ty przecież masz męża więc tak bardzo angażować się nie będziesz; to przecież nie przyczynilas się w żaden sposób do tego co się stało. 
Najgorsze są rytuały i drobiazgi. Rano już nikt nie zapyta z ironią gdy dłużej pośpisz "a Ty masz dzisiaj wolne?", Ty z kolei nie masz kogo zapytać "zrobić Ci kawy?", pijesz ją w samotności z kotem na kolanach, wpatrzona w pogrzebowy portret SzM zrobiony ze zdjęcia gdy szliście razem na Babią. Kot, a raczej Wasza kocia dziewczynka, stęskniona, zdezorientowana, jakby pytała czyją będzie teraz asystentką, skoro nikt już nie pracuje przy tamtym biurku, i gdzie jest ten pan który zawsze jej dogadzał i o nią dbał?
Zaraz potem po rytuałach, drobiazgach do bani są weekendy. Bo zawsze gdzieś jechaliście, organizowaliscie sobie czas. Pamiętasz, jak narzekałaś, że znowu wyjazd, wycieczka, że zgadzasz się tak bez entuzjazmu, teraz myślisz ale byłam głupia. Narzekałaś też że wypadliście z grona towarzyskiego, że umarło Wasze życie towarzyskie. Obiecywałaś sobie popracować nad tym, by na starość mieć zaplecze towarzyskie, przyjaciół. Wydawało Ci się, że masz dużo czasu, że krok po kroku odbudujecie utracone relacje. Wiele osób po śmierci SzM  deklarowało pomoc, pytało w czym może pomóc, oferowalo wsparcie finansowe, obecność, rozmowę, cokolwiek. Nawet jeśli to było pod wpływem chwili, impulsu, to i tak doceniasz, trzymasz się świadomości że jakby co to masz jakieś zaplecze, oparcie, że możesz. Wydaje Ci się że spotkała Cię największa tragedia świata, słyszysz też, że ta jakaś kobieta oprócz wdowieństwa jeszcze nie ma kontaktu z dziećmi, a tamta inna  owdowiała tuż po trzydziestce mając w domu małe dzieci. Wiesz, że one, te inne pewnie miały gorzej, ale nie jest to dla Ciebie żadne pocieszenie, bo to jest największa tragedia Twojego świata i wiesz, że masz pełne prawo do rozpaczy. Postanawiasz zawalczyć, dajesz się wyciągnąć na babski weekend, który był zaplanowany od roku. Było trudno, ale dałaś radę, nie żałujesz. Mimo wszystko zapadasz się w sobie coraz bardziej, czujesz to, mimo wyciąganych w Twoją stronę rąk. Nawet ze stron najmniej spodziewanych. Przyszedł w końcu do Ciebie taki dzień że czułaś że stoisz pod ścianą, że tylko się pogrążasz, zapadasz, nie możesz jeść, nie możesz spać, masz problem z koncentracją, z zapamiętywaniem, a leki które bierzesz zostały zapisane niejako pod Twoje dyktando, bo takie dali Ci przed wylotem i było ok. Więc czytasz o żałobie, czytasz o depresji, w końcu decydujesz się na wizytę u specjalisty. Sama rozmowa już wiele Ci daje, bo czujesz się oczyszczona, nie czujesz tego wszechobecnego ucisku w piersiach, poznajesz schematy, zasady działania mózgu. Dowiadujesz się też trochę o sobie; pracoholizm, perfekcjonizm, silna potrzeba kontroli, w tle nieodcięta pępowina, i jeszcze zespół stresu pourazowego z czasów pandemii, a na to wszystko nieoczekiwany dramat związany ze śmiercią SzM. Mieszanka wybuchowa. Dostajesz leki, wytyczne, lektury, sugestie by poszukać też terapii, najlepiej emdeer. Wykupujesz leki, terapii poszukasz później, tak myślisz.
W tak zwanym międzyczasie przeżywasz różne złe samopoczucia Matencji, nocny przyjazd pogotowia, dzień gdy rozpłaczesz się z bezsilności bo w tym opakowaniu coraz mniej jest Twojej Mamy, bo rozmawiasz z nią jak z dementem, ma swoje argumenty i nie przegadasz jej w żaden sposób, a na koniec płacze i słyszysz, że to wszystko dlatego bo ona tak bardzo żałuje SzM i Ty na pewno nie jesteś w stanie jej zrozumieć. Potem wieczorne jej pretensje dlaczego Ty się rozpłakałaś. 
I gdy przychodzi taki czas, że masz wrażenie, że leki dzialają, gdy większość formalności masz poukładaną, gdy możesz zacząć myśleć ze strachem że masz wolne popołudnie i co będziesz robić, że może poszukasz w koncu tej terapii. Przychodzi taki dzień gdy masz zaplanowaną mszę w intencji SzM (zamówiona przez znajomych i rodzinę), mimo że nie jesteś fanem tego typu imprez chcesz być obecna. Nic w Twoim życiu nie dzieje się teraz normalnie więc ze spokojem przyjmujesz fakt, że akurat w tym dniu musisz zwolnic się z pracy i pędzisz do Matencji bo znowu ma atak, wzywasz pogotowie. Potem nie masz sumienia zostawić jej tam samej więc mimo zapowiedzi że przyjedziesz dopiero wieczorem po mszy, jednak jedziesz na tą Izbę Przyjęć, potem na zastępstwo wołasz Rodzeństwo, zaliczasz szybki wypad do kościoła na mszę, tam znowu masz emocjonalny rollercoaster, i szybki powrót na Izbę. Wracasz w końcu do domu w nocy, grubo po 23.00, gdy Matencję po konsultacjach i badaniach w końcu przyjęli na oddzial, a Ty pojechałaś potem do Tatencjusza zdać relację, przy okazji zabrać rzeczy dla Matencji i przegadać mu do rozumu; że musi mieć i nosić aparaty słuchowe, bo żadna z niego pomoc, a wręcz problem i klopot. Na chwilę obecną Tatencjusz jest już zaopatrzony w aparaty sluchowe, jeszcze musi je nosić, zobaczymy jak będzie tym razem. A Matencja jest jeszcze w szpitalu, więc póki co jest zajęcie. Sprawiedliwie musisz przyznać, że Twoje Rodzeństwo włącza się do akcji.
Zaliczasz też w tak zwanym międzyczasie dobry koncert w miejscu, gdzie jeszcze z SzM nie byliście, a Ty przed tym wyjazdem z córką upolowałaś bilety i zaprosiłaś SzM. Najpierw chcesz je oddać znajomej parze, ale w końcu idziecie we dwie z Oną z tej pary. Warto było, ale oczywiście nie obyło się bez Twoich łez, bo byle drobiazg powoduje że same plyną. Masz jeszcze bilety na inny koncert, w grudniu. To miała być mikołajkowa niespodzianka dla SzM. Pójdziecie obie. Już się umówiłyście.
Powoli wracasz. To nie znaczy że jest ok, nie jest, nie będzie. Wiesz, że ten ból, ten żal będziesz mieć z tyłu głowy zawsze, ale chcesz obecności innych ludzi, kontaktu i towarzystwa. I to jest progres, bo przecież świat nie stanął w miejscu, życie toczy się dalej.

Najgorsza jest świadomość, że nie zobaczysz, nie poczujesz, nie dotkniesz go już nigdy...
I nie wiesz gdzie jest... 

8 komentarzy:

  1. Przytulam mocno...
    pani z apteki

    OdpowiedzUsuń
  2. Napewno jest w Twoich myślach i sercu!
    fuscila

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoja szczerość i prawda o tym co przeżywasz, chwyta za serce.
    Dziękujemy, że nam ufasz, że dzielisz się tym. Czuję bezradność, ale też ogromną "siostrzaną" empatię. Mam cię w swoich myślach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnie zdanie to kwintesencja chyba tego, co się czuje w okresie żałoby...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  5. czyli jest dokładnie tak, jak sobie czasem to wyobrażałam... dziękuję za szczerość i ślę najcieplejsze myśli

    OdpowiedzUsuń
  6. jest przy Tobie. tak jak zawsze byl...
    J.

    OdpowiedzUsuń
  7. ryczę ...
    ale czuję, że oparłaś się runięciu w przepaść i będziesz się już trzymać poręczy..
    ściskam najserdeczniej
    iksińska

    OdpowiedzUsuń