Stali bywalcy :)

piątek, 3 listopada 2023

71/2023/6

Kiedy jedziesz na wakacyjny wypad z córką nastawiasz się na same dobre rzeczy. Najpierw tydzień zwiedzania miejsc, w których nigdy nie byłaś, fajne zdjęcia, które chcesz potem zamieścić w fotoksiążce, bo to cudna pamiątka, dorzucanie nowych dobrych wspomnień do naszej kolekcji, spędzanie dobrego wspólnego czasu z córką w pięknych okolicznościach; chłoniesz to wszystko całą sobą, całym jestestwem, nawet gdy jesteś zmęczona i coś Cię boli. Potem miałyście zaplanowany tydzień wypoczynku czyli pierwszy w życiu all inclusive i słodkie lenistwo... I nagle w kolejnym dniu zwiedzania dostajesz obuchem w łeb, wydaje Ci się że to tylko zły sen, że zaraz się obudzisz i wrócisz do rzeczywistości, którą znasz, w której wszystko jest na swoim miejscu, do swojego normalnego życia. Bo jakże to tak? Tata umarł, słyszysz od zapłakanej Małej i nie rozumiesz, nie wierzysz, nie chcesz przyjąć do wiadomości, nie ogarniasz po prostu. I dzwonisz do Młodego, mając głupią nadzieję, że to pomyłka, żart jakiś głupi albo cokolwiek innego, bo to przecież nie może być prawda. To krótkie zdanie zmienia Twój swiat. Łamie Twoje życie. Nic już nie jest takie jak bylo. Wszystko wiruje wokół, brak Ci tchu, boli ciało, masz wrażenie że to film, który oglądasz, bo przecież nie jest możliwe by to była prawda. Przecież SzM aktywny, niechorujący, nie uskarżajacy się na cokolwiek, nie może ot tak nagle umrzeć. Nie zrobiłby nam tego. Zwłaszcza, że godzinę wcześniej rozmawiałaś z nim przez telefon i przecież umówiliście się, że zdzwonicie się wieczorem. Pamiętasz to wszystko potem  bardzo dokładnie, każdą tamtą chwilę, gdy właśnie zawaliło Ci się życie. Pamiętasz ten ból, ucisk w piersi, lęk, strach i ten ogromny żal. Bo przecież mieliście się razem zestarzeć i wspólnie spacerować, jeździć na wycieczki, grzyby, rowery... Mieliście przy sobie być. Bo nawet gdy na niego narzekałaś albo krytykowałaś, to wiedziałaś, że jest obok. Że po prostu jest. I nie brałaś w ogóle pod uwagę możliwości że może go zabraknąć tu i teraz. Może kiedyś, w dalekiej przyszłości, bo wiadomo, że nie jesteśmy nieśmiertelni, ale nie już teraz. 
Nie potrafisz przestać płakac, łzy po prostu same plyną. Potem masz ochotę wyszlochac się, wykrzyczeć, ale autobus, dworzec, lotnisko to kiepskie miejsca. W knajpce przy dworcu autobusowym między stolikami widzisz gołębia i czepiasz się naiwnie myśli, że to SzM... Przypadkiem znajdujesz na lotnisku kaplicę lokalnego wyznania, myślisz przecież Bóg jest jeden, ale nie potrafisz znaleźć ukojenia, bo co to za Bóg, który zabiera dobrych, jeszcze młodych ludzi. I cały czas nie wierzysz, nie możesz uwierzyć, że wracasz do domu, gdzie nie czeka SzM. 

cdn.

3 komentarze:

  1. Przeżyłyście obie szok, podziwiam Was,,musialyscie ogarnąć powrót i to co zastaniecie jak juz bedziecie w domu.
    Bardzo Ci współczuję i Twoim dzieciom.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najczarniejsza z czarnych chwil życia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Opisałaś to bardzo dotykowo, niemal czuje się twój ból i zagubienie, aż chce się krzyczeć! A świat nadal istnieje...
    jotka

    OdpowiedzUsuń