Długi weekend za nami. Wpis ku pamięci.
Najpierw wycieczka turystyczna samochodem. To w sobotę.
Na niedzielę byliśmy umówieni na obiad u Małej/Młodej. Przy okazji zobaczyliśmy jej nową przestrzeń. Bardzo mi się podoba samo mieszkanie. Mała ma tam tak zwaną wolną rękę czyli urządza po swojemu. A ja pojechałabym tam już od razu pomóc ogarnąć, wysprzątać, dokręcić, domalować, dokleić itp. Niestety. Mała da sobie radę, ogarnie sama, ma czas 😉😁Młody póki co się nie odzywa, to znaczy chyba że dramatów brak i jest ok.
W wolny poniedziałek kręciliśmy kilometry na rowerach. Wyszło nam ok. 70. W miłym towarzystwie.
Tesciowa zaniemogła. Osłabiona, odwodniona była w szpitalu. Ze szpitala nie wróciła do siebie tylko do córki, najstarszej Siostruni. Może jak się trochę podkuruje i wzmocni to wroci, ale marne szanse. W domu został mąż, który też wymaga doglądania, ale raz na jakiś czas. SzM stresował się jak była w szpitalu. Teraz podobno już jest lepiej.
U Matencji bez zmian czyli standard gra w kołko: Tatencjusz to samo zuo, a jej nic w tym temacie powiedzieć nie można. No chyba, że popierasz jej wywody, to wtedy tak. Poza tym kręgosłup znowu boli ją bardziej, lekarz przepisuje leki, dawkowanie, a ona czyta ulotki i już nie ma szansy na to, żeby jej te leki pomogły. A pod bokiem po cichutku maleńka demencja już się chyba u niej rozgościła. Widzę zmiany.
Filmowo: wkręciłam się w serial. Turbulencje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz