Stali bywalcy :)

wtorek, 27 października 2020

55 / 2020

Trudne to czasy.

Śmierć w bliskiej rodzinie. Nie, to nie był Covid. Normalnie w dawnym życiu to mimo odległości pojechalibyśmy te 350 km na pogrzeb. Spotkałaby się cała rodzina, która zjechałaby tam i z bliska i z daleka. Niestety. W pierwotnej wersji uczestników pogrzebu mogło być 10, w dniu pogrzebu już tylko 5. Zmarła miała męża i troje dzieci, każde z rodziną. Jedna z córek nie dojechała, bo nasz kraj jest w strefie czerwonej, więc łatwiej było podzielić miejsca. Jakie to okrutne. 

Praca zdalna. Dla mnie prywatnie taka praca jest do bani. Ja potrzebuję ludzi. Integracji, reakcji społecznych, rozmowy. Szczerze podziwiam SzM i Młodą.

A pisałam już, że odkurzacz automatyczny jest super? Nie pisałam? Serio, jest super. Jeszcze nie sprawdzałam funkcji mopa, ale ilość śmieci po odkurzaniu zrobiła na mnie wrażenie. To był dobry zakup.

Protest... Całym sercem podpisuje się pod hasłem "wybór, a nie zakaz", ale daleka jestem od upolityczniania tego ruchu. Niestety postulaty wypowiedziane przez liderkę ruchu, Panią L. brzmią jak list do Świętego Mikołaja. Moim skromnym zdaniem lista życzeń nie do zrealizowania, spisana odręcznie na kolanie. I tu wydawało mi się, że protest rozejdzie się po kościach. Ale komunikat "ulubieńca kobiet" Pana K. zabrzmiał jak ogłoszenie stanu wojennego i przyzwolenie na wojnę domową. To naprawdę mnie zszokowało. I tak się przy tej okazji zastanawiam czy my jeszcze mamy  Prezydenta...?

niedziela, 25 października 2020

54 / 2020


Generalnie to daleka jestem od politykowania i nie skorzystałam z danej mi kilka lat temu propozycji kandydowania. Nie oglądam wiadomości i dzienników. I nie cenię naszych polityków. Chyba żadnych. Nie wierzę im. Wychodzę z założenia, że Ci u góry, przy tak zwanym korytku, krzywdy sobie nie dadzą zrobić, dbają o swoje interesy na pewno, ciągną do siebie ile wlezie; po prostu nie wierzę w ich czyste intencje. Nawet jeśli być może trafi się cudem jakiś super uczciwy, to w myśl starej zasady po pewnym czasie kracze jak reszta stada, żeby go nie zadziobali inni. Niestety moim zdaniem nie ma w naszym kraju elity, która już odpowiednio zabezpieczona finansowo własnym sumptem czyli pracą rąk wlasnych, zdecydowałaby się wejść do polityki "ku chwale Ojczyzny". Tylko po to, by pracować na rzecz społeczeństwa, nie oczekując w zamian korzyści i przywilejów. Chyba się jeszcze taki ktoś nie urodził. Szczerze przyznam tez, że nie wiem jaki byłby dziś społeczny odzew gdyby przyszło do jakiegoś wezwania, apelu, zgłaszania się na ochotnika w przypadku prawdziwej wojny na przykład. Może jestem w błędzie, może zbyt sceptyczna, obym się myliła. W temacie tego korytka politycznego u samej góry to zazwyczaj mówię, niech tam u góry ciągną, kręcą swoje interesy, na to nie mam realnego wpływu, za malutka jestem. Ale skoro oni u góry dbają o siebie, to nam malutkim tu na dole nie może być gorzej i źle. Żeby oni mogli kręcić swoje lody nam powinno być dobrze, a przynajmniej zawsze lepiej niż było. To taka moja filozofia polityczna. Nie podoba mi się też fakt, że w naszym kraju brak jest rozdziału państwa od kościoła.

Jakim trzeba być durniem, by nie przewidzieć tego, że Polki nie dadzą się tak po prostu spacyfikować i że wyjdą na ulice miast i wsi.

 Jakim trzeba być durniem by dopuścić do takiej sytuacji akurat teraz, w okresie pandemii, przy takim wzroście zakażeń. 

Nie ukrywam, że podskórnie chce mi się zadać pytanie co tak bardzo istotnego i bardzo ważnego jest na rzeczy, że uznano że trzeba posunąć się aż do takiego zamieszania polityczno-społecznego, by to ważne, istotne ukryć i przykryć, bo nie przyniesie chwały i blasku naszym decydentom... 

Nie dotyczy mnie osobiście, personalnie sprawa aborcji. Nie jestem już targetem tego rynku. Ale nie chcę by moja córka nie miała wyboru. Oby nigdy nie musiała o tym myśleć, ale w razie czego chcę by mogła rozważać podjęcie decyzji. To czy ją podejmie to sprawa jej sumienia, ale musi mieć możliwość wyboru. Nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej. Nie rozumiem też dlaczego o tego typu sprawie dotyczącej młodych ludzi decydują panie w lub po menopauzie i starsi panowie, a nawet lobbujący kler. 

Niedzielne lenistwo

 Rozwinęłam się do południa w kuchni. No i dziś u nas popołudniowy deserek. Tiramisu 😁

Zapraszam 😁😁😁


wtorek, 20 października 2020

52 / 2020

 Rozważamy w Fabryce rotacyjną czy tam hybrydową pracę, łączoną ze zdalną. Ma to tak wyglądać, że pracujemy np. dwa dni w Fabryce, dwa dni w domu na pracy zdalnej i tak w kolko. Dzielimy się na grupy i tak kombinujemy by się nie mieszać między sobą. Praca zdalna w moim przypadku wygląda raczej średnio, ale cóż robić.

Nachodzą mnie ostatnio takie różne refleksje...

Teraz jestem na takim etapie życia, że wszystko poukładane, bez gonitwy, biegania od przedszkola do szkoły i zaraz pędem do domu robić obiad bo rodzinę trzeba nakarmić. Wnuków jeszcze nie ma. A rodzice póki co sprawni, bez konieczności sprawowania opieki. I dobrze mi z tym. Łapie się często na tym, że nie gonię, nie spieszę się, nie mam fury prania i stosów rzeczy do prasowania. Jest ok. 


niedziela, 18 października 2020

51 / 2020

Kiedy zżera mnie stres muszę mieć choć cień wrażenia, że ogarniam sytuację, że nad nią panuję. Co wówczas robię by ten efekt osiągnąć? Sprzątam. 

To, co teraz dzieje się wokół, te doniesienia medialne z jednej strony, informacje ze środowiska lokalnego z drugiej, plus absencja ludzi w pracy sprawia, że podskórnie już mam mega stresa, lęk by nie powtórzył się pracowy scenariusz wiosenny. Zatem uzupełniłam w miarę możliwości zaległości, ogarnęłam swoje stanowisko pracowe sprzątając nawet komputerowy kosz 😁. I poukładałam się porządkowo w domu. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że zaległości nie mam, albo też mam, ale o nich nie wiem 😉

No i zostaje czekać. 

Na wiosnę, pamiętam było podobnie, do dziś wspominam gdy mówiliśmy, że czekamy jak na wojnę z jakimś niewidzialnym wrogiem, że czujemy że się zbliża, ale jeszcze nie wiemy dokładnie co. Że potem będzie się mówiło opowiadając, dzieląc czas na przed i po. I tak się dzieje...

Z drugiej strony myślę, że trzeba to po prostu wziąć na klatę, bo mój stres i nerwy nic nie zmienią, poza pogorszeniem mojego standardu życia, kolokwialnie mówiąc. Żyć w miarę normalnie, adekwatnie do sytuacji, nie narażać się niepotrzebnie, ale na spokojnie i rozważnie. 

Obiecaliśmy sobie z SzM, że jak się to wszystko uspokoi to pojedziemy na wycieczkę gdzieś w tak zwany świat. Wiele się w życiu nie nazwiedzałam więc właściwie każdy kierunek jest, będzie dla mnie, dla nas atrakcją 😁, stanęło na Rzymie, Wenecji i okolicach.

Bogu dzięki blogger zapisuje tekst na bieżąco, bo już myślałam, że wszystko poszło w kosmos 😁

Zaszalałam i z okazji dodatkowego finansowego bonusu zamówiłam sobie, nam, magiczny dysk, który sam odkurzy mieszkanie. A co, raz się żyje. Przekonamy się czy jest tak dobry, jak mówią i piszą.

A propos biegania, w czwartek 5 km, tak zwany slow jogging zaliczony. Kolejny miał być w sobotę, ale po nieprzespanej nocy (Matencja miała krwotok z nosa) rano to mi się nie chciało, a potem to wzięłam się za porządki, a potem to już mi się znowu nie chciało. A dziś zamiast mojego biegania wyszedł nam wspólny spacer po lesie, też 5 km 😁 No i jutro to już wypadałoby dupkensa ruszyć... 

poniedziałek, 12 października 2020

Wpis ku pamięci 😉

 Do przeczytania i przepracowania.

https://zwierciadlo.pl/psychologia/relacje-rodzinne-mamo-tato-to-jest-moje-zycie

Nie ma tam wprost treści o syndromie grzecznej córeczki tudzież lęku, że jak ja Matencję tak moje dzieci mnie będą traktować, ale odnalazłam tam w tym tekście maleńką cząstkę siebie. 

niedziela, 11 października 2020

49 / 2020

Za mną wspólny babski wyjazd w góry. Było licznie, głośno, wesoło, aktywnie, sympatycznie. Z tendencją do wprowadzenia takiej babskiej tradycji. Było mi bardzo miło tak w ogóle, z racji tego, że znalazła się jedna osoba, która o mnie pomyślała i wciągnęła mnie do ekipy wyjazdowej. Trochę kiepsko, że tylko jedna, ale szukam przecież rzeczy pozytywnych 😉 Były chwilę babskich żali i wynurzeń, a także beztroskiej radości i nowych doświadczeń. 

SzM uparcie siedzi w domu i nie dam rady wyciągnąć go gdziekolwiek w Polskę na co mam ogromną ochotę. Dożyłam chwili gdy mam na to kasę i nie mogę go namówić. Niemożliwe nie istnieje. O tym babski wypadzie go po prostu poinformowałam, bo gdybym dopuściła możliwość dyskusji na ten temat na pewno chciałby mnie przekonać do pozostania w domu. Matencja też nie pochwaliła mojego wyboru, zatem dla jej spokoju powiedziałam, że przyjadę do nich dopiero za dwa tygodnie 😁 Mała ma zaplanowany weekend wyjazdowy za dwa tygodnie, opłacony hotel i wielką ochotę na ten wyjazd, bo jedzie spotkać się w tzw. połowie drogi ze swoim Kawalerem mieszkającym daleko od nas. Póki co Mała nie bierze pod uwagę możliwości odwołania tego wyjazdu, zobaczymy... 

Piątkowy urlop dobrze mi zrobił. Pojechaliśmy w końcu na grzyby. W końcu, bo nie mogliśmy się zdecydować czy wycieczka czy grzyby. Niestety muchomorów było mnóstwo, a tych które zbieramy jak na lekarstwo. W sobotę zafundowaliśmy sobie wypad rowerowy po okolicy. Nakręciliśmy prawie 40 km. 

Mała od zeszłego weekendu studiuje. Magisterka. W zdecydowanej większości zdalnie. I powiem Wam po tym weekendzie że podziwiam ją. Bo niby wygodnie, bez wychodzenia, dojazdów, powrotów, ale za to bez kontaktów z rówieśnikami. Umrzeć można. No ja bym chyba umarła. 

Muszę wrócić do biegania i założyć klódkę na lodówkę. Jest mnie zdecydowanie za dużo. Póki co tylko o tym mówię, ale teraz czas przejść do rzeczy i wdrożyć dyscyplinę. Trzy razy w tygodniu. Poniedziałek, środa i piątek. Po 5 km. Taki drobny począteczek. Zawsze coś, lepsze niż nic i siedzenie na kanapie, tak jak teraz 😁😁😁

Przez internetowy świat przewala się dyskusja maseczkowa. Sama nie wiem co myśleć w tym temacie. To niewidzialny groźny wróg z tego wirusa. Wiecie co? Tęsknię za czasem przed kiedy życie towarzyskie kwitło, kiedy było normalnie. Z przerażeniem myślę, że to chyba w bliskiej przyszłości nie wróci. Z obawą myślę co będzie na poletku pracowymi, mam nadzieję, że taki kryzys jak w kwietniu już nas, mnie, nie dopadnie. To chyba było doświadczenie niepowtarzalne. I tak niech zostanie. Wszak jesteśmy mądrzejsi o poprzednie doświadczenia. 

A co do chodzenia w maseczce... Korona mi z głowy nie spadnie (cóż za ironia! 😉), mogę chodzić w maseczce, nie mam zapędów buntownika, ale wiecie czego mi najbardziej brak w tym maseczkowym życiu? Uśmiechu.