Stali bywalcy :)

czwartek, 30 stycznia 2020

8 / 2020

Pogodziliśmy się.
... ale osad został, taki drobny pyłek. Zawsze zostaje. Ziarnko do ziarnka...

Co się dzieje w mojej głowie gdy próbuję zasnąć...?
Pierwszy lepszy przykład...
Zaczarowany krąg z Młodym w roli głównej. Wiem, wiem... ubarwia, upiększa, gada co mu ślina na język przyniesie, jest zestresowany i widzę jak bardzo się stara przy tym wszystkim by być dobrze postrzeganym, by nam nie podpaść. Im bardziej on się stara tym bardziej my wyłapujemy nieścisłości, łapiemy za słówka, fakty... Moja psyche wówczas cierpi, bo nienawidzi tego wyłapywania, nienawidzi tego że jest co wyłapywać. A jednocześnie widzę, że w dyskusji jest cały spięty, stara się podnieść, gdy SzM przytłacza go i ściąga do parteru. I wtedy nienawidzę SzM za to że tak robi, bo zawsze mu powtarzam, że do obcego milej by się zwracał, a własnego syna traktuje jak zło konieczne. I patrzę na Młodego, który rozpaczliwie walczy by być równym partnerem w rozmowie, patrzę i widzę siebie sprzed lat gdy usiłowałam czasem dyskutować z Tatencjuszem, gdy lęk i stres tak mnie paraliżował, że nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu, bo krtań mi się sama zaciskała...
Ten lęk, strach wywoływał sam Tatencjuszem swoim jestestwem, bardzo mocno podkreślanym przez Matencję.  Ileż to razy słyszałam od Matencji "jak ojciec się dowie to zobaczysz". On miał coś w spojrzeniu, co paraliżowało. Dopiero gdy dorosłam przestałam się bać tych oczu.

Podobno relacje z ojcem powinny być oparte na serdeczności, zaufaniu, szacunku...

12 komentarzy:

  1. Trzeba odciać pępowinę, odpuście, dajcie żyć Mlodemu po swojemu, ubarwia, to niech ubarwia, na wlasnej skorze przekona sie lub nie czy to mu w czyms pomaga.
    Niech nie czuje sie na cenzurowanym w rozmowie z wami, nie poruszajcie tzw.powaznych tematow.Bedzie chcial sam powie, zapyta itp. Życie z dorosłymi dziećmi,to już nie wychowywanie, uczenie, to akceptacja i przyjemność ze spotykania się.

    Doskonale opisujesz swoje myśli i odczucia, to wszystko powinien wiedzieć SZM, lubi być taki władczy i zasadniczy?


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Dora, to akceptacja i przyjemność z bycia razem. Coś że mną nie tak. Nie mogę doszukać się takiej prawdziwej przyjemności. Dręczę się bo patrzę na Młodego i widzę tylko swoje/nasze błędy. Nie potrafię wskazać pozytywnych stron mojego matkowania...

      Usuń
    2. Anonimko, ależ są pozytywy cały czas, kochasz, dbasz, martwisz się, ja tez widze błędy, ale nic nie poradzę, corki same muszą i chcą sobie radzić.Wczoraj Starsza przyszla sie wyżalić, serce boli, wspieramy, doradzamy, ale musi sama podjac decyzje co dalej. Staramy sie być partnerami w rozmowach a nie rodzicsmi, ktorzy oceniają i wymagają.

      Usuń
  2. Od lat czytam Twoje zapiski i dziwię się jak bardzo jesteście surowi dla swoich dzieci. Oboje, nie tylko SZM. Wieczna krytyka i ocenianie. Gdy opisywałaś problemy z depresją córki, myślałam sobie , a co z Młodym? On jest znacznie gorzej traktowany... Przepraszam, ulało mi się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za ten komentarz, nie przepraszaj, bo nie ma za co. Nawet nie wiem co Ci odpowiedzieć... Ze gdybym mogła cofnąć czas byłoby inaczej, że starałam się i nie umiałam inaczej, że na ówczesne chwilę wydawało mi się, że jest ok, a teraz spojrzenie mi się zmieniło, a wyrzuty sumienia dręczą niemiłosiernie, że nieba bym mu przychyliła, ale hamuje mnie trzeźwość umysłu SzM, który mówi, że dorosły dojrzały facet musi umieć być samodzielny. Ze serce mi pęka gdy myślę że on się stresuje, denerwuje, przeżywa... Ze kiepska że mnie matka, która nie potrafiła wychować dzieci, rodzeństwa, w bliskiej więzi emocjonalnej. Tak bardzo się starałam nie obarczać Młodego Małą, że chyba aż za bardzo, bo oni między sobą nie kontaktują się wcale.
      Długo bym tak mogła i nie jest to kokieteria, niestety.

      Usuń
    2. Przecież życie przed Wami, wiele można naprawić. Ważne, że kochasz swoje dzieci i że jesteś świadoma popełnionych błędów. Jeszcze będzie dobrze, wierzę w to Anonimko.

      Usuń
  3. Za bardzo się zadręczasz, co było... trudno, czasu nie cofniesz.Może powiedz po prostu: synku bardzo cię kochamy i dlatego myślimy o waszych sprawach i tyrochę się martwimy, ale przecież jesteście dorośli i dacie radę. Dorosłe dziecko też tego potrzebuje.Podobno takie mentalne "siedzenie" na dziecku tylko mu szkodzi. Ciągle się z tym zmagam... Bardzo się starasz i będzie dobrze. Pozdrawiam- zosia

    OdpowiedzUsuń
  4. Zosiu, świetnie napisane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Dorotko�� późno, bo tydzień miałam trrrudny��

      Usuń
  5. Ja mogę Ci tylko poradzić: odpuść. Poukładaj sobie w głowie, że masz dorosłe dzieci, o które juz nie musisz sie martwić. To teraz one sie musza martwić o siebie, a już niedługo (prędzej niż myślisz) powinny się zacząć martwić o rodziców.
    Masz tylko dwójkę, a co byś zrobiła, gdybyś ich miała więcej? Dnia by Ci nie starczyło na zamartwianie się i organizowanie im życia.
    Nie masz wrażenia, że jesteś nadopiekuńcza?

    OdpowiedzUsuń
  6. może z młodym porozmawiać nie o organizacji wesela, tylko czy ten slub ma się (już) odbyc... może jeszcze poczekać... bez slubu też można żyć przynajmniej na razie. Oczywiście delikatnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. zdajesz sobie sprawę ze swoich, męża błędów wychowawczych.... albo z mozliwości zachowania w innych sposób... może "na siłę" teraz chcesz aby dzieci szybko stały się inne, takie jak chcesz aby były, aby uspokoić swoje "sumienie" ? męża zachowanie może podobne...?
    takie lużne myśli...
    nie chcę cię w żaden sposób urazić... temat dzieci jest mi bliski.

    OdpowiedzUsuń