Wsłuchałam się w Wasze komentarze. Dobrze gdy ktoś tak całkiem z boku wyprostuje nasze myśli. Zmusza do refleksji, wskazuję drogę...
Tak, jestem nadopiekuńcza, walczę z tym, staram się.
Jestem między młotem a kowadłem, choć może to mało trafne określenie. Z jednej strony Matencja, która byla i jeszcze jest mimo wszystko, zawsze i wszędzie na każde zawołanie, a nawet więcej. Z drugiej Teściowa, która wszystko miała w głębokim poważaniu, bo świat jest po to by jej było dobrze, a reszta to przy okazji. Pomiędzy nimi ja, która nie chce być jak moja Teściowa, a jednocześnie wie jak bardzo męczy nadopiekuńczość Matencji.
Pewnie należy wybrać "złoty środek", tylko jak, skoro całe życie chciało się trzymać zawsze rękę na pulsie? Nie zazdroszczę, ale przecież świat się jeszcze nie kończy, i zawsze jest czas na zmiany! Nie tylko siebie!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam!