Stali bywalcy :)

niedziela, 26 stycznia 2020

6 / 2020

Młody

Tydzień temu przesłałam mu namiary w sprawie transportu weselnego. Póki co echo. Wiem, bo prosiłam o info co wybrali. Będę twarda i nie będę poganiać. Nie mój cyrk, nie moje małpy. Ale ile walki wewnętrznej mnie to kosztuje tylko ja wiem. 
Boli mnie rzadki kontakt z ich strony, te relacje nie są serdeczne. Nazwałabym je raczej poprawne. Ale nie chce być własną Matencją która osaczala nas z każdej strony. Dobrymi chęciami i intencjami oczywiście. Ale nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Późno, bo późno, ale nauczyłam się stawiać Matencji granice.
Mają swoje życie. Rozumiem. Ale raz na tydzień mogliby się odezwać. Przynajmniej telefonicznie.
Pomijam, że mieszkają blisko i zawsze mogą do nas spontanicznie zajrzeć.
My do nich niekoniecznie, bo raz że nikt nie zaprasza, dwa że nie chcemy nachodzić.
Ale może i lepiej, że jest jak jest. T

Mała

Widzę, że nasze relacje uległy poprawie. Trudno mi to oceniać, ale tak to widzę. Przedtem prawie jej nie było w domu, wychodziła rano, wracała wieczorem, nie uwzględniała nas w swoich planach. Zasadne było jej stwierdzenie, że czuje się jak współlokator. I powiem szczerze, uwierało mnie to, bo traciłam z nią kontakt, stąd zresztą wziął się ten wspólny wyjazd do SPA. Ale potrafiłam to sobie wytłumaczyć, że studiuje, pracuje, jest aktywną harcerką, że chłopak, że towarzystwo, koleżanki... I w tym wszystkim brakuje czasu dla nas, rodziców, bo tak zwykle bywa. W międzyczasie opcja pt. chłopak przestała być aktualna, ale cała reszta nie. Dla nas nie było czasu, bardziej chyba chęci. I przyzwyczajaliśmy się do myśli, że Mała ma po prostu swoje życie. 
Teraz znowu spędzamy więcej czasu, planujemy coś wspólnie. Dojrzelismy chyba do nowych, lepszych relacji. SzM zmienił swój sposób bycia w stosunku do Małej. Jest lepiej, chce tak myśleć. 
Na chwilę obecną wiem, że Mała ma zdiagnozowane stany lękowe, bierze leki przepisane przez psychiatre, jest zakwalifikowana do terapii grupowej, ma przebadaną tarczycę i jest ok, ale jeszcze czeka ją badanie eeg i rezonans, żeby wykluczyć wszystko inne. Nie ma depresji. Ma zaniżoną samoocenę. Jak mi sama powiedziała ma problem z zaangażowaniem emocjonalnym, wchodzeniem w bliższe relacje. Na moje oko jest bardzo wrażliwa i boi się zranienia, odrzucenia, tak na wszelki wypadek. Próbowałam rozmowy na ten temat, bo zastanawiałam się czy ona nie za bardzo idealizuje, ale odebrała to jak moja próbę negowania jej odczuć. "Dlaczego jest tak, że ja Ci coś mówię, że tak właśnie czuję, a Ty próbujesz mi powiedzieć, że się mylę i że to nie jest tak". Odpuściłam, bo brakło mi argumentów. 




2 komentarze:

  1. Córka chyba oczekuje tylko wysłuchania,bez próby pocieszania i doradztwa.
    No a syn i to wesele, cóż, z młodymi nie dojdziesz o co chodzi,nie pomagasz, źle, pomagasz, to też jakieś ale😀

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak czytam i sobie myślę, że zanadto się angażujesz w plany weselne syna. Przecież on dorosły jest!
    A to już nie te czasy, kiedy rodzice robili wesela i organizowali (bo i pokrywali wspólnie z drugimi całość imprezy). Może swoje wesele młodzi by zorganizowali sami, za własne pieniądze (jeśli uzbierają)? Przydałoby się im trochę samodzielności w tej dziedzinie - i jak sobie zorganizują, tak będą mieli. A kasę dałabym dopiero po ślubie - po prostu w prezencie ślubnym.
    A jak nie nazbierają na wesele, to może tylko obiad po ślubie dla najbliższych. Moja córka tak zrobiła i nikomu korona z głowy nie spadła...

    OdpowiedzUsuń