Stali bywalcy :)

niedziela, 12 stycznia 2020

4 / 2020

Taaak, w temacie wesela nabieram wody w usta. Jak sobie zrobią, zaplanują, albo i nie, tak będą mieli. Sprawa rozbija się o finanse. Wiadomo, że jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o kasę. Masakra. 

Nawet pisać mi się nie chce. Zamotlane to bardzo.... 

5 komentarzy:

  1. Wypusc kontrole :P To musi byc cholernie meczace tak wszystko i wszystkich kontrolowac? To sie bierze z dysfunkcyjnych domow (mam na mysli Twoich rodzicow). W zdrowych rodzinach nikt nikogo nie kontroluje obsesyjnie, narzucajac przy tym swoja wole i wymagajac jej wypelnienia. Ludzie sa wolni. Twoje Dzieci tez sa wolne i dorosle. Nie maja jak inaczej sie nauczyc zycia, samodzielnosci, odpowiedzialnosci jak popelniajac bledy. Daj im ta mozliwosc. To znacznie wazniejsze niz "co ludzie powiedza o weselu mojego syna i o mnie jako matce". Przepraszam, ze tak bezposrednio, ale mysle ze to moze i Ciebie uwolni? Dobrze napisala Ci Wilma/Veanka. Ich wesele - ich broszka. Jak sobie zrobia tak beda mieli. A Ty masz szanse zachowac swoj wlasny spokoj i rownowage psych.:)
    Wszystkiego Dobrego w Nowym Roku!
    Issa

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest taka książka "Rodzice dorosłych dzieci" Ewy Woydyłło . Po przeczytaniu inaczej spojrzysz na wiele spraw. Poza tym obsesyjna kontrola jest symptomem, czego sama musisz sobie odpowiedzieć. Myślałaś o zgłoszeniu się po pomoc, np. do psychoterapeuty? Nie mówiąc już o lekarzu. Może warto się uczyć od dzieci? Mam na myśli Twoją córkę.Tak z boku patrząc Wasz syn trochę ucieka od Was. Nie od ojca, ale od Was.Znam trochę te klimaty z własnego życia.Mnie udało się własne demony nieco okiełznać, a że nie robiłam kariery(miejsce zamieszkania, nie wybór) to miałam sporo czasu dla dzieci. Jakoś udało się wychować ich na ludzi. Też nie zawsze podobają mi się ich wybory, ale widzę, że nie zawsze mam rację.Jest takie powiedzenie "wychowaj i puść wolno". Ostatnio rozmawialiśmy z naszym prawie trzydziestoletnim synem, że mając możliwości finansowe być może powinien szybciej spłacać raty za mieszkanie, tak jak my zrobiliśmy z kredytem za dom. Syn nam odpowiedział, że to był NASZ wybór, a on oprócz spłacania kredytu chce ŻYĆ.Zwiedzać, chodzić do knajp, wyjeżdżać na weekendy. I to ma sens, jego życie, jego kasa, jego wybory. I tego się trzymamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokladnie tak! Mysle, ze nielatwo jest zachowac granice w kontaktach miedzyludzkich nawet, poza ktora zaczyna sie nadmierne wkraczanie w czyjes zycie, kontrolowanie kogos, zamiast wspierania i zostawiania wolnosci wyboru i popelniania bledow. A juz w relacjach rodzice-dzieci to podwojnie trudne, kiedy samemu nie mialo sie zdrowych wzorcow. Bo rodzice chca dobrze, wg swojego rozumienia, wlasnych doswiadczen i wyborow. A to niemozliwe, bo kazde pokolenie jest inne, zyje w innym swiecie, ma inne dazenia i problemy. Dzieki temu jest rozwoj, postep mozliwy. Ale w rodzinie to trudne, dac dzieciom po prostu wolnosc.

      Tez musialam walczyc o wlasna wolnosc i do dzis to nie jest takie oczywiste (dla moich starzejacych sie juz rodzicow). Zyje tak jak sama wybieram, ale nie sa z tego zadowoleni i jak tylko moga wtracaja sie ile sie da. Stad nasze chlodne i na duza odleglosc relacje, bo do nich nie dotarlo ze maja dzieci w wieku 40plus. Szkoda. Przyjemniej i zdrowiej byloby miec w nich partnerow, a nie kontrolerow (tym bardziej, ze wielu bledow nie popelnilismy w porownaniu do nich.... a oni rozrabiali...).
      Issa

      Usuń
    2. Nasze dzieci są bardzo samodzielne. Nawet gdybyśmy próbowali kontrolować to skończyłoby się to jak opisałam powyżej. My jesteśmy szczęśliwi, że każde z nich radzi sobie dobrze. Czasami wyrwiemy się z "dobrą radą", ale to tak mimochodem i bez nacisku. Każdy ma jedno życie i musi je przeżyć po swojemu.

      Usuń
  3. Ja odpuściłam w kwestii wesela. Młodsza z narzeczonym zorganizowała wszystko po swojemu. Nie wszystko mi się podobało. Ich kasa, ich ślub. Młodsza była szczęśliwa,że było tak jak sobie wymarzyła. A ja? To nie był ślub z moich marzeń, nie tak miało być. Ale to nie był przecież mój ślub.

    OdpowiedzUsuń