Stali bywalcy :)

wtorek, 26 listopada 2024

54/2024

Coś namieszalam w tym B., bo nawet sama siebie nie mogę skomentować, ale pisać mogę na szczęście. Jak w końcu odpalę kompa to może dojdę do tego co tam namieszałam, bo w telefonie coś mi nie idzie.
Dziś mam dzień urlopu. Rzeklabym, że taki trochę przełomowy się dla mnie okazał. Serio. Drobne przełomy, ale zawsze coś. 
Postawiłam w firmie veto, nie dałam się wmanewrować w coś na co kompletnie nie miałam ochoty. Szef Szefów wykorzystując zależność "nakazał" coś co wykracza poza obowiązki sluzbowe, wybrano mnie, poinformowano grzecznie oczekując aprobaty, bo jest wymagana; traf chciał że deadline do dziś, a ja na wolnym. Otwarcie powiedziałam że nie wyrażam zgody. Akceptuję innych ale ja nie. Niech sobie radzą. To pierwsza sprawa.
Pierwszy raz sama gdzieś poszłam zjeść. Było to co prawda tylko w centrum handlowym, ale jednak to publiczne miejsce i stoliki. Więc zabrałam sama siebie na w miarę szybki obiad, bo wyszłam z domu rano przed 8.00 i wrócę wieczorem, a zjeść trzeba.To dwa.
Teraz siedzę w kafejce, wypiłam pyszną kawę z taaaaką pianką i wciągnęłam sernik baskijski (przepyszota) bo za wcześnie przyjechałam do Wojewódzkiego Miasta no i idąc za ciosem dogadzam sobie dalej :) To trzy.
A poza tym załatwiłam trochę rzeczy formalnych urzędowych związanych z Matencją, byłam też u niej, dostarczyłam swój catering i ogarnęłam co trzeba, wymieniłam opony w swoim aucie (nareszcie!), nadałam przesyłkę z O.x, kupiłam świąteczny prezent niespodziankę dla wylosowanej osoby, co wydawało mi się bardzo trudną rzeczą, bo to facet :), a kobitce zawsze łatwiej coś sprawić. I kupiłam sobie czarne szpilki (nowe!!!) za magiczną kwotę 50 zeta. A za chwilkę pojawię się w gabinecie kosmetycznym i wyjdę piękna i odnowiona 😀😀😀



poniedziałek, 25 listopada 2024

53/2024

Wczoraj wywalało mnie w kosmos, dziś nie da rady komentować. Ciekawe czy tylko ja tak mam, czy to jakieś ogólne zawirowania na Bloggerze?
Nie da rady pokomentowac... Za każdym razem ten sam komunikat. Dobrze że u siebie pisać moge 🫣

52/2024

Dziś byłoby 57...

niedziela, 24 listopada 2024

51/2024

Młodzi...
wyłączyłam myślenie o ich kłopotach. Niczego to nie zmieni, a ja niepotrzebnie się spalam. Ogarniają sprawy o których wcześniej pisalam. Poza tym po moich sugestiach rozpoczęli starania o własny kąt. W jednym miejscu odpadli na starcie, bo wychodzi na to że są zbyt bogaci, pokonał ich próg dochodu - o maleńka kwotę, ale jednak. W drugim miejscu - czas pokaże, ale jeśli im to pyknie to sama będę mile zdziwiona, bo jakoś mam wrażenie, że taki szary człowiek z ulicy to raczej szansy nie ma. 
Qrcze, gdyby nie mieli tych Pasożytów na plecach to jakże inaczej mogłoby im się układać życie. Ważne w tym wszystkim jest jednak to, że są razem, wydaje się że są szczęśliwi ze sobą. Nie mam pewności że tak jest, ale złych symptomów nie widzę. Tak sobie szukam u nich pozytywów... Pamiętam, że oboje z SzM uświadamialiśmy Młodego jak się mogą potoczyć sprawy finansowe w związku z Pasożytami. JNP wyjasnila swoją skomplikowaną sytuację życiową. Przyznam, że JNP nie wchodziła w szczegóły, ale połączyliśmy kropki, a Młody chyba nie ogarniał konsekwencji więc przedstawiliśmy mu możliwy scenariusz. No i niestety on się teraz dzieje. 
Teraz podsunelam Mlodemu do rozważenia sprawę rozdzielności majatkowej między nimi, żeby mogli czuć się bezpieczniej. Już raz się przekonali, że BIK tego bezpieczeństwa nie gwarantuje. 
Swoją drogą ciekawa jestem bardzo czy Młodzi wytrwają w postanowieniu odcięcia się od Pasożytów. Święta idą a Pasożytka zjedzie do kraju. Pożyjemy, zobaczymy.
Mała...
znowu na zagranicznym wyjeździe, prywatno-sluzbowym. Jest doceniana w swojej firmie, ma ocenę na wysokim poziomie i ona nie kończy się na uścisku dłoni szefa. Wiem, że Mała jest ogarnięta, daje sobie radę. Jestem z niej bardzo dumna. Martwi mnie to, że czas płynie, a ona jakoś nie potrafi znaleźć swojej drugiej połówki, jeszcze się nie spotkali. Życie solo ma swoje plusy, ale wiem, że ona chciałaby mieć bliską osobę, być kochaną. Nie ma zapędów do bycia matką, o tym mówiła mi od dawna, ale fajny związek to jest to czego by chciała. Szczerze jej tego życzę.

Każde z moich dzieci w jakimś tam polu ma deficyt. Takie to życie pokręcone.
Ja...
Życie towarzyskie mi kwitnie, wydawać by się mogło. Socjalizuję się na maxa, zapełniam kalendarz, podtrzymuje kontakty, inicjuje i przyjmuje zaproszenia. I tak: była wycieczka w góry, cudne widoki o zachodzie słońca, fajne rozmowy, powrót z czołówkami w kompletnej ciemności, były grupowe planszowki u mnie, była tradycyjna rozśpiewana knajpiana impreza, było wyjście na kinowy koncert operowy, było fajne spotkanie w knajpce z dawno niewidzianą kumpelą, było spotkanie autorskie w lokalnym ośrodku kultury, była tak zwana integracyjna impreza firmowa, były też rozśpiewane knajpiane urodziny. Dziś reset. Cisza, spokój... Najpierw wielkie plany czyli co ja to nie zrobię i gdzie nie pojadę; znaczy na cmentarz i do Matencji. A potem wyszło jak zwykle czyli snucie się po domu w szlafroku, bo tego też potrzebowałam, przebodźcowalam się nieco. Poza tym trudno jest mi dziś zmotywować się do czegoś więcej niż puszczenie zmywarki.
Miło ze strony mojego brata, że jak się okazuje dopuszczał możliwość, że może chciałabym gdzieś pojechać na Święta, doceniam to, ale nie skorzystam. Rezerwacja odwołana. Wigilie spędzam wiec u niego. Młodzi też, a Mała nie wiem czy się skusi. Bardzo bym chciała, ale nie naciskam. Zostają mi do zorganizowania sobie dwa dni Świąt. W Boże Narodzenie pewnie zrobię obiad i ściągnę do siebie Matencję, może jeszcze na popołudnie brata jeśli nie będą mieli nas dość po Wigilii (ja bym miała), a może jedną (tą, z którą mam kontakt) siostrę SzM...? A w drugi dzień Świąt będę się pewnie snuć po domu...

...

poniedziałek, 18 listopada 2024

50 / 2024

Kontynuując temat... Wydawało się, że wszystkie komornicze zaległości z głównym udziałem JuzNiePanny zostały juz spłacone. Wszystkie, o których wiedzieli. A tu zonk. Skoro stara zaległość jest na JuzNiePannę to nie ma co się kopać z koniem. Była pełnoletnia, nie ubezwłasnowolniona, nie ma podstaw prawnych do czegokolwiek by to z siebie zrzucić. Pasożyty niestety kompletnie nie poczuwają się do odpowiedzialności. Trochę mam wrażenie że byli i są tacy beztrosko olewajacy w stosunku do Mlodych, bo wiedzą że my/ja im pomogę. Więc oni po prostu rozkładają ręce, bo mają trudną sytuację finansową i koniec. Można by powieść napisać o tym jak Pasożyty są nieogarnieci, jak kombinują, ile rzeczy nie spłacili, jak do tego doszlo, itd. Nie chce bo po pierwsze to ich życie, ich decyzje, ich beztroska i dopóki nikomu nie dzieje się krzywda to ok, ale okradaniu w białych rękawiczkach mówię zdecydowane nie. A po drugie nie chcę się niepotrzebnie nakręcać i spalać. JuzNiePanna znowu zdołowana na maxa. Ileż ja się na gadałam... Terapeutyczne gadki jej wstawiałam niejako strzelając sobie trochę w kolano tekstami o braku obowiązku, powinności troski o swojego rodzica. W hierarchii dbania najpierw ma być ja i  mąż/żona czyli moja własna rodzina. A dopiero potem rodzice. Dobrowolnie, bez przymusu i powinności. A już na pewno nacisków i emocjonalnych szantaży z cyklu "nic, tylko się powiesić". Szczerze jej współczuję i bardzo mi jej żal, ale prawda jest taka, że to jej historia ciągnie ich oboje na dno. Nie chce mi się wierzyć w to, że Młodzi odetną się od Pasożytów radykalnie i konsekwentnie, bo to są w końcu jej rodzice. Fakt, że jakiś czas temu Młodzi odcięli się od nich jako źródełko wsparcia finansowego i kasy pożyczkowej. Myślę, że gdy Pasożyty umrą to wtedy sytuacja się unormuje. 
A z innej beczki...
Czy ja pisałam że planowałam wyjazdowe Święta z Małą? Młodym też proponowałam, nawet z moją  częściową partycypacją w ich kosztach, ale JuzNiePanna nie chciała spędzać Świąt bez rodziców. O ironio. Teraz sytuacja im się zmieniła, zobaczymy na jak dlugo. A rezerwacja zwolniona. Wigilia będzie u mojego brata, bo nas wszystkich zaprasza. Zapraszał, dał czas do namysłu i gdy potwierdzałam, miałam wrażenie, że do końca miał nadzieję, że ja jednak odmówię. Cóż, każdego szkoda.
Spokojnej nocki


49/2024

Motto na dziś:
Jeśli myślisz, że wszystko jest ok to znaczy że nie wiesz wszystkiego...
I nawet nie mam komu o tym powiedzieć, wyżalić się, pogadać....
Młodzi znowu mają problemy z rodzicami JuzNiePanny. Znowu spłacają ich stare zobowiązania. A pasożytujący teście mają Mlodych w głębokim poważaniu mówiąc beztrosko jakoś musicie sobie poradzic, na nas nie liczcie. Cwaniaki w sporo rzeczy dawniej wplątywali JuzNiePannę i teraz po kolei wychodzi szydło z worka. Już kilka  razy Młodzi spłacali jakieś stare  zadłużenia, bo komornik zajął pensje JuzNiePanny. Spłacili, sprawdzili w BIK i było ok. A teraz zonk, zablokowane konto, zajęte wszystkie środki i jeszcze zostało do spłaty jakieś coś, co nie było wpisane do BIK. A na horyzoncie już wisi im kolejna sprawa, z której zeby się wyplątać znowu muszą spłacić kupę kasy. Ręce mi opadly. Okazuje się że auto którym jeździ Pasożyt jest zarejestrowane na JuzNiePannę, chcąc przerejestrować je na Pasożyta dowiedziała się że auto nie ma OC. Kara za tak długi brak OC to na dziś 8600. Żeby cokolwiek z tym zrobić najpierw trzeba zapłacić karę, a Pasożyt oczywiście się nie poczuwa...
Szczerze wątpię w to że Młodzi kiedykolwiek wyjdą na całkowitą prostą, bo cały czas będą mieli tych pasożytów na karku. Skąd o tym wiem? Bo przyszli po pomoc, po pożyczkę. Owszem, pomagam, wspieram, ale też uświadamiam ich jakie będą konsekwencje jeśli nie rozwiążą tego problemu. I szlag mnie jasny trafia, ze złości na Pasożytów, z frustracji na Młodych z braku działań jakichkolwiek w temacie swojej przyszłości związanej z mieszkaniem. Czego nie omieszkałam im zresztą powiedzieć. 
Spać nie mogę z nerwów...

niedziela, 10 listopada 2024

48/2024

Jak tak sobie porozkminiam i popatrzę na to, co napisałam z boku, poczytam komentarze, to potem dochodzę do wniosku że niejednokrotnie dzielę ten włos na czworo. W zasadzie niepotrzebnie. Terapeutyczne działanie blogosfery, tak bym to określiła. Za to też lubię ten blog.
Święto zmarłych, Zaduszki, było minęło. Życie płynie dalej. Zagospodarowuje sobie czas wolny, dbam o życie towarzyskie, o kontakty. Nie chcę zostać sama. Lubię ludzi, lubię z nimi być. Jeśli się poumawiam, zadeklaruję, potwierdzę to czuję potem obowiązek, a o to mi chodzi. Bo bez tego trudno mi się zmobilizować do jakiegokolwiek wyjścia z domu. A jak już wyjdę to potem okazuje się że fajnie było i nie żałuję. Wdrazan w życie dewizę że lepiej żałować że się coś zrobiło, niż że się nie zrobiło.
Co za mną? Koleżeńsko - służbowe wyjście do miejskiego ośrodka kultury (całkiem ok), rodzinne wyjście z Młodymi  na plenerowy jarmark marcinski (emocje były bo w tym mieście byliśmy na prawie ostatnim wypadzie z SzM), integracyjne wydarzenie związane z bieganiem (to nic, że nie biegam, relacje wciąż są, a wydarzenie super, mimo że emocje były, każde). Dziś dzień leniucha i snucie się w szlafroku, bo na jutro zaplanowany wypad w góry.

Edit:
A właśnie zadzwoniła Mała, że jedzie do mnie więc wyskakuję ze szlafroka😉😍

piątek, 1 listopada 2024

47/2024

Samotnie spędzony dzień...

Żadne z moich dzieci nie było zainteresowane tym by dziś mi  towarzyszyć, być ze mną. 
Mała przyjechała do mnie i na cmentarz w ostatnią niedzielę by uniknąć tłumów (tak powiedziała), a Młodzi już wcześniej po prostu zapowiedzieli się do mnie z wizytą na jutro, bez słowa komentarza o dziś. Owszem dziś Młody zadzwonił by upewnić się czy jutro aktualne i zdać relację gdzie dziś byli na cmentarzach. Żadne z nich nie wykazało troski, nie zapytało, nie chciało spędzić tego dnia ze mną. I z jednej strony ja to rozumiem, mają swoje życie, podejmują własne decyzje. A z drugiej jest mi po prostu przykro. Być może dlatego, że ja całe życie w stosunku do Matencji miałam włączony tryb "powinności". Dla Tatencjusza to były pracowe "żniwa" więc nigdy z Matencją nie chodził na cmentarze, a przynajmniej ja tego nie pamiętam. No i jak zwykle padało na mnie i to ja zawsze dbałam by Matencja nie była sama. 
W tym roku wzięłam ją na groby wcześniej, by uniknąć problemów, bo słabiutko chodzi. Ale dziś po prostu odpuścilam, wyłączyłam tryb "powinności". I spędziłam ten dzień sama ze sobą. Raniutko na cmentarz z dekoracjami dla SzM i Tatencjusza, bo leżą na jednym cmentarzu bardzo blisko siebie, a potem juz na nasz dawny tradycyjny cmentarny szlak. Dumna i blada byłam z siebie, bo udało mi się zaparkować w ciasnym miejscu. I spacerkiem po kolei jak co roku od grobu do grobu, tym szlakiem co zwykle. W drodze powrotnej wjechałam znowu do SzM. Tak się złożyło że nie spotkałam nikogo znajomego podczas całej eskapady. Wróciłam do domu, coś tam zjadłam i po prostu zasnęłam na calutkie trzy godziny. Wyspana wieczorem wybrałam się na cmentarny spacer. 
I tak właśnie trochę mam w sobie żalu, za który sama siebie ganię. Bo przecież oni mają swoje życie, a ja jestem dorosła, samodzielna i zdrowa, dzieci nie muszą mi zapewniać opieki i towarzystwa, ale tak po ludzku przykro mi jest że nawet nie zapytali. 
...a z kolejnej strony jakim prawem domagam się by o mnie zadbaly moje dzieci skoro sama dzis nie zadbałam o Matencję. 
Tak, przesadzam trochę. Wiem. Ale tak mi się roi w głowie.
I tak to.