Stali bywalcy :)

czwartek, 2 lipca 2020

27 / 2020

Powoli wszystko wraca do normy, wszyscy wrocili do swoich zajęć, a ja usiłuję ogarnąć swoje pracowe podwórko, a co chwile ktoś czegoś chce od mnie... I przyszedł dzień gdy zagrały fanfary i słowa uznania płynęły zewsząd. A jednocześnie właśnie w tym dniu zdałam sobie sprawę z tego, że w tym konkretnym przypadku machnęłam się i to na maxa. I to machnięcie zdyskredytowało mnie samą w swoich oczach. To jest okropne uczucie. Trzeba dodać do tego fakt, że tak naprawdę to brak mi pewności siebie, że mam takie wewnętrzne przekonanie, że tak naprawdę to jestem do niczego bo co ja tam wiem.
I nawet pisać mi się nie chce.
Diagnozując się sama mogę powiedzieć, że ta zawodowa porażka to zżera mnie ambicjonalnie i emocjonalnie.

3 komentarze:

  1. Wiem jak to jest. Czasem nagana z zewnątrz boli mniej niż samokrytyka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, poczucie obowiązku i brak pewności siebie, jak dobrze to znam, niestety... Wczoraj nie dałam rady i ulało mi się u Derekcji, zryczałam się i wygarnęłam im, że nie da się pracować w takiej atmosferze i przy takim ich nastawieniu , że od trzech lat jadę na antydepresantach i nie wiem, jak długo jeszcze dam radę, że żrąc się miedzy sobą doprowadzą do rozpadu dobrej firmy, którą tyle lat tworzyli, a teraz wreszcie mogliby zacząć korzystać z życia i cieszyć się nim, zamiast prowadzić idiotyczne wojny podjazdowe (Derekcja jest trzyosobowa). Dziś musiałam walczyć ze sobą, żeby przyjść do pracy, ale wzięłam to na klatę. Sama sobie nie umiem wytłumaczyć, że ich małpy, ich cyrk- po co tak się tym wszystkim przejmuję ? Praca powinna być tylko pracą, a nie życiem .

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, pamiętam moje małe potknięcia sprzed lat. Niby nikomu nie zrobiłam krzywdy, ale na ambicję mi siadły i nie chcą pójść, uwierają...
    Każdy chyba to przeżył...

    OdpowiedzUsuń