Stali bywalcy :)

czwartek, 16 stycznia 2020

5 / 2020

Tak, racja, mam taki jakiś wewnętrzny przymus, nakaz kontroli, potrzebę trzymania ręki na pulsie. To silniejsze ode mnie...
Rzecz dotyczy nie tego, że np. Młodzi chcą coś innego niż ja/my. Tu chodzi o to, żeby Młodzi po prostu wzięli się za organizację imprezy, bo podjęli decyzję, wybrali termin i... doopa blada. Czas leci, wiele jeszcze do zrobienia, ale oni na wszystko mają czas. Póki co kasy odłożonej tyle co kot naplakal. Teraz jeszcze się okazuje, że praca Młodego nie jest wcale taka gwarantowana i pewna na sto procent jak mówił. Babcie rzucały im po trochę kasy z myślą by mieli na wesele, a z moich informacji wynika, że sporo kasiory wywalili w kosmos. Na np. weekendowy pobyt w stolycy wraz z wizytą w drogiej restauracji, bo "przecież nie pojechali nigdzie na wakacje" . Sylwester we dwoje w knajpie na zorganizowanej imprezie, bo szkoda siedzieć w domu we dwoje gdy można wyskoczyć do pobliskiej restauracji. Z jednej strony rozumiem, młodzi są, chcą się zabawić, ale jakieś priorytety trzeba mieć. Kiedyś nieopatrznie powiedziałam do Młodego, że nie zostawimy go z tym weselem samego, ale niech zbiera. No i mam nieodparte wrażenie, że to był taktyczny błąd, duży.
SzM stał na stanowisku, że ich wesele to ich broszka, a ja... Ja mam schizę po naszym weselu gdy Teściowa wypięła się na syna... To że teraz jest miła i serdeczna nie znaczy, że zawsze taka była.
Nie dołożyła do wesela ani złotowki, cały czas wymagała od SzM regularnego dokładania się do życia i jedzenia (podczas gdy mieszkał z nimi jej ówczesny bezrobotny partner) i SzM by móc zaoszczędzić kasę przychodził na obiady do moich rodziców. Na wesele domagała się zaproszenia, bo przecież wszyscy już dostali, a ona i jej gość jeszcze nie. A potem swoim koleżusiom opowiadała ile to ją kosztowało wesele syna. I nie, nie, nie dostaliśmy żadnego prezentu...
No i zapytałam SzM czy było mu wtedy miło gdy matka się na niego wypięła. Ustaliliśmy po jego namyśle, że pomożemy, ale najpierw niech oni pokażą ile nazbierają. No i doopa bo jak widać kiepsko im to zbieranie idzie...
Co do organizacji... Rzecz rozbija się nie o to co oni chcą, a co my byśmy chcieli, albo nie. Rozumiem że to ich wesele, niech robią tak jak oni chcą. Ale niech robią, a oni na wszystko mają czas...
No a ja się spalam nerwowo... bo nie dość że kasy nie ma, to wiadomo że im bliżej terminu tym bardziej warunki dyktuje usługodawca.
Ale teraz obiecałam sobie olać temat... Tylko... Biję się z myślami non stop. .. że może jednak Młody nie jest przekonany do tego ślubu, skoro tak zwleka z organizacją... a czy dobrze mu w tym związku, który ja jako mamusia synusia widzę jako taki gdzie ona leży i pachnie, a cała reszta jest na jego głowie... a czy pozalatwiali wszystkie sprawy finansowe z jej strony, by zadłużenie jej rodziców w przyszłości nie przeszło na nich... a może jednak powiedzieć mu że im pomożemy, bo się chłopak pewnie martwi i denerwuje (naiwna mamuśka ze mnie)... A zaraz potem jestem zła na siebie, że powiedziałam mu, że pomożemy...
Wiem, nie jestem normalna. Jestem toksycznym rodzicem i źle mi z tym.

12 komentarzy:

  1. No to nie jest az tak tragicznie :P Bo problem lezy w Twojej nadodpowiedzialnosci najbardziej? Syn ma najwidoczniej zupelnie inne podejscie do terminow i odpowiedzialnosci, a takze do wydatkow. Moze opcja - zbierzcie polowe (1/3, 3/4....), my dorzucimy druga (czy inna czesc) bylaby dobra? Albo jakiekolwiek inne postawienie granicy? Nie zbiora to nie zbiora. Wesela nie bedzie :) Dacie im czesc kasy w prezencie slubnym (bez wesela).

    Wesela tez czasem robi sie dlugo po slubie w USC, bo wlasnie ktos chcial nazbierac pieniadze albo Panna Mloda byla w ciazy i nie chciala z wielkim brzuchem miec zdjec slubnych ani nie moc sie pobawic/napic itd. Sa bardzo rozne opcje. Niech oni sobie wybiora (to czesc nauki zyciowej). To zadna tragedia. Sa ludzie bioracy slub w USC i idacy na skromny domowy obiad w kilka osob. Sukienka i garnitur pozyczone lub najtansze. I tez zyja, moze nawet spokojniej, bo nie wykosztowali sie na zbytki, nie majac?

    Moj Brat z Bratowa zdecydowali sie w ciagu pol roku. W grudniu sie zareczyli, wiosna oglosili, ze bedzie slub, a we wrzesniu byl slub i wesele. Sami wszystko organizowali, rodzice obu stron dali pieniadze i troche Mamy podpowiadaly im rozne kwestie. Fajnie wyszlo, kosciol i ksiadz dobrze wybrane, sala weselna super, zespol i jedzenie tez. Impreza do bialego rana. Duzo gosci i sporo nocowalo na miejscu, bo rodzina Bratowej jest z i spod B-stoku. Wyszlo super i nawet kuzyni i kuzynki byli zazdrosni, ze tak dobrze:) ale obie Mamy przed panikowaly, narzekaly, uwazaly, ze sie nie uda itd. No i przezywaly, ze nie maja kontroli:DD

    Sytuacja Twoja i Meza byla jeszcze inna.

    A co do Panny - taka sobie wybral, z jakis wzgledow z niej nie rezygnuje i niech sprobuje czy to ta czy inna. Moze sie rozwiedzie, a moze bedzie szczesliwy? Nie wiemy jakie koleje losu przed nami, a co dopiero przed naszymi bliskimi. Z tego co piszesz to nie jest jakis wybitny organizator ani tez zaangazowany czlowiek, raczej leniwiec, troche idacy po najmniejszej linii oporu? Moze Panne ma na swoja miare? Ani za dobra, ani zla? Inna kobieta by go poganiala, musztrowala czy wymagala, a Panna daje mu spokoj, on zasuwa i uczy sie dzialac, bo moze ona jest nawet bardziej niepozbierana lub leniwa. Do konca nie da sie nigdy wejsc miedzy dwoje ludzi i wiedziec napewno kto na kim korzysta i z jakiego powodu ten zwiazek czy uklad dziala? Wazne, ze nie jest sam i ze nie jest to taka najgorsza osoba.

    Wrzuc na luz. Zajmij sie czyms? Nie masz w planie jakis kursow, podrozy czy innych ciekawych spraw? Skup sie na sobie, to dobrze odciaga od zamartwiania sie problemami doroslych dzieci, na ktore nie ma sie wplywu:) Wtedy moze dla odmiany dzieci zaczna Cie pytac o zdanie i prosic o pomoc, widzac ze masz swoje sprawy:P Zycie bywa przewrotne:)
    Issa

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Issa, jak ja lubię Twoje komentarze... 😉
    Święta to prawda, że każda potwora znajdzie swego amatora. Widać jest coś na rzeczy i tak mu z tym dobrze. No i ważne że nie jest sam.
    Staramy się oboje nie narzucać im swojego towarzystwa, zdania, opinii. Wiem jak to jest gdy rodzic osacza Cię codziennymi telefonami i radami w stylu, zrobisz jak zechcesz ale moim zdaniem... 😉 Choć są momenty, że mam wrażenie jakbym swoją Matencję słyszała. Niestety.
    Wesele i termin to ich decyzja. Poprosili o pomoc w wyborze knajpy, pojezdzilismy z nimi. Wybrali sami. Na dopięcie didżeja cały czas mieli czas, luz, w końcu w listopadzie podrzucilam kilka namiarów, bo mam do nich dostęp, ale żaden nie miał terminu, ale jeden polecił kolegę. W końcu załatwili. Transport podobnie, podrzucilam namiary, niech sami ogarniają temat. Podrzucam, bo mam kontakty, albo znam ludzi którzy je mają. Ale nie wyreczam w załatwianiu.
    Mam problem teraz z zajęciem się sobą, z takim zdrowym egoizmem, bo jak się tak oddawalam pasji to przeoczyłam moment gdy Mała potrzebowała wsparcia. I teraz się boję. Ale walczę dzielnie sama ze sobą. Gryzę się w język by nie mówić, nie pytać za dużo.
    Bardzo trudno jest mi być rodzicem dorosłego dziecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja gryze sie w jezor zeby Cie nie urazic albo nie wpierac czegos, czego nie ma:P Ale zawsze dochodze do wniosku, ze jestes juz duza i sama wyciagniesz co dla Ciebie najlepsze, skorzystasz lub nie, a moze jak zobaczysz to z boku, dzieki temu co napisalam - to nabierzesz dystansu i bedziesz wiedziala co zrobic? Opieram sie na tym co pisalas dotad nt swoich Dzieci i domu. A przeciez piszesz tylko skromna czesc tego co sie dzieje....i moje wnioski nie musza byc trafne.

      Tak, kontakty cenna sprawa, oni jeszcze ich nie maja. To nie jest tak zle... najgorszy brak finansow. Ale cos sie tam dzieje i napewno w koncu slub i wesele sie odbeda! I wyjdzie lepiej niz zakladasz w czarnych myslach;)))

      Ja jestem gdzies pomiedzy Wami. Bo sama mam nieznosnych, natretnych i niedojrzalych, niepartnerskich rodzicow, ale nie pozwalam im na wtracanie sie, unikam przekazywania im informacji, zyje mocno odrebnie od nich. Nie mam dzieci, choc jestem juz dojrzala. Kiedy Cie czytam, jestem przekonana ze sama popelnilabym wiele pomylek i miala sporo trudnosci z sensownym wychowaniem, ale duzo czytalam nt. I mam jakies wyobrazenia jak chcialabym zeby bylo. Jestem tez po terapii, ktora naprostowala mocno moje myslenie, przezycia, priorytety. Nie jest idealnie, ale nie jest zle.

      Co do Mlodej - wina/prawda jest po srodku. Ona mogla prosic o pomoc, ale i Ty moglas cos zauwazyc i zaproponowac. Wiec podzililabym ta odpowiedzialnosc na 1/2 i nie zadreczalabym sie juz. Masz prawo zyc odrebnie od swoich dzieci, masz prawo nie czytac im w myslach, masz prawo do egoizmu, skoro sa juz odchowane i wyraznie chca byc niezalezne. Zrob sobie z tego przyjemnosc, luz, nowa, lepsza jakosc zycia! Wiele osiagnelas, wiele wypracowalas ciezko, masz lepsza rodzine niz Twoj dawny dom rodzinny... To potrwa ale naprawde moze jeszcze byc fajnie w Twoim zyciu! I bedziesz sie zastanawiala czemu tak sie zamartwialas...:)
      Issa

      Usuń
  3. Bo rodzicem trudno być. Wiem to doskonale. Teraz jest mi już łatwiej odseparować się od dorosłych dzieci, robię wszystko żeby mieć czas na swoje przyjemności ... na czas spędzony z wnusami. Trudno być zdrowoegoistycznym rodzicem, jeszcze trudniej być babcią myślącą o sobie. 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno uczyc sie egoizmu w dojrzalym wieku! Mezczyzni od dziecka sa egoistyczni, bo nikt im tego nie zabrania! Mamusie jeszcze czesto zachecaja, wyreczaja, nosza na raczkach i zdmuchuja pylek przed synkiem! A z dziewczynkami juz nikt tak sie nie piesci. Maja byc ciche, grzeczne, rozsadne, samodzielne, nie sprawiac klopotow i sprzatac po braciach! Pozniej cale dorosle zycie mamy tym naznaczone (kobieta stworzona do poslug i domu, a mezczyzna do wygody i kariery). Jedyna nadzieja w lepszym wychowaniu kolejnych pokolen. I naszej pracy wlasnej nad przywroceniem zyciu/swiatu wlasciwych proporcji :)
      Issa

      Usuń
  4. Fajny artykul Eichelbergera: https://zwierciadlo.pl/psychologia/egoizm-pozadany?utm_source=portal&utm_medium=egoizm-pozadany&utm_campaign=zobacztakze
    Issa

    OdpowiedzUsuń
  5. ja jestem taka nietradycyjna, że przyjęcia komunijnego nie zrobiłam dzieciom, do wesela tez ręki nie przyłożę, wręcz będę odradzać ;D
    Do tego stopnia jestem nietradycyjna, że już planuję własny pochówek bez pogrzebu ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaintrygowałaś mnie tym pochówkiem... Napisz ciut więcej 😁
      PS
      Wesele to ich decyzja, na samym początku uoewnialismy się czy na pewno chcą w to iść.

      Usuń
    2. Umieram, zostaję spalona (jak najbardziej zero waste, czyli tekturowa trumna, ciało owinięte w całun, nie w garsonki),potem pakują mnie do urny i tu już dziękujemy firmie pogrzebowej, no chyba, że jeszcze otworzą jakiś stary rodzinny grobowiec. Małż z synami wstawia mnie do grobu i koniec.
      Żadnej mszy, żadnych kwiatków. Grobu też bym nie chciała mieć,ale w Polsce nie można się rozsypać.

      Szwedzi są jeszcze bardziej postępowi niż ja ;)
      http://radioszczecin.pl/6,379609,pogrzeby-bez-pozegnania-coraz-bardziej-popularne

      Usuń
    3. Iksia - zerżnęłaś moje plany!!! Nawet powiedziałam córce, że ma nieść urnę i się potknąć na trawniku (ups - rozsypało się i nie da się pozamiatać... ;)))

      Usuń
  6. Fajnie z tym pochowkiem, też mam podobne podejście, i chcialabym by moje prochy rozsypano, najlepiej gdzies w ładnym miejscu.

    OdpowiedzUsuń