Stali bywalcy :)

niedziela, 20 października 2019

24 / 2019

Babski wyjazd za nami... Nie ukrywam, że był dla mnie ciężki, psychicznie. Bo generalnie to miał być relaks czyli lekko, łatwo i przyjemnie... Powiem szczerze, nie był.
Jeszcze w czasie wakacji uznałam, przeczuwając chyba to i owo, że mam wrażenie, że Mała/Młoda wymyka mi się z rąk, że tracę z nią kontakt, no i że fajnie by było zaserwowac nam babski wypad. Myślałam o jakiejś zagranicznej krótkiej wycieczce, ale co sobie wymyśliłam to się okazywało, że ona tam już była. W końcu padło na jakieś spa. Młoda dostała zadanie znaleźć coś fajnego żeby jej się spodobało i żeby nie było za daleko, bo kierowcą mam być ja 😉 No i właśnie zaliczyłyśmy ten wyjazd. Generalnie to chyba dobry termin był, bo i obcy teren, i czas, i relaks, i dobre warunki do rozmów...
Ale nie chciałam żeby cały wyjazd był zdominowany jednym tematem, nie chciałam przepytywania... A teraz myślę czy moje intencje zostały dobrze odebrane, bo może się przecież okazać że Mała odbierze to jako np. zbyt małe zaangażowanie, zainteresowanie z mojej strony...
Nie jest to dla mnie łatwa sytuacja, myślę i układam zdania, tyle rzeczy chciałabym jej powiedzieć, a potem nie potrafię przebić się do niej, albo też nie umiem wyrzucić ich z siebie na zewnątrz. Ja pewnie też kwalifikuje się do terapii, zwłaszcza teraz. Ostatnią noc przeryczałam dyskretnie w poduszkę.
Leki przepisane przez psychiatrę Mała bierze na jakieś ataki paniki, lęki z którymi zmaga się od kilku (!) lat. Pod opieką psychiatry jest od pół roku. Podobno pytał czy nie choruje na tarczycę. Leki już były zmieniane, bo nie działały tak jak trzeba. Ten obecny lek miał być inny, ale okazał się być drogi i poprosiła o tańszy. Ręce opadają. Wszystko w ramach NFZ. Nie neguję,  wręcz akceptuję, powiedziałam, że to dobrze że znalazła w sobie siłę by szukać pomocy, nie podważam decyzji, ale w głębi duszy myślę sobie czy w ramach NFZ można liczyć na dobrą jakość opieki, zwłaszcza w sferze psyche...? Jaka jest ta opieka? Na ile przemyślana jest decyzja wpisania recepty...?
W temacie skłonności rodzinnych - matencja od lat zmaga się z nerwicą.
Młoda powiedziała mi że jest świadoma tego, że większość  problemów jest ze strony SzM, bo ona w ogóle nie czuje z jego strony wsparcia.
Pani psycholog podrzuciła Młodej książkę o relacjach ojciec-córka, po przeczytaniu której moja córka doszła do wniosku, że ona nie ma co naprawiać bo jej relacja z SzM nie istnieje. Ja wówczas tą książkę przejrzałam, usiłowałam nawet zachęcić do lektury SzM, ale na próżno. Dopiero dziś przejrzał skany tych stron, które wydawały mi się istotne.
Mała powiedziała mi otwartym tekstem, że on nigdy nie był i nie jest zainteresowany tym co ona ma do powiedzenia, bo albo leci film, albo gra w coś, albo udaje że słucha i zadaje potem pytanie od czapy którym się dekonspiruje i wychodzi że jej nie słucha. A jeśli już zdarzy się że słucha to zazwyczaj jest w opozycji, albo ją krytykuje. A potem pewnie jak ma wyrzut sumienia to ją zabiera na dobre jedzenie albo na zakupy.
I to jest chyba święta prawda. Ale... to zawsze on dopytuje gdzie jest, kiedy wróci, czy nie trzeba po nią jechać, jest na każde jej zawołanie i skinienie.

Jestem psychicznie wykończona powiem szczerze. Z różnych względów...
... zmęczona jestem byciem buforem na linii SzM i dzieci. Pamiętam, że sto lat temu powiedziałam mu ze gdybym wiedziała jak podejdzie do tematu ojcostwa to bym za niego nie wyszła.
Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że to SzM kilkakrotnie zwracał mi uwagę, że Młoda zrobiła się inna i "weź z nią pogadaj" mówił mi zatroskany tatuś. A ja przyzwyczajona do tego, że SzM się czepia uznałam, że na pewno przesadza, bo Młoda dorasta, bo kobita ma te 21 to ma prawo się zmienić, zachować tak a nie inaczej. Nie zauważyłam tylko że ona ma problemy... A ona może liczyła na to, że ma bystrą mamę.
Pomijając sprawę wsparcia czy też jego braku, spełniania naszych oczekiwań (np. dobre oceny - o Matko i Córko w życiu nie domagalismy się świadectw z paskiem, uczyła się dobrze, ale pokażcie mi rodzica który powie do dziecka nie musisz się uczyć, a oceny nie są ważne, jej ostatnie świadectwo które miało być z paskiem to nie bylo (gimnazjum chyba) bo sama nam powiedziała, że jej na pasku nie zależy i może o pasek walczyć ale tylko dla nas i wyraźnie jej mówiłam, żeby opuściła) to mam wrażenie, że za bardzo skupilismy się na sobie, najpierw ja na bieganiu, a ostatnio my oboje na rowerowaniu. Rozlazlo się nam życie rodzinne. Tak chyba od momentu jak się wyprowadził Młody. Bo zrobiło się tak że my sobie, Młoda sobie. Rano wychodzi, wieczorem wraca, bo uczelnia, praca, znajomi, spotkania, zdawkowe cześć co słychać jak leci, dzięki jest ok, nie dopuszcza do bliższych więzi, informacji. A ja dumna durna matka myślałam sobie jaką mam świetnie radzącą sobie i zorganizowaną córkę. Nawet mówiłam głośno, że nauczyła mnie takiej beztroski...

13 komentarzy:

  1. Problem jest, ale na pewno trudno go uchwycić. Na tym polega depresja - niby można szukać przyczyn, powodów, ale tak naprawdę mechanizm jest nieznany. Nie poddawaj się - jesteś dobrą matką i masz wspaniałe dzieci. Trzeba ciepła, cierpliwości i przede wszystkim miłości. Nie obwiniaj nadmiernie Sz.M., nie zostawiaj go w poczuciu winy. Wielu ojców nie ma cierpliwości do dzieci, ale dzieci nie zawsze popadają w depresję. Życie to bardzo trudna bajka. Z Małą rozmawiaj jak najczęściej - o wszystkim, musi wiedzieć, że jest dla was ważna, ale wy też jesteście dla niej ważni. Wierzę, że to się wyprostuje. Może nie zaraz, nie jutro, trzeba czasu. Przecież się kochacie, to jest najważniejsze. Warto rozejrzeć się dyskretnie za dobrym psychiatrą, może popytać o tego, do którego chodzi? Poproś ją, żeby pozwoliła wam płacić za leki, powiedz, że to dla was bardzo ważne - ale decyzję podejmuje ona, samodzielnie.
    Trzymnaki - mimo wszystko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zostawiam go w poczuciu winy, ale chcę by był świadomy tego jak postrzega go córka.
      A ja zaraz na początku tej sprawy usłyszałam od SzM, że to moja wina, bo on mi przecież mówił...
      Mam nadzieję, że coś do niego dotrze, bo GE realnie rzecz biorąc to w temacie wiedzy psyche to on jest dość odporny...

      Usuń
  2. Po kolei. Naturalnym etapem jest oddzielanie sie dziecka doroslego od rodziny. Tak, zeby mogla zalozyc wlasna, w przyszlosci. Mloda to robi, dzielnie - zyjac wlasnym zyciem. Rozumiem, ze dla Was - rodzicow to trudne, ale mysle, ze jednak bardziej chcecie miec dojrzala i samodzielna, radzaca sobie w zyciu corke niz stawiac na swoim (bojac sie zostac we 2je) i czynic z niej zalezna, malutka dziewczynke lat 20+?

    Dla rodzicow to czas na odnalezienie sie w pustym lub pustoszejacym gniezdzie. Przemyslenie jak zmieni sie ich zycie, kiedy ostatnie dziecko wyjdzie z domu, jakie maja teraz cele, jak im jest ze soba, czego chca, co juz osiagneli i co przeminelo bezpowrotnie. W tym momencie doszlo jeszcze madre i nieduszace wspieranie corki, ktora chce sie wyrwac z gniazda, a jednak jeszcze troche Was potrzebuje. Wg mnie to ona powinna okreslac ile i kiedy Was potrzebuje. Po to, zeby uczyc sie samodzielnosci, ale tez po to zeby wybrac co chce jeszcze od Was dostac, a czego juz nie. To dotyczy wspracia przy ew. placeniu za leki, wsparcia w poszukiwaniu lekarza-specjalisty itd. Rozmawiajcie. Niech wie, ze pomozecie, ale to ona okresla w jaki sposob.

    Co do Ciebie i meza - szczerze mowiac nieraz zgrzytalam zebami, jak o nim pisalas. Zastanawialam sie czemu z nim jeszcze jestes? Ale okazalo sie, ze jednak mialas racje i ze zdawkowych ostatnio relacji na blogu - wynika, ze sie poprawilo (znacznie) i malzonek stal sie jakby normalniejszy oraz Wasza relacja jest prawie w normie? Dzieci zawsze cierpia, jak zwiazek rodzicow jest do kitu. Obwiniaja siebie o taka sytuacje. Probuja sie w niej odnalezc i zwykle im ciezko. No ale bylo jak bylo, a teraz trzeba zyc dalej. Madrze znalezc rozwiazanie i wesprzec dorosle dziecko, nie robiac nic za nia, jednoczesnie.

    Dlatego napisalam o ew. Waszej potrojnej terapii. Dla kazdego z Was osobno i calej 3ki to moze byc dobre i b wazne doswiadczenie. Mozecie stac sie rodzina, jakiej nigdy nie mieliscie i o jakiej nie marzyliscie... albo nic z tym nie zrobic. Mloda bedzie musiala wtedy radzic sobie sama, dorosnac bez Was, isc swoja droga i pewnie bedzie miedzy Wami solidny dystans. Pytanie co z Wami dwojgiem? Jak sobie wtedy ulozycie zycie we dwoje, jak bedziecie sobie radzic z tym, ze Mloda ma problemy zwiazane z Wasza rodzina i Wasza przeszloscia?

    Nawet jesli wyjdzie jej choroba tarczycy, to terapia jest wartosciowa. Lęki sie uspokoja, depresja minie, ale brak pocz.bezpieczenstwa czy inne problemy pozostana. Do przepracowania.

    Ja tu widze mnostwo pracy do wykonania. Nad sama soba, nad relacja z malzonkiem, nad relacja z corka. I moze wreszcie pozniej tez w relacji z synem, ktory co prawda "sie uwolnil" i juz z Wami nie mieszka, ale moze zainteresuje go zdrowie i los siostry? Moze bedzie umial ja wesprzec jako starszy brat i ten, ktory jednak sobie z roznymi problemami w tej rodzinie poradzil lepiej czy gorzej.

    Mnie wychodzi, ze w kazdej opcji dla Was wygodniej jest miec madrego doradce, mediatora i kogos kto Wam pomoze wyjsc z tej sytuacji bez szwanku (na rodzinie, zdrowiu). Madry psycholog rodzinny? Psycholog majacy pojecie o kryzysach w rodzinie, o depresji, lękach, dorastających dzieciach i ich rodzicach.
    Issa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Issa, jaką Ty masz wiedzę, jak pięknie potrafisz ubrać w słowa to, co mi się kotłuje pod czaszką...
      Pytałam Małą o terapię rodzinną, uznała że nie ma sensu, że jeszcze dwa lata i przecież i tak pójdzie gdzieś na swoje to po co. Ale będę jeszcze próbować...
      Tak, nasze relacje, moje i SzM na pewno mają, miały ogromny wpływ na to, co się teraz dzieje. A między nami jest ok, nie ma szału i fajerwerków, ale jest zdecydowanie lepiej.
      Zdaniem Małej ona jest teraz tylko naszym wspołlokatorem i tak się też czuje, bo większym uczuciem obdarzamy kota niż ją.
      Kurtyna.

      Usuń
    2. Owszem pójdzie na swoje, ale pójdzie tam z problemem, on nie minie, wróci kiedy nawet nie będzie się tego spodziewała. MUSI to rozwiązać, bo to nie jest ot tylko zwykły konflikt, błaha kłótnia. Nie wiadomo co jest tak naprawdę źródłem jej obniżonego samopoczucia i dla Jej zdrowia psychicznego, dla Jej przyszłości, powinna to rozwiązać TERAZ. Zdecydowanie próbujcie namawiać Córkę na psychoterapię, poszukajcie naprawdę dobrego, doświadczonego. Sprawdźcie czy ma certyfikat i czy współpracuje z superwizorem. Trzymam kciuki.

      Usuń
    3. Anonimko a ja sie ciagle gryze w jezyk i daje sama sobie po lapach, zeby nie wtryniac za bardzo w nie swoje sprawy.... Bo z boku widziec, komentowac i "doradzac" jest najlatwiej, najtrudniej byc w oku cyklonu i wybrnac z tej sytuacji!

      Niech Mloda decyduje. Nikt za nia zycia nie przezyje. Pewnie, ze z terapia bedzie jej lzej i szybciej sie upora z problemami. Znam jednak typy ludzi odporne na terapie, ba, nawet na leki (nasza medalistka-narciarka p. Kowalczyk)! I wtedy pozostaje im mozolna walka z samymi soba. Rozne formy wsparcia opisuje ta ksiazka, ktora Ci polecalam "Twarze depresji". Tam sa opisane bardzo rozne osoby, rozne historie i rozne drogi wyjscia z choroby. Na dodatek jest dosc swiezo wydana, wiec wiedza fachowa jest aktualna.

      A Corka moze jeszcze sporo trudnych rzeczy Wam mowic, jak to dorastajace dziecko. Kazdorazowo mozecie przemyslec czy sprawa Was dotyczy, czy wg Was ma racje i czy mozecie to jakos zmienic, zeby bylo lepiej. Reszte spraw trzeba odpuscic, bo niestety nie cofniecie czasu. Na pocieszenie powiem, ze bywaja domy naprawde hardcorowe dla dzieci - picie, libacje, zaniedbania, bieda, glod, przemoc, gwalty i czasem dzieciom z takiej patologii udaje sie wyjsc na ludzi! Wiec co tu porownywac! Wy tez nie mieliscie idealnych domow... Niestety nasi dziadkowie i babcie mieli swoje za uszami:( I tak to sie ciagnie potem, przez pokolenia. Wg mnie grunt, zeby sie starac. Zeby wciaz od nowa robic wysilek autonaprawy. Nic wiecej nie mozemy zrobic. Na innych ludzi mamy niewielki wplyw:/
      Issa

      Usuń
  3. Facet to facet . Ale jednak okazało się, że on pierwszy zauważył, że coś z dzieckiem jest nie tak. Wcale nie jest, taki niezainteresowany, jak widać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Mam nadzieję, że da sobie wytłumaczyć to i owo z tematu psyche, bo suche stwierdzenie, ale wiesz ze jak masz problem to możesz przyjść do nas, raczej nie zadziała.

      Usuń
  4. Pomyślcie nad psychoterapią, leki i opieka psychiatry jest bardzo ważna, ale psychoterapia pozwala dotrzeć do źródła problemów i pomóc w ich rozwiązaniu. Połączenie tych dwóch metod - farmakologicznej i wsparcia doświadczonego terapeuty może dać ulgę Córce, pomóc poukładać wszystko. To proces długotrwały, ciężki, trudny szczególnie na początku, ale NAPRAWDĘ warto i trzeba o siebie walczyć. Powodzenia! Przesyłam słowa ogromnego wsparcia i zrozumienia.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja tez optuje za psychoterapią, mam wyssane z palca obawy, że leki przyklepują problem.
    Depresja to bardzo egoistyczna choroba, człowiek jest wtedy tak skupiony na sobie, że nic poza swoim bólem nie widzi. ja to wszystko zrobiłam sama, ale zajęło mi to 20lat :D
    może z terapeuta będzie prędzej.
    Ona musi zobaczyć, że problemem nie jest ojciec, tylko jej spojrzenie na ojca. Przeciez za tym jaki on jest też coś się kryje. Zrobił wszystko co było w jego mocy, na dany czas. Może miał trudne dzieciństwo?Może jemu ktoś czegoś nie dał, to jak on teraz może dać jej skoro sam nigdy nie miał?
    Depresje się ma po to, żeby spojrzeć inaczej, żeby zrozumieć, że nasze widzenie świata nie jest powszechnie obowiązujące, że jest jeszcze mnóstwo innych pespektyw.

    na koniec polecam niezawodnego jutuba
    https://www.youtube.com/watch?v=b7Ckk6JE-is

    OdpowiedzUsuń
  6. Kto nie ma problemów niech pierwszy rzuci kamieniem.Nie wypowiadam się,bo nie mam doświadczeń z psychoterapią. Młoda,jest młoda,zatem wahania hormonalne wchodzą w grę, pomocnym jest zrobienie szeregu badań na niedobory, ,selen,magnez,wit.D3,kortyzol,no i tarczycowe. To też rozjaśni problem.
    Nie poddawaj się w rozmowach, Młoda musi poczuć ,że jest dla Was ważna, ale to również musi sama sobie uswiadomić, otworzyć się na inne myslenie, na razie idzie jedną drogą,którą samodzielnie wybrała,poszukała pomocy,to już dużo.
    Nie obwiniaj się,że macie swoje osobne zainteresowania i życie. Ja się ciągle tego uczę, owszem chce pomagać córkom,na ile potrafię,ale też wiem,że nie potrafię pomóc w wielu kwestiach,prócz wysłuchania,pocieszenia, czasem jakiejś porady,ale to i tak one decydują co dalej.
    Nie podoba mi sie postępowanie J w stosunku do córek,staram sie wyważać ,tłumaczyc jednej i drugiej stronie,ale wiem ,czuję,że nie tak to powinno wyglądać:( No i tekst, że porozmawiaj, albo co u nich słychać, jakby sam nie mógł,nie potrafił, niee,to juz mnie bardzo irytuje:(

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimko, powodzenia, i po prostu Cię przytulam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przykro mi, że tak się sprawy ułożyły. Bardzo łatwo przerzucać się winą. Tylko po co? Teraz powinniście być jedną drużyną, a do tego chyba daleko. Twój "niedobry mąż"pokazał klasę. Siły życzę.

    OdpowiedzUsuń