Stali bywalcy :)

wtorek, 17 września 2019

21 / 2019

O rany, ileż to razy już się zbierałam do pisania to tylko ja wiem. Niestety, jak widać nic mi z tego zbierania się nie wyszło.
Co to ja chciałam, o czym by tu...?
Żyjemy, mamy się dobrze. Tak mi się przynajmniej wydaje... 😉
Młody w dalszym ciągu i oby nadal, mieszka osobno, ale razem z Panną, teraz już narzeczoną. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało. Nie pchamy się tam do nich, niech sobie żyją, docierają się i dzielą życiowe role. Czy ja już pisałam o tym, że w tamtym związku krótko mówiąc on gotuje, ona sprząta. Początkowo mi to przeszkadzało, bo odezwał się we mnie chyba instynkt matki-kwoki, ale potem dojrzałam do tego, że skoro tak chcą to co mnie to..., nie mój cyrk, nie moje małpy. Gdzieś tam w głębi duszy myślę sobie co to będzie jak przyjdzie na świat dziecko, bo chyba kiedyś taki dzień nadejdzie, ale staram się nie dumać zbyt wiele. U nas w domu SzM też gotuje, ale z doskoku, dlatego że lubi, no i to się zadziało na przestrzeni lat, bo większość to jednak kucharzylam ja. Jakoś od 10 lat chyba SzM tak mi się wepchnął do kuchni a mnie to pasuje 😉 A z tym gotowaniem Młodego to największy problem mają obie babcie. A jeszcze gdzieś tam kiedyś do którejś powiedział, że Panna odpoczywa po pracy, a on robi obiad. Dramat i masakra w jednym, rany, ile one miały do powiedzenia...
Na nasze nieszczęście od początku naszego małżeństwa obie nasze mamy się zakolegowały i niestety przez cały ten czas normą jest to, że po pierwsze Matencja streszcza co powiedziała Teściowa, a po drugie obie wiecznie się porównują, rywalizują i mają ze sobą stały kontakt, więc ja np. żeby mieć święty spokój odcięłam Matencję od wielu informacji o nas, celowo.
Miało być o nas, jak zwykle zeszło na Matencję rzec by się chciało... 😉
Młodzi przychodzą do nas rzadko, a my nie naciskamy. W tygodniu to wiadomo, że człowiek jak w kieracie, dom - praca. A weekendy mamy aktywne, nawet bardzo. Rowerowo zwiedzamy okolicę, kręcimy jakieś 60-90 km. Wyjeżdżamy rano, wracamy wieczór. Albo piesza wycieczka w górach. Albo impreza biegowa przeżywana ze strony wsparcia technicznego, bo tak się nam złożyło. I było super. Po drugiej stronie też jest fajnie. Zwłaszcza, że widzę, że SzM się po troszkę wciąga w to moje biegowe towarzystwo, a to mnie bardzo cieszy. 😁
A skoro o bieganiu mowa, to uwaga, chwalę się!
Niespodziewanie zaliczyłam kilkudniowy wyjazd biegowy, podczas którego pokonałam swoje ograniczenia, pokonałam mimo braku regularnych treningów biegowych, bo całe lato tylko rower i rower. Poprawiłam swój czas w biegu na 10 km. I przebiegłam dystans półmaratonski, a nawet ciut więcej i to w biegu górskim. Brawo ja!
😁😁😁
Życie uczuciowe Małej stanowi dla mnie ostatnio zagadkę. Co się przyzwyczaję do jakiegoś Kawalera to zaraz potem przestaje być Kawalerem. A Mała oddala mi się, ucieka jakoś mentalnie. W październiku jedziemy na babski weekend, może wzmocnimy relacje. Bardzo na to liczę. Wymyśliłam sobie babski wyjazd, nie umiałam tylko zdecydować się gdzie i po co. Koniec końców stanęło na Spa w ładnej okolicy 😉 Wrócimy piękne po prostu.
Tyle razy myślałam o tym co chciałabym, zanotowac tu na blogu, że cały czas mam wrażenie, że ja to już tu pisałam.
W ostatni bardzo aktywny weekend między wycieczkę rowerową i biegowe wydarzenie udało się nam wcisnąć wypad na grzyby. I były, tyle że to maluchy jeszcze były. Ale sezon został otwarty.
Chciałam jeszcze o tym, że:
- dojrzałam do kupna tabletek menopauzalnych, bo dreszcze, fale gorąca i potu doprowadzają mnie do nie powiem czego,
- czas odwiedzić gina, bo mojej Mirenie czas się kończy, no i postrachana jestem, co dalej? Kolejna Mirena to chyba już nie, bo za stara chyba jestem, niestety. Pewnie jakieś tabletki, ale czy będą trafione, skuteczne i łatwe w obsłudze?
- Mała jest już po zabiegu usunięcia guzka z piersi, czekamy na wyniki, a dwa lata temu już raz to miała usuwane, ale wypieram z głowy negatywne myśli, wtedy było ok, teraz też będzie.
- listopadowy weekend już mamy zarezerwowany i bardzo się cieszę, bo z fajną ekipą.
- a przed listopadem jeszcze czeka mnie zabieg ostrzykniecia żylaków obu nóg, a potem noszenie tych kompresyjnych ponczoch przez minimum 4 tygodnie i szlaban na bieganie. Będę chodzić z kijkami, bo to mi będzie wolno. Teraz to wymyśliłam właśnie. I wyciągnę ze sobą SzM. Dokladnie rok temu bo pod koniec pazdziernika miałam najpierw skleroterapie laserowa na jedną nogę, a ostrzykiwanie na drugiej nodze. Teraz to już tylko taka ostateczna kosmetyka. Taką mam nadzieję.
- czas tak strasznie zaiwania, że już czas zacząć myśleć o Świętach...
Masakra.

Dobranoc.

PS
Kto tu zajrzał?... i odczytał do tego miejsca?
Buziaki dla Was ❤️

16 komentarzy:

  1. Ja, z wielką przyjemnością. Tym bardziej że już za kilka dni mam ślub syna i to jest dopiero hardcore! Zwłaszcza emocje tuż przed

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciukasy. A może to już po balu, bo trochę późno zabrałam się za komentarze...

      Usuń
  2. Ktoś tam przeczytał i doczytał :-)
    Trzymanki!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaglądam i bardzo lubię tu bywać, podziwiam za wyniki w biegach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam dwa razy i doszłam do wniosku, że prawie wszystko , to normalne jest!!! ;-))))
    Pozytywem to, że Sz.M. zaczyna się włączać do Twoich aktywności!
    Super! Trzymam kciuki, aby jak najczęściej były sytuacje z kategorii "wespół-zespół"!
    Macham!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja. Gratuluję osiągnięć ! I brawa dla Młodego, że odważył się iść własną drogą i całkiem dobrze sobie na niej radzi. Serio serio !

    OdpowiedzUsuń
  6. Doczytałam :)
    I niech nic się nie zmienia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. mam to samo, ci się przyzwyczaję do kandydatki na synową starszego, to ona przechodzi do historii.
    i w związku młodszego to on robi obiady, moja babcia ma z tym problem ;D

    anonimko, może wraz z jesienią życie blogowe powróci?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję, bo chęci mam szczere tylko realizacja kiepsko mi idzie.

      Usuń
  8. Z dziesięciodniowym opóźnieniem bardzo chętnie przeczytałam.
    Coś widzę, ze u Ciebie z dziećmi jest podobnie jak u mnie.
    Syn po studiach poznał synową, po dwóch latach się pobrali, chociaż ja miałam nadzieję, ze bardziej się postara i lepiej poszuka;))).
    Natomiast córka szukała, przebierała, w końcu wybrała a po dziesięciu latach bycia razem doszła do wniosku, ze to nie to, wzięła dzieci i się wyprowadziła. Dzieci z ojcem kontakt mają, bo córka i OMW mieszkają blisko siebie, córka z OMW żyją w dobrych relacjach, i córka mówi, ze wreszcie wie, ze żyje.
    Za młodymi nie trafisz...

    OdpowiedzUsuń
  9. rodzina jest korporacją i logistycznie ją ogarnąć to jest fenomen .Często miałam wrażenie że mi kudłata łepetyna moja prywatna paruje bowiem zwoje umysłowe się gdzieś stopiły. Ale , ale nie naciskam na przyjazd moich MALEŃSTW ( twierdzę że nie dosyć że są więksi ode mnie to i starsi).

    OdpowiedzUsuń