Stali bywalcy :)

czwartek, 19 czerwca 2025

12/2025

Znacie to uczucie gdy człowiek nie wierzy że to się dzieje? Ale w sensie pozytywnym, bo negatywne znam aż za dobrze, niestety.
Bo na przykład takie Niagara Falls, CN Tower w Kanadzie znane mi tylko z obrazków... Byłam, widziałam, dotknęłam. 
Tymczasem pozdrawiam Was serdeczniez z krótkiego tropu do NY, gdzie przyjdzie mi spędzić moje urodziny 😎😉😃 Sama nie wierzę że po prostu mogę takie zdanie napisać :)

czwartek, 5 czerwca 2025

11 / 2025

Maj był i znikł, a mnie tu prawie nie było. Nie było chęci pisania, działania, zwierzania się. W zasadzie dalej mi się nie chce, ale jakaś powinność mi się włączyła. 

Ja... Co to ja w tym maju robiłam...? Najpierw sobie to powyliczam, przypomnę i potem podpisuje co mi tam do głowy przyjdzie. I tak:

W MieścieWojewódzkim zaliczyłam stand-up, bylam razem z Małą która wpadła jako rezerwa, bo koleżanka, z którą miałam iść zaniemogła  Małej się podobało, mnie też. 

W tym samym MieścieWojewódzkim byłam na przedstawieniu teatralnym w fajnej obsadzie. To wspólne grupowe wyjście na usportowiony spektakl było upominkiem urodzinowym dla naszego kolegi. I tu pikło mi w duszy i zabolało gdy po spektaklu przy wyjściu mnie zapytał "wszystko masz? Kurtkę, torebkę?". Bo to była troska, której już nie doświadczam... Piszę to i łzy płyną same.

Chodzę na różne kobiece warsztaty. Skończyłam jedną edycję, zapisałam się na drugą. Zabijam czas. Organizuję sobie różne rzeczy, cokolwiek, by nie siedzieć samej w domu. Podchodzę do tego zadaniowo, celowo. Bo jeśli tego nie zrobię to znikam w czarnej dziurze i niemocy. 

Byłam członkiem komisji wyborczej więc dwie tury siedzenia za mną. Przerażona byłam w pierwszej turze sześcioma procentami pana B. W drugiej przyznam, że to nie mój faworyt wygrał, ale to były wybory nie "za", tylko "przeciw". Mam przeczucie że ten wygrany zerwie się z łańcucha i jeszcze wszystkim pokaże na co go stać i jednym i drugim i trzecim.

W końcu finiszuję sprawę uporządkowania podłoża wokół grobu SzM. Mam obiecane że do połowy czerwca będzie zrobione, a czas pokaże czy będzie.

Zaliczyłam fajne pogaduchy ze starą kumpelką. Widujemy się rzadko, ostatni raz jeszcze w starym roku, zwykle co parę miesięcy, ale nagadać się nie możemy za każdym razem. Bardzo ją lubię. Dawniej spotykaliśmy się okresowo ciut częściej w czwórkę na rozgrywkach karcianych w kanastę.

Byłam na babskim spotkaniu w tym samym gronie co zwykle. Teraz jest mały problem, bo dwie siostry pożarły się nam na amen. Konkretnie to problem mają one, bo my lubimy je obie, ale wychodzi na to że jak przychodzi jedna to nie przychodzi druga, czas pokaże jak długo to potrwa.

Zaliczyłam mega wypasioną imprezę z okazji "lecia" jednej takiej branżowej firmy. Vipowski stolik, pyszna kolacja, tylko ciut sztywno niejako.

I byłam na tradycyjnym babskim biegu. Najtrudniejsze są dla mnie do przejścia solo rzeczy, miejsca, wydarzenia, które robiliśmy dawniej we dwoje, a teraz ja stawiam temu czoło w pojedynkę. 

I była u mnie, w końcu udało nam się spotkać, jeszcze inna koleżanka, na szczęście krótko, bo trochę mnie męczy jej towarzystwo, dlatego widujemy się rzadko. Miła, serdeczna, szczera, wrażliwa, ale kompletnie inny kosmos żeby nie powiedzieć gorzej. Pracowalyśmy razem przez krótki czas, znajomość trwa do dziś.

Świeżo kupiona DUZA walizka (warto zajrzeć na stronę Wit.....n bo są mega promocje) już leży i czeka. Co mi się przypomni to już wrzucam by nie zapomniec. W połowie czerwca mamy wylot więc znając moje tempo to dobry czas by zacząć przygotowania. 

Dzieci...

Poświętowaliśmy sobie wspólnie Dzień Matki i Dzień Dziecka. Zaprosiłam ich do siebie z propozycją, że coś zjemy, pogadamy, pogramy w planszówkę. Młody od razu zaproponował specyficzne jedzenie które robiliśmy a właściwie to robił SzM. Nie zachwycił mnie ten fakt. Cieszę się na wizyty dzieci, ale... Mała jest ogarnięta, przyjdzie, zaangażuje się, pomoże, wyjdzie z inicjatywą. Młody ( i JuzNiePanna) wręcz odwrotnie. Złapałam się na tym że pilnowałam się bardzo by nie być złośliwą. Zagryzałam zęby i udawałam że jest ok. A nie było. Męczę się przy Młodych. Ona wiecznie zmęczona, wzdychająca, ze skwaszoną miną. On zazwyczaj wie wszystko lepiej i bardziej. Zabolało też rzucone przez Małą (chyba żartem) przy opowieściach o zabawach z dzieciństwa "jak mogliście nie widzieć że ja jestem w spektrum autyzmu". No nie widzieliśmy, bo byliśmy zaabsorbowani problemami z jej wzrokiem, szukaniem specjalistów, badaniami, tym że jeden lekarz kazał nam rodzicom szykować córkę do szkoły dla niewidomych w L. Skupiliśmy się na oczach i cieszyliśmy się z tego, że tak pięknie układa swoje różowe kucyki Pony i ich drobniutkie akcesoria w równe rządki itp. bo to znaczy, że widzi. 

Młodzi starają się o dziecko, długo, bardzo, rozważają też adopcję. Trochę mnie to dziwi i poniekąd stresuje, bo pamiętam wcześniejsze dyskusje gdy Młody rzucał, że nie bierze pod uwagę adopcji bo nie będzie wychowywał cudzego dziecka. Nie mam przekonania że oni, a zwłaszcza on są gotowi na adopcję. Zastrzelili mnie ostatnio newsem, że lecą w sierpniu na wczasy do Tunezji. Kilka dni wcześniej w rozmowie mi mówią, że nie pojadą nigdzie bo z kasą kiepsko, a potem oznajmiają radośnie że "dobrali sobie kredytu" i jednak jadą. I wtedy nie omieszkałam wrzucić swoich trzech groszy. Dzis już patrzę na to nieco inaczej. 

Mała w dalszym ciągu szuka swojej połówki. Aktualnie spotyka się z kimś. Ma fajne grono znajomych. Jest zorganizowana, ogarnięta, ma swoje doły i doliny, wzloty i upadki. Też mnie czasem drażni, ale mniej niż Młodzi. 

Matencja dziś w nocy mnie przeraziła. Zadzwoniła o 1:30 kompletnie odklejona od rzeczywistości. Mieliśmy już (bardzo niespodziewaną) możliwość przeprowadzenia jej do placówki opiekuńczej, ale przesunęliśmy to w czasie, bo była całkiem ok. A teraz przestaje być. Coraz bardziej. Przerażające jest to że wczoraj byłam z nią u psychiatry i była ok. A dziś to lepiej nie mówić. Kompletny brak orientacji w prawie wszystkim. Zadzwoniła, rozbudziła, doprowadziła mnie prawie do eksplozji z bezsilności i braku akceptacji tego co tą chorobą robi z czlowieka. Nie jest to proste słuchać tych opowieści dziwnej treści, odpowiadać, tłumaczyć, znowu odpowiadac, naprowadzać i widzieć brak efektow. I potem żeby się wyżyć zaczęłam tu klikać. I tak się naklikało. A teraz to już mi się chce spać, zatem kolorowych bo snow.